Takie pytanie powinni zadawać sobie organizatorzy tegorocznego Marszu Niepodległości i działacze Ruchu Narodowego. Wydaje się oczywiste, że wybranie hasła "My chcemy Boga!" na dewizę Marszu Niepodległości jest z jednej strony próbą "przyklejenia się" do chrześcijaństwa, a z drugiej dowodzi, iż dawne hasła narodowców przestały być nośne. Ruch Narodowe jako taki przeżywa głęboki kryzys. W najnowszym numerze "Do Rzeczy" [nr 45/2017] pisze o tym Piotr Semka w artykule "Dokąd zmierzają narodowcy" [zajawka - {TUTAJ}]:
"Czy nad tradycją narodową ciąży jakieś fatum skłócenia i braku jedności? Skąd ta skaza się bierze? Za parę dni znów ruszą tłumy z ronda Dmowskiego w ósmym już pochodzie z okazji 11 listopada. Gdy pięć–sześć lat temu marsz przeżywał swoją heroiczną fazę – blokad lewicy, ataków Antify, prowokacji policji, a także rekordów frekwencyjnych – odbierano go jako zwiastun „narodowej rewolucji” młodej generacji.
Jednak lata mijają i okazuje się, że ten imponujący jeden dzień w roku nie przekłada się na bezpośredni sukces żadnej z partii tradycji narodowej. Na dodatek kontrowersje wokół hasła tegorocznego marszu: „My chcemy Boga” pokazały, jak różnie pojmowane są cele demonstracji. Marsz Niepodległości tak mocno wpisał się w krajobraz 11 listopada w Warszawie, że zapomina się już powoli o jego genezie.".
W roku 2013 powstał Ruch Narodowy, w 2014 Robert Winnicki ogłosił zamiar przekształcenia go w partię polityczną, lecz już w 2015 wszystko się rozpadło. Jak pisze Semka:
"Ruch Narodowy był za słaby, by samodzielnie wystartować do parlamentu i skorzystał z oferty ruchu Kukiz'15, co pozwoliło wejść do Sejmu przedstawicielom narodowców. Gdy jednak w marcu 2016 r. Robert Winnicki próbował zerwać z Kukizem i wyjść z klubu ze wszystkimi narodowcami, doszło wśród nich do rozłamu. Kukiz namówił większość narodowców do pozostania i stworzenia stowarzyszenia Endecja, które wsparł swym autorytetem Rafał A. Ziemkiewicz. Niedługo potem ONR i Młodzież Wszechpolska - zdegustowane niesnaskami - odeszly na dobre z szerokiej formuły ruchu narodowego.".
Warto tu dodać, iż ostatnio z klubu Kukiza odszedł narodowiec Sylwester Chruszcz [znany wielbiciel Putina], ziemkiewiczowska PIWONIA zwiędła, zanim rozkwit\la, a i stowarzyszenie Endecja furory nie robi. Marian Kowalski, ongiś czołowy działacz RN i jego kandydat na prezydenta Polski związał się z pastorem Chojeckim i promuje jego antykatolicką, protestancką sektę. Piotr Semka kończy swój tekst następująco:
"A może jest jeszcze inaczej? Może gdy u władzy jest partia, która wciela w życie wiele z postulatów zgodnych z wrażliwością narodowców, to nie ma pola do powstania nowej "narodowej" alternatywy
Już za parę dni zobaczymy, czy hasło "My chcemy Boga!" zniechęci część bywalców marszu z ostatnich lat czy wręcz przeciwnie - wpłynie na zwiększenie frekwencji. Będzie to najlepsza puenta do sporu, czy narodowcom potrzeba refleksji opartej na transcendencji.".
Ja w latach 2019 - 2014 wiązałam pewne nadzieje z narodowcami i kibicowałam im. Dawno mi to jednak przeszło.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 5436
Chodzi o zrozumienie i docenienie niepodległości, suwerenności, oddanie hołu poległym, zrozumienie nakazu nie działania przeciw Ojczyżnie, jako prawidłowej postawy bez względu na jakiekolwiek przekonania religijne czy ideowe.
Każdy ocenia innych wg siebie, więc jeżeli pani Elig uważa tematy aborcji czy wolnych niedziel za zastępcze czy awanturnicze (Macierewicz), to nic dziwnego że nie rozumie naturalnej religijności.