Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Czy podpalanie się jest skuteczne?
Wysłane przez elig w 20-10-2017 [22:19]
Wczoraj [19.10.2017] pięćdziesięcioczteroletni mężczyzna z Niepołomic podpalił się na parkingu przed Pałacem Kultury. Ugasili go pracownicy PKiN i został zabrany do szpitala {TUTAJ}. Jak na razie żyje. Przed swoją próbą samobójczą napisał list i rozrzucił ulotki. Protestował w nich przeciw rządom PiS. Był to więc akt polityczny wymierzony w konkretnego przeciwnika. Czy jednak taka desperacka metoda walki jest skuteczna?
Ani Jan Palach, ani podpalający się mnisi buddyjscy w Wietnamie nie wpłynęli w żaden sposób na postępowanie komunistów w Czechach czy Wietnamie. To samo można niestety powiedzieć również o Siwcu i Badylaku. Nie zmienili oni biegu historii, a o ich postępkach zrobiło się naprawdę głośno - dopiero po upadku PRL. Można podziwiać ich odwagę i poświęcenie, ale skuteczność takiego działania była żadna. Mamy zresztą nowszy przykład:
Coryllus przypomniał {TUTAJ} postać Andrzeja Żydka, który w styczniu 2012 podpalił się przed Kancelarią Premiera w proteście przeciw nadużyciom w Urzędzie Skarbowym [w którym pracował i którego został zwolniony]. Jaki był efekt tej desperacji? Lekarze uratowali pana Żydka. A co z nadużyciami? W "Fakcie" z grudnia 2012 {TUTAJ} czytamy:
"Jak napisała "Rzeczpospolita", tuż przed świętami prokuratura umorzyła śledztwo, choć Andrzej Żydek miał rację. „– Były nieprawidłowości w praskiej skarbówce, ale kwalifikujące się do postępowania dyscyplinarnego, a nie zarzuty karne ”– uznała warszawska prokuratura.
Za ujawnienie nieprawidłowości Andrzej Żydek stracił pracę w skarbówce. Tuż po jego próbie samobójczej premier Donald Tusk zapewniał,
że w praskim urzędzie skarbowym nie było żadnych nieprawidłowości. „– Zostałem kozłem ofiarnym” – mówi Andrzej Żydek.
>>> Andrzej Żydek: Mam żal do premiera Donalda Tuska.".
Właściwie trudno się temu dziwić. Decydujący się na samospalenie albo ginie, albo doznaje ciężkich poparzeń. Osłabia więc obóz przeciwników swoich wrogów. Ci ostatni udają na pokaz smutek, ale pod nosem mruczą "jednego mniej".