Już nie pamiętam kto powiedział, że istnieją prawdy, które prawdami są tylko w określonym kontekście. Pozbawione kontekstu tracą wagę i znaczenie. To nie jest zbyt odkrywcze stwierdzenie, ale warto o tym pamiętać. Media prorządowe zakrztusiły się wypowiedzią swojego lidera o doradcy Bronisława Komorowskiego. Jeśli Tomasz Lis prawidłowo ocenia osobę prof. Romana Kuźniara, iż wygłoszona przezeń opinia jest kompletnie niepoważna i całkowicie go dyskwalifikuje jako doradcę prezydenta w poważnym państwie, to jego prawda jest brzemienna w konteksty.
Pierwszym i najbardziej oczywistym kontekstem jest ten, że każdego doradcę ktoś wybiera i mianuje na to stanowisko. Nie ulega bowiem wątpliwości, że Kuźniar nie spadł nam z nieba, zatem nie jest to sprawka sił nadprzyrodzonych. Jeżeli już rozpatrywać obecność Kuźniara w kontekście ducha w szerokim rozumieniu, to bardziej prawdopodobne wydaje się przypuszczenie, że przywiał go wiatr od wschodu.
Z bólem serca odrzucić trzeba również hipotezy, że wybrał się sam na tę funkcję albo że wybrał go ktoś trzeci, prezydent zaś jedynie podpisał nominację. Musimy je odrzucić, bo zabrniemy tam, gdzie nasza wiedza nie sięga i może nigdy nie sięgnie. Nawet sprawa metryki urodzenia Barack`a Obamy w tym kontekście wydaje się dość jasna. Owszem, ja bym chętnie brnął w ten kontekst, jednak to nie jest temat na wpis blogowy.
Z konieczności więc należy przyjąć w tych rozważaniach tezę, że prezydent Komorowski osobiście wybrał i mianował Kuźniara na swojego doradcę. Dla świętego spokoju możemy nawet przyjąć, że został prezydentowi wskazany przez życzliwych fanów jego prezydentury, a on go równie życzliwie zaaprobował.
Tu dochodzimy do następnego kontekstu opinii redaktora Lisa o prezydenckim doradcy. Do najżyczliwszych fanów prezydentury Komorowskiego należy bowiem środowisko okołogazetowowyborcze, którego przedstawiciele nie szczędzą uznania dla jego „żywej” inteligencji oraz wykształcenia. Skoro tak jest, że żywa inteligencja prezydenta Komorowskiego brała udział w wyborze doradcy, to tym bardziej zasadna jest kwestia, dlaczego ona wybrała akurat Kuźniara?! Od tego nie uciekniemy – prezydent Komorowski za pomocą swojej żywej jak srebro inteligencji wybrał na swojego doradcę człowieka kompletnie niepoważnego. Jak to pogodzić?
Wreszcie kontekst ostatni opinii redaktora Lisa o profesorze Kuźniarze, co nie znaczy, że najmniej ważny. Otóż skoro lider medialnego mainstreamu tak stanowczo twierdzi, że wypowiedź Kuźniara na temat Polaków jako „jeleni” wodzonych za nos przez Amerykanów nie mogłaby się zdarzyć w poważnym państwie, to logika jest nieubłagana: Polska nie jest państwem poważnym.
Podążając tropem tej bezlitosnej logiki musimy dojść do wniosku, że ostatnie wybory prezydenckie również odbyły się w niepoważnym państwie, a w takim razie istnieje prawdopodobieństwo graniczące z pewnością, że sam wybór był niepoważny. Proszę zauważyć, że w tej konfiguracji ciąg logiczny się zgadza i wszystkie klocki wskakują na swoje miejsca – niepoważny prezydent w niepoważnym państwie dokonuje niepoważnego wyboru niepoważnego doradcy. Zatem jedynie w tym przypadku może mieć rację Tomasz Lis, gdy dyskwalifikuje Romana Kuźniara jako doradcę.
I tu dochodzę do muru, którego przebić nie potrafię. Sęk w tym, że Lis też chyba należy do środowiska, które niezmiernie ceni żywą inteligencję prezydenta Komorowskiego. No więc, to jest sprawa do przemyślenia, bo jeśli rację ma Lis, to powinien zrewidować swój stosunek do żywej inteligencji. Wydaje się bowiem ze wszech miar nieprawdopodobne, żeby w niepoważnym państwie zwyciężyła w wyborach żywa inteligencja, która wybiera sobie niepoważnych doradców. Jeśli natomiast Lis racji nie ma, to powinien zrewidować stosunek do swojej inteligencji, o co będzie jeszcze trudniej, bo ludzie z reguły są niezwykle mocno przywiązani do osobistego poglądu na siebie.
W tym ostatnim kontekście powagi państwa proszę zwrócić uwagę na ministra Nowaka z Platformy, który też coś tam doradza prezydentowi Komorowskiemu, a przecież nie przysparza naszemu państwu żadnych kłopotów. Wszyscy doradcy prezydenta powinni brać z niego przykład.
Oto pierwsza z brzegu nauczka, jaką można wyciągnąć choćby z wizyty amerykańskiego prezydenta właśnie. Doradca Kuźniar trzaskał dziobem bez opamiętania i naraził na szwank powagę państwa. A doradca Nowak w trakcie powitania gościa zza oceanu z uśmiechem trzaskał zdjęcia swoją ukochaną komórką i posyłał na Fejzbuk. Po prostu sama słoneczna radość i szczęście. I nie usłyszał złego słowa od zebranych oficjeli, spotkał się wyłącznie z życzliwą wyrozumiałością.
Bądźcie jako dzieci – te słowa powinien zadedykować prezydent Komorowski wszystkim swoim doradcom i urzędnikom.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 5666
Pozdrawiam
Pozdrawiam
Pozdrawiam
Pod ciężarem tego dowcipu ugina się cała Polska, nawet salony III RP są skonfundowane. Kiedyś było jabłko i berło, dzisiaj jest komórka i piar. Także profesorowie na każde skinienie, którzy swoje ekspertyzy uzgadniają w ambasadzie FR. No i jest jeszcze bigos...
Pozdrawiam:)
Pozdrawiam
Pozdrawiam:)
Tak jest, z poprawką małą: atlasu anatomiczno-polityczno-konstytucyjnego, ze szczególnym uwzględnieniem Tuska , Komorowskiego, Schetyny i konstytucyjnych ministrów.