Przyspieszenie budowy autostrad i dróg ekspresowych było jedną z wielu obietnic wyborczych Platformy. Donald Tusk w swoim expose mówił o tym kilkakrotnie i mógł to deklarować, bo poprzedni rząd przygotował oprzyrządowanie prawne i finansowanie wielkiego programu inwestycji drogowych z wykorzystaniem środków europejskich, głównie z Funduszu Spójności.
I rzeczywiście nakłady na budowę dróg corocznie rosły. W roku 2008 wyniosły około 14 mld zł, w 2009 roku ponad 18 mld zł, w 2010 roku 20,5 mld zł, w roku 2011 29,5 mld zł, by w roku 2012 zmaleć do 21,5 mld zł a w 2013 tylko 7 mld zł.
Powiedzmy sobie wprost, inwestycje drogowe będą trwały do momentu rozpoczęcia w Polsce Mistrzostw Europy w piłce nożnej w 2012 r., a najdalej do końca roku 2012. W roku 2013 ich finansowanie wraca do poziomu niższego niż było przed naszym członkostwem w Unii Europejskiej.
Finansowanie inwestycji drogowych wyglądało jeszcze nieźle na jesieni 2010 r. przed wyborami samorządowymi. Wtedy minister infrastruktury Cezary Grabarczyk ogłaszał drogowe programy inwestycyjne do 2015 r. i zapewniał, że nie będzie problemu z ich finansowaniem.
Ale już w grudniu po przejęciu przez PO władzy we wszystkich samorządach województw, a także w większości dużych miast, minister zweryfikował programy inwestycyjne, zmniejszając ilość budowanych dróg o ok. 1000 km. Zrezygnował także z budowania blisko 50 obwodnic w ciągu ważnych dróg krajowych.
Poskutkowało to unieważnieniem tylko w roku 2011 przetargów na budowę dróg o wartości blisko 10 mld zł i oznacza wyraźne zmniejszenie finansowania dróg już w roku 2012, a w roku 2013 wręcz jego załamanie.
Konsekwencje takich decyzji dla firm realizujących inwestycje drogowe szczególnie tych średnich i małych , które najczęściej występują w roli podwykonawców, nietrudno sobie wyobrazić.
Wprawdzie pojawiają się ministerialne zapewnienia, że w roku 2015 finansowanie inwestycji drogowych znowu wzrośnie, bo wtedy rozpocznie się realizacja kolejnej perspektywy finansowej UE na lata 2014-2020. Tak naprawdę to jest to palcem na wodzie pisane, bo nie bardzo wiadomo, jak ten nowy wieloletni budżet UE będzie wyglądał, a szczególnie, jakie środki przypadną w nim naszemu krajowi.
Sytuacja ta wskazuje na to, że bez pieniędzy europejskich, 40-milionowy kraj położony w środku Europy i 5-6. pod względem potencjału gospodarczego w Unii Europejskiej nie jest w stanie budować odpowiedniej ilości dróg umożliwiających jego normalne funkcjonowanie.
Jeżeli w wydatkach budżetowych, które w 2012 r. wyniosą ponad 320 mld zł, nie jesteśmy w stanie wygospodarować samodzielnie kilkunastu miliardów złotych na budowę dróg, będących przecież swoistym krwioobiegiem każdego państwa, to trzeba postawić pytanie o sensowność takiej struktury wydatków budżetowych.
Jak w takiej sytuacji można budować jakiekolwiek strategie rozwoju, jeżeli o własnych siłach nie jesteśmy w stanie wygospodarować w budżecie państwa środków na jej realizację?
Dopiero pieniądze pochodzące z budżetu UE mobilizują nas do znalezienia wkładu własnego do przedsięwzięć inwestycyjnych na poziomie 15-20 proc. ich kosztów, zresztą najczęściej te pieniądze na wkład własny to pieniądze pożyczone.
Mimo tego, że na drogi w ostatnich latach przeznaczyliśmy znaczące nakłady inwestycyjne, to w zasadzie nie ma takiego ciągu drogowego w Polsce o standardzie autostrady albo drogi ekspresowej, którą można by przejechać nieprzerwanie z zachodu na wschód albo z północy na południe. Potrzebne jest więc kontynuowanie wysiłku finansowego przynajmniej na poziomie 20-30 mld zł rocznie.
Rząd Tuska zdecydował jednak inaczej i od roku 2013 na 3 lata przerywa budowanie dróg, bo nie będzie na ten cel pieniędzy europejskich. Widać, że ekipa Donalda Tuska mimo tego, że przygotowała strategie rozwojowe do roku 2030, nie jest w stanie funkcjonować w dłuższym horyzoncie czasowym niż 3-4 lata; sytuacja w budowie dróg to potwierdza.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2700
że za rządów Tuska drogi się "poprawiły", jest lepiej mamy o 2/3 dziur na drogach mniej, a nawet więcej niż 2/3, taka jest prawda, bo tam gdzie były 3 małe dziury albo więcej niż 3 dziury powstała teraz jedna wielka dziura!!!
że wystarczy dobra propaganda i przypochlebne media i nic nie trzeba więcej robić.Po co nam drogi,pozamykać szpitale i stadiony.Społeczeństwo przekonane o przejsciu sucha noga przez kryzys ,dowartosciowane porównaniem do zielonej wyspy,dumne z premiera poklepywanego po plecach nawet nie pyta jak jest naprawdę.Zresztą gdzie ma się pytać,gdzie się ma co dowiedzieć .Przecież nie z mediów.
Wiadomo nie od dzisiaj, że polityka gospodarcza i zagraniczna to najslabsze ogniwa działalności donkey's teamu.
Prezentacja we wszystkich dostępnych opozycji mediach żenującej nieudolności w tych dziedzinach powinna byc naglośnana ciągle i zawsze. A co można przeczytać? Rozważania na tak istotne zagadnienie jak bijatyka lumpów, troche ckliwych rozważań typu wishfull thinking i tylko Pańskie wpisy uderzają w największa słabiznę donkey'ów.
To jest jednak zbyt mało. Zajmijmy sie najważniejszymi konkretami a komentarze do wyreżyserowanych bekowisk darujmy sobie. Jeszce raz podkreślam to co widać z zewnatrz. PO jest najsłabsza w gospodarce i w polityce zagranicznej. I trzeba się naprawdę tym zająć.
Aby później znowu je budować. To nawyk przeniesiony z poprzedniego systemu bolszewickiego. Pracy nie zabraknie.
A interes się kręci. Kontynuacja bolszewizmu.
Zapomniał Pan wspomnieć, że koszt 1 km jest największy w Europie a jakość najgorsza co spowoduje że niedługo będziemy budować od nowa.