Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Establishment puszczę w skarpetkach
Wysłane przez Magdalena Figurska w 11-11-2016 [16:49]
Oczywiście, to nie hasło wyborcze nowego Prezydenta USA Donalda Trumpa, lecz trawestacja hasła rodzimego, byłego prezydenta, Lecha Wałęsy, który nie omieszkał na facebooku, prócz przesłania gratulacji nowej głowie Ameryki, wtrącić swą osobistą, złotą myśl, że w tym zwycięstwie miał swój udział. Może przesadził, jak zwykle, ale uogólnił, jak umiał to, co dla mnie (a myślę, że nie jestem jedyną wśród prawicy), jest swoistą peryfrazą wymagającą poważnego potraktowania.
Muszę publicznie się przyznać, że nie podzielam euforii większości polskiej prawicy ze zwycięstwa Trumpa; nie mam wobec niego żadnych nadziei, a tym bardziej pewności, że jego prezydentura będzie korzystna dla Polski. Takie oczekiwania, oparte na wyborczych hasłach wywołują pusty śmiech i górali, i kowbojów, a przesłanki o wyższości republikanów nad demokratami, w kontekście Trump – Clinton, nie mają kompletnie zastosowania, bowiem Donald Trump, jak podaje Wikipedia: „W latach 1964–1987 należał do Partii Demokratycznej, a od 1987 do 1999 do Partii Republikańskiej, z której przeszedł do Partii Reform. W 2001 powrócił do Demokratów, z których w 2009 przeszedł ponownie do Republikanów. Od 2011 do 2012 był niezależny, po czym ponownie przystąpił do Republikanów”. Podobnie było z Hillary Clinton, tylko odwrotnie, a zważywszy, że z 330-milionowego kraju do wyborów poszło 18%, stwierdzenie, że Ameryka jest podzielona na pół, jest nieprawdziwe. W mediach widzieliśmy tylko tych, którzy wzięli udział w wyborach, zdecydowana większość nie wierzy żadnej władzy, bo więcej wie o obojgu kandydatach, niż Europa. Bo jak ma wierzyć w hasła kampanii, gdy jeszcze przed zaprzysiężeniem, obietnice wyborcze znikają ze strony prezydenta.
Szczerze więc współczuję wyborcom Trumpa, współczułabym też wyborcom Clinton i to samo powinni prewencyjnie odczuwać Polacy, doświadczeni prezydenturą Lecha Wałęsy, z której po ogólnonarodowej euforii pozostał wstyd i garść pożal się Boże bon motów o dodatnich i ujemnych plusach, o cięciu siekierą złodziei, zwrocie o 360 stopni, czy o pałowaniu Solidarności.
Prócz różnic między Trumpem a Wałęsą, bo Wałęsa „nie chciał ale musiał, a Trump nie musiał, ale chciał, podobieństwa, głównie charakterologiczne są ewidentne, co nie wróży Amerykanom stabilizacji ani zmiany na lepsze. Stąd, jeszcze przed wpisem LW na facebooku, moje skojarzenia o mentalnych braciach: „Trump, a w domyśle Wałęsa” nie były przypadkowe. I mogą być pożyteczne dla czytelników, mimo że skojarzenia zwykle snują się po rozstajnych drogach ludzkiego rozumu, bez względu na szerokość geograficzną, a więc zarówno po smutnych, polskich drogach jak i amerykańskich hajłejach. To nic, że powstają automatycznie i nie wymagają wysiłku; zawsze jednak ich wyzwalaczem, prócz wyobraźni, są fakty, wiedza i doświadczenie oraz to, co Poeta zawarł w nieśmiertelnej frazie: „Spisane będą czyny i rozmowy”.
Obie postaci, Trumpa i Wałęsę łączą podobne motywacje. Lech Wałęsa motywował swoją obecność w polityce jako obowiązek wobec Polski; Trump, jako konieczność walki z establishmentem, obaj postrzegają swój kraj i cały świat z punktu widzenia własnej osoby, wcześniej nie byli politykami, Wałęsa nie stał się dyplomatą, a showman-Trump się nim nie stanie, bo obchodzą ich tylko własne ambicje, a nie interesy i dobro innych. To silne jednostki, ogarnięte nie tylko wielką megalomanią i butą, ale też i arogancją graniczącą z bezczelnością, przekonaniem o własnej nieomylności, pewności siebie i próżności. Wszystkie te cechy źle rokują w rządzeniu krajem, o czym my, Polacy wiemy najlepiej. Wałęsa mówił: „Kręcę, mataczę, kluczę. Podaję sprzeczne informacje. Tak, to prawda. Problemem moim było i jest, że nie mogę często ujawniać dążenia ze strategicznego punktu”. Trump działa podobnie, formułując swoje obietnice na najwyższym stopniu ogólności. Chce być prezydentem wszystkich Amerykanów i obiecuje poprowadzić ich ku nowej, świetlanej przyszłości, nowej, silnej i wspaniałej Ameryki. Co konkretnie to znaczy, nie formułuje. Nie znamy też jego zaplecza, nie wiemy z kim będzie realizował swoje obietnice; oficjalne zaplecze Wałęsy skurczyło się do jego „kapciowego”, ponieważ nieodporny na krytykę, najpierw obraził ikony Solidarności, a później je zwalczał, mówiąc, że dostarczają więcej problemów niż Służba Bezpieczeństwa. W podobnym, mało eleganckim stylu Trump, razem z Carterem Page, lobbystą Gazpromu i Paulem Manafortem, fachowcem z partyjnego establishmentu i lobbystą podejrzanej klienteli, który równocześnie pracuje dla Trumpa i dla Kremla, rozprawił się z zagrażającym mu konserwatystą Tedem Cruzem (to właśnie był mój kandydat!), również ustawką w Kolorado, nazywając jego metody pracy „techniką Gestapo”.
Ma też w swym życiorysie Donald Trump epizod, choć nie takiej skali jak jego polski odpowiednik, niszczenia dokumentów niewygodnych dla firmy Trumpa i jego ojca, która została pozwana o dyskryminację rasową.
Obrażanie i deprecjonowanie zasług ludzi, pogarda i narcyzm, to wspólny styl rządzenia Lecha Wałęsy i Donalda Trumpa, który zarzucił np. senatorowi Johnowi McCainowi, który spędził pięć lat w niewoli podczas wojny w Wietnamie, że nie jest bohaterem wojennym. Jednocześnie obaj mają na sumieniu swoisty, bo niechlubny flirt polityczny: Wałęsa z SB, Trump z Ku Klux Klanem (od którego się odciął) i Putinem, którego z wzajemnością komplementuje. Obaj, i Trump, i Wałęsa, kreują się na samotnych kowbojów, którzy zrobią porządek ze znienawidzonym establishmentem, do którego już należą, albo, jak Wałęsa – szybko awansował. Hasło wyborcze Wałęsy „Przyszłość dla Polski”, przy jego osobistym niszczeniu przeszłości było jednym wielkim pośmiewiskiem i okazało się szczęśliwym jedynie dla ułaskawionych kolesiów, nie dla Polaków. Polish dream, na miarę II Japonii czy Irlandii okazał się kompromitacją jej budowniczych, a american dream może skończyć się czeskim filmem, w dodatku z ruskimi aktorami. I choć establishment w Polsce, pomału zdejmuje buty, bynajmniej nie za sprawą Wałęsy, w Ameryce będzie trwał. Bo to on wygrywa wybory i wygrywa dla siebie.
Komentarze
11-11-2016 [20:27] - Czesław2 | Link: Krótko mówiąc, jeśli umiesz
Krótko mówiąc, jeśli umiesz liczyć, licz na siebie. Niestety, połowa polaków zamiast uczyć się i pracować, liczy na cud.
11-11-2016 [20:42] - Jabe | Link: „niechlubny flirt polityczny:
„niechlubny flirt polityczny: Wałęsa z SB, Trump z Ku Klux Klanem” – Trochę to naciągane, nie sądzi Pani? Flirty z Ku Klux Klanem dyskwalifikują w oczach amerykańskich elit, ale nie koniecznie przeciętnych Amerykanów. „Flirty” Lecha Wałęsy z SB zraziły mu „elity” akurat najmniej.
Frekwencja wyniosła 56.9%, nie 18%, jak zdaje się Pani sugerować.
Może Donald Trump jest takim Pawłem Kukizem, któremu się udało? W końcu też showman i trybun ludowy.
11-11-2016 [21:56] - wandaherbert | Link: Musi Pani bardzo nienawidziec
Musi Pani bardzo nienawidziec Trumpa,ze porownuje go do Walesy.Ta manipulacja frekwencja,to porownanie "flirtu"Walesy z SB do flirtu z Ku Klux Klanem jest haniebne.Wymienila pani tylko wady,a moze tak dla rownowagi, dobrze by bylo wymienic zalety.Chyba ,ze takowych nie posiada.Nawet wroga oceniajac, trzeba byc uczciwym
12-11-2016 [00:29] - Magdalena Figurska | Link: Lubię, nie lubię, nienawidzę
Lubię, nie lubię, nienawidzę - to kategorie, których nie stosuję pisząc o polityce. Opieram się na obserwacji, faktach, wypowiedziach, korzystam z wiedzy psychologicznej, wyciągam wnioski, formułuję opinie i przypuszczenia. Zawsze, oczywiście, subiektywne, bo słowo "obiektywizm" istnieje tylko w słowniku języka polskiego. Pozdrawiam.
11-11-2016 [20:54] - mjk1 | Link: Dopiero na tle takich miernot
Dopiero na tle takich miernot jak Tramp czy Wałęsa, możemy docenić wielkość naszych przywódców. Gomółka, jak pojechał do Stanów, zobaczył te autostrady, cztery zakorkowane pasma pełne aut w jedną i cztery w przeciwna stronę, powiedział: „... u nas tak nigdy nie będzie”. I słowa dotrzymał. Duda, zapytany o wiadomy aneks, do wiadomego raportu, też odpowiedział, że żadnego ujawnienia nie będzie, bo tego nie było w kampanii wyborczej. Cudze chwalicie a swego nie doceniacie niewdzięcznicy.
12-11-2016 [11:56] - xena2012 | Link: obojętnie kto w Stanach
obojętnie kto w Stanach wygrałby wybory Wałęsa cały splendor wziąłby na siebie przechwalając się swoimi ,,sukcesami''.
13-11-2016 [04:30] - Kazmirz | Link: Urodzona sceptyczka z Pani
Urodzona sceptyczka z Pani ... Z tych nad Wisla , co wiedza lepiej :) Kazdy ma prawo do wlasnej opinii , ale w stosunku do Trumpa myli sie Pani calkowicie .Widzi Pani w nim tylko same "plusy ujemne" :) . Trump nie jest politykiem (tak o sobie tez mowi) . Dlatego jego osoba jako polityka wymyka sie standardowym ocenom To co robi teraz , robi z milosci do Ameryki . Jego haslo wyborcze ( "Make America Great Again") nie pozostawia co do tego zadnych zludzen .Moim faworytem w wyscigu o nominacje partii republikanskej byl Ben Carson ( rowniez nie polityk)), ktory po wycofaniu poparl zdecydowanie kandydature Trumpa . Czyzby Ben sie mylil? Od dzisiaj (no moze of stycznia hehe) prosze skrupulatnie spisywac "czyny I rozmowy" ,poniewaz zaczela sie definitywnie nowa era w historii USA , a co za tym idzie i Swiata . Bedzie interesujaco i na pewno mniej poprawnie- co oznacza tylko lepiej. Pozdrawiam zza "wielkiej wody" i zycze wiecej optymizmu .
26-11-2016 [13:10] - Obywatel | Link: Pozostaje nadzieja (wątła),
Pozostaje nadzieja (wątła), że technokraci z Partii Republikańskiej będą bardziej skuteczni od niepodległościowych elit "Solidarności". Moim faworytem w prawyborach był J. Bush - przeciwieństwo swojego brata; polityk, który wie, że cudowne recepty na wszystko przynoszą więcej szkód niż korzyści. Wbrew pozorom, kandydat w pewnym sensie spoza WASP-owego establishmentu.
Wpis bardzo celny, jak zwykle. Pozdrawiam.