Wciąż głosują nogami

Choć niedawno oficjalne dane potwierdziły obniżanie się w ostatnich miesiącach stopy bezrobocia (za lipiec - do poziomu 10,1 proc.), nie wiemy ile w tym czasie osób wyjechało w poszukiwaniu pracy za granicę.
Ostatnie najnowsze dane GUS o tzw. zasobie emigrantów czasowych zawierają dane na ten temat z 2012 r. Są jednak wystarczająco wymowne. Dzięki nim bowiem dowiadujemy się o stałej tendencji w okresie rządów obecnej koalicji corocznego wzrostu liczby Polaków wyjeżdżających za chlebem głównie do krajów „starej piętnastki” Unii Europejskiej. Przede wszystkim do Wlk. Brytanii i Niemiec, a także do Holandii i Irlandii.
Jak stwierdza GUS liczba stałych mieszkańców Polski przebywających za granicą czasowo ponad trzy miesiące, szacowana na koniec 2012 r., wyniosła niemal 2,2 mln osób i była o ok. 3% wyższa niż rok wcześniej. W dodatku większość emigrantów należałoby uznać za długookresowych – trzy czwarte z nich przebywało w krajach docelowych co najmniej jeden rok.
Jak można przypuszczać wyjeżdżają z reguły ludzie młodzi. Wśród polskich emigrantów zarobkowych najliczniej reprezentowane są osoby w wieku 25–29 oraz 30–34 lat, a przeciętny wiek emigranta wyniósł 32,7 lat. Oznacza to, że emigranci są stosunkowo młodzi na tle ogółu populacji Polski (przeciętny wiek mieszkańców naszego kraju wynosi 39,0 lat). Najwięcej mieszkańców Polski przebywało (na koniec 2012 r.) w Wielkiej Brytanii (642 tys.) oraz w Niemczech (560 tys.). Po ok. 100 tys. mieszka w Holandii, Irlandii i we Włoszech, a 71 tys. w Norwegii.
GUS dodatkowo dostrzega stosunkowo wysoki wzrost liczby emigrantów w stosunku do roku poprzedniego w Niemczech (o 12%) i Norwegii (o 9%). W pierwszym przypadku wzrost może wynikać ze stosunkowo niedługiego okresu, jaki upłynął od otwarcia niemieckiego rynku pracy i w związku z tym wciąż jego relatywnego nienasycenia pracownikami z nowych krajów członkowskich, w obu zaś – z relatywnie dobrej kondycji gospodarek tych krajów (nieprzerwany wzrost PKB od 2010 r.).
Ponadto coraz częstszą strategią wśród emigrantów czasowych jest niewidoczne w oficjalnych statystykach rejestrowych osiedlenie się w kraju docelowym wraz z rodziną.
Wg GUS od 2007 r. wzrost odsetka emigrantów czasowych przebywających za granicą co najmniej rok. A to zmniejsza szanse ich powrotu do kraju. W coraz większym stopniu występują też procesy łączenia rodzin i wyjazdów pozostających dotychczas w kraju członków gospodarstwa domowego. W dodatku dane krajów, do których wyjeżdżają nasi rodacy (w tym w szczególności Wlk. Brytanii) wskazują na początkowo dynamicznie rosnącą, a następnie utrzymującą się na wysokim poziomie liczbę urodzeń wśród Polek tam zamieszkałych; w 2013 r. padł kolejny rekord 21,3 tys. urodzeń zarejestrowanych w Anglii i Walii z matek urodzonych w Polsce.
Wszystko to wskazuje, że emigranci czasowi, oficjalnie stale zamieszkali w Polsce, w coraz większym stopniu osiedlają się tam trwale.
Ponad 2-milionowa rzesza młodych Polaków w coraz większym stopniu niezamierzających wracać do kraju stanowi bolesną wyrwę w naszym społeczeństwie. Jest to zjawisko co najmniej niepokojące. Powinno stanowić wyrzut sumienia dla (oby) odchodzącej ekipy rządzącej. Oczywiście pod warunkiem, że je ma. Dla nowego rządu problem współczesnej emigracji zarobkowej będzie stanowił jedno z największych wyzwań. Powinniśmy zrobić wszystko, by choć część z naszych emigrantów zechciała powrócić. Choć trzeba pamiętać, że nie będzie to łatwe, biorąc pod uwagę istniejącą przepaść w poziomie życia w krajach „starej” Europy i Polski.