Obejrzałem sobie w internecie filmik ze spotkania przedwyborczego pana prezydenta w mieście Lublin. Ciekawe to było i wizualnie i dzwiękowo, ale sensu nie udało mi się uchwycić.
Od strony wizualnej mieliśmy, dorodnych panów ze słuchawkami w uszach i ładne Lublinianki z transparentami: „Głosuję na Komorowskiego” tudzież krzesło w niebieskim kolorze Platformy Obywatelskiej, skonstruowane chyba z balonów, bo falowało sobie zgodnie z podmuchami wiatru nad głowami zebranych, a na wysokości oczu stojącego na estradzie pana prezydenta.
Natomiast dzwiękowo było barwnie, ale dosyć chaotycznie. Z okrzyków zebranych można było wyłowić słowa: „krzesło” właśnie, „wu-es-i”, „słownik”, czy „do widzenia”, a z tego, co odkrzykiwał pan prezydent wybijało się, najcześniej wykrzykiwane przez niego słowo „kule”.
Domyślam się tylko, że skoro o czymś głośno się krzyczy, to musi to mieć duże znaczenie. Czyżby panu prezydentowi chodziło o kule do armat, które ukrył w krzakach? Ale wtedy byłyby nie kule, a pociski…
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3892
Pan Prezydent miał na myśli kule na mole.
Jeśli oczywiście użycie rzeczownika "myśl" nie jest przesadzone.
Mole? Co na to Pierwsza Dama?!
Bredzisław bredził coś o specjalistach od kur. O kim mówił bo coś mi chyba umknęło?
O kurach? To ja się poddaję.
Kule na głowę - pierwsze słyszę ;-)
Faktem jest, że to przypadek rzadki niesłychanie.
I to by było dobre podsumowanie jego prezydentury.Te komentarze wprawiły mnie w dobry nastrój. Trzeba mieć "łeb jak sklep", żeby pojąć o czym on bredzi.
Cymes to będzie dopiero, gdy dojdzie wreszcie do debaty z Andrzejem Dudą.