„Świetne wyniki polskiej gospodarki” – pod takim tytułem poinformowano nas w Internecie o ostatnim osiągnięciu GUS’u na temat wyników naszej gospodarki w listopadzie, w którym wykazano wzrost wartości produkcji aż o 9,8 %. Przy okazji dowiedzieliśmy wprawdzie, że w całym sprawozdawczym okresie 2010 roku, czyli od stycznie do listopada włącznie nie wszystko aż tak dobrze się układało, i tak na przykład w rolnictwie zbiory były niższe od ubiegłego roku przeciętnie o około 10 %, wprawdzie wzrosła sprzedaż żywca wieprzowego o 13 %, ale jego cena była niższa aż o 16%, co przy wzroście cen płodów rolnych spowodowało znaczne pogorszenie sytuacji ekonomicznej hodowców, skup mleka zmniejszył się o 2,2 %, co stawia w trudnym położeniu rozwijający się i rokujący dobre perspektywy polski przemysł mleczny, a przecież nasze potencjalne możliwości produkcji mleka są znacznie wyższe od przyznanych nam w sposób oczywisty dyskryminacyjnych limitów. Zresztą całe nasze rolnictwo jest5 w stanie osiągnąć wyniki znacznie lepsze i wykazać się dużo większym eksportem nie tylko na teren UE, ale także do wschodniej Europy z Rosją na czele. Zaniedbania w tej dziedzinie są kolosalne.
W dziedzinie przemysłu informacje GUS są bardziej lakoniczne, chociaż zapowiedziano, że w dniu 23 grudnia będą ogłoszone wyniki za 11 miesięcy 2010 roku we wszystkich ważniejszych produktach. /Do godziny 24 jeszcze ich nie było, przynajmniej w Internecie/.
Wiemy tylko, że produkcja sprzedana przemysłu wzrosła o 7,3%, co może trochę dziwić gdyż w tym samym czasie produkcja nośników energii spadła o 3,3%, a w górnictwie o 2,2 %.
W budownictwie notujemy groźny spadek oddanych do użytku mieszkań, bo aż o 16,1% przy globalnej ilości zaledwie 120,7 tys. mieszkań, pisałem o tym wielokrotnie, jakie skutki ekonomiczne i co ważniejsze, społeczne pociąga za sobą ten stan. Nic się tu nie zmienia, tylko ceny mieszkań przy brak minimalnej podaży są humorystycznie wysokie / przeciętna płaca miesięczna to zaledwie równowartość 0,5 m2 mieszkania. Tak źle nie było nawet za PRL, wtedy był to 1 m2, co i tak było kilkakrotnie mniej aniżeli na zachodzie Europy.
Mamy niewątpliwe osiągnięcie w postaci zwiększenia eksportu o 10,8 %, przy niestety jeszcze większym wzroście importu o 114% i znacznym wzroście ujemnego salda obrotów zagranicznych z 33, 9 mld. zł do 39,8 mld zł w roku bieżącym. Jest to tym bardziej bolesne, że nie wykorzystujemy naszych możliwości eksportowych nie tylko w UE, ale głównie poza Unię i tak ujemne saldo z Rosja wzrosło nam z 19,4 mld. zł do 27,4 mld. zł. Równocześnie nie zmniejsza się nasza zależność eksportowo importowa od Niemiec / odpowiednio 26,1% i 21,8%. Wszystkie dane są świeże i dotyczą odpowiednio 11 lub w niektórych przypadkach 19 miesięcy porównywalnych lat 2010 i 2009, Mamy zatem dostatecznie dużo powodów nie tyle do triumfowania wspólnie z rządem, ale do zastanowienia się, dokąd właściwie zmierzamy.
Przy okazji przesyłam wszystkim czytelnikom i współpracującym z Niezależną najserdeczniejsze życzenia świąteczne.