1. Projekt ustawy budżetowej jest już w Sejmie, odbyło się także pierwsze czytanie i coraz więcej informacji o jej zawartości trafia do opinii publicznej. I jak można się domyślać nie są to informacje pomyślne dla Polaków. Jedną z takich informacji jest wielkość środków Funduszu Pracy na rok 2011, którego wydatki mają wynieść zaledwie 8,7 mld zł w sytuacji kiedy w roku 2010 była to kwota 13,1 mld zł. Całość wydatków maleje więc aż o 4,4 mld zł czyli ponad 33% w stosunku do roku obecnego.
Sytuacja jest tym dziwniejsza, że składki płacone na ten fundusz przez pracodawców od płacy każdego pracownika w przyszłym roku powinny przynieść przynajmniej 9,5 mld zł wpływów co oznacza ,że fundusz nie będzie miał nie tylko żadnej dotacji z budżetu państwa jak to było corocznie do tej pory ale jeszcze minister finansów zabierze blisko 1 mld zł i przeznaczy cześć tej składki na inne cele co jest posunięciem wręcz kuriozalnym.
2. W założeniach makroekonomicznych do projektu budżetu na 2011 rok minister finansów przyjął, że bezrobocie zmaleje z ponad 12,% na koniec roku 2010 do 9,9% na koniec roku 2011, a więc o ponad 2 punkty procentowe co wymagałoby ogromnego zaangażowania środków finansowych Funduszu Pracy większego niż w roku 2010. Dzieje się jednak inaczej. W sytuacji tak dużego zmniejszenia całości wydatków funduszu najbardziej ucierpią te przeznaczane na aktywne formy zwalczania bezrobocia.
Środki na aktywne formy zwalczania bezrobocia zostaną zmniejszone o ponad 50% z 7 mld zł w roku obecnym do zaledwie 3,2 mld w roku 2011. Drastycznie maleją bo aż o 80% środki na szkolenia, o 80% środki dla bezrobotnych zakładających własne firmy, o 80% środki na wyposażenie własnych stanowisk pracy,o 60% środki na stypendia, o ponad 30% na przygotowanie zawodowe dzieci i młodzieży. Tak drastyczne zmniejszenie środków na aktywne formy zwalczania bezrobocia praktycznie oznacza załamanie polityki wsparcia przez państwo tworzenia nowych miejsc pracy przez samych bezrobotnych.
3. Minister Rostowski beztrosko tłumaczy te cięcia w tak delikatnej sferze polityki społecznej tym,że kryzys się już skończył w związku z tym należy wygaszać programy aktywnej walki z bezrobociem tyle tylko, że w realnej gospodarce zmniejszenia bezrobocia specjalnie nie widać. Po sezonowym zmniejszeniu poziomu bezrobocia w tym roku już od października nastąpi znowu jego wzrost do poziomu powyżej 12% co oznacza, że w wielu powiatach naszego kraju będzie ono wyższe niż 20% w tym szczególnie wśród absolwentów szkół.
Wysokiemu bezrobociu towarzyszy także postępujące pogarszanie sytuacji zatrudnionych w gospodarce narodowej. Według raportu „Praca Polska 2010” aż 27% Polaków pracuje bez stałej umowy o pracę. Jest to najwyższy poziom zatrudnienia bez stałej umowy o pracę w Unii Europejskiej. Jest to poziom wyższy niż w liderującej w tym względzie przez lata Hiszpanii (obecnie tylko 26%) a w krajach o podobnym poziomie rozwoju jak nasz kraj czyli w Czechach i na Węgrzech takie zatrudnienie dotyczy tylko 9% zatrudnionych. Ludzie zatrudnieni w taki sposób (najczęściej przez tzw. agencje pracy) nie mają żadnych praw pracowniczych mogą być zwolnieni z dnia na dzień i w związku z tym przez instytucje finansowe, ubezpieczeniowe i handlowe są traktowane jako osoby niewiarygodne finansowo, a więc nie mogące otrzymać żadnego kredytu, pożyczki, a nawet nie mogą kupić artykułów gospodarstwa domowego na raty.
4. Wszystko to świadczy wręcz o patologii na polskim rynku pracy, a środki na rok następny dla Funduszu Pracy są tak drastycznie ograniczone, że zapewne pod koniec roku wystąpią problemy z opłacaniem składek na ubezpieczenia społeczne i ubezpieczenia zdrowotne za zarejestrowanych bezrobotnych. Już w tym roku są z tym problemy, a ponieważ to zadanie realizują starostowie to oni będą musieli zawiadamiać ZUS i NFZ o zawieszeniu odprowadzenia składek na te cele.
Rząd przedkładając tego rodzaju propozycje udaje wręcz, że nie wie o co chodzi ale taka „walka” o wsparcie dla tworzenia nowych miejsc pracy może oznaczać tylko jedno, że poziom bezrobocia w Polsce jeszcze przez klika lat będzie wyraźnie wyższy niż 10% ze wszystkim tego negatywnymi konsekwencjami społecznymi.
Projekt ustawy budżetowej jest już w Sejmie, odbyło się także pierwsze czytanie i coraz więcej informacji o jej zawartości trafia do opinii publicznej. I jak można się domyślać nie są to informacje pomyślne dla Polaków.