Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
wstrząsająca relacja z warunków życia na syberii
Wysłane przez gorylisko w 29-12-2013 [15:56]
http://wirtualnapolonia.com/2013/12/26/rosja-juz-dawno-umarla-ale-nikt-tego-nie-zauwazyl
http://alzheimer.livejournal.com/
http://www.kresy.pl/publicystyka,reportaze?zobacz%2Frosja-juz-dawno-umarla-ale-nikt-tego-nie-zauwazyl Rosja już dawno umarła, ale nikt tego nie zauważył...
Dają każdemu, kto się spodoba. Bez zobowiązań. „Co znaczy seks bez zobowiązań?” – Zapytał mój kolega Witia miejscowej komsomołki Leny. – „To znaczy bez prezerwatywy”, – odpowiedziała roztropnie.
Posted by Włodek Kuliński - Wirtualna Polonia 2013-12-26
Otrzymałem od przyjaciela jego korespondencję. Obaj jesteśmy dziennikarzami z zawodu, dosyć znanymi, tak więc poniższy tekst będzie się czytać ciekawie.
Historia jest taka: Jeden z nas, Jurij Pankow, zdecydował się z jakiegoś powodu spędzić urlop w Wschodniej Syberii, sądząc z jego listu, wraz z córką i napisał taki tekst, w formie pamiętnika. Cel tych notatek nie jest mi znany. Możliwe, że opublikuje je, może nie. Po przeczytaniu ich, spytałem, czy mogę opublikować je na blogu, otrzymałem odpowiedź, że tak, mogę. Patrząc na niestaranność tekstu, rzeczywiście, to prawdziwy pamiętnik. Poniżej zamieszczam odpis z pamiętnika Jury.
——————————————————————————————
Braterstwo końca (z pamiętnika drwala)
Już czwarty tydzień podróżuję po Syberii. Byliśmy z córeczką w Krasnojarsku, Abakanie (Chakasja), Minusińsku, Kyzyłu (Tuwa), Irkucku, Bracku, Angarsku, Zimie, Ułan-Ude. Dotarliśmy nawet do Dacanu Iwołgińskiego (duchowe centrum rosyjskich buddystów).
Po Kraju Krasnojarskim robiliśmy po 800 kilometrów na dzień z prędkością do 140km/h.
Pewnego razu gdzieś na trasie pod Kyzyłem przed naszym samochodem nie zdążyło nawet odfrunąć stado jastrzębi, które pokojowo posilały się jakąś padliną. Padliny w rezultacie zostało za nami więcej, ale teraz trzeba wymienić przednią szybę.
Czasami po kilka godzin w pełnej ciemności zapi**dalaliśmy po stepie albo półpustyni . Tak było w Chakassji, Tuwie i na przedgórzu Tybetu.
Tutaj jest bardzo ładnie. Znaczy się baaaaaaaardzo ładnie. Nigdzie na świecie nie ma czegoś podobnego.
Ale zauważyłem jednak pewną złowrogą rzecz:
KRAJ UMARŁ.
Bez żadnej przesady. Ale nikt tego nie zauważył.
Po prostu o nim dawno temu wszyscy zapomnieli.
Z Ułan-Ude córka pojechała pociągiem do Moskwy, a ja wysiadłem w Angarsku, gdzie przywitał mnie stary znajomy. Więc pognaliśmy na północ przez różne miasta – Zimę, Usole Syberyjskie, Sajansk, Tułun.
Teraz jestem w Bracku. Już piąty dzień.
Tego nie można opisać. Mam takie wrażenie, jakbym znalazł się na początku lat 90-tych. Widać to na każdym kroku, a przede wszystkim w nieprawdopodobnej ilości opryszków i pijanych. Cerkwi w sumie nie ma. Pierwsze, co wydało mi się podejrzane, to nieprawdopodobna popularność taksówek. Miasto, rozmiarem przypominające obwód moskiewskim i z liczbą ludnością 260 tysięcy, jest nimi po prostu wypchane. W podwórzu bloczków można zobaczyć 2-3 zaparkowane, podjeżdżające albo odjeżdżające taryfy.
Potem wyjaśniło się, że prości ludzie jeżdżą tu taksówką nawet za chlebem, bo na poważnie boją się złodziei i morderców. Taksówka jest najbardziej rozpowszechnionym transportem publicznym. Do dowolnego punktu miasta wożą za 60 rubli. Samochód wzywają przez telefon i taxi podjeżdża dosłownie w ciągu 2-3 minut. Po północy miasto po prostu wymiera.
Zimą, w biały dzień mogą zerwać z przechodnia futrzaną czapkę albo ściągnąć kożuch. Latem na porządku dziennym jest odebranie telefonu komórkowego, zerwanie złotych ozdób, łańcuszka. Wszystkiego, co można zerwać, ściągnąć itp.
Nauczyciel w wiejskiej szkole zarabia 3,5 tysiąca rubli. Zastępca naczelnego lekarza w miejskim szpitalu – 10 tys.
Trzeźwych tymczasem nie widziałem. Tajgę rąbią okrutnie. W rejonie brackim lasów zostało, według burmistrza, jeszcze na 30 lat. (Tam wszystko jest wyrąbywane przez firmę „Ilim Pulp”, w której pracował D. Miedwiediew i który w latach 90-tych załatwił umowę sprzedaży akcji tej kompanii Amerykanom. Tak więc wszystko tutaj należy do nich.)
Jednym słowem Syberia i Daleki Wschód są już całkowicie stracone. Wszyscy tu klną na Chińczyków, ale rozumieją, że jeśli nie od nich to od nikogo innego nic dobrego się nie trafi. Dobry jest mąż Chińczyk, praca jest w chińskiej firmie, chińskie owoce, chińskie restauracje, odpoczynek w Chinach.
Książkami z jakiegoś powodu nikt się nie interesuje. Chociaż na dworcu Irkucku udało mi się kupić zbiór W. Rasputina z jego autografem za 150 rubli. Lepszego prezentu z podróży po Syberii nie można wymyślić.
Nad miastem cyklicznie ryczy syrena, jak podczas wojny. Tak informują, że bracki kombinat drzewny rozpoczyna emisję spalin. Przez rurę, bezmyślnie – prosto w niebo. Kombinat znajduje się praktycznie w samym centrum miasta. Dym wali ciągle, ale kiedy rozlega się syrena, potworne wycie, zaczyna się emisja jakiejś prawdziwej chemii i ludzie natychmiast zamykają okna, zatykają nosy i w ogóle. Smród jest straszny. Idzie falami. Cuchnie gorzej, niż w publicznym wychodku. Czymś rzygowo-kwaśnym.
(Bardzo to przykre, kiedy ten odór okrywa miasto w pogodne święto 1 września, Dzień Wiedzy. Dzieci w białych koszuleczkach i kokardkach z kwiatami chodzą śmierdzącymi ulicami miasta-śmietniska). Z drugiej strony miasta znajduje się bracka huta aluminium.
Stamtąd po prostu ciągle idzie gęsty dym. I wszystko – na miasto. Z trzeciej strony – Bracka Elektrownia Wodna. Tam nic się nie dzieje. Ale wszyscy ciągle czekają na jakąś tragedię, w rodzaju tej, która zdarzyła się rok temu w Sajano-Szuszeńskiej Elektrowni Wodnej [W 2009 roku w wyniku nagłego wzrostu ciśnienia doszło do wybuchu w elektrowni, zginęło 75 osób. Tekst powstał w 2010 roku. – przyp. tłum]. Z czwartej strony – tzw. Brackie Morze.
Średnia płaca wynosi tu 8 tysięcy rubli. Widzieliśmy dzieci klęczące przy kolejowym przejeździe i proszące o jałmużnę. Putina i Miedwiediewa w tych rejonach nazywają po prostu: “pedałami”.
Ogólnie, miasteczko straszliwie depresyjne. Ale bardzo ciekawie. Udało się wynająć 3-pokojowe mieszkanie, co prawda, bez pralki i z okropną kuchenką elektryczną. Natomiast w łazience jest jacuzzi. Dom to właściwie, „chruszczowka”, a w mieszkaniu przebudowano ściany. StUdio, kurde! Cała przyjemność – 8 tysięcy na miesiąc. Pożyję tu parę tygodni. Powędruję, zaznam rozkoszy obcowania z tubylcami i tubylkami.
Byłem już w kilku miastach rejonowych i wsiach. Ooooo. Takiej nędzy opisać po prostu nie można. Miejscowy lekarz opowiedział mi, że niektóre dzieci chodzą do szkoły bez dolnej bielizny…
Straszne? W miejscowym sklepie sprzedaje się lianozowe mleko „Wim-Bil-Dann” za 46 rubli. Za litr. Mandarynki są po 150 rubli. Jest natomiast bardzo dużo taniej wódki.
Zupełnie zapomniałem! Stosunek płci tutaj to 1 do 3. Czyli na trzy baby jeden chłop! Dlatego zupełnie powszechne jest, że matuś i córeczka żyją razem z jednym mężem. Pełno tu matek w wieku 15-16 lat. Płakałem. Za to jest wiele lesbijek.
Tak, zapomniałem powiedzieć. Byłem w mieście Zima. Na czele stoją „jedinorossy” [członkowie partii Jedna Rosja – przyp. tłum.]. Już drugi rok zamknięty jest miejscowy szpital położniczy. Mieszkańców jest 34 tysiące. W ciągu roku rodzi się 600-700 dzieci. Kobiety zmuszone są rodzić w karetkach pogotowia, które zamawia się na konkretny dzień. Kto nie zdąża – w domu. Do najbliższych miast – Angarska, Kujtuna, Irkucka – trzeba jechać 150-200 kilometrów. Sajansk jest oddalony o 24 km. Ale przecież nie wszyscy mają samochody i pieniądze na taksówkę.
I jeszcze. Za tzw. Morzem Brackim, w tajdze, jest wiele wsi. Odległości między nimi to 100-700 kilometrów. Po bezdrożu – promem – znów po zniszczonych drogach. Niektóre wsie są maleńkie. Inne to 1000-2000 ludzi.
Jeśli umiera człowiek, trupa trzeba odwieźć do Bracka. Trzeba go na coś załadować, dowieźć na prom, przeprawić na drugi brzeg, dowieźć do kostnicy, zarejestrować i potem tą samą drogą przewieźć za morze, do rodzinnej wsi na cmentarz.
Taka podróż w obie strony w towarzystwie nieboszczyka kosztuje wg lokalnych standardów bajońskie sumy i zajmuje około trzech dni. Dlatego tu po prostu nie rejestruje się zmarłych, grzebie się ich ot tak, po prostu.
A czy wiesz, że Syberia nie jest zelektryfikowana? Kabla dotychczas nie przeciągnięto, chociaż jest kupa elektrowni, i to najpotężniejszych w Europie: Sajano-Szuszeńska, Bracka, Ust-Ilimska, Irkucka. Budują Boguczańską.
Ale otóż kabla za władzy radzieckiej nie zdążyli wszędzie doprowadzić. Ale „jedinorossy” gwiżdżą na to. Linie ciągną tylko na zachód. Ale nic się nie stało. W schroniskach turystycznych (nawet na Bajkale!) czasami światło w domkach jest z diesla przez 3-4 godziny wieczorem i godzinę rano. Chociaż w niektórych elektryczność, oczywiście, jest. Ale tam doba kosztuje koło czterech tysięcy. Z córą do pokoju przynieśliśmy piecyk naftowy i na niej robiliśmy herbatę.
Wszędzie chu**wo, niekomfortowo, ale jednakowo pięknie. To „pięknie” pozwala zapomnieć o wszystkim, co negatywne. Ale jeżeli wyobrazić sobie życie tutejszych ludzi to aż strach bierze. Przy czym, byłem tu już 24 lata temu. Wtedy chociaż przeklinano życie, to jednak starano się je polepszyć. A teraz wszyscy chcą tylko wypompowywać pieniądze z przyrody. Drwalom, którzy tygodniami harują w tajdze, „Ilim Pulp” płaci po 30 tysiące rubli.
Ale przy tym, według umowy z lokalną administracją, nie wypłaca się już żadnych (!) środków na miejscowy socjal, na drogi, rekonstrukcję lasu, którego, tak właściwie, zostało tu na 30 lat. O tym przeczytałem w wywiadzie z burmistrzem brackiego rejonu. Ma on nadzieję, że las wyrośnie. Ale to nieprawda. Cedr tak szybko nie odradza się. Specjalnie poszukałem informacji na stronach poświęconych hodowli roślin.
Wszystko tutaj dla przyjezdnych z Moskwy okazuje się być bardzo drogie. Ale moskiewskiego standardu nie dasz rady stworzyć czy kupić za żadną kasę . Sportowych sal i basenów, solariów tu nie ma. A jeśli są, to tylko dla dzieci i w czasie roku szkolnego. Jeśli chcesz wypić kawę to w miejscowych stołówkach i kawiarniach zaproponują ci tylko„Nescafe 3 w 1”. Lura, której wypicie jest niebezpiecznie dla życia.
W jedynym miejscu Bracka, gdzie przyrządza się kawę (instytucja ta nazywa się
„Fiszka”), filiżanka kosztuje 250 rubli. To jest miejscówka lokalnej elity i jej dzieci. Tu kręci się miejscowa „złota młodzież”.
Ale okolice, oczywiście, bardzo ładne!!!!!
Każdy dzień życia tutaj to prawdziwe osiągnięcie, porównywalne z lotem w kosmos bez skafandra. Miejscowi chłopi przed 40 rokiem życia zostają impotentami. Wszyscy drwale, co zrozumiałe, nie mają rąk, nóg. Po betonowej drodze, łączącej miasto Koleją Bajkalsko-Amurską, jeżdżą ciężarówki, należące do Amerykanów, Chińczyków i ludzi nielegalnie wycinających lasy. Koleją drzewo zawozi się do Chin albo na Władywostok. A do tutejszej huty na przerób przywozi się surowiec z Australii. Brednie jakieś, co nie?
Buriację poznałem. Buriatki, uwierz mi, są lepsze od Buriatów. Ale ani jednym, ani drugim pić nie wolno. Alkohol zwala ich z nóg migiem. Ale nieszczególnie ciągnie ich do wódki. To wszystko jest od Ruskich. To my ich upijaliśmy i upijamy. Ale Buriatki… mmmmm… Nie żartuję. Są strasznie ładne w wieku 30-32 lata. Bardzo akuratne mordki.
Baby są tu wszystkie baaaardzo zepsute. Nie tylko w Buriacji.
Już pisałem, że w obwodzie irkuckim, Bracku chłopów po prostu brakuje. Dlatego zupełnie powszechne jest, że matuś i córeczka żyją razem z jednym mężem. Wczoraj nawet poznałem jedną taką. Żyje z matką, ojczymem i jego dzieckiem. Wyobrażasz sobie?…
Pełno tu matek w wieku 15-16 lat. Boją się robić aborcję, ponieważ poziom ginekologii jest tu przedrewolucyjny a po takim „zabiegu” bezpłodność jest gwarantowana.
Jest tutaj wiele lesbijek. Niesamowite! Przy czym nie są to tylko młode kobiety. Ogólnie miejscowi chłopi po czterdziestce to impotenci. Cóż pozostaje rosyjskim ślicznotkom.
Cerkwi w mieście przez pięć dni nie widziałem. Dopiero w jakimś oddalonym rejonie. Jednym słowem, chodzę i płaczę…
Komisarz wojskowy miasta Zima to człowiek raczej nie święty. Ale każdy jego poborowy na szyi, w woreczku, obok krzyżyka, ma papierek z numerem telefonu komórkowego do niego. Jeśli kogoś wezmą do floty albo w jakieś knieje, czy stanie się cokolwiek innego, to zawsze może zadzwonić do pułkownika. Ten ujmie się za nim.
Tutejszy naród jest bardzo biedny. Nie uwierzysz. 140 osób na wiosnę poszło do wojska, a 80 zostało zwolnionych. Prawie wszyscy z nich zostali w domach z powodu tzw. „niepełnowartościowego żywienia” – niska waga jest przy normalnym wzroście. Chociaż dla większości tutaj, nie uwierzysz (!), armia jest zbawieniem. Pozwala wyrwać chłopaka z środowiska przestępczego, daje wielodzietnej rodzinie odetchnąć od bezrobotnego lokatora itd.
Powtarza się historia, kiedy to w lata kolektywizacji Armia Czerwona była ratunkiem dla wiejskich chłopaków. Wszyscy byli syci, ubrani, obuci. Cóż to było za życie! Nie to, co w rozkułaczanych wsiach. Tak więc teraz cała Syberia to jedna wielka rozkułaczana wieś.
Naród przestał paść krowy, bo nie ma gdzie tego robić. Na Syberii! Po prostu ziemia jest teraz czyjąś własnością i otoczono ją kłującym drutem. Wcześniej to były pola dla wypasu…
30 sierpnia
Dwa lat temu, tak jak dziś, 30 sierpnia, trafiłem na koncert Madonny w Nicei, na Lazurowym Wybrzeżu. W tym roku, 30 sierpnia, poznałem komisarza wojskowego, który troszczył się o los dwóch sedesów dla miejscowego zimnienskiego przedszkola. Tam sedesu po prostu nie było i dzieci robiły kupę na podłogę, za zasłoneczką.
Z rozmowy z komisarzem:
– I spójrzcie, jak żyją urzędnicy, jakimi samochodami jeżdżą, gdzie kupują ubrania, co jedzą, gdzie odpoczywają. Jak długo to będzie trwać!!! To jawna niesprawiedliwość, to podłość! To jawne niedochowanie wierności swojemu narodowi. Nie. To zdrada! U was, wojskowych, nazywa się to „zdradą Ojczyzny”.
– Hm. Zdrada Ojczyzny w skali regionu? Na to wygląda. W Moskwie urzędników wsadza się za zdradę Ojczyzny w stylu przekazania tajemnic państwowych zagranicznym specsłużbom. U was to wszystko jest bardziej na poważnie. Zdrada to odmowa rozstrzygnięcia przez urzędnika sprawy remontu szpitala położniczego albo wymiany sedesu w przedszkolu.
A techniczna w przedszkolu otrzymuje wypłatę w wysokości 2,5 tysiąca rubli. Co to takiego techniczna? Po naszemu – sprzątaczka.
31 sierpnia Poranek
Dziewczyny są tu porządne, spotykają się z chłopakami dla przyjemności. Żadnych dalekosiężnych planów. Dają każdemu, kto się spodoba. Bez zobowiązań. „Co znaczy seks bez zobowiązań?” – Zapytał mój kolega Witia miejscowej komsomołki Leny. – „To znaczy bez prezerwatywy”, – odpowiedziała roztropnie.
Przez całe życie Lena zdążyła odwiedzić tylko osiedle typu miejskiego Wichoriewka, miasta Tanguj, Zimę i Irkuck, gdzie chciała wstąpić do Instytutu języków obcych. Ale oblała egzaminy i poszła do miejscowego brackiego college’u na zaoczne, gdzie kształci się nauczycieli młodszych klas.
1 września Poranek
Dziś na ulicach miasta jest nad wyraz świątecznie. Dużo pijanych dzieci i ich rodziców. 1 września. Dzień Wiedzy…
Autorem tekstu jest bloger Alzheimer
Ta relacja daje dużo do myślenia... nie lubię rosjan, spotkałem ich tutaj (w UK) trochę...wszystko jest fajnie gdy nie rozmawia się o nich samych i ich roli w historii... jakis czas temu, jeden z nich opowiadał jak to fajnie w rosji (syberia) jest, kartoszki można mieć...na moje pytanie, ze skoro tak fajnie, to co on tutaj robi ? nic nie powiedział...
przypuszczałem, ze syberia jest w stanie opłakanym ale dopiero detale tego opisu dały mi wyobrazenie tragedii tej przepięknej krainy i ludzi tam żyjących... na uwagę załugują opisy urzędnika, który zżyma się, czy mam jeździć...ale przede wszystkim, dlaczego dziewczyny w wieku, 15-16 lat wola rodzić... dlatego, że tzw. zabieg aborcji grozi śmiercią... proponuje wysłać tam, szczukę środę etc. we czwartek, żeby poagitowały troche za aborcją w tamtym miejscu... ciekawe czy się odważą... jak znam życie to nie bardzo bo tamtejsze hotele klasy lux kawy nie maja na poziomie...
powtarzam, nie lubię rosjan...ale ten tekst sprawił, że czuję współczucie...
powiem teraz coś, co z pewnościa spowoduje lawine krytyki pod moim adresem ale lata mi to, ten tekst jest optymistyczny dla Polski...
rosja niema rezerw, rezerwy ludzkie... żeby zaprowadzić jakiekolwiek zmiany polityczne potrzebna jest realna siła... czy uzbrojeni i wyekwipowani żołnierze... powtarzam, żołnierze a nie banda zapijaczonych ćpunów i alkoholików... o co chodzi ? fragment dotyczacy opisu mężczyzn z okolicy Bracka... no i ciekawostka, dlaczego mimo rabunkowego trzebienia lasów żadne green peace i inne zielone nie protestuje ?
moim zdaniem to proste, niema tam porządnych hoteli, gdzie protestanci ekolodzy mogliby sie umuć, wypić gorącą czekoladę...no i nie gryzie sie karmiącej ręki... dlatego rodacy, jeszcze troche i cały ten bałagan sie rozleci jak domek z kart
ciekawe, że rosji nie wlicza się do państw kolonialnych... pewnie chodzi o to, że rosjanie (obojetnie jacy, biali czy czerwoni) nie zakładali eleganckich klubów, nie mieli dobrych manier, chlali gorzałkę na potęgę i nie rozstawali się z knutem (angole zazwyczaj zostawiali szpicruty w przedpokoju)
http://wirtualnapolonia.com/2013/12/26/rosja-juz-dawno-umarla-ale-nikt-tego-nie-zauwazyl
http://alzheimer.livejournal.com/
http://www.kresy.pl/publicystyka,reportaze?zobacz%2Frosja-juz-dawno-umarla-ale-nikt-tego-nie-zauwazyl Rosja już dawno umarła, ale nikt tego nie zauważył...
Dają każdemu, kto się spodoba. Bez zobowiązań. „Co znaczy seks bez zobowiązań?” – Zapytał mój kolega Witia miejscowej komsomołki Leny. – „To znaczy bez prezerwatywy”, – odpowiedziała roztropnie.
Posted by Włodek Kuliński - Wirtualna Polonia 2013-12-26
Otrzymałem od przyjaciela jego korespondencję. Obaj jesteśmy dziennikarzami z zawodu, dosyć znanymi, tak więc poniższy tekst będzie się czytać ciekawie.
Historia jest taka: Jeden z nas, Jurij Pankow, zdecydował się z jakiegoś powodu spędzić urlop w Wschodniej Syberii, sądząc z jego listu, wraz z córką i napisał taki tekst, w formie pamiętnika. Cel tych notatek nie jest mi znany. Możliwe, że opublikuje je, może nie. Po przeczytaniu ich, spytałem, czy mogę opublikować je na blogu, otrzymałem odpowiedź, że tak, mogę. Patrząc na niestaranność tekstu, rzeczywiście, to prawdziwy pamiętnik. Poniżej zamieszczam odpis z pamiętnika Jury.
——————————————————————————————
Braterstwo końca (z pamiętnika drwala)
Już czwarty tydzień podróżuję po Syberii. Byliśmy z córeczką w Krasnojarsku, Abakanie (Chakasja), Minusińsku, Kyzyłu (Tuwa), Irkucku, Bracku, Angarsku, Zimie, Ułan-Ude. Dotarliśmy nawet do Dacanu Iwołgińskiego (duchowe centrum rosyjskich buddystów).
Po Kraju Krasnojarskim robiliśmy po 800 kilometrów na dzień z prędkością do 140km/h.
Pewnego razu gdzieś na trasie pod Kyzyłem przed naszym samochodem nie zdążyło nawet odfrunąć stado jastrzębi, które pokojowo posilały się jakąś padliną. Padliny w rezultacie zostało za nami więcej, ale teraz trzeba wymienić przednią szybę.
Czasami po kilka godzin w pełnej ciemności zapi**dalaliśmy po stepie albo półpustyni . Tak było w Chakassji, Tuwie i na przedgórzu Tybetu.
Tutaj jest bardzo ładnie. Znaczy się baaaaaaaardzo ładnie. Nigdzie na świecie nie ma czegoś podobnego.
Ale zauważyłem jednak pewną złowrogą rzecz:
KRAJ UMARŁ.
Bez żadnej przesady. Ale nikt tego nie zauważył.
Po prostu o nim dawno temu wszyscy zapomnieli.
Z Ułan-Ude córka pojechała pociągiem do Moskwy, a ja wysiadłem w Angarsku, gdzie przywitał mnie stary znajomy. Więc pognaliśmy na północ przez różne miasta – Zimę, Usole Syberyjskie, Sajansk, Tułun.
Teraz jestem w Bracku. Już piąty dzień.
Tego nie można opisać. Mam takie wrażenie, jakbym znalazł się na początku lat 90-tych. Widać to na każdym kroku, a przede wszystkim w nieprawdopodobnej ilości opryszków i pijanych. Cerkwi w sumie nie ma. Pierwsze, co wydało mi się podejrzane, to nieprawdopodobna popularność taksówek. Miasto, rozmiarem przypominające obwód moskiewskim i z liczbą ludnością 260 tysięcy, jest nimi po prostu wypchane. W podwórzu bloczków można zobaczyć 2-3 zaparkowane, podjeżdżające albo odjeżdżające taryfy.
Potem wyjaśniło się, że prości ludzie jeżdżą tu taksówką nawet za chlebem, bo na poważnie boją się złodziei i morderców. Taksówka jest najbardziej rozpowszechnionym transportem publicznym. Do dowolnego punktu miasta wożą za 60 rubli. Samochód wzywają przez telefon i taxi podjeżdża dosłownie w ciągu 2-3 minut. Po północy miasto po prostu wymiera.
Zimą, w biały dzień mogą zerwać z przechodnia futrzaną czapkę albo ściągnąć kożuch. Latem na porządku dziennym jest odebranie telefonu komórkowego, zerwanie złotych ozdób, łańcuszka. Wszystkiego, co można zerwać, ściągnąć itp.
Nauczyciel w wiejskiej szkole zarabia 3,5 tysiąca rubli. Zastępca naczelnego lekarza w miejskim szpitalu – 10 tys.
Trzeźwych tymczasem nie widziałem. Tajgę rąbią okrutnie. W rejonie brackim lasów zostało, według burmistrza, jeszcze na 30 lat. (Tam wszystko jest wyrąbywane przez firmę „Ilim Pulp”, w której pracował D. Miedwiediew i który w latach 90-tych załatwił umowę sprzedaży akcji tej kompanii Amerykanom. Tak więc wszystko tutaj należy do nich.)
Jednym słowem Syberia i Daleki Wschód są już całkowicie stracone. Wszyscy tu klną na Chińczyków, ale rozumieją, że jeśli nie od nich to od nikogo innego nic dobrego się nie trafi. Dobry jest mąż Chińczyk, praca jest w chińskiej firmie, chińskie owoce, chińskie restauracje, odpoczynek w Chinach.
Książkami z jakiegoś powodu nikt się nie interesuje. Chociaż na dworcu Irkucku udało mi się kupić zbiór W. Rasputina z jego autografem za 150 rubli. Lepszego prezentu z podróży po Syberii nie można wymyślić.
Nad miastem cyklicznie ryczy syrena, jak podczas wojny. Tak informują, że bracki kombinat drzewny rozpoczyna emisję spalin. Przez rurę, bezmyślnie – prosto w niebo. Kombinat znajduje się praktycznie w samym centrum miasta. Dym wali ciągle, ale kiedy rozlega się syrena, potworne wycie, zaczyna się emisja jakiejś prawdziwej chemii i ludzie natychmiast zamykają okna, zatykają nosy i w ogóle. Smród jest straszny. Idzie falami. Cuchnie gorzej, niż w publicznym wychodku. Czymś rzygowo-kwaśnym.
(Bardzo to przykre, kiedy ten odór okrywa miasto w pogodne święto 1 września, Dzień Wiedzy. Dzieci w białych koszuleczkach i kokardkach z kwiatami chodzą śmierdzącymi ulicami miasta-śmietniska). Z drugiej strony miasta znajduje się bracka huta aluminium.
Stamtąd po prostu ciągle idzie gęsty dym. I wszystko – na miasto. Z trzeciej strony – Bracka Elektrownia Wodna. Tam nic się nie dzieje. Ale wszyscy ciągle czekają na jakąś tragedię, w rodzaju tej, która zdarzyła się rok temu w Sajano-Szuszeńskiej Elektrowni Wodnej [W 2009 roku w wyniku nagłego wzrostu ciśnienia doszło do wybuchu w elektrowni, zginęło 75 osób. Tekst powstał w 2010 roku. – przyp. tłum]. Z czwartej strony – tzw. Brackie Morze.
Średnia płaca wynosi tu 8 tysięcy rubli. Widzieliśmy dzieci klęczące przy kolejowym przejeździe i proszące o jałmużnę. Putina i Miedwiediewa w tych rejonach nazywają po prostu: “pedałami”.
Ogólnie, miasteczko straszliwie depresyjne. Ale bardzo ciekawie. Udało się wynająć 3-pokojowe mieszkanie, co prawda, bez pralki i z okropną kuchenką elektryczną. Natomiast w łazience jest jacuzzi. Dom to właściwie, „chruszczowka”, a w mieszkaniu przebudowano ściany. StUdio, kurde! Cała przyjemność – 8 tysięcy na miesiąc. Pożyję tu parę tygodni. Powędruję, zaznam rozkoszy obcowania z tubylcami i tubylkami.
Byłem już w kilku miastach rejonowych i wsiach. Ooooo. Takiej nędzy opisać po prostu nie można. Miejscowy lekarz opowiedział mi, że niektóre dzieci chodzą do szkoły bez dolnej bielizny…
Straszne? W miejscowym sklepie sprzedaje się lianozowe mleko „Wim-Bil-Dann” za 46 rubli. Za litr. Mandarynki są po 150 rubli. Jest natomiast bardzo dużo taniej wódki.
Zupełnie zapomniałem! Stosunek płci tutaj to 1 do 3. Czyli na trzy baby jeden chłop! Dlatego zupełnie powszechne jest, że matuś i córeczka żyją razem z jednym mężem. Pełno tu matek w wieku 15-16 lat. Płakałem. Za to jest wiele lesbijek.
Tak, zapomniałem powiedzieć. Byłem w mieście Zima. Na czele stoją „jedinorossy” [członkowie partii Jedna Rosja – przyp. tłum.]. Już drugi rok zamknięty jest miejscowy szpital położniczy. Mieszkańców jest 34 tysiące. W ciągu roku rodzi się 600-700 dzieci. Kobiety zmuszone są rodzić w karetkach pogotowia, które zamawia się na konkretny dzień. Kto nie zdąża – w domu. Do najbliższych miast – Angarska, Kujtuna, Irkucka – trzeba jechać 150-200 kilometrów. Sajansk jest oddalony o 24 km. Ale przecież nie wszyscy mają samochody i pieniądze na taksówkę.
I jeszcze. Za tzw. Morzem Brackim, w tajdze, jest wiele wsi. Odległości między nimi to 100-700 kilometrów. Po bezdrożu – promem – znów po zniszczonych drogach. Niektóre wsie są maleńkie. Inne to 1000-2000 ludzi.
Jeśli umiera człowiek, trupa trzeba odwieźć do Bracka. Trzeba go na coś załadować, dowieźć na prom, przeprawić na drugi brzeg, dowieźć do kostnicy, zarejestrować i potem tą samą drogą przewieźć za morze, do rodzinnej wsi na cmentarz.
Taka podróż w obie strony w towarzystwie nieboszczyka kosztuje wg lokalnych standardów bajońskie sumy i zajmuje około trzech dni. Dlatego tu po prostu nie rejestruje się zmarłych, grzebie się ich ot tak, po prostu.
A czy wiesz, że Syberia nie jest zelektryfikowana? Kabla dotychczas nie przeciągnięto, chociaż jest kupa elektrowni, i to najpotężniejszych w Europie: Sajano-Szuszeńska, Bracka, Ust-Ilimska, Irkucka. Budują Boguczańską.
Ale otóż kabla za władzy radzieckiej nie zdążyli wszędzie doprowadzić. Ale „jedinorossy” gwiżdżą na to. Linie ciągną tylko na zachód. Ale nic się nie stało. W schroniskach turystycznych (nawet na Bajkale!) czasami światło w domkach jest z diesla przez 3-4 godziny wieczorem i godzinę rano. Chociaż w niektórych elektryczność, oczywiście, jest. Ale tam doba kosztuje koło czterech tysięcy. Z córą do pokoju przynieśliśmy piecyk naftowy i na niej robiliśmy herbatę.
Wszędzie chu**wo, niekomfortowo, ale jednakowo pięknie. To „pięknie” pozwala zapomnieć o wszystkim, co negatywne. Ale jeżeli wyobrazić sobie życie tutejszych ludzi to aż strach bierze. Przy czym, byłem tu już 24 lata temu. Wtedy chociaż przeklinano życie, to jednak starano się je polepszyć. A teraz wszyscy chcą tylko wypompowywać pieniądze z przyrody. Drwalom, którzy tygodniami harują w tajdze, „Ilim Pulp” płaci po 30 tysiące rubli.
Ale przy tym, według umowy z lokalną administracją, nie wypłaca się już żadnych (!) środków na miejscowy socjal, na drogi, rekonstrukcję lasu, którego, tak właściwie, zostało tu na 30 lat. O tym przeczytałem w wywiadzie z burmistrzem brackiego rejonu. Ma on nadzieję, że las wyrośnie. Ale to nieprawda. Cedr tak szybko nie odradza się. Specjalnie poszukałem informacji na stronach poświęconych hodowli roślin.
Wszystko tutaj dla przyjezdnych z Moskwy okazuje się być bardzo drogie. Ale moskiewskiego standardu nie dasz rady stworzyć czy kupić za żadną kasę . Sportowych sal i basenów, solariów tu nie ma. A jeśli są, to tylko dla dzieci i w czasie roku szkolnego. Jeśli chcesz wypić kawę to w miejscowych stołówkach i kawiarniach zaproponują ci tylko„Nescafe 3 w 1”. Lura, której wypicie jest niebezpiecznie dla życia.
W jedynym miejscu Bracka, gdzie przyrządza się kawę (instytucja ta nazywa się
„Fiszka”), filiżanka kosztuje 250 rubli. To jest miejscówka lokalnej elity i jej dzieci. Tu kręci się miejscowa „złota młodzież”.
Ale okolice, oczywiście, bardzo ładne!!!!!
Każdy dzień życia tutaj to prawdziwe osiągnięcie, porównywalne z lotem w kosmos bez skafandra. Miejscowi chłopi przed 40 rokiem życia zostają impotentami. Wszyscy drwale, co zrozumiałe, nie mają rąk, nóg. Po betonowej drodze, łączącej miasto Koleją Bajkalsko-Amurską, jeżdżą ciężarówki, należące do Amerykanów, Chińczyków i ludzi nielegalnie wycinających lasy. Koleją drzewo zawozi się do Chin albo na Władywostok. A do tutejszej huty na przerób przywozi się surowiec z Australii. Brednie jakieś, co nie?
Buriację poznałem. Buriatki, uwierz mi, są lepsze od Buriatów. Ale ani jednym, ani drugim pić nie wolno. Alkohol zwala ich z nóg migiem. Ale nieszczególnie ciągnie ich do wódki. To wszystko jest od Ruskich. To my ich upijaliśmy i upijamy. Ale Buriatki… mmmmm… Nie żartuję. Są strasznie ładne w wieku 30-32 lata. Bardzo akuratne mordki.
Baby są tu wszystkie baaaardzo zepsute. Nie tylko w Buriacji.
Już pisałem, że w obwodzie irkuckim, Bracku chłopów po prostu brakuje. Dlatego zupełnie powszechne jest, że matuś i córeczka żyją razem z jednym mężem. Wczoraj nawet poznałem jedną taką. Żyje z matką, ojczymem i jego dzieckiem. Wyobrażasz sobie?…
Pełno tu matek w wieku 15-16 lat. Boją się robić aborcję, ponieważ poziom ginekologii jest tu przedrewolucyjny a po takim „zabiegu” bezpłodność jest gwarantowana.
Jest tutaj wiele lesbijek. Niesamowite! Przy czym nie są to tylko młode kobiety. Ogólnie miejscowi chłopi po czterdziestce to impotenci. Cóż pozostaje rosyjskim ślicznotkom.
Cerkwi w mieście przez pięć dni nie widziałem. Dopiero w jakimś oddalonym rejonie. Jednym słowem, chodzę i płaczę…
Komisarz wojskowy miasta Zima to człowiek raczej nie święty. Ale każdy jego poborowy na szyi, w woreczku, obok krzyżyka, ma papierek z numerem telefonu komórkowego do niego. Jeśli kogoś wezmą do floty albo w jakieś knieje, czy stanie się cokolwiek innego, to zawsze może zadzwonić do pułkownika. Ten ujmie się za nim.
Tutejszy naród jest bardzo biedny. Nie uwierzysz. 140 osób na wiosnę poszło do wojska, a 80 zostało zwolnionych. Prawie wszyscy z nich zostali w domach z powodu tzw. „niepełnowartościowego żywienia” – niska waga jest przy normalnym wzroście. Chociaż dla większości tutaj, nie uwierzysz (!), armia jest zbawieniem. Pozwala wyrwać chłopaka z środowiska przestępczego, daje wielodzietnej rodzinie odetchnąć od bezrobotnego lokatora itd.
Powtarza się historia, kiedy to w lata kolektywizacji Armia Czerwona była ratunkiem dla wiejskich chłopaków. Wszyscy byli syci, ubrani, obuci. Cóż to było za życie! Nie to, co w rozkułaczanych wsiach. Tak więc teraz cała Syberia to jedna wielka rozkułaczana wieś.
Naród przestał paść krowy, bo nie ma gdzie tego robić. Na Syberii! Po prostu ziemia jest teraz czyjąś własnością i otoczono ją kłującym drutem. Wcześniej to były pola dla wypasu…
30 sierpnia
Dwa lat temu, tak jak dziś, 30 sierpnia, trafiłem na koncert Madonny w Nicei, na Lazurowym Wybrzeżu. W tym roku, 30 sierpnia, poznałem komisarza wojskowego, który troszczył się o los dwóch sedesów dla miejscowego zimnienskiego przedszkola. Tam sedesu po prostu nie było i dzieci robiły kupę na podłogę, za zasłoneczką.
Z rozmowy z komisarzem:
– I spójrzcie, jak żyją urzędnicy, jakimi samochodami jeżdżą, gdzie kupują ubrania, co jedzą, gdzie odpoczywają. Jak długo to będzie trwać!!! To jawna niesprawiedliwość, to podłość! To jawne niedochowanie wierności swojemu narodowi. Nie. To zdrada! U was, wojskowych, nazywa się to „zdradą Ojczyzny”.
– Hm. Zdrada Ojczyzny w skali regionu? Na to wygląda. W Moskwie urzędników wsadza się za zdradę Ojczyzny w stylu przekazania tajemnic państwowych zagranicznym specsłużbom. U was to wszystko jest bardziej na poważnie. Zdrada to odmowa rozstrzygnięcia przez urzędnika sprawy remontu szpitala położniczego albo wymiany sedesu w przedszkolu.
A techniczna w przedszkolu otrzymuje wypłatę w wysokości 2,5 tysiąca rubli. Co to takiego techniczna? Po naszemu – sprzątaczka.
31 sierpnia Poranek
Dziewczyny są tu porządne, spotykają się z chłopakami dla przyjemności. Żadnych dalekosiężnych planów. Dają każdemu, kto się spodoba. Bez zobowiązań. „Co znaczy seks bez zobowiązań?” – Zapytał mój kolega Witia miejscowej komsomołki Leny. – „To znaczy bez prezerwatywy”, – odpowiedziała roztropnie.
Przez całe życie Lena zdążyła odwiedzić tylko osiedle typu miejskiego Wichoriewka, miasta Tanguj, Zimę i Irkuck, gdzie chciała wstąpić do Instytutu języków obcych. Ale oblała egzaminy i poszła do miejscowego brackiego college’u na zaoczne, gdzie kształci się nauczycieli młodszych klas.
1 września Poranek
Dziś na ulicach miasta jest nad wyraz świątecznie. Dużo pijanych dzieci i ich rodziców. 1 września. Dzień Wiedzy…
Autorem tekstu jest bloger Alzheimer
Tłumaczenie: Agnieszka Wrona
Komentarze
29-12-2013 [16:17] - wiechu29 | Link: Syberia i warunki !
Troche własnej inwencji a nie powielanie i odpisywanie od innych!Na tym nie polega dobra praca dziennikarza ,poety i krytyka !!!a takim się Pan uważasz. Mądrala i" Alfa Men" tego blogu.To potrafią moje wnuki w szkole podstawowej.
29-12-2013 [17:56] - gorylisko | Link: a pan pewnie dostajesz dodatek za monitorowanie moich wpisów
rób pan tak dalej, może dadzą order lenina na kalesonach... i jeszcze wycieczkę do Bracka...
jestem gorylisko, proszę czytać ze zrozumieniem... skoro one potrafią...
a moze scenka poniżej i proszę zwrócic uwagę na słowa "oni hymn znaja ale nie umieją... "
http://www.youtube.com/watch?v=jLET2WVBMK8
tak jak powiedziałem, niemcem lepszego rodzaju pan nie bedziesz, co najwyżej wachmanem w jakimś obozie...
może los tak zdarzy, ze osobiście mnie pan potraktujesz pejczem jak na bohaterskiego szkopa przystało...
30-12-2013 [14:46] - wiechu29 | Link: monitorowanie i ordery!
Ordery już mam ale na piżamie.Monitorowanie mam we krwi i PZPR,Solidarność,ZMP,ZMS ,PSL,i inne żądne władzy męty były mi zawsze obce.Zakłamanie totalne i każdy sobie przyznaje rację.
Proszę nie odwoływać się do linków z youtube i od innych autorów którzy napisali co im ślina na język przyniosła.
Myśleć i pisać o tym co się samemu przeżyło.Polotu i zdrowego myślenia Panu brakuje!!!!!Dlatego jesteś Pan tutaj a nie tam gdzie Nobla rozdają.
Powtórka o szkopach,wachmanach, dafach itp.to są Pańskie ulubione wyrażenia.Co na to osobisty lekarz? Prymaty czepiają się zawsze tego samego.
To są gałęzie albo konary.Teraz wiemy już wszystko.
29-12-2013 [21:34] - Magdalena | Link: Alfa MAN
Niech wnuki pouczą angielskiego :)
30-12-2013 [14:44] - wiechu29 | Link: alfa Man
Oni sie pouczą i w Wielgiej Britańji pokapujom syćko.Bendom Angolami i bendom mnieli Cie w życi moja miło Magdalenko!
29-12-2013 [17:22] - andzia | Link: Gorylu ...
jak zawsze,wyszukałeś coś ciekawego.Ponieważ dużo pracuję,nie mam czasu na siedzenie przed komputerem.Dlatego tak sobie cenię takie wpisy.
"Giętkie kręgosłupy"zaś,szlajają się po nb i plotą co im ślina na język przyniesie.Dziwi mnie tylko fakt,że to facet tak się kundli(poniżej).
29-12-2013 [19:41] - Marcus Polonus | Link: Droga Andziu,
aby się skundlić, to trzeba najpierw żyć i przebywać w otoczeniu rasowych psów - ten Płatny Opluwacz (PO), "niewienihu29" nigdy nie był nawet w ich pobliżu, no chyba, że w charakterze drzewka do obszczywania przez męskie osobniki stada.On dostaje od tow. Ulatowskiego tylko parę złotych za każdy opluwający wpis, więc mu się nie dziw - "każdy orze jak może" - a on widocznie "orać" inaczej nie umie i nie może.
Pozdrawiam MSP
29-12-2013 [20:15] - andzia | Link: Marcusie ...
Masz rację co do kundla.Natomiast określenie "niewienihu"przywołało pewne wspomnienie.Otóż,pracując na wakacjach jako wychowawczyni na koloni (byłam wtedy młodym dziewczęciem,co za czasy:) podczas zabaw lesie(kolonia była zdrowotna)nagle usłyszałam wołanie:proszę pani,znaleźliśmy znak partyzancki,niech pani przyjdzie.Przychodzę i na pięknym drzewie widzę wyryty "znak partyzancki" H.U.J. Dokładnie taki,z kropkami.Może rzeczywiście?!
Dzieciaki były z Krakowa.Mądrale.
30-12-2013 [18:08] - wiechu29 | Link: kundlenie!
Marcusie Polonusie -ty jesteś z Polski czy obcy nam Rzymianin udający patriotę?Mistrz miotł i łopaty austriackich dróg.
Kto to jest Ulatowski.Ktoś z twojej rodziny ? bo ja go nie znam.Płatni opluwacze istnieją tylko w bujnej wyobraźni a tej Markusowi sprzedawczykowi nie brakuje.
Tu jest ten kundel pogrzebany.PO jest to nietrafione.Jestem z partii piwa i kiełbasy.Tuskolandia i kaczolandia są mi tak obojętne jak czyraki na Markusowych półdupkach.
29-12-2013 [19:53] - bulsara | Link: @gorylisko
Czytając ten wpis przypomniały mi się "Dzienniki kolymskie" J.Hugo-Badera (wprawdzie jest dziennikarzem GW,niemniej jednak zbiór
reportaży w odbiorze jest równie porażający jak w/w tekst AlZHEIMERA).
Autor przemierzył trasę ponad 2000 km,by zobaczyć z bliska jak zyją ludzie na tym "biegunie okrucieństwa"
29-12-2013 [21:37] - Magdalena | Link: Dziękuję bardzo.
Miałam nieco informacji stąd http://www.dzieciafryki.org/wa...
Tylko bez "szczególnych" detali.
Czego można było się spodziewać po czerwonej bestii.
29-12-2013 [22:31] - Teresa Bochwic | Link: Akunin opisuje, że dzieci w
Akunin opisuje, że dzieci w XVII wieku w Rosji chodziły zupełnie gołe, zimą siedziały w beczkach z sianem. Człowiek to jednak sporo moze znieść.
Coś z tych klimatów.
29-12-2013 [23:15] - smieciu | Link: Naprawdę wierzycie że Rosją rządzą Rosjanie?
To tak jakby napisać Polską rządzą Polacy albo że Rosjanie zorganizowali Rewolucję Październikową.
Tu nie ma wielkiej filozofii.
Rosjanie, Polacy czy Ukraińcy. Ta sama rola w historii. Jeśli ktoś współczuje Polakom i walczy o wolność Polski to mnie dziwi że dziwi się temu co się dzieje na Syberii itp.
I niech nie myśli że Chińczyki pomogą. Pomogą tak samo jak Amerykanie. Jak każdy Obcy.
30-12-2013 [13:05] - Magdalena | Link: Z tym, że Chińczyki
to jednak pracowite są, co by nie powiedzieć, nawet komuna ich tego krzątania nie oduczyła ...