Podtrzymuję wszystko, co napisałem wcześniej o słuszności decyzji Jarosława Kaczyńskiego, aby przenieść firmowane przez PIS obchody Święta Niepodległości do Krakowa.
Dla wciąż nieprzekonanych mam tylko jedno pytanie - a co miał zrobić?
W zeszłym roku organizatorzy warszawskiego Marszu Niepodległości awanturowali się z PISem, że ten chce im "zawłaszczyć" Marsz. W tym roku spędzili tygodnie, żeby wyszydzać decyzję przeniesienia przez Kaczyńskiego uroczystości do Krakowa, jako aktu "tchórzostwa" i "dezercji".
Czy z kimś takim istniała jakakolwiek szansa na porozumienie? Choćby w sprawach organizacyjnych i bezpieczeństwa Marszu?
Poza tym jestem przekonany, że decyzja PIS uchroniła Warszawę i tysiące uczestniczących w Marszu, pełnych dobrej woli i nie szukających imbecylnych, zastępczych awantur, młodych ludzi przed czymś dużo gorszym od tych kilku rytunowych, wyizolowanych prowokacyjek, do jakich wczoraj doszło. Zwróćmy uwagę, że nie zaatakowano głównego nurtu Marszu.
Już chyba wszyscy widzą, jak wiele wskazuje na to, że ten Marsz jest organizowany wspólnie przez władze i część środowisk narodowych. W związku z tym, o ile władze nie dojdą do wniosku, że już im się nie przyda, a na razie nic na to nie wskazuje, raczej nie zostanie on zakazany. A tak by się musiało stać, gdyby zrealizowano scenariusz prowokacji na większą skalę, niż wczorajsze.
Prowokacji, które prawdopodobnie czekały na uwolnienie, gdyby tylko PIS i Kaczyński pojawili się na Marszu lub choćby w jego pobliżu. Wtedy kalkulacja potężnej rozróby, nawet gdyby miała ostatecznie pogrzebać ideę Marszu, mogłaby się niektórym, najbardziej obłąkanym w środowisku władzy wydać opłacalna.
Pozostają jednak jeszcze ci młodzi, o których wspomniałem, i którym nigdy nie miałem i nie będę miał zamiaru odradzać udziału nawet w tym Marszu, nawet za rok.
I powiem to może w ten sposób. PIS ma pełne prawo grać z politykami tak, jak oni na to zasługują. Ale ma także psi obowiązek zainteresować się właśnie tą młodzieżą.
Musi zacząć na pełną skalę, w przemyślany i konsekwentny sposób o nią walczyć, bo jeśli tego nie zrobi, przestanę wierzyć, że ma jakąkolwiek wizję przyszłości dla Polski.
To są ludzie wrażliwi, traktujący symbole i wartości bardziej serio niż wielu z nas i naprawdę więcej rozumiejący, niż się niejednemu wydaje. Zdolni przy tym do determinacji i poświęceń, które mogą płoszyć wielu polityków, i to nie tylko pośród rządzących. Potężny kapitał, dużo silniejszy, niż proste liczenie szabel.
To jest po prostu szansa dla Polski, bardziej konkretna od wyborczej kartki, którą, jak dobrze wiemy, można podrzeć, sfałszować lub rozpuścić w cyfrowym kłamstwie.
We właściwym miejscu i właściwym czasie nawet 300 odwraca bieg historii.
Do nich nie muszą wychodzić powbijani w garniaki (lub poprzebierani w dżinsowe kurtki) pisowscy młodziankowie. To idea z jaką ktoś się do nich zwróci ma być młoda i żywa.
Jak Niepodległość, Prawda, Wolność, Wiara.
A zwracać się muszą nie delegowani, ale ci najważniejsi - Kaczyński, Macierewicz, Kamiński.
Chciałbym, aby za rok okazało się, że PIS ten egzamin, być może najważniejszy w swojej historii, zdał pozytywnie.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3981
A Kaczyński, niestety, najczęściej mówi wciąż do mitycznego "środka". To nie jest język, który trafia do młodych. No i dobrze byłoby, gdyby od czasu do czasu zwrócił się do nich bezpośrednio. Bo tego wymaga absolutnie zrozumiały i typowy dla tego wieku "egoizm młodości".
I trochę tym dzieciom współczuję.