Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Cezary Gmyz o zwalczaniu agentury i o Maxie Kolonko
Wysłane przez adriano w 25-10-2013 [14:56]
II częśc wywiadu z Cezarym Gmyzem
O: Jak należy zwalczać agentów wpływu?
CG: Z tym się bardzo ciężko walczy. Terminem agenta wpływu bardzo często posługują się pisarze, którzy piszą powieści sensacyjne, natomiast w PRL-owskich służbach specjalnych to pojęcie nie było stosowane. Uważam, że każdy agent zwerbowany przez służby jest jednocześnie agentem wpływu. Określenie agent wpływu pochodzi z sowieckich służb specjalnych, ale o dziwo w PRL nie było stosowane. Dziennikarze cieszą się szczególnym zainteresowaniem służb specjalnych. Sam byłem przedmiotem operacyjnego zainteresowania służb kilkakrotnie. Kilkakrotnie wykrywałem obserwację prowadzoną za mną, służby brały moje bilingi o czym swego czasu było głośno w przestrzeni publicznej. W sprawie Wojciecha Sumlińskiego jedna z moich rozmów z Bogdanem Rymanowskim została nagrana.
O: Czy można walczyć z agentami wpływu na poziomie instytucjonalnym?
CG: To jest bardzo trudne. Jestem za tym, aby wprowadzić instytucjonalny bezwzględny zakaz werbowania dziennikarzy. Niestety służby mają jeszcze inną możliwość. Mogą szkolić oficerów, aby ci przenikali do mediów i to jest moim zdaniem bardzo częste.
O: Na całym świecie zdarzają się skandale związane z wykryciem agentów, słyszymy o wydalaniu agentów za granicę. Dlaczego w Polsce nic na ten temat się nie mówi? Czy to dlatego że obce wywiady zupełnie nie interesują się Polską?
CG: Oczywiście, że obce wywiady się nami interesują i pewnie usiłują werbować dziennikarzy. Niestety naszym problemem jest słaby wywiad i kontrwywiad zarówno wojskowy jak i cywilny, które przez ostatnie siedem lat były strasznie osłabiane.
O: Czy Pana zdaniem to było celowe działanie?
CG: Moim zdaniem tak. Mamy do czynienia z rosnącymi wpływami zagranicznych służb specjalnych, a sukcesów kontrwywiadowczych nie widać. Oczywiście może być tak, że agenci rosyjskiego, czy białoruskiego wywiadu są przewerbowywani i pracują dla Polski, ale ja w to wątpię. Znam kompetencję niektórych ludzi, którzy odpowiadają za ten odcinek pracy służb specjalnych i nie cenię ich wysoko. W USA niedawno udało się zlikwidować siatkę agenturalną, której symbolem była Anna Chapman, Niemcy wykryli u siebie rosyjskich nielegałów używających kryptonimu „Alpenkuh” czyli krowa alpejska, Brytyjczycy co rusz wydalają dyplomatów rosyjskich, którzy okazują się oficerami wywiadu Moskwy, a w Polsce takie rzeczy się nie dzieją i jest to w najwyższym stopniu niepokojące.
O: W Rosji nawet zdemaskowani agenci cieszą się sympatią rządu i mediów. Są pod specjalną ochroną. Anna Chapman nie tak dawno brylowała w czasopiśmie Maxim jako „agentka 90-60- 90”.
CG: Tak zwani nielegałowie byli specjalnością Sowietów, ale nie tylko. U nas odpowiedzialny za to był wydział XIV Departamentu I. Jednakże ta metoda przestała być skuteczna. Wykrycie Chapman nie było takie trudne. Zbudowanie tożsamości od początku w świecie, w którym mamy do czynienia z danymi biometrycznymi, ze światowym obiegiem informacji między poszczególnymi służbami, czyni wywiad nielegalny coraz bardziej nieefektywnym. Ten problem zauważono już w latach 80-tych. Legendarny szef NRD-owskich służb specjalnych, Marcus Wolf, powiedział, że agent, nad którego wyszkoleniem te służby wiele pracowały, przebywa tak długo w nowym środowisku, że zaczyna zapominać, po co do niego trafił. Moim zdaniem ta metoda będzie wykorzystywana na zasadzie czegoś, co ja nazywam „szkołą janczarów”, czyli, że plasuje się w kraju, który jest przedmiotem działania operacyjnego jakieś fikcyjne małżeństwo, które szkoli swoje dziecko na oficera służb specjalnych. Dzięki temu dziecko dysponuje sprawdzoną i potwierdzoną tożsamością i po 20 latach jest budzone z uśpienia. Tego typu operacje były jeszcze planowane za czasów komunistycznej Rosji.
O: Dlaczego postulat karania za działania na szkodę państwa jest odrzucany przez opinię publiczną? Dlaczego temat agentury jest wyśmiewany jako teoria spiskowa?
CG: Dlatego, że to też jest element działania agentury. Jestem wielbicielem teorii spiskowych. Bez zrozumienia tego, że w każdej polityce i w każdym kraju istnieją ukryte mechanizmy władzy, na które mają wpływ służby specjalne, nie da się zrozumieć rzeczywistości. Marian Zacharski pisze w swoich książkach, jak ustalano składy kolejnych gabinetów lewicowych i jakie było przenikanie służb specjalnych już w III RP, machanie na to ręką jest bzdurą. W dzisiejszym świecie dokonuje się ekshumacji Jasera Arafata czy Pablo Nerudy, aby sprawdzić, czy nie zostali otruci, Litwinienko ginie otruty polonem, Putin wysadza w powietrze całe bloki mieszkalne zamieszkałe przez jego rodaków, żeby mieć pretekst do wszczęcia II wojny czeczeńskiej i tu mamy do czynienia z potwierdzeniem spisków i teorii spiskowych. Oczywiście nie należy postrzegać całej rzeczywistości jako elementu spisku, bo to zahaczałoby o chorobę psychiczną.
O: Czy obecnie partie rządzące tworzą swoich agentów wpływu? Czy możemy mówić, że w Polsce sytuacja wygląda tak, że to zjawisko istnieje po obydwu stronach barykady?
CG: Uważam, że dziennikarze konserwatywni i prawicowi mimo tego, że mają swoje sympatie polityczne i ideowe, są bardziej niezależni niż dziennikarze głównego nurtu. Czasami bywam pytany na spotkaniach autorskich czy wesprę jakiś projekt PiS-u, czy zaangażuję się w jakąś inicjatywę polityczną. Według mnie świat polityki powinien być oddzielony od świata dziennikarskiego
O: Lewa strona ma z tym mniejszy problem?
CG: Uważam, że niektórzy dziennikarze są wręcz propagandystami.
Swego czasu na okładce tygodnika Polityka pojawił się napis „Tusku musisz”, chodziło o to, że Tusk musi wygrać wybory. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji w prawicowych pismach.
O: Mariusz Max Kolonko po zamachu na WTC 11 września 2001 roku bardzo mocno się wybił i zaistniał w polskich mediach, po czym po pewnym czasie zniknął. Obecnie prowadzi na kanale YouTube video-bloga, tworzy nagrania między innymi dla Superstacji i wyrasta na jednego z liderów prawicowej opinii publicznej. Po Pana tekście o trotylu na wraku Tupolewa opublikował w sieci video- komentarz do tej sprawy pod nazwą „Trotyl na wraku dziennikarstwa”, gdzie nazywa Grzegorza Hajdarowicza niezależnym managmentem, zarzuca Panu nierzetelność, mówi, że nie ma czegoś takiego jak zwolnienie z przyczyn politycznych. Według niego dziennikarzy zwalnia się tylko za nierzetelność. Kolonko mając do dyspozycji zdjęcia z miejsca katastrofy, pyta, czy pisząc tekst, zastanawiał się Pan, czy poszycie samolotu było rozerwane? W innym filmiku Max Kolonko nazywa Leszka Millera sensownym człowiekiem. Jak Pan ocenia tę postać?
CG: Nie podzielam zachwytu części środowisk prawicowych nad nagłą przemianą Maxa Kolonki, dlatego, że doskonale pamiętam, jak klękał z kwiatami przed Jolantą Kwaśniewską. Max Kolonko nigdy mnie za ten video-felieton, który powstał po moim wyrzuceniu, nie przeprosił. Nie mam dobrego zdania o tym człowieku.
O: Bardzo serdecznie dziękujemy za rozmowę i poświęcony nam czas.
CG: Cała przyjemność po mojej stronie.
http://www.obiektywnie.com.pl/artykuly/nasz-wywiad-z-cezarym-gmyzem.html
Komentarze
25-10-2013 [17:18] - nauczyciel akad... | Link: Max na kolanach
Panie Cezary tak trzymać !
25-10-2013 [22:28] - dogard | Link: SAM O TEM
juz jakis roczek temu pisalem--ktos sie wtedy zachwycal kolonko-maxiem...