Jak w lustrze.
I nie odwracajmy głowy na widok tego, co zobaczymy.
Przecież on cały czas, od lat mówi to samo. Po prostu prawdę. Nawet jeśli w tych czy w innych sprawach drobnych, szczegółowych, ale mniej istotnych błądzi lub się - jak każdy człowiek - czasem myli.
Oczywiście, odkrywanie prawdy w świecie wspartym na tak piramidalnym oszustwie, tak prymitywnie załganym, w jakim przyszło nam żyć, nie jest intelektualną przygodą na miarę Nobla. Można się nawet żachnąć, że nie jest trudne.
Co innego jednak publiczne tych banalnych prawd głoszenie, za które Jego brat zapłacił najwyższą cenę.
Czyżby stąd właśnie brały się nasze obawy, że - "po co tak otwarcie", "och, znowu coś palnął", "no tak, ma rację, ale..."? Nie z podświadomej troski o nazbyt, naszym zdaniem, ryzykującego, ale po prostu z lęku, naszego lęku przed ryzykiem?
Bo wszelkie inne, bardziej skomplikowane wyjaśnienia są, moim zdaniem, czystym samooszustwem.
Nie ochronimy prawdy przed manipulacją, ani przed tymi którzy jej po prostu nienawidzą, każąc jej siedzieć cicho, zaciskać zęby i udawać, że jest jej ćwierć, albo połowa. Dowiedziemy jedynie tego, że nie wierzymy, iż cała zdoła się obronić. Potwierdzimy, że my nie potrafimy jej obronić.
Nie zatrzymamy w ten sposób propagandowej maszynerii, rozkręconej i łapczywie konsumowanej przez wszystkich, którzy się tej prawdy boją. Natomiast zachowując się w ten sposób możemy, niestety, zrobić jeszcze coś innego.
Nieświadomie dla nas samych wejdziemy w rolę kabaretowych obrońców niepodległości, niezawisłości i demokracji z wytatuowanym na czole napisem "Tisze jediesz dalsze budiesz". Ryngrafem upozowanego na wycwanionego najeźdźcę ogródków działkowych, zwykłego homo sovieticusa.
I już niedługo może być z tym potężny problem. Bo jeśli Jarosław Kaczyński przejmie władzę, ten zestaw zachowań będzie wspierał jego przeciwników. W najgorszy, możliwy sposób, gdyż z naszym pełnym przekonaniem, że to jemu właśnie pomagamy. Krzywiąc się i protestując, gdy coś powie, naszym zdaniem za ostro. Deliberując nad, wedle naszej ostrożności, zbyt daleko idącym, lub zbyt kontrowersyjnymi decyzjami.
Pamiętajmy, że jego przeciwnicy będą nas bardzo uważnie obserwować. Nie tylko ci najwięksi, śmiertelni, ale i stanowiący ich niewolniczą, bo przekupioną lub zniewoloną kłamstwem jeszcze na lata, armię zwykli, durni i codzienni. W naszej pracy, wśród naszych znajomych i w naszych środowiskach.
A trzeba sobie wyraźnie powiedzieć, że po ewentualnym przejęciu władzy przez PIS to po prostu będzie wojna, nawet jeśli (oby) nie z jawnym użyciem przemocy, to prawie na pewno z pełnym wykorzystaniem wszelkich innych, dostępnych po tamtej stronie środków.
I właśnie kwestionowania w czasie walki tych decyzji dowódców, które wyznaczają kierunki, daty i formy ataku, przejmowania inicjatywy, zarażania ich naszym lękiem i brakiem ochoty do podjęcia ryzyka, chcą nas nauczyć rozmaici zychowicze i wszelka tego typu, ćwierćinteligencka, wynajęta menelia oraz spore grono udających tylko, że są z nami lub tzw. pożytecznych idiotów po naszej stronie. Z pewnymi, mnie już niepokojącymi sukcesami.
Naprawdę, zróbmy coś z tym, wspólnie i każdy na swoją rękę, zanim będzie za późno.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 4217
Dla mnie 99% krytyki wśród armii durnych polegała na nielubieniu bo NIE ... bo kot, bo mama, bo konto w banku, bo cebula ... A bo wojna z ruskimi ...
Z tym to przepraszam walczyć potrafię :) Na Onet i Interię i tak wstępu nie było.
Mówienie lub niemówienie prawdy zajmowało oddalone miejsce. Media stawiały na instynkt.
nie leka sie PRAWDY--taki jest JAREK
A każdy CZŁOWIEK chcący godnie przeżyć dane mu dni na ziemi, powinien podjąć walkę o prawdę. W każdej najmniejszej nawet sprawie.