Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

Sekrety alkowy Siemiona Budionnego

Coryllus, 15.08.2013
Ukazał się oto ostatnio dodatek do tygodnika „Do rzeczy”, a ma ów dodatek podtytuł„Historia”. Na okładce, ktoś nie znający proporcji ludzkiego ciała, a mający przy tym wielkie ambicje lub będący kolegą naczelnego, którym jest Zychowicz, wymalował dwa karły w powstańczych uniformach. Karzeł kobieta ma na głowie furażerkę, a na ramieniu torebkę, zaś karzeł płci męskiej nosi niemiecki hełm, a w ręku dzierży wyprodukowany w Niemczech pistolet maszynowy. Pod obrazkiem widzimy podpis korespondujący ze stanem ducha redakcji. Brzmi on: „Nasi bohaterowie”.

W środku zaś wśród różnych atrakcji umieszczono tekst zatytułowany „Sekrety alkowy polskich władców”. Ponieważ tłumaczenie różnych rzeczy przez alkowę to jest coś, co kocham najbardziej postanowiłem posłużyć się tą metodą, ale zamiast alkowy użyć do wyjaśnienia mechanizmów historii składzika na grabie. Takiego po prostu zaplecza, gdzie trzyma się różne rupiecie. Myślę, że jakoś sobie dam radę i dobrze mi ten tekst wyjdzie. Muszę też posłużyć się jakimś znanym i kojarzonym z dzisiejszą rocznicą nazwiskiem, żeby przyciągnąć czytelników. W tytule nic o tym składziku nie napiszę, ale zostawię alkowę, czyli zachowam się jak rasowy przedstawiciel polskich, prawicowych mediów. Budionny kojarzy mi się z alkową o wiele silniej niż Tuchaczewski, pewnie przez te wąsy i zawadiacki wyraz twarzy, człowieka wielokrotnie zarażanego chorobami wenerycznymi. Ten drugi bowiem, kiedy patrzę na jego zdjęcia, budzi we mnie jedynie ponure skojarzenia z radzieckim domem dla obłąkanych, gdzie leczą ze schizofrenii, bijąc chorych szlauchem po piętach. Choć jak twierdzi taki na przykład Bogusław Wołoszański, był on postacią wielce tragiczną. Współczujemy więc Michałowi Tuchaczewskiemu, ale tylko troszeczkę.

Od rana, a nawet od nocy, bo siedziałem do późna, portale i blogerzy rozpoczęli swoje ponure misterium polegające na demonstrowaniu, jak to w rocznicę bitwy, swoich deficytów emocjonalnych i intelektualnych. Co roku mamy te same gawędy i tę samą niewczesną radość, która ma nas zbudować i podnieść na duchu. Mnie jakoś nie podnosi, a zaraz powiem dlaczego. Nie podnosi mnie też na duchu film Hofmana, ani inne filmy i w ogóle nie kojarzę jakoś ducha z filmami. Przynajmniej nie tak silnie, jak Budionnego z alkową.

Osiemnasta bitwa w dziejach świata! Takie tytuły można odnaleźć w mediach co roku. Może być jeszcze: Polacy uratowali świat przed bolszewizmem! A czy ktoś z autorów zapytał może ów świat czy chciał on być ratowany? Chyba nie. Moim zdaniem świat w roku 1920 niczego tak bardzo nie pragnął jak wkroczenia armii czerwonej do samego środka Europy. To było marzenie wielu narodów i wielu przywódców. Marzyli o tym niemieccy komuniści i wielu niemieckich wojskowych, a pewnie i niektórzy niemieccy bankierzy. O wkroczeniu czerwonych marzyli przywódcy Czech, oraz – co dość oczywiste – Wielkiej Brytanii. Bardzo poprawiłoby to wszystkie koniunktury, a komuniści nie dostaliby się przecież na Wyspę, nie przekroczyliby nawet Renu. Kogo więc uratowali Polacy? Przede wszystkim siebie. I o tym powinni pisać. W roku 1920 nikomu poza samymi Polakami, papieżem i Francją, oraz może jeszcze zaprzyjaźnionym z Paderewskim prezydentem Hooverem nie zależało na istnieniu Polski. Najbardziej zaś nie zależało nikomu na istnieniu w Polsce wielkoobszarowych gospodarstw rolnych zarządzanych centralnie, które produkują żywność ratując się w latach nieurodzaju kredytem zaciąganymi we własnych bankach, które to banki inwestowały na różnych giełdach skutecznie i pewnie, zarabiając przy tym jeszcze dobre pieniądze. Z tym koniecznie trzeba było skończyć. Strach pomyśleć co by się stało, gdyby po tej całej bitwie, która tak fatalnie obnażyła niedostatki bolszewickich dowódców, Polacy zajęli olbrzymie przestrzenie Rosji, a niechby tylko zajęli cały obszar Rzeczpospolitej przedrozbiorowej. Tam można było wyprodukować tyle żywności, że o spekulacjach giełdowych można by było zapomnieć, no chyba, że jak za dawnych czasów banki wróciłby do organizowania buntów chłopskich. Zapomnieć można by było także o sprzedaży kanadyjskiego zboża do wygłodzonej Rosji za złoto i surowce. Tego na pewno by nie było. Gdyby jeszcze na dodatek Polacy dogadali się z Denikinem albo Wranglem i zlikwidowali bolszewików, to już całkiem koniec. Wielkie uprawy po stronie rosyjskiej i po polskiej. Własne banki zbożowe i giełdy. Klęska całkowita. Nikt nie kupował by w wielkiej Brytanii maszyn rolniczych w kredycie oprocentowanym na 70 procent bo i po co? Kupiliby je sobie we Francji za gotówkę, albo wyprodukowali sami, albo zebrali zboże z pól zagonionymi do roboty bolszewikami. A co to za różnica? Utrzymanie rewolucji było koniecznością i kwestia ta nie podlegała dyskusji. Dla Polaków cywilizowany świat miał oczywiście ofertę. Była nią linia Curzona, czyli tak zwana granica etniczna. Jak pięknie opisuje to Mieczysław Jałowiecki w książce „Wolne miasto” została ona wyznaczona pod przemożnym wpływem chwili i była po prostu granicą II rozbioru. Oto zebrani w gabinecie lorda Curzona urzędnicy brytyjscy i urzędnicy Ligi Narodów usiłują coś dać tej Polsce, coś w sam raz dla niej. Nikt nie ma jednak żadnego pomysłu, a zbliża się pora lunchu i każdemu zaczyna burczeć w brzuchu. No więc lord Curzon idzie do swojej szafki, wyciąga stamtąd jakieś stare papiery, w tym mapę I Rzeczpospolitej, gdzie zaznaczone są granice rozbiorowe. Pokazuje ją zebranym i wszyscy oddychają z ulgą. Mogą iść na lunch. Polska została uratowana. Co ze Lwowem spytacie? Lord uznał, że skoro w czasie II rozbioru był już w Galicji, to nie ma o czym gadać, musi zostać za granicą. I prawie by został, ale Polacy nie rozumieli ile świat dla nich wycierpiał i odrzucili propozycję dobrego lorda. Ach żebyż ci bolszewicy byli trochę bardziej rozgarnięci...a tylu było przecież wśród nich inteligentnych Żydów...jak to pozory potrafią mylić...

Świat wstrzymał oddech ze zgrozy kiedy okazało się, że 15 sierpnia zamiast zatknąć czerwony sztandar na wieży zamku królewskiego, czerwoni porzucając broń, i w ogóle wszystko co ma jakikolwiek ciężar i przeszkadza w ucieczce gnają z powrotem ku swoim terenom etnicznym. To było nie do pomyślenia, a przecież tak dobrze szło. Lenin z Trockim w zaplombowanym wagonie dostarczeni przez Niemców do Finlandii, abdykacja cesarza obgadana, rewolucja w Niemczech zaplanowana i taki Zonk! Wszystko w dodatku omówione w sympatycznej atmosferze, pod szwajcarskim niebem, na szwajcarskiej ziemi, która od stuleci gości chętnie wszystkich agentów cesarskich i londyńskich, takiego Erazma z Rotterdamu, czy Kalwina na przykład. Lenin, Radek, Trocki, zaopatrzeni w pieniądze rozpoczęli w Rosji rewolucję, a świat się temu przyglądał z życzliwym zainteresowaniem. Tego całego cara można było nawet wykończyć wcześniej, ale Francuzi się sprzeciwiali, bo liczyli na to, że uda się uratować Rosję w dawnym kształcie. Potem bez sensu postawili na Polskę, no ale z Polską przecież łatwo można sobie poradzić.

Niemiecki i rosyjski proletariat nasycony pieniędzmi i bronią zakupioną na korzystnych warunkach, albo przejętą od zrewoltowanego wojska, już się szykował do wielkiej zmiany stosunków własności na obszarach Europy Środkowej, w czym dzielnie sekundowali by rewolucjonistom tych wielkich narodów, bracia Czesi, ale się nie udało.

Jałowiecki pisze ile trudu włożyli Niemcy w to, by zablokować port w Gdańsku i nie dopuścić do wyładowywania broni, którą przysyłali dla Polski ci durnie Francuzi. Jak trzeba było w tajemnicy przed bojówkami rozładowywać statki nocą, przenosić przy udziale dzielnych marynarzy i samego kapitana, skrzynki na barki i potem barki te pchać do Tczewa, żeby ich ładunek bezpiecznie wyładować na brzeg. Pisze Mieczysław Jałowiecki także o tym jak niemieccy socjaliści napadali na pociągi z polskimi oficerami, jak bili ich pałkami do nieprzytomności lub zabijali z broni ręcznej, kiedy nadarzyła się taka okazja. Ze szczegółami relacjonuje nam ten świetny autor w jaki sposób zachowywali się wobec nadciągających bolszewików przedstawiciele korpusu dyplomatycznego. Już samo to wyjaśnić nam powinno wszystko, ale my tego nie przyjmujemy do wiadomości. Oto 15 sierpnia w Warszawie nie było już nikogo z dyplomatów poza legatem papieskim i ambasadorem Francji. Ciekawie też przedstawione są reakcje polskich socjalistów i przedstawicieli PSL, wszyscy oni pogodzili się z losem i oczekiwali na propozycje ze strony zwycięskich bolszewików. Chcieli jednym słowem zrobić sobie Polskę taką, jaką nam w 1945 roku zafundował Stalin, tylko, że bez ziem zachodnich. Witos pojechał na żniwa, a reszta „urzędoliła” w spokoju, albo zwiała. Kto bronił Warszawy w takim razie? Warszawy bronił dwór i zaścianek, oraz ci z robotników, którzy nie dali się nabrać na agitację komunistyczną. I podkreślmy to jeszcze raz: ludzi ci nie bronili żadnego cholernego świata, ani żadnej pieprzonej Europy, ale siebie. I to jest w całej tej bitwie najważniejsze. Albo jeszcze inaczej, lepiej i dosadniej: bronili swojego sposobu życia. Europa i świat pozostawiły w tym trudnym momencie Polaków samym sobie i robiły wszystko, by Polacy Bitwę Warszawską przegrali. Po tej bitwie zaś zrobiono wszystko, by Polacy przegrali pokój. I to była klęska największa. Po czym ja to poznaję? Ano po tym, że pokój ryski bardzo chwalił Norman Davies. I to właściwie wystarczy by jednoznacznie ów akt oceniać. Obojętnie czy zawarli tę nieszczęsną umowę socjaliści, jak chce Jałowiecki, endecy jak chcą inni, czy sam Piłsudski, jak pisze Mackiewicz, w powieści „Lewa wolna”. Był to akt zbrodniczego politycznego nierozeznania, akt głupoty, którym polscy politycy dowiedli, że nie rozumieją o co toczy się gra. Wyjątkowo wprost parszywa wydaje się w tym wszystkim rola galicyjskich socjalistów, tych wszystkich Daszyńskich, Kotów i całej reszty. Tych naprawiaczy i reformatorów od siedmiu boleści i ósmego smutku. Pokój ryski położył szanse Polski jako państwa, był to od chwili podpisania tego układu jedynie twór przejściowy. Doświadczenie zaś roku 1920 i 21 uczy nas, że przede wszystkim trzeba realizować własne pomysły i robić to w miarę możliwości własnymi środkami, nie oglądając się na nic i na nikogo. A jeśli pojawi się ktoś, kto udziela dobrych rad, na przykład brytyjski ambasador, albo brytyjski przedstawiciel misji wojskowej, należy na jego widok spuścić wszystkie psy jakie są w obejściu. Tak nauka płynie z naszej historii, ale tego nikt nam nie pokaże w filmach, ani nie napisze w książkach, bo tam jest jedynie miejsce na rozczarowania indywidualne i zbiorowe, rozczarowania socjalizmem rzecz jasna i jeszcze na żal, że nie udało się jednak okraść wszystkich dworów i pałaców za pomocą przemyślnych reform, że nie udało się rozparcelować kościelnej ziemi, bo wtedy może, panie dziejku, Polska byłaby wreszcie wielka i sprawiedliwa i żyłoby się w niej lepiej – wszystkim. I miała by te, no, jakże się one nazywały? Aha – granice etniczne.




Wszystkich zapraszam na stronę www.coryllus.pl gdzie do końca sierpnia trwa promocja „Baśni jak niedźwiedź”- tom pierwszy sprzedajemy po jedynie 25 złotych plus koszta wysyłki. Do tego mamy jeszcze nową książkę - „Dom z mchu i paproci” czyli opowieść o tym, jak młodzi ludzie, na przekór bankom i urzędnikom przenieśli sobie drewniany dom ze wsi. Zrobili to, by nie wpakować się w kredyt do końca życia oraz po to także, by móc żyć po swojemu. Tę książkę też sprzedajemy po 25 złotych plus koszta wysyłki.  
  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 5773
NASZ_HENRY

NASZ_HENRY

15.08.2013 09:45

to nie tylko historię polski (Norman Davies) piszą ale też przemówienia (Charles Crawford) polskiemu ministrowi spraw zagranicznych ;-)
Domyślny avatar

dogard

16.08.2013 08:20

Dodane przez NASZ_HENRY w odpowiedzi na Angole

z roznych stron swiata--ma niezle branie swiatowid agentury....
Domyślny avatar

fritz

15.08.2013 12:25

Moze jeszcze troche po chorujesz... w zdrowym stanie produkujesz znana jakosc.
Domyślny avatar

rob london

15.08.2013 13:38

bardzo prawdziwe :-) niestety zgadzam sie w 100 % pozdr/rob
Józef Darski

Józef Darski

15.08.2013 14:50

Linia II rozbioru mnie więcej pokrywała się z granicą ryską, a linia Curzona przypomina linię III rozbioru. Radzę oglądać mapy przed wysnuwaniem wniosków historiozoficznych.
Coryllus

Coryllus

15.08.2013 19:39

Dodane przez Józef Darski w odpowiedzi na Jak zwykle nic dokładnie

Co to znaczy "jak zwykle"? Jałowiecki napisał II rozbiór, a ja błędnie powtórzyłem. I jaki to ma według pana wpływ na wnioski? Bo według mnie żaden.
onion13

Onion

15.08.2013 23:11

pozdrawiam

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 820
Liczba wyświetleń: 3,930,897
Liczba komentarzy: 10,268

Ostatnie wpisy blogera

  • Syn pana prefekta dał głos
  • Szlachta i "szlachta"
  • Nasi bohaterowie

Moje ostatnie komentarze

  • wejdziesz na moją stronę. Nie mogę pozwolić na to, żeby mnie gównem obrzucali...przepraszam.
  • Moje komentarze nie były żadnymi prowokacjami, ale odpowiedziami na prowokacje. Niech się pan już tak mocno mną nie martwi, jak będzie pan chciał sobie coś poczytać, zapraszam na stronę www.coryllus.…
  • Tutaj niczego nie uprawiam, bo nie mam żadnej możliwości. Tymi blogami rządzi administracja, autorzy są tylko dodatkiem. A o takich jak ty to w ogóle szkoda mówić.

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • Bezczelność Ziemkiewicza zwala z nóg
  • Czy Łysiak też kochał Monikę Jaruzelską?
  • Nasi bohaterowie

Ostatnio komentowane

  • , Dzień dobry Przeczytałam całość, niby się zgadzam z opinią o niedocenianiu niektórych Twórców, ale jakieś takie poczucie krzywdy we mnie rośnie. I dlatego piszę, by sprostować to, że niby Rapacki w…
  • , Nie zgodzę się z Pana oceną tej książki. Ale mam do tego prawo. Pan również ma prawo do własnej opinii na jej temat. Uderza mnie jednak to że nie prowadzi Pan rzetelnej krytyki ani polemiki z faktami…
  • , Rzeczywiście - tobie odpisywać nie warto. Więc tylko dla ewentualnych innych - Coryllus sam się stąd wynósł, jak obrażony smarkacz. Napisał o tym wyraźnie na blogu, z którego próbował zrobić…

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności