Wiele osób przekonanych jest silnie do tego, że cały świat zamarł w niemym oczekiwaniu na polską powieść eksperymentalną. Mam wręcz pewność, że wszyscy młodzi ludzie, próbujący swoich sił na rynku wydawniczym w ciągu ostatnich dwudziestu lat zaczynali pisać z taką właśnie myślą – żeby napisać powieść eksperymentalną, która rzuci na kolana krytykę i czytelników. Wszystkie te działania kończyły się nieodmiennie klęską, albowiem u źródła tych myśli tkwił jeden ważny, podstawowy wręcz błąd. Ci wszyscy ludzie wierzyli, że literatura i sztuka w ogóle rozwijają się w dziwnych matematycznych rytmach, że są podobne do fraktali. Nie do kwiatków w ogródku, które rosną, kwitną i więdną, ale do jakiś przedziwnych tworów, które wzrastają wskutek działań matematycznych. Pamiętam nawet taką książkę, nędzną i słabą, która nosiła tytuł „Fractale”. Napisała ją Natasza Goerke. Dziś już zapomniana awangardowa pisarka, której wróżono wielką przyszłość. Nic z tego oczywiście nie wyszło, bo nikt ani wtedy ani dziś nie rozumiał czym jest pisanie książek i jakie ryzyko ze sobą niesie.
Książki bowiem to nie fraktale i nie kwiatki w ogródku, które ciągle na nowo rozkwitają każdego roku. Książki to serca. I z tymi właśnie sercami, trzeba wejść do hali gdzie handluje się mięsem, rąbanką i podrobami i przekonać ludzi, że powinni to serce wziąć i nie zeżreć od razu, ale potraktować całkiem inaczej. Jak coś bardzo cennego. I to jest właśnie rynek książki. Młodzi autorzy nie wiedzą tego, nie widzą tych wszystkich jatek, tej krwi pomieszanej z błotem, połci słoniny wiszących na hakach i wchodzą do hali ze swoimi eksperymentalnymi powieściami, że swoimi wierszami i myślą, że facet, który wbija w półtusze druty, w które wetknięte są karteczki z cenami to krytyk i on im pomoże zrobić karierę. Nic takiego oczywiście nie nastąpi, on ich nawet nie zauważy.
Jak wszyscy wiedzą ja i mój kolega Toyah także weszliśmy do tej hali. Różnica pomiędzy nami jest taka, że on chodzi z pustymi rękami pomiędzy tymi śmierdzącymi straganami, a ja zawczasu zaopatrzyłem się w solidny topór. Zrobiłem tak, bo byłem tam już wcześniej, zatrudniałem się na pewnym straganie jako sprzedawca i miałem niejakie pojęcie o tym jak się sprawy mają. No więc ja mam topór, a on nie. On co jakiś czas zdejmuje tę swoją dziwną czapkę, ociera pot z czoła chusteczką i mówi: poczekaj Gabriel, ale czy ty, rzeczywiście sądzisz, że to dobrze kręcić się tak po hali z tym ciężkim toporem? A ja tego w ogóle nie słucham, bo muszę uważać, żeby ktoś mu nie wyrwał z ręki jego nowej książki, nie rozrąbał tego serca na pół, nie zamienił go w ochłap i nie zanurzył w nim swojej psiej mordy. Niebezpieczeństwo jest poważne i żartów nie ma. Albo w lewo, albo w prawo – jak mawiał pewien mój kolega.
O czym jest ta książka? Bynajmniej nie o tym, jak żyło się dawniej za komunizmu, bynajmniej nie o tym ile co wtedy kosztowało, albo o tym kto był wtedy ważny, a kto nie. To jest książka o tym, że Toyah dawno temu zakochał się pewnej dziewczynie, a potem się z nią ożenił. Było to najdonioślejsze z jego życiowych doświadczeń i takim pozostało do dziś. Nic więcej, ani pojedyncze, a ważne śmierci, ani narodziny, ani znajomości z rozmaitymi sławnymi szarpidrutami, których on nazywa muzykami, nie mogą się z tym równać. W książce Toyaha, nowej książce, która się nazywa „Marki, dolary, banany i biustonosz marki Triumph” znajdują się zdjęcia. Na większości z nich widać jego żonę Małgorzatę w rozmaitych życiowych sytuacjach, fotografowaną przez nieznane mi osoby. I on ten zdjęcia tak dobrał, że nie możemy mieć ani przez sekundę wątpliwości, o co w tej książce chodzi. A chodzi o serce i o nic więcej.
Ja tę jego książkę przeczytałem z wielką uwagą i pewnym rozczuleniem, albowiem moje doświadczenia miłosno małżeńskie są w pewnych punktach tak całkowicie odmienne, że trudno się nie uśmiechnąć. No więc on się w tej żonie zakochał tak jakoś od razu i w dodatku było jeszcze tak, że ona miała narzeczonego. No może nie narzeczonego, ale takiego chłopaka. To był jakiś beznadziejnie nadęty buc, z głową nabitą bredniami o powieściach eksperymentalnych i doniosłej roli krytyki w kształtowaniu rynku wydawniczego i kultury w ogóle. No i kiedy on tak stał, palił tego papierosa i za przeproszeniem pieprzył o tych eksperymentach literackich i innych, przyszedł Toyah, powiedział jak to on – najmocniej przepraszam – a potem umówił się z tą swoją obecną żoną do kina i tak już zostało. W książce są ich zdjęcia jak byli bardzo młodzi i jeszcze do tego widać ich tam z małymi dziećmi. Bardzo to wzruszające i piękne. Ja się uśmiecham patrząc na to wszystko, bo pamiętam, że swoją żonę poznałem już na pierwszym roku studiów. Ona miała i ma do dziś 178 cm wzrostu, w tamtych czasach nosiła gęste, kręcone włosy, sięgające poniżej bioder i była po prostu zjawiskowa. Ja zaś w pewnej chwili uznałem, że powinienem się do niej przestać odzywać. Już nie pamiętam o co poszło, ale przez rok chyba twardo udawałem, że jej nie znam. Potem, kiedy już byliśmy razem, trudno było znaleźć bardziej dynamiczną parę, w najbliższej okolicy. I tak to trwało bardzo długo, aż do chwili kiedy urodziło się nasze pierwsze dziecko. Dziś, nie powiem, wyciszyliśmy się oboje bardzo i wszystko ma nową jakość. No, ale wracajmy do Toyaha. Obojętnie czy mamy przed sobą rozdział o stacji kolejowej w Chotyłowie, czy o Tomaszu Beksińskim, człowieku opętanym, którego Toyah znał dobrze, czy o czyś albo o kimś innym, widzimy, że tak naprawdę jest to książka o wielkiej miłości. Tak właśnie. I o niczym więcej.
Zachwalam wam tę książkę, ponieważ uważam, że nie ma innego sposobu na pisanie dobrych książek jak ten, którego używa Toyah. I pamiętajcie zawsze, że on ma tylko te książki w ręku, niczego nie trzyma w zanadrzu, a w nich, w tych książkach są rzeczy dla niego szalenie ważne. Jeśli zaś chodzi o mnie, musicie mieć zawsze we wdzięcznej pamięci to, że w drugiej ręce mam ten ciężki topór na długim trzonku. I z tym Was zostawiam.
Od dziś książka Toyaha, kosztuje 30 złotych, mam już nakład wysyłka więc będzie natychmiastowa. Wczoraj zrealizowałem większość zamówień, dziś zrealizuję resztę. Czekajcie cierpliwie, książki wkrótce będą w Waszych domach.
Póki co mamy jeszcze trochę „Baśni jak niedźwiedź. Tom I” po 15 złotych za egzemplarz plus koszta wysyłki. No i całą resztą po normalnych cenach.
No, a książki nasze leżą w sklepach www.multibook.pl,http://www.ksiazkiprzyhe…;, w księgarni wojskowej w Łodzi przy Tuwima 34, w księgarni Wolne Słowo w Lublinie, przy ul. 3 maja, w sklepie FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy w Warszawie, w księgarni Ukryte Miasto przy Noakowskiego 16 w Warszawie i w każdej właściwie księgarni w kraju, która współpracuje z hurtownią Azymut. A jeśli nie leżą, to mogą się tam znaleźć na prośbę czytelnika. Zapraszam. www.coryllus.pl
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 5955
szczegolnie dobijesz niektorych tym wtretem..' jest to ksiazka o wielkiej milosci..... I o niczym wiecej'.Dobrze byc , po szalenstwach mlodosci i wczesnego malzenstwa, w tym samym wagonie, z dziewczyna poznana na pierwszym roku studiow, majaca czarne,krucze wlosy ,spiete w gruby warkocz, siegajacy konca posladkow.Podobne najladniejsza na roku.Tak to ANNA . Do dnia dzisiejszego nie pojmuje,jak ona ze mna przez te lata wytrzymala. ROWNIEZ mielismy poczatkowo,10 m-na przerwe, diabel nie wie nawet o co poszlo.Pieknie jednak toczy sie to nasze zycie--mam farta.
No widzisz...
a 70 -tka na karku.
Macie szczęście z Toyahem , że na trafiliście na siebie (chociaż, szczęściu też należy trochę pomóc).
Ja mam szczęście, że trafiłem na Was.
Za oknem pada śnieg. Przyprószony śniegiem las, ule, drzewa, a ja się trochę rozmarzyłem.
Dziękuję.
To ja dziękuję.
nie została zaspokojona _ Co z tą powieścią eksperymentalną?
O eksperymentach w sztuce to w Tangu Mrożka jest - Stomil robi BUCH!
I tylko żona jest zachwycona.
Dystans Chłopaki! - szczególnie do sentymentów. Bo tanie to łzy tej Szarej Komórki
- szczere. Szczerość jest złym doradcą.
dwa razy dawal noge z kraju, w koncu na tarczy nawet z ta swoja 'grypa w naprawie' ,niestety; powiedz szczerze, czemu sie martwisz cudza szczeroscia?!Przecie zycie , w sumie, jest li tylko mgielka tchnienia nieznanego.Niech kazdy wedle siebie je ocenia.Dystans jest po to,aby go rowniez skracac. Pozdro.
mały człowiek ( nie tylko Mrożek) - wielka literatura; zła żona (Różyczka) - NIEŚMIERTELNY JASIENICA;
zawiedziona miłość - WIESZCZ.
W którym przypadku sprawdziła się szczerość w literaturze? "Błyskotkę niosę dla jasnych panów."
Ta energia która zwycięża w dziele - ona nie jest "szczera", nie pokazuje się w domowych kapciach.
I nie pokona jej nawet lichota życia autora. Nie sprowadzajmy wszystkiego do łatwych ocen moralnych.
Dogard - musi pozostać duma i honor. Nawet jeśli mamy (jako Polacy) na koncie nikczemność. I to jest to skracanie
dystansu. Bo wywłuczenie win kopie rowy i fosy zalewa błotem.
PS. Domyślam się dlaczego Twoja żona jednak wytrzymała te lata. Ciepło - jak się to ma - to grzeje, nawet na odległość. Pozdrawiam
odrzucenia, nie pamietam dokladnie,czy wiedzial o zoninej ubeciej gierce.Wracajac do szczerosci to ona j rowniez jest skladowa dumy i honoru , ba najwyrazniejsza ich przedstawicielka.Tak sodze.
szczerość winni jesteśmy tylko sobie ( a o to najtrudniej
- tworzymy narracje,przedstawiamy siebie jako Tristana
nigdy króla Marka (zdradzanego,okłamywanego). Król Marek
ocala swój honor ( bo nie ulega iluzji). Więcej jeszcze broni
honoru wiarołomnej - bo to jego żona. ( Ba
- pewnie kocha i wierny jest prawdzie. Ale to jego sprawa)
To bardzo trudne - szczerość. Komunia z Bogiem dla przykładu
realizuje się w trzech etapach: komunia Słowa, komunia szczerości(skruchy)i dopiero
Eucharystia.
Komunia z człowiekiem? może jest osiągalna.
Ale nigdy między pisarzem a czytelnikiem - to zupełnie inna relacja.
A dumę i honor widzę milczące - szczerość jest gadatliwa. Tyle.
familijnych; autor rzucil tylko temacik.Kazdy ma swoje doswiadczenia, marzenia z nim zwiazane.Do nich sie odnosze.Dziwnie ustawiasz te szczerosc zwyczajna, rodzinna.Coz z tego , jak nawet chwilami , gadatliwa; to i dobrze--podkreslam chwilami.Rownie prosto moge stwierdzic,ze milczenie jest klamliwe, bo boi sie prawdy.Tak zabrniemy w tautologiczne gadki -szmatki, takie rabinackie gadanie.Dume i honor widze w poczynaniach ludzkich lub wrecz odwrotnie ,w odcieciu sie od niektorych dzialan.
Myślę, że nic się pani nie zna.
że Pan mnie z tego wywiedzie - na trakt znajomości rzeczy.
Liczę na Pana - niezmiennie.
"O człowieku zakochanym w swojej żonie", resztę pozostawiam Pani.
"Szczerość jest złym doradcą", ale tylko na szczerości zbuduje Pani naprawdę wartościowe relacje.
Myślę, że chociaż takie tanie to nie każdy może je kupić.
Tak to jest z tym "szkiełkiem i okiem". Nie można bez przerwy patrzeć przez szkiełko mikroskopu, warto czasem spojrzeć przez okno.
za dużo wiem o kobietach - przez okno i przez szkiełko i przez to żem baba. Każdej jest dwie -jak w moim przykładzie- Izolda czarnowłosa i złotowłosa. Ho,ho - wiedzieli pisarze dużo w zamierzchłych czasach.
A Coryllus napisał złą recenzję. Zdarza się.Po prostu. Szczerość uczuć przyjaźni - masz Pan dowód -
nie służy najlepiej. Dystans służy lepiej.
A przyjaźni gratuluję IM - bezcenna.
nie w mężu! (Zasadnicza różnica)!
A o tym, wybaczy Pani ale jako "baba" wie chyba wiele mniej mimo, a może dlatego, że są Was dwie.;)
Świat był i jest tak naprawdę bardzo prosty, nawet prostacki. Nieszczęście zaczęło się w momencie, gdy ktoś przyszedł z zamiarem poprawienia go i teraz co i rusz przychodzi (nawet nie w złych zamiarach) i zaczyna go poprawiać, komplikować, mówiąc co jest dla mnie lepsze, co wypada a co nie, co jest ckliwe, sentymentalne i trąci Harlekinem.
Wolę świat ckliwy i sentymentalny niż ten pełen dwuznaczności, z pozacieranymi granicami zła i dobra.
Wolę, ale to nie znaczy, że nie zdaję sobie sprawy jaki naprawdę jest. (Tak naprawdę, to twardo stąpam po ziemi).
Czy Coryllus napisał złą recenzję? Jak wcześniej napisałem, każdy z niej weźmie to co mu jest w danej chwili potrzebne. I na tym chyba pisanie polega. Jedni napiszą tak, że każdy coś w tym dla siebie znajdzie, inni napiszą tomy tylko dla jednego odbiorcy.
"Wolna jego wola" do ilu chce trafić. Warunek, musi mieć talent.
Taki jest Toyah zboczony,
że tęskni do własnej żony ;-)
fajny zbok.