Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

Laicka kartka świąteczna

Coryllus, 25.12.2012
Mój kolega, który pracuje w reklamie dostał zlecenie na zaprojektowania świątecznej kartki dla pewnej firmy. Kartkę tę firma zamierzała wysyłać do swoich stałych klientów, żeby było im przyjemniej oraz po to także, by podkreślić jak klienci ci są dla firmy ważni. No i mój kolega kartkę taką zaprojektował. Okazało się, że jest to zły projekt, bo firma nie życzy sobie na widoczku żadnych akcentów religijnych. Świąteczna kartka musi być laicka. Ja tu zrezygnuję ze zwyczajowego w przypadku takich opisów wołania: obłęd, obłęd. Zrezygnują z krytyki powierzchownej i szyderstwa. Muszę, choćby z tego względu, że sam w życiu religijnym nie uczestniczę. Chciałbym jednak byśmy zeszli w tych naszych rozważaniach nieco głębiej i przyjrzeli się zjawisku polegającemu na zmianie przypisanej funkcji przedmiotów kultu na inną, całkiem do niej przeciwną. Nie jest to nic odkrywczego ani nowego, ale w pierwszy dzień świąt Bożego narodzenia warto sobie pewne sprawy przypomnieć i mówić je raz jeszcze.
Zacznijmy od końca. Pojawiła się ostatnio informacja mówiąca o tym, że ci podli islamiści znowu niszczą jakiś zabytek. Chodziło zdaje się o jakieś grobowce sufich czy innych zasłużonych dla religii mężów. Stały one sobie na północy Mali wiele setek lat, objęte zostały opieką UNESCO i miały stać nadal. I choć nigdy nie były – jak to się zwykło pisać o piramidach – pomnikami pychy tych, którzy je stworzyli, to stały się tym właśnie w chwili kiedy organizacja taka jak UNESCO postanowiła o nie zadbać. Akt ten był nie tylko aktem symbolicznym, ale jak najbardziej realnym aktem zmieniającym funkcję tych dziwnych budowli. Był w dodatku akrem pychy, która sądziła, że sam zapis w międzynarodowym prawie zapewni tym grobowcom bezpieczeństwo. Już dziś widać, że nie zapewni. Ani im, ani żadnej innej budowli czy rzeczy. Bezpieczeństwo takie jest iluzoryczne i jedynie osobom bardzo naiwnym wydawać się może, że ono jest realne. W chwili kiedy organizacje dające gwarancje bezpieczeństwa są słabe i powszechnie nieważne, ochraniane przez te organizacje przedmioty, budowle i ludzie stają się od razu przedmiotem zajadłych i bardzo spektakularnych ataków. Po to właśnie, by owe organizacje upokorzyć, pokazać im gdzie jest ich miejsce i zwyczajnie zatriumfować. Jeśli ktoś nie rozumie o czym mówię, niech sobie przypomni masakrę w Srebrenicy. Przy całym zachowaniu proporcji działa tutaj ta sama zasada. I nie mówcie mi, że prawo po latach zatriumfowało, bo Karadzić został ujęty. To jest wprost szyderstwo. Prawo, żeby wzbudzać szacunek musi triumfować zaraz po zbrodni. Inaczej zasługuje jedynie na drwinę i z całym spokojem można postawić tezę, że prawodawca jest w cichej zmowie ze zleceniodawcami zbrodni, a być może jest wręcz tą samą osobą, która organizuje przedstawienie dla naiwnych zatytułowane: „Demokratyczne państwo prawa przestrzega etycznych standardów”. Prawo musi ponadto ścigać zbrodniarza z całą, właściwą bestiom zajadłością. Inaczej ani on, ani ci których ma ono ochraniać nie będą traktowali prawa poważnie. Więcej – od razu znajdą się ludzie, którzy postanowią tak przestawić różne ukryte wajchy i dźwignie, że to co jest zbrodnią straszną, będzie traktowane lekko, a to co nie jest nawet przewinieniem, urośnie do rangi poważnego przestępstwa. I to się właśnie dzieje na naszych oczach. Wracajmy jednak do rozważań estetycznych.
Każde dziecko, które chodziło do szkoły i uważało na teoretycznych zajęciach z plastyki, pamięta że średniowieczny artysta nie podpisywał swoich dzieł. Był on bowiem takim samym rzemieślnikiem jak inni, brał za swoją robotę solidne wynagrodzenie i nie czuł się ani lepszy, ani gorszy od innych. Wszystko zmieniło się w czasach umownie zwanych renesansem, kiedy to artyści, którzy potrafili zastosować proste zabiegi związane z iluzją i perspektywą, zostali okrzyknięcie, nie mistrzami nawet ale bogami. Divino – tak mówiono – boski. Koniunktura na dzieła sztuki została nakręcona niczym ogromna sprężyna, która cały czas jest bliska pęknięcia. Spowodowało to oczywiście różne ikonoklastyczne reakcje, z których wystąpienie Savonaroli było zdecydowanie najłagodniejsze, choć mówi się o nim zupełnie inaczej. Pewnie po to by ukryć  dewastację kościołów i klasztorów dokonaną przez protestantów sto lat później. Wtedy tak samo jak dzisiaj, przedmiot kultur, który nie posiadał już swojej pierwotnej funkcji, a posiadał inną, stawał się łatwym łupem wandali, heretyków, zbrodniarzy lub po prostu wariatów. Ktoś powie – i tak by się stał. Otóż nie jest to wcale oczywiste. Można oczywiście przywoływać ruchy ikonoklastyczne, które wybuchały w Bizancjum, ale nie znam dokładnie ich podłoża, trudno więc mi cokolwiek orzekać i z czymkolwiek je porównywać. Trzymajmy się czasów nam bliższych. Mamy oto świeży przykład – atak na obraz jasnogórski, który nie jest bynajmniej jakimś odosobnionym przypadkiem, jakimś zdarzeniem jednostkowym. Ja bym to traktował proszę Państwa, w kategoriach badania rynku. Ktoś, albo coś, chciało sprawdzić na ile pierwotna funkcja tego obrazu, funkcja religijna, kultowa jest jeszcze ważna. Na ile można sobie pozwolić. Być może nasze państwo, prawodawca i obrońca dóbr kultury i przedmiotów kultu również było zainteresowane takim badaniem? Tego nie wiemy, ale możemy zaryzykować taką hipotezę. Gdyby bowiem okazało się, że obraz jasnogórski nie jest już tym czym był dawniej, a mogłoby się tak okazać, bo nigdy nic nie wiadomo, ktoś bardziej niż ten dziwny staruszek skuteczny, mógłby go po prostu zniszczyć. Protesty byłby oczywiście, ale jakoś by się je wygasiło. Proszę sobie przypomnieć co się stało z sarkofagiem św. Wojciecha z Gniezna, który przestał być przedmiotem adoracji wiernych, a przynajmniej nie był nim w takim stopniu, jak Madonna Jasnogórska. Otóż pewien recydywista, zamieszkały w Jugowie pod Kłodzkiem, napadł wraz ze swoją bandą na katedrę, ukradł ten wykonany ze srebra przedmiot i połamawszy go na drobne kawałki sprzedał paserom. Czy ktoś o tym pamięta? No ja pamiętam, ale poza mną raczej niewielu. Tak się bowiem składa, że my, jako społeczeństwo, jako grupa zorganizowana i wychowana według pewnych kryteriów wierzymy, że odebranie przedmiotom ich właściwej funkcji niczego nie zmienia. Otóż zmienia wszystko i naraża te przedmioty na zniszczenie, nas zaś nie tyle na stratę, bo cóż nas mogą obchodzić jakieś gadżety z magazynów muzealnych, ale na upokorzenie i marginalizację. Nie mamy bowiem już tego co ogrzewało nasze serca, a państwo, które nam to odebrało i zaproponowało coś innego, jakąś inną formę kultu wyrażającą się w szuraniu kapciami po zapastowanej podłodze muzeum, nie potrafi wywiązać się ze swoich zobowiązań. To jest proszę Państwa wielki szwindel, który może nas zgubić. I jedyne co nam pozostaje to przywołanie państwa do porządku, albo przywrócenie przedmiotom kultu ich właściwej funkcji. Póki co są one bowiem tylko nic nie znaczącymi rzeczami, zgromadzonymi w  charakterystycznych i oznaczonych wyraźniej miejscach, które łatwo rozpoznają i nawiedzają złodzieje, a w przyszłości łatwo mogą rozpoznać i nawiedzić ci, którym zależy na ich zniszczeniu.
Myślę, że to co dziś napisałem jest dosyć ważne. Mamy bowiem sytuację taką jak w Srebrenicy. Tyle, że zamiast ludzi skazanych na śmierć przez wszystkich dookoła, na zniszczenie czekają przedmioty które zwykle kojarzymy z naszą cywilizacją, przedmioty tworzące naszą tożsamość i zapewniające nam poczucie bezpieczeństwa. I wiemy, że ludzie którzy mają tym przedmiotom zapewnić ochronę nie zrobią tego. Zrobią za to wiele, by wytłumaczyć się ze swojej bezradności i zaniechań. Wielka pycha, która kazała artystom dawno temu składać podpisy pod swoimi dziełami, zamieniła się dziś w wielką drwinę. To co ma być chronione w muzeum lub chronione prawem w terenie jest narażone na kradzież i zniszczenie, to zaś co zasługuje najwyżej na wzruszenie ramion jest przedmiotem różnych świeckich i wcale nieświętych kultów, zajmuje osobne sale muzealne i stało się przedmiotem zyskownego handlu. Im gorszej jest jakości im bardziej szyderczo do nas przemawia tym większe pieniądze trzeba za to płacić. Ktoś powie, że nas to nie dotyczy, choćby z tego względu, że my tego nie kupujemy. Otóż nic bardziej błędnego. Kupujemy. Bo zmiana kategorii estetycznych jest zmianą globalną i głęboką. Różnica zaś istotna pomiędzy bitą śmietaną a pianką do golenia, jakże przecież zbliżonymi konsystencją substancjami, ujawnia się zaraz po tym jak zapakujemy sobie jedno po drugim do ust.
Na koniec jeszcze słów kilka o pysze. Toyah nie tak dawno opisywał manipulację TVN dotyczącą obrazu znajdującego się w parafii, gdzie proboszczem był do niedawna nasz znajomy ksiądz Don Paddington. Obraz ten wisiał tam sobie przez 5 lat, a Don uczynił z tego dziełka przedmiot kultu dla swoich parafian. I było dobrze, było bezpiecznie i nic temu obrazkowi nie zagrażało. Don jednak zmienił parafię, a ksiądz który go zastąpił, był na tyle nierozgarnięty, że powiadomił TVN o tym, że w jego kościele znajduje się stary i cenny obraz. To co się potem działo było po prostu festiwalem pychy. Wziął w nim także udział Grzegorz Górny, który nie odmówił sobie napisania tekstu, całkiem fałszywego i fałszującego rzeczywistość, za to stawiającego jego samego w roli obrońcy wiary i Kościoła. Obraz został zabrany z Kościoła pod Poznaniem i wywieziony do muzeum. I jest teraz gdzieś w magazynie i będzie tam do chwili aż jakiś bogaty kolekcjoner postanowi go mieć u siebie w domu i opłaci złodziei specjalistów lub wręcz polskich profesorów, którzy mu to dzieło podarują po cichu, a potem powiedzą, że zginęło. Sami zaś usprawiedliwią się w zwyczajowy w takich razach sposób – a co to bydło rozumie i czy warto im pokazywać prawdziwą sztukę? Oczywiście, że nie, nie warto. Prawdziwa sztuka jest dla wrażliwych znawców i oni jedynie na nią zasługują. I to jest Kochani czysty satanizm.
I jeszcze jeden przykład pychy, tym razem literacki. Dawno temu w miesięczniku „Fantastyka” ukazało się wstrząsające opowiadanie. Oto w odległej przyszłości cywilizacja, po jakimś kataklizmie wróciła do czasów neolitu, albo czegoś do neolitu zbliżonego. Uzbrojone w drągi bandy zdobywają w krwawych bojach jakieś śmieci stanowiące dla nich wartość bezcenną. Hierarchie w bandach budowane są w sposób naturalny, to znaczy, że rządzi silniejszy, który niszczy i bije słabszych. Co jakiś czas bandy odzianych w skóry barbarzyńców udają się w dziwne miejsce gdzie znajdują się dziwne przedmioty: płyty wypolerowanego metalu, jakieś drobne świecące gadżety, jakieś ślady zamierzchłej cywilizacji. Warto tam chodzić, ale strach jest wielki, bo na tym dziwnym wzgórzu ciągle coś się porusza, otwiera, ciągle coś się dzieje i zmienia. Za sprawą sił, których ludzie okoliczni nie pojmują. Wierzą, że bezpieczeństwo w czasie rabunku wzgórza zapewni im jedynie obecność małego brzydkiego, ogólnie pogardzanego osobnika. On jest właśnie bohaterem opowiadania. Jego treść zaś to relacja z wyprawy jaką jedna z band podjęła w nocy na to dziwne wzgórze. Kiedy już tam przyszli i znaleźli wejście do jednej ze stojących tam budowli okazało się, że znajdująca się wewnątrz skrzynia otwiera się kiedy nacisnąć czerwony guzik na ścianie. I ten mały, brzydki i śmierdzący, który był amuletem plemienia nacisnął ów guzik. Stała się rzecz straszna, wieko skrzyni zaczęło się otwierać i banda uciekła. Mały i brzydki został, bo strach całkiem go sparaliżował. Patrzył co się dzieje, a ze skrzyni powoli podniósł się dziwnie ubrany człowiek, którego ciało oplecione było kabelkami. Otworzył usta i przemówił do małego i śmierdzącego w nieznanym języku. Ten zaś był tak przerażony, że chwycił kamień i kilkoma uderzeniami w głowę zabił tego dziwnego człowieka ze skrzyni. Wzgórze było jak się pewnie domyśliliście czymś w rodzaju kliniki dla nieśmiertelnych, którzy dawno temu przed wiekami opracowali technologię, pozwalającą im przetrwać wszystkie kataklizmy dziejowe. I oni je przetrwali, a kiedy już minęło najgorsze stali się łupem dla małych śmierdzących tchórzy, którzy zabijali ich kamieniami i rabowali ich drogie i bezcenne mauzolea życia.

Na koniec wiadomość: do końca roku „Baśń jak niedźwiedź” sprzedawana będzie w pakiecie pod dwa tomy, w cenie 60 złotych plus koszta przesyłki. Taka świąteczna promocja, a do końca roku dlatego, żeby prawosławni też mogli sobie kupić pod choinkę tę piękną i potrzebną książkę. W promocyjnej cenie jest również „Atrapia” - 15 złotych plus koszta wysyłki. Zapraszam www.coryllus.pl
Czytelnikom z miasta Łodzi pragnę przypomnieć, że wszystkie książki w tym „Dzieci peerelu”, których nakład już się wyczerpał są dostępne w księgarni wojskowej w Łodzi, przy ulicy Tuwima 33. Dokonanie zakupów tam właśnie jest dużo łatwiejsze niż zamawianie książek przez mój sklep. Zapraszam.
  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 4991
Teresa Bochwic

Teresa Bochwic

25.12.2012 23:13

Czy moze pan dawać więcej akapitów? Tekst jest nieznośny w czytaniu, tak ciurkiem pisany.
W powojennej historii Polski w dniu 20 marca 1986 r. zgłoszono największą kradzież i profanacją dzieła sztuki rękodzielniczej, najcenniejszego ze względów kultowych, kulturowych i artystycznych, a także ogólnonarodowych, jakim był relikwiarz z pełnoplastyczną postacią św. Wojciecha, wykonany przez holenderskiego złotnika Petera von der Renena w 1662 r.
Sarkofag z relikwiarzem Św. Wojciecha ustawiony był w centralnej części Prymasowskiej Bazyliki Archikatedralnej w Gnieźnie, na czterech marmurowych kolumnach. trumna była obita blachą srebrną trybowaną, cyzelowaną, o rozmiarach dł. 159 cm, szer. 53 cm, i wys. 131 cm. Posiadał on szczególne znaczenie kultowe w kościele rzymskokatolickim w Polsce. To także unikalny w skali światowej zabytek sztuki złotniczej XVII w., odzwierciedlający wysoki poziom rękodzielnictwa artystycznego, jako
zaledwie jeden z kilku tej wielkości zachowanych na świecie. (...) W nocy z 19 na 20 marca 1986 r. dokonano włamania do Prymasowskiej Bazyliki Archikatedralnej w Gnieźnie (...) Sprawcy skradli z sarkofagu pełnoplastyczną postać Św. Wojciecha wykonaną w srebrze, pastorał biskupi, poduszkę srebrną, 3 aniołki. Odłamali też skrzydła sześciu orłom. Z wieka trumny oderwali fragment srebrnej blachy, przedstawiającej w medalionie scenę obejmowania przez Św. Wojciecha biskupstwa praskiego.
Sprawca działał w celu zdobycia srebra, najprawdopodobniej do dalszej sprzedaży. Przemawiały za tym brutalność i wandalizm skierowane na zabytek. Sprawca działał bez wnikliwego rozpoznania, pozostawiając w zaatakowanym obiekcie inne drogocenne przedmioty. Przypuszczony atak na skarbonkę i nieudolny na tabernakulum podyktowane były chęcią uzyskania dodatkowego zarobku lub skierowania śledztwa w innym kierunku.
Z uwagi na duże nagłośnienie przez środki przekazu, zakładano, że sprawca lub paser zniszczy lub przetopi zrabowane mienie. Istniało małe prawdopodobieństwo sprzedaży przedmiotów w postaci oryginalnej jako zabytków. Zarządzono blokady, spośród funkcjonariuszy RUSW w Gnieźnie i WUSW w Poznaniu powołano specjalną grupę operacyjno-śledczą.
Domyślny avatar

Ijon Tichy

26.12.2012 01:11

Dodane przez Teresa Bochwic w odpowiedzi na Czy moze pan dawać więcej

co Pani pie...li? - "Sprawca działał w celu zdobycia srebra, najprawdopodobniej do dalszej sprzedaży. Przemawiały za tym brutalność i wandalizm skierowane na zabytek. Sprawca działał bez wnikliwego rozpoznania, pozostawiając w zaatakowanym obiekcie inne drogocenne przedmioty." - wandalizm skierowany na zabytek? i ciurkiem pisany!?
Coryllus

Coryllus

26.12.2012 09:08

Dodane przez Ijon Tichy w odpowiedzi na Przepraszam z góry:

Daj spokój....
Teresa Bochwic

Teresa Bochwic

26.12.2012 19:18

Dodane przez Ijon Tichy w odpowiedzi na Przepraszam z góry:

Pan szanowny nadzwyczaj elegancki w rozmowach z damami, rzeczywiście uciekł mi cudzysłow, a potem znikło "edytuj" i nie moglam go juz dodac. To nie ja pierdolę (o to eleganckie słowo zdaje się panu szanownemu chodziło? po co sie ograniczać?), tylko bredzi komunikat milicyjny z lat 80., który cytuję ze strony bez nazwy, tytułu, podtytułu i nadtytułu, jednakże ciekawe daty i okolicznosci, jeżeli ktoś oprócz zasobów języka potocznego posiada również zasoby pamięci.
Coryllus

Coryllus

26.12.2012 09:08

Dodane przez Teresa Bochwic w odpowiedzi na Czy moze pan dawać więcej

Nie, nie mógłbym.
tipsi

Tomasz Nowicki

26.12.2012 13:56

Dodane przez Teresa Bochwic w odpowiedzi na Czy moze pan dawać więcej

zwracając komuś uwagę warto wpierw spojrzeć na własną wypowiedź - skoro cytuje Pani obce źródło, należałoby to wyraźnie zaznaczyć - np. cudzysłowami. Inaczej ktoś może pomyśleć, że tekst pochodzi od Pani, że przekonuje Pani czytelników, iż kradzież sarkofagu była przestępstwem pospolitym, popełnionym z niskich pobudek. Tymczasem domyślamy się, że zleceniodawcą tej zbrodni była ówczesna władza. Nie dziwię się Pani, iż mimo - delikatnie mówiąc - chłodnego traktowania przez autora - wciąż tu Pani zagląda. Ma bowiem coryllus, przy wszystkich niedostatkach, jedną rzadką zaletę - dostrzegania powiązań pozornie odseparowanych faktów i wyciągania celnych wniosków. Sprawia to, że niedostatki owe tracą znaczenie, nawet słynna już odautorska opryskliwość coryllusa, która z wolna staje się jego znakiem autorskim, przeradzająca się w swego rodzaju koloryt, co pewnie przejdzie do legendy. Liczy się jednak to, co czytelnik lubi najbardziej - oryginalność skojarzeń, wzgarda dla wtórności i naśladownictwa, odwaga w stawianiu hipotez i wynikająca z oczytania orientacja w literaturze omawianego okresu historycznego. Pewnie nie tak dobra, jak ta, którą dysponują zawodowi historycy, ale na pewno lepsza niż spotykana u dziennikarzy i felietonistów nie stroniących od tematów z przeszłości. Warsztat literacki pewnie poprawi się z czasem, o ile autor tego zapragnie. Bo póki co, mam wrażenie, woli nie tracić na to czasu, skoro tyle jeszcze jest do odkrycia i opowiedzenia. Jeśli czegoś u coryllusa żałuję, to zarzucenia tekstów opowiadających o prawidłach politycznych językiem literackiej fikcji ("Przygody młodych dżentelmenów" jeśli dobrze pamiętam tytuł). Wciągnęła go historia i coś, co można nazwać "awanturami literatów polskich", czyli bieżące użeranie się z kolegami z literackiego podwórka. Według mnie jest to strata czasu, który lepiej spożytkowałby autor na ważniejsze dokonania. Ale niewykluczone, że w ten sposób odreagowuje on zmęczenie pisaniem rzeczy poważnych i "ładuje akumulatory". Przy okazji uświadamia również publiczności, że "święte krowy" tak naprawdę nie istnieją i istnieć nie powinny. A że bywa czasem niesprawiedliwy? Cóż, jemu też dywanów pod nogi nikt nie ściele. I dobrze, bo inaczej g...o by z tego wszystkiego było. Parafrazując Herberta -- lepiej, że nikt coryllusa skuteczniej nie kusił...
Domyślny avatar

Demistyfikator

26.12.2012 15:15

A to "g..no" a to "pie..li", ale cóż widać ten blog tak ma i taką klientelę, a ci co z innej bajki (nie basni) tu wstąpią są właśnie obflekowani z definicji. zanim odpiszecie, też wam Wesołych Świąt!

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 820
Liczba wyświetleń: 3,930,901
Liczba komentarzy: 10,268

Ostatnie wpisy blogera

  • Syn pana prefekta dał głos
  • Szlachta i "szlachta"
  • Nasi bohaterowie

Moje ostatnie komentarze

  • wejdziesz na moją stronę. Nie mogę pozwolić na to, żeby mnie gównem obrzucali...przepraszam.
  • Moje komentarze nie były żadnymi prowokacjami, ale odpowiedziami na prowokacje. Niech się pan już tak mocno mną nie martwi, jak będzie pan chciał sobie coś poczytać, zapraszam na stronę www.coryllus.…
  • Tutaj niczego nie uprawiam, bo nie mam żadnej możliwości. Tymi blogami rządzi administracja, autorzy są tylko dodatkiem. A o takich jak ty to w ogóle szkoda mówić.

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • Bezczelność Ziemkiewicza zwala z nóg
  • Czy Łysiak też kochał Monikę Jaruzelską?
  • Nasi bohaterowie

Ostatnio komentowane

  • , Dzień dobry Przeczytałam całość, niby się zgadzam z opinią o niedocenianiu niektórych Twórców, ale jakieś takie poczucie krzywdy we mnie rośnie. I dlatego piszę, by sprostować to, że niby Rapacki w…
  • , Nie zgodzę się z Pana oceną tej książki. Ale mam do tego prawo. Pan również ma prawo do własnej opinii na jej temat. Uderza mnie jednak to że nie prowadzi Pan rzetelnej krytyki ani polemiki z faktami…
  • , Rzeczywiście - tobie odpisywać nie warto. Więc tylko dla ewentualnych innych - Coryllus sam się stąd wynósł, jak obrażony smarkacz. Napisał o tym wyraźnie na blogu, z którego próbował zrobić…

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności