Jest takie miejsce na tej, Bożej Ziemi, które jest ze mną zawsze.
Jest takie miejsce...
I choć w tym, moim ziemskim pielgrzymowaniu widziałem, Bogu dzięki, dużo wszelakich cudowności, choć stopy moje dotykały miejsc świętych i przeklętych, uszy słyszały mowę tak wielu ludów i narodów a oczy widziały cuda Bożego stworzenia. I tam gdzie saharyjskie słońce pali, i tam gdzie wyją śnieżne wichry Północy...
Ale nigdzie nie jest tak jak tam.
Pamiętam świty, kiedy mgła od Wisły zasnuwała czarownym woalem Wawelskie Wzgórze a zamek wydawał się być mgłami tymi unoszony. A z nieodległej Skałki słyszałem głos św. Stanisława. On coś do mnie mówił, czegoś się domagał...
Pamiętam jak mogłem godzinami całymi wędrować bez celu Piajarską, Sławkowską, Plantami... Bez celu?
Czasem zaszedłem do Reformatów by tam, w podziemiach, rozmawiać z tymi, którzy z Napoleonem szli na Moskala...
Niekiedy wstąpiłem do Pijarów, czasem do Piotra i Pawła, często do Dominikanów...
Bywało, że przynapiłem się lekko w Michalikowej Jamie bo mi ochota przyszła w młodopolskim nihiliźmie się zanurzyć... Czy aby na pewno w nihiliźmie?
A w barze mlecznym przy Siennej, wraz z takimi samymi jak ja gówniarzami, pod stolikiem „odkręcaliśmy” pół litra. Bratając się poniekąd z ludem. Socjalistycznym...
Pamiętam "Polaków Portret Własny" w Narodowym i nigdy tej wystawy nie zapomnę. Przenigdy... I tych godzin, które później pod Adasiem przesiedziałem by chłonąć, by zrozumieć. By pojąć co widziałem i o czym to świadczy... By żyć. By z tych płócien się uczyć, kim jestem...
I "Sen srebrny Salomei" w Teatrze Słowackiego. I Kurtynę Siemiradzkiego. I "Dziady" w "Starym" . I Piątą Symfonię w Filharmonii...
Tu muszę, no nie chcem ale muszem, taką Wam drobną dykteryjkę przytoczyć:
Owóż ze „Snem srebrnym Salomei”, do Krakowa, z Warszawy Hanuszkiewicz był zawiatał. Na sali prócz ludzi tak jak ja, chorych na teatr, była i publika autobusami z Galicji zwieziona, w ramach kulturalnej edukacji chyba... Publika nie bardzo kumała o co biega a także co się kiedy kończy, a co akurat zaczyna...
Wreszcie, po wszystkim, gdy światła już zapalono ktoś, kto widać wiedział, że dzwoni ale nie wiedział, w którym kościele, zakrzyknął: Autor, autor! Za nim krzyczeć zaczęła gawiedź... Po chwili zza kuryny wychynął był Adam Hanuszkiewicz, skłonił się gawiedzi nisko z szelmowskim uśmieszkiem na twarzy. A po sali przeszedł wystarczająco głośny szept: Ło! Słowacki...
Pamiętam rundki od Starego do Nowego Kleparza, włóczenie się po Pędzichowie, i omiataną spojrzeniem, schowaną wstydliwie za wysokim murem, katownię przy Helclów. I dalej przez Stary Kleparz, Alejami Trzech Wieszczów aż do Wisły...
I Rakowicki Cmentarz gdzie przy rodzinnym grobie wspominałem spoczywających tam dwóch braci mojej mamy, zamordowanych przez czerwonych bandytów bo zagrażali władzy ludowej...
Zbyszek miał 17 lat kiedy zginął za sprawą strzału. W tył głowy...
A Wojtek, drugi "zbrodniarz" miał lat...
Czternaście...
Zabili go na Wszystkich Świętych... Jechał na grób brata...
A ja, tam obok ich grobu, czytałem Ulissesa,Trylogię i Kordiana ale też "Archipelag Gułag" i wszystko to czego czytać wówczas nie wolno było. Większość drukowana na powielaczu, nieczytelna. A i czasem stron brakowało...
Bywałem w Piwnicy pod Baranami, balowałem w Hawełce a raz nawet, za przykładem Gałczyńskiego czy Broniewskiego, nie pamiętam, zażyłem kąpieli w fontannie na Rynku Głównym, gdzieś koło czwartej nad ranem... Skąd wówczas wyszedłem? Ba!
I Krypta Srebrnych Dzwonów i Dziedziniec Królewskiego Zamku, na którym całe godziny spędzałem, kiedy za statystę „robiłem” przy realizacji „Barbary Radziwiłłówny”...
I to właśnie tam, w Krakowie, po raz pierwszy poczułem na plecach milicyjną pałę wyrażającą prawdziwy stosunek dogorywającej władzy ludowej do... Do ludu, z którego władza ta wszak pochodziła...
Nabuzowani młodzieńczym, patriotycznym uniesieniem w Parku Jordana „Legiony” zachciało nam się zaśpiewać, gdyśmy watahę „Smerfów” ujrzeli. Zaczęli nas gonić. Jeden prawie mnie dorwał... Prawie. Ale zahaczył mnie pałą uczciwie. Auuu! Po prawdzie zanim udało mi się spieprzyć mój but też zahaczył. O jego pusty łeb... I tak od śpiewu na ustach naszych się zaczęło, czym kultura wyższa się wyrażała a na milicyjnej pale na moich plecach i moim fleku na jego pysku się zakończyło, czym kultura niższa objawiona została... Cóż. Takie rzeczy to tylko w Krakowie!
I Teatry, kościoły, muzea. I knajpy, knajpeczki, spelunki. I nieszczęśliwe panie z pustymi oczami, snujące się po Plantach... Bo i kurewstwo krakowskie jest wszak, moi drodzy, legendarne...
I kołtuństwo, które tylko tam nie razi i Dulszczyzna tak monstrualna, że z wielkiej litery pisana być musi:-) Która jakimś jednak cudem tylko tam nie boli... I partyjka kart, zawsze we czwartki o szesnastej u mojej cioci. Czas magiczny i święty, tęsknoty i żalu za ich młodością, za ich Polską. Czas metafizyczny...
I rytualne dębowych podłóg pastowanie i froterowanie ich wyłącznie ręczne, i wyłącznie flanelową szmatą...
I ubijanie ziemniaków jedynie(!) drewnianą, okrągłą pałką. Czynność, przy której chciało mi się wyć i...
I niepotłuczone, kryształowe lustra w przedwojennych windach, przedwojennych kamienic... Cud. Jawny Cud...
I choć moja ciocia od tylu już lat nie żyje a wszechobecny, tani blichtr swoją szmirą cię zalewa, przetrwasz. Bo jesteś niezniszczalny i niejednych Hunów już przeżyłeś za sprawą krypt w twoich kościołach. Bo siła przemożna w nich tkwi.
Mój Boże. Jak ja okrutnie tęsknię za Tobą, mój Święty i Przeklęty.
Jedyny taki.
Krakowie...
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2209
:-)
Ales mi pojechał...
Ja,Krakus z dziada,pradziada i jeszcze wczesniej...byłbym sie rozpłakał.
Urodzony u Narutowicza,wychowywany na Chodkiewicza obok Grzegórzeckiej.
Szkoła,liceum i UJ...dzikie pląsy.
Pierwsza praca na Boh.Stalingradu 48,potem Starowislna 48...znaczy...najpierw była Starowislna,potem Stalingradu i znowu Starowiślna.
Kupowane bony $ u koników pod PEWEXEM...fryzjer w Cracovii,bo strzyzenie brzytwą...
Piwnica Pod Baranami...Michalik...Fafik na Siennej...no i miasteczko w okolicy Błoń...akademiki pełne dziewczyn...
Kolega...czarny jak węgielek...jedyny na roku...olewał wyklady z anglika i potem się zdziwił,ze pani go opier***,bo nie chodził na zajęcia.
-Te! Śkond ta pi**** wiedziala,ze nie chodze na zajęcia? Podpieprzyliście czarnego!!
Idze,idze bajoku i klarnecie...mam teraz widok...A CHOLERA!
P.
:-)
Babcia miała piec w kuchni...fajerki były,blacha i na blachę rzucane kartofle pokrojone w plastry...PYCHA!
Sznycle...mowa!
Jak dostałem złotówke od dziadka,to pytałem ile Kraków kosztuje?!
Na kawę sie chodziło do Rio,a potem do Austropolu w Sukiennicach...umieli zrobic!
No i otwarcie Cracovii...Rodowicz z młodym Jaroszewiczem biegającymi na golasa i rzucającymi banknotami 500 zeta!
Na Pomniku Adasia...dopięte zdjęcie Gierka i podpis: TWÓRCOM DZIADÓW---NARÓD!
Fafik...dym mógł zabić,bo ciasnota,ludzi od metra i wszyscy palą...Klubowe,albo Sporty :-)))
Dobra...to sa newrati Pane Hawranek :-))
Addio