Na wstępie uspokoję fanów Mrocznego Rycerza, że tytuł to tylko moje gdybanie, wynikające z kolejnego już odczytania najnowszej filmowej historii o Batmanie, przez pryzmat III RP.
Pamiętają państwo ostatnie sceny kończące nolanowską trylogię? Zapomnieć, je trudno, ale dla tych, którzy nie widzieli filmu, dokonam bardzo krótkiego streszczenia. Batman, ratując Gotham City ginie od wybuchu bomby (szczegółów nie ujawnię, żeby nie psuć zabawy, tym którzy pójdą na film), przynajmniej są o tym przekonani mieszkańcy miasta i stawiają swojemu obrońcy pomnik. Wyobraźmy sobie teraz, że w tym momencie kręcenia filmu Nolan, z niewiadomych przyczyn prosi o dokończenie jego dzieła kolegów po fachu z Polski, w końcu ksywka „Mistrz”, którą nosi jedne z nich, gwarantuje wysoki poziom artystyczny. Gdyby klasyczni przedstawiciele polskiego salonu mieli dokończyć opowieść o Batmanie, zapewne musieli by rozbudować scenę odsłonięcia pomnika Mrocznego Rycerza. Przebijając w zaskakiwaniu widza samego Nolana wprowadziliby do fabuły Jokera, bo jaką inną postać mógłby zagrać znany polski polityk, filozof, głos postępu?
Otóż Joker, okazałby się najbardziej pozytywną postacią, oświeciłby mieszkańców Gotham, że są ciemnogrodem, który czci pamięć samobójcy. Przecież pomnik Batmana, przypomina wszystkim o tragicznych wydarzeniach, o ataku terrorystycznym i o samobójczej decyzji o poświęceniu się dla ratowania mieszkańców. Jaki to przykład dla młodego pokolenia, które musi myśleć o przyszłości, rozwijać się, a nie czcić krwawa hekatombę, zgotowaną przez Banea, ale przecież kojarzącą się z Mrocznym Rycerzem.
Żeby chociaż Bruce Wayne okazał się homoseksualistą, ale nie był on żadnym bojownikiem o prawa mniejszości, więc żadna cześć jemu się nie należy. Mieszkańcy Gotham, powinni żyć tak jakby Batmana nigdy nie było, nie wolno im pamiętać, o człowieku, który przeciwstawił się przestępczości, który dał nadzieję na wolność w czasach zniewolenia rewolucyjnym terrorem. A kiedy komisarz Gordon próbowałby polemizować, zostałby powalony potęgą argumentacji głosiciela prawd i mądrości salonu- zamilcz kaczystowski relikcie(co w USA przetłumaczono by jako zamilcz /#$&^%& relikcie) - rzekłby Joker przy aplauzie zgromadzonych. W tej chwili pojawiłaby się weseli kompanii w celu usunięcia pomnika - człowiek –owad, młot na homofoby – Pan Biedronka, człowiek – zioło, Pani – dwa oblicza płci, wesoły gajowy, Shrek i Kaczor Donald, przepraszam chyba zapędziłem się i pomyliłem filmy. Przejdźmy więc do sceny wieńczącej dzieło- nie ma w niej żadnego Brucea Weyna na randce z kocicą. Jest za to ciemny pokój. Joker melduje, że właśnie oświecił mieszkańców Gotham, a na przeciwko niego siedzi w fotelu potężny mężczyzna, o ogromnej głowie, z równie ogromnymi uszami i chwali swojego gościa – dobra robota świetnie się spisałeś.
Mówiąc to, odłożył na bok gazetę, z wielkim napisem „TAK” i małym „dla komuny” na pierwszej stronie i wyciągając najnowszego iphona dodaje, opowiem o wszystkim generałowi- na ekraniku wyświetla się zdjęcie przedstawiające drobnego staruszka w ciemnych okularach i kostiumie przypominającym wronę.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 1407