|
|
Zbyszek Cukier buraczany czyli sacharoza składa się po połowie z dwóch cukrów prostych: glukozy i fruktozy.
Głukoza jest paliwem dla wszystkich komórek organizmu, ale w nadmiarze szkodzi, bo wywołuje nadmierną produkcję insuliny.
Fruktoza jest trawiona w zasadzie wyłącznie w wątrobie i to w cyklu szkodliwym dla organizmu na wiele sposobów.
Generalnie organizm używa fruktozy jako przełącznika w stan gromadzenia tłuszczu, jednak za cenę pewnej toksyczności. To było potrzebne ludziom 30 tys lat temu, bo w czasie obfitości pożywienia były owoce, a więc nabierali tłuszczu przed zimą, co pozwalało im przetrwać, w odróżnieniu od tych, co takiego mechanizmu nie mieli.
Tyle, że teraz fruktozę mamy nie latem lub jesienią, ale non stop, bo produkty z dodatkiem cukru lepiej się sprzedają. |
|
|
spike Jest taki dowcip:
"ile słodzisz?
5 łyżeczek, tylko nie mieszaj, bo nie lubię słodkiej"
Z cukrem buraczanym, czy sacharozą, (wielocukier), jest taki problem, że organizm w podanej postaci go nie trawi, musi go rozłożyć na cukry proste, a to z kolei pochłania dość sporo energii, najlepiej by było spożywać np. glukozę lub fruktozę, wtedy od razu wędruje do komórek, np. w szpitalach podaje się kroplówki z glikozą, dużo jej zawierają winogrona, albo rodzynki, jak człowiek głodny, to solidny kiść zaspokoi głód.
Na głód dobra jest też czekolada, im bardziej gorzka tym lepsza.
A do tego oczywiście zasmażka :))))
Z tłuszczów tylko smalec, masło, czasem olej. |
|
|
u2 słodzę kawę czy herbatę, ponoć dużo, 2 łyżeczki
E tam, znałem gostków, którzy słodzili dużo więcej, w czasach PRL. Co prawda nie wiem co sie z nimi obecnie dzieje, oprócz jednego, który miał jakąś operację dekadę temu, ale przeżył. Nie mam jednak z nim kontaktu. Cukier z teiną i kofeiną to dla mózgu nagroda, więc samopoczucie jest z pewnością lepsze niż bez cukru. Z drugiej strony cukier wcale nie krzepi, tylko jest pustą kalorią, którą należy spalić. Podobnie jest z tłuszczem, który organizm odkłada na czarną godzinę. Tyle, że we współczesnym świecie nie ma zagrożeń jak drzewiej i nie spalamy tego nadmiarowego tłuszczu. Stąd otyłość i kłopoty z tym związane. |
|
|
spike To może jeszcze ja coś napiszę. Moja recepta na nadwagę,
"Umiarkowanie w jedzeniu i piciu".
Do tego dochodzi jeszcze rada pewnego uczciwego lekarza, jeść tylko momentu zaspokojenia głodu, a nawet być w stanie niedosytu, jest jeszcze inna recepta, jeść jak się jest głodnym.
Sumując, nie jem śniadań, no czasami, potem obiad i o różnych porach kolację, nawet w nocy, po jedzeniu lepiej mi się śpi, opowieści, że przed snem nie należy jeść, uważam za błędną, przypomnę tylko czasy przedszkola, po objedzie zawsze był sen, potem był jakiś deser, jakoś to dzieciom nie szkodziło.
Jaki efekt mojej diety, od bardzo wielu lat, jak osiągnąłem swoją wagę, mam ją do dziś, wchodzę w garnitur z czasów szkoły, nie choruję, moja karta pacjenta prawie pusta, czasami jakaś grypka itp. tylko dlatego wizyta u lekarza, bo rodzina naciskała.
Największym wrogiem nie tylko dla człowieka, jest stres, zabija ludzi i zwierzęta, należy się tego wystrzegać, człowiek nie może jeść i spać, a to warunki dla każdej choroby.
Jeszcze jedno, jem wszystko, a szczególnie lubię te "tłuste", do tego słodzę kawę czy herbatę, ponoć dużo, 2 łyżeczki.
|
|
|
Zbyszek @jazgdyni: Tak to dobry rachunek. Więc nie ma sensu spać na siłę. Wydaje się, że najlepszym podejściem jest nie zarywać snu, spać tak długo, jak się odczuwa to komfortowo i ani minuty dłużej. Nie ograniczać tego snu z góry. Sen został "wynaleziony" przez Naturę, stąd jest nam potrzebny. Jakbym zaczął liczyć godziny spędzone na czymś niezbyt sensownym i właściwym, to bym dopiero się podłamał :) Ale sursum corda! |
|
|
jazgdyni @Zbyszek_S
Rachunek jest prosty, ale z filozoficznym podtekstem. Nie wierząc w reinkarnację, życie mamy jedno. Powiedzmy, żyjesz 100 lat. Jak zalecasz, śpisz modelowe 8 godzin. Stąd wychodzi, że jesteś nieświadomy przez 33, 333 lat swojego życia. Mi tego czasu szkoda. Byłem dużo młodszy, to bywalło, że i 14 godzin z łóżka nie wstawałem. |
|
|
jazgdyni @smieciu
Twoje przemyślenia Drogi Kolego zawsze odnoszą się do sytuacji stabilnej i statycznej. Do pewnego schematu, a nawet wzorca. Człowiek żyjący dynamicznie i różnorodnie, ma po prostu w sobie różne tryby działania. Palę, ale 14 godzinny lot z Tokio do Frankfurtu, czy jeszcze dłuższy z Kopenhagi do LA (z godzinną przesiadką w Atlancie) wytrzymuję i nawet nie pomyślę o papierosie. W czasie dziewiczego rozładunku statku nowego, który też budowałem, ustanowiłem swój rekord - 72 godziny bez snu. Nie, że mi się tak chciało, albo byłem podekscytowany. Musiałem, bo nie mogliśmy pokazać, że mamy jakieś idiotyczne usterki na starcie. Potrafiłem też na paru lotniskach, czekając na lot, siedzieć na najwygodniejszej ławeczce, nie jeść, nie pić, nie palić, nie czytać, tylko w jakimś zatrzymaniu nic nie robić, spokojnie zapadać w płytki sen i czasu nie liczyć, Takie nabyte cechy zostają potem na całe życie. I ponadto wyznaję teorię, że to ja jestem panem mojego ciała, anie jego i głupich doktorów niewolnikiem. 3/4 zwyczajowych porad lekarzy, to standardowa bzdura wyniesiona z nędznej uczelni i standardów polskiej służby zdrowia. Proszę sprawdzić, pierwsze wizyta u nowego lekarza zawsze zaczyna się pytaniem: - Czy pan pali? I już jest pan zaszufladkowany i wierzy, że zbawienny sen to 8-10 ngodzin z trzema, czterema cyklami REM, snu głębokiego i płytkiego. Ciekawe jest, że wielu wybitnych twórców i myślicieli (nie daj Boże, nie myślę o sobie) sypiał 3, 4 godziny najwyżej.
A kumulacja defektów może być, a może nie być. Zazwyczaj istnieje tylko jedna główna przyczyna inicjująca szkodliwe procesy. Czy to stres, czy covid, czy obżarstwo, czy alkohol, czy miłośc do słodyczy, albo do marihuany - zawsze jest tylko jeden inicjator. Oczywiści może być i często jest błąd genetyczny. |
|
|
Zbyszek Każda osoba jest do pewnego stopnia inna i co więcej miewamy różne okresy aktywności. To jednak nie podważa zasadniczo słusznego spostrzeżenia, że sen jest istotny dla zdrowia. Taki dłuższy, nie przerywany. Kłopot w tym, że o ile na dietę możemy mieć wpływ wolicjonalny, to znaczy, możemy zdecydować "na siłę", że coś będziemy jeść lub czegoś nie będziemy jeść, to w przypadku snu, jest to nie możliwe. Nie da się na siłę spać. |
|
|
Zbyszek @smieciu: A nie mówiłem... :) |
|
|
smieciu @jazgdyni
Mam inne spostrzeżenia. Według mnie ludzie lekceważą sen. Jest z nim jak z opisywanym wyżej cukrem. Ludzie z czasem mogą przestać zauważać że brakuje im snu. Tak jak nie zauważają że dla odmiany spożywają za dużo cukru. To się dzieje powoli, krok po kroczku, latami, ludzie się przystosowują, coś im wysiada w organizmie ale nie pomyślą że to z powodu braku snu - czyli braku odpoczynku, regeneracji. To po to istnieje sen - dla regeneracji właśnie. By organizm się sam uzdrowił.
Sam tak swoją drogą sugerujesz że masz nadwagę. Oczywiście nie mogę odgadnąć jednoznacznie dlaczego ale dlaczego nie z powodu braku snu? Nawet jeśli bezpośrednio tego tak nie postrzegasz.
Niestety ta kwesta może być delikatna. Jeśli coś odkłada się na przestrzeni wielu lat może być trudno dostrzec związek. Napisałem swój komentarz by zwrócić na to uwagę. Na sen. Być może najprostszą drogę do zdrowia. Niekoniecznie łatwą ale z drugiej strony naturalną. Bez prochów za to z samoregulacją. Jeśli twój organizm działa prawidłowo to przykładowo możesz jeść ile chcesz i co chcesz, bo będziesz chciał akurat tyle ile trzeba... |
|
|
jazgdyni @smieciu
Sen został wyidealizowany przez akademie medyczne i tych pożal się Boże naukowców, co podejście indywidualne i holistyczne mają w dupie.
Oto właśnie minęło moje 28 godzin bez snu, nawet bez krótkiej drzemki. Przedtem trząsłem się i dosłownie ostro cierpiałem, bo złapała w nodze rwa kulszowa, gdyż zaatakował dwudniowy covid. Dawniej wszyscy by powiedzieli - ostra grypa. Lecz moje dwie aptekary, żona i córka, dwoma zastrzykami w ciało i czymś tam do picia, spowodowały, że w nocy wypociłem się jak borsuk, a potem dostałem takiego czadu, że szalałem w ogrodzie, a wieczorem rozebrałem laptopa do najmniejszych detali. Zajęło mi to całą noc. Złożyłem go dzisiaj i o dziwo, dobrze działa.
Zazwyczaj śpię 5 godzin i monitoruję - wszystkie sekwencje są dobre. I to mi wystarcza, bo nie mam kompulsywnej, wszczepionej reguły, że spać się powinno 8 godzin. Poza tym, praca na morzu wiele zmienia, gdy jesteś jedynym na pokładzie specjalistą od awarii, czynnym 24h/7dni. |
|
|
smieciu Dlaczego nie pański wpis? |
|
|
u2 Stres sprawia że nie śpisz lub się nie wysypiasz.
Polecam melisę. |
|
|
Zbyszek Może się mylę, ale pański komentarz wydaje mi się wybitnie nacechowany stresem :)
Uff.... :) |
|
|
smieciu O większości z tych rzeczy już dość dawno temu pisał Kwaśniewski - ten od diety tłuszczowej. Nie trzeba szukać mądrości daleko, Polacy też wiedzą to i owo ;)
Stres+brak snu+cukier=katastrofa.
Wspominałem chyba. Ostatnio doszedłem do wniosku że w istocie kluczem jest brak porządnego snu. Stres sprawia że nie śpisz lub się nie wysypiasz. Mogą też być oczywiście inne powody braku snu. Naturalną reakcją organizmu na brak snu jest łaknienie słodyczy. Niekoniecznie zaraz w formie czekolady czy cukierków! Może być cokolwiek, chleb z masłem i kiełbasą, po prostu cukry zwyczajnie dają najszybszy dopał. Mózg potrzebuje cukru, to jego metoda na brak snu, na to by działał choć nie pozwala mu się na odpoczynek.
Na dłuższą metę wpada się błędne koło.
Brak snu, odpoczynku sprawia że zaczyna się coraz gorzej działać. A tym samym coraz gorzej radzisz sobie ze stresem czy innymi wyzwaniami. Co z kolei sprawia że śpisz coraz gorzej i chce się jeść coraz więcej.
Ratunek jest prosty.
Trzeba się wyrwać z tego błędnego koła. Coś pieprznąć w diabły. Tylko że... Jest praca, zobowiązania i innych tysiące rzeczy, które sprawiają że twój coraz gorzej działający mózg boi się drastycznego rozwiązania. Które tylko pozwoli ci wypiąć się na wszystko i tym sposobem wyspać się, wreszcie porządnie odpocząć i wrócić do równowagi. |
|
|
Zbyszek Gratulacje. Tłuszcz brzuszny jest raczej biały. Trochę brązowego bywa podskórnego, ale to jest odrębna kwestia, jego powstawanie i rola. Generalnie brązowy jest korzystny, a biały już mniej. Kiedyś byłem na keto, może jeszcze spróbuję. Na myśl o ruskich pierogach ze skwarkami mnie skręcało, ale za to na keto odrzuca od słodyczy. |
|
|
jazgdyni @Zbyszek_S
Cześć.
Jestem głęboko w temacie, więc można sobie dobrze pogadać. Właśnie dwa tygodnie byłem na pełnej ketozie. Minimal węglowodanów. Zgubiłem 4 kilo. a w obwodzie schudłem 3 cm.
Bo ten szary tłuszcz brzuszny (właściwe dwa rodzaje - podskórny i trzewny), pierwsze metabolizują i znikają. W keto posiłki mamy takie, że węglowodanów, w tym nie daj Boże fruktozy, która nie jest paliwem jak glukoza, i wraca do wątroby i jest właśnie przerabiana na zbędny trzewiowy tłuszcz (niealkoholowe stłuszczenie wątroby i trzustki). Więc jak nie dostarcza się cukrów z zewnątrz, to organizm przerzuca się na wykorzystanie zmagazynowanego tłuszczu, ponownie zamieniając go na niezbędny cukier. 80% posiłków to tylko białko i tłuszcz. Ja akurat nie mam z tym kłopotu. Cztery jajka z boczkiem na śniadanie pokochałem już dawno w Anglii. Tylko za chlebem tęskniłem.
No to na tyle. |