|
|
Powiedziałbym jednak że okupacja sporo załatwia. Co z tego że będziesz walecznym partyzantem jak ci dobiorą się do twojej rodziny i już myślisz inaczej. Jako partyzant nie jesteś w stanie jej obronić. A i nie mówię o drugim, prostszym postępowaniu z partyznatem. Za jednaego zabitego okupanta można zabić na przykłada 100 twoich rodaków. I co wtedy? O wyniku walki decydują czołgi, lotnictwo, artyleria, łączność... potrzeba ludzi którzy potrafią to budować i się tym posługiwać i takich trzeba szkolić. Można oczywiście liczyć na to że okupantowi w końcu okupacja się znudzi i sobie pójdzie, ale czy to jest najlepsze wyjście?
Tak szczerze mówiąc to trudno znaleźć w historii przypadki żeby partyznatka pokonala regularną armię. Wietnam to jednak była armia lądowa, pod koniec wojny jedna z najsilniejszych na świecie. W Iraku wyszło jak wyszło bo Amerykanie nie widzieli sensu by dłużej tam siedzieć. Afganistan podobnie. |
|
|
Śmieszny jesteś i mało kumaty. To jak Ty wychowujesz swoje dzieci nie ma żadnego znaczenia jeśli Polska stanie się teatrem zaawansowanej wojny pomiędzy Europą Zachodnią, USA, a Rosją. Z drugiej strony jeśli USA i Europa Zachodnia nie zareagują to ofiarą krwi Twych dzieci będzie można sobie d... podetrzeć.
Napiszę po raz trzeci, trochę inaczej, ale wątpię by coś Tobie zaświtało w otumanionym powstańczymi piosnka mózgu. Jeśli w pierwszych dniach konfliktu wojna nie zostanie przeniesiona na terytorium Rosji to pozwolenie na wojnę na terytorium Polski będzie wyrokiem na nią i na Twoje dzieci.
Twoja deklaracja, że nie chcesz zmiatać z powierzchni ziemi miasta wroga jest większą zdradą niż poddanie się wrogowi.
Ponieważ poddanie się, może , nie musi, ale może uratować życie Twoich dzieci. Rezygnacja z zastosowania środków agresji wobec agresji skazuje je na śmierć. |
|
|
Ździchu, nie chcę ani zmiatać Moskwy ani żadnego innego miasta z powierzchni, bo to jest barbarzyństwo. Nie chcę witać jak Ty, żadnego potencjalnego okupanta chlebem i solą, ani nie będę uciekał ze swojej ojczyzny. Moje dzieci wychowałem tak, ze pracują w kraju, za mniejsze pieniądze niż na zachodzie, są wykształcone i zadowolone, że pracują dla dobra własnego kraju i własnych rodzin. Są po prostu u siebie. Jeżeli będzie trzeba, to będziemy walczyć tak, jak to robili nasi praojcowie. Ci co chcą witać okupanta chlebem i solą, lub proszą o sankcje dla własnego kraju są zwykłymi kolaborantami i zdrajcami. A co dotyczy roli partyzantki, to walka z wrogiem i tępienie zdrajców i kolaborantów jest zadaniem zasadniczym. |
|
|
"Przykłady Afganistanu, Wietnamu, Iraku, pokazują, że na partyzantach wykładają się najsilniejsi."
Własnie parę milionów z tych krajów na których się wyłożyli najsilniejsi ucieka do Europy. Naprawdę chciałbyś by udziałem Twoim i Twojej rodziny był ich los. |
|
|
Doprawdy, strzelam na oślep? A Ty czym strzelasz? Obroną terytorialną. Śmiech na sali....a nie obrona. Jeśli na podejściu do miasteczka z lasu wytoczy się parunastu dzieciaków którym się wydaje że są obroną terytorialna to Rosjanie ani nie drgną tylko zrobią to co w Czeczeni - piętnastominutowy minutowy ostrzał z artylerii w centrum miasta. Takie coś robi się z dwa, może cztery razy, wierz mi że działa bez pomyłki. Sami mieszkańcy miast biegną wówczas do Rosjan z informacjami gdzie i kto na nich czatuje z bronią. Rosjanie cackali się przez ponad dziesięć lat, jak zaczęli stosować wyżej opisana metodę zaprowadzili spokój w przeciągu roku. I co zrobisz z tą umotywowaną patriotycznymi śpiewkami partyzantką.
Żeby gadać o wojnie to trzeba co nieco o niej wiedzieć i rozumieć.
Powtórzę jeszcze raz. Jeśli w przeciągu dwóch dni od agresji Rosji na Polskę teatr wojny nie przeniesie się z pełną siłą na terytorium Rosji to jedynym sensownym zachowaniem Polaków będzie przywitanie Rosjan, chlebem i solą. |
|
|
Nie mam nic przeciwko zawodowym żołnierzom i wysoko specjalistycznej dobrze uzbrojonej armii operacyjnej. Jednak nie zgadzam się z postawami tych, "co to trzymali giwerę", że mogą krytykować tworzenie OT , czyli zaplecza i masowości armii. Właśnie dlatego, żeby nie było gdyby co - źle uzbrojonych amatorów, żeby były zdolności mobilizacyjne, których Polska teraz nie ma. Siedzenie przez dwa lata w koszarach (LWP), mija się z celem, ale każdy młody mężczyzna, powinien być przeszkolony. Jak wypowiadają się generałowie - wojna z Rosją w osamotnieniu, porównując potencjały armii, to kilka dni. Natomiast pacyfikacja narodu i okupacja kraju, to może się ciągnąć latami, gdy będą ci zmotywowani, przeszkoleni i uzbrojeni. Jeżeli silny agresor boi się, to właśnie tego. Przykłady Afganistanu, Wietnamu, Iraku, pokazują, że na partyzantach wykładają się najsilniejsi. Jest jeszcze zaplecze, gdzie na jednego walczącego żołnierza w II wojnie światowej, pracowało 10 cywilów. Tak więc ten, "co trzyma giwerę" niech robi to dobrze, a strategię niech robią generałowie i politycy. |
|
|
Trochę przeraża mnie to co napisałeś. Można być najemnikiem, zawodowcem i jeszcze do tego uczciwym. To znaczy uczciwie robić to za co się bierze pieniądze.Takie przypadki w historii też się zdarzały. Pisząc o zmotywowanym narodzie itd masz w istocie na myśli jakieś powstańcze strategie. Prawda że powstańcy byli zmotywowani,przywiązani do polskości itd. ale byli to amatorzy którzy często nie mieli czym walczyć a i z wyszkoleniem nie było najlepiej. Armia musi być przemyślana i stosownie do tych przemyśleń uzbrojona, a żeby była należycie uzbrojona i zaopatrzona to musi mieć należyte i należycie zorganizowane zaplecze. Inna sprawa że stan LWP, jego wyszkolenia i całej reszty pozostawiał wiele do życzenia a wielu było tam takich co brało kasę za nic. |
|
|
Celarent Zdzichu, ja jestem pokoleniem 70+. Moje wymagania określają pragmatycznie określone potrzeby obrony kraju, kiedys silną i regularną, dobrze uzbrojoną armią (PO rozpier... armię, lotnictwo zlikwidowała właściwie kompletnie a piechota, cóż nie ma, bo większość to ...hm, generałowie i oficerowie, różnego stopnia dowódcy). Dziś jednak oznacza to, z braku takiej armii i długiego procesu jej budowania (8 długich lat zmarnowane, nie tylko pusta kasa, ale i "magazyny" - to co było, brak), że jesteśmy skazani na polityke sojuszy, umów i wsparcie obcych. NATO jest wyborem nie z racji przyjacielstwa, ale z siły politycznego (niestety, niemal wyłącznie dziś psychologicznego) oddziaływania. Bo kto ma nam pomóc? Niemcy? O, oni bardzo chętnie tu rozlokują swoje wojska na naszą prośbę to i policję postawią. Do tego dążył Tusk i na tym polegała jego polityka obronna. Bardzo rozsądne, mądre... bardzo. Kretyństwo a z patriotycznego punktu widzenia - zdrada.
Moje pokolenie wierzy w kasę, uzywanie, luksus, "rupta co hceta", ale z drugiej strony pamięta komunę jeszcze na tyle dobrze, by d..pą odwrócić się od resortu. Jedynie resortowe dzieci tęsknią (wraz z rodzicami), bo dla nich to komuna oznacza luksus, również psychologiczny. Za PiS muszą słuchać rachunku sumienia ze zbrodni, na których zbudowano ich sukces. Moje pokolenie wychowuje dzieci różnie, ale większość - dla Polski. Roczniki osiemdziesiąte, już niekoniecznie, większość to playstation dla polityków PO. Moi znajomi polityka się nie zajmują, ale dzieci płodzą i wychowują dla Boga i Ojczyzny. PO uważają za zdrajców i złodziei a wielu i za morderców (jeśli nie Smoleńsk, to Marek Rosiak...).
Obrona terytorialna musi zawierać jakiś element "pospolitego ruszenia", w razie co współpracującego z regularną armią. To zaplecze, z którego nie wolno zrezygnować, szczególnie, jeśli nic innego i taniego nie ma w zamian. A zmiecienie Moskwy, kochany, oznacza wojnę totalną - jądrową zagładę ziemi. Moskwy nie będzie a bomby będą na nas leciały z Syberii,Uralu itd. Tego boi się NATO. To jest spora jego słabość. A przecież w dużej mierze uzasadniona. Polityka obronna musi być absolutnie spokojna, nawet w najbardziej nerwowym czasie. Tracisz rozum w kontakcie z okrucieństwem Ruskich? Rzuć tę swoją giwerę komuś, kto nie strzela na oślep. |
|
|
Jak ktoś "trzymał giwerę" za pieniądze, to może być tylko najemnikiem za dobry żołd i wczesną emeryturkę. Jak grzebałeś Zdzichu coś w historii, to zawodowcy, często grali na wielu organach. Rosjan w Donbasie, nie trzymają zawodowcy, terroryści wszelkiej maści to nie zawodowcy - z którymi nie radzą sobie ci zawodowcy, co trzymali giwerę za pieniądze. Zmotywowany naród, broniący swoich wartości, pokonać nie można. Ale jak ma się problem z polskością, to można zostać tylko niewolnikiem... |
|
|
Celarent Nie stać. Generalnie uważam, że Amerykanie powinni zrekompensować nam straty wojenne i nagrodzić naszą aktywność w ich wojnach. To by była dobra okazja.
A poważnie, najlepsze rozwiązanie to być pożądanym sojusznikiem. Czasem wcale nie trzeba ku temu wielkich pieniędzy. I w tym sensie Niemiec ma rację, mówiąc o potrzebie sprytu. Dyplomacja i polityka to głównie domena sprytu, przebiegłości i umiejętności gry w słowa i milczenie.
Ze względu jednak na Niemcy właśnie Polska potrzebuje militarnego wsparcia obrony przed ...Rosja. Wbrew pozorom to wcale nie jest skomplikowane. Ribbentrop-Mołotow. Czerwonoarmiści i KGB w okolicach Berlina... I wszystko jasne. |
|
|
Celarent Proszę Pana, pełna zgoda, to się właśnie nazywa polityka międzynarodowa a kiedy indziej...dyplomacja.
:))
Tak buduje się trwałe i skuteczne sojusze: dostrzegając interes ewentualnego sojusznika we współdziałaniu z nami i/lub stratę w przypadku braku owej naszej współpracy. Potem należy tylko dobrze to sojusznikowi przedstawić a na koniec pilnować - nie, by przypadkiem nie ominął nas, nie wykiwał a tego, by nie miał w tym interesu. Czasem oznacza to związanie mu rąk. Np. innym sojuszem, jakimś interesem lub na "brudno" wygenerowaniem "strato-twórczych" okoliczności wiszących nad jego głową.
Wydaje mi się, że tak zadziałał ostatnio Wielka Brytania w UE. Brytyjczycy sami wygenerowali problem, by cos na tym ugrać poprzez zaszantażowanie UE (osobiście jestem pewna, że Brytyjczycy już maja plan "po wyjściu", plan baaardzo dla nich korzystny, jakkolwiek możliwe, że ryzykowny, ale oni zawsze spadają na przysłowiowe cztery łapy). Być może "Camerun" przejedzie się na tym w referendum, ale - o ile tego chce - może tendencje jeszcze odwrócić (może nie chcieć, bo UE jest w zaawansowanym okresie schyłkowym).
Chiny potrzebują "okazji" do zaatakowania Rosji, wykorzystają każdą jej słabość, by odebrać, co swoje lub każdą okazję by osłabić sowieckiego molocha o przeroście ambicji mocarstwowych. Siły Rosji kondensują się na jej zachodzie... Wschód jest zabezpieczany głównie sowieckimi mrzonkami o braterstwie komunistów. Komuniści zaś to zdrajcy bez czci i wiary. Komuniści chińscy dla kasy dawno już zdradzili własny komunizm. Z poprzedniej epoki zostały hasła, dekoracje i nazwy. No, i więzienia. |
|
|
Celarent Właśnie odpowiedziałam Panu Targalskiemu nt. polityki Chin. Jest pragmatyczna. One chcą swojej wielkości. Im marzy się tak samo jak Putinowi mocarstwowość. I nie dopuszczą do odrodzenia mocarstwa sowieckiej Rosji. Chiny stanęły z kolan na arenie światowej, na tle Putina są spokojnym gościem od interesów. Putin wichrzy. Myślę, ze przyzwolenie na wykrwawianie się ruskiego bankruta w Syrii i Ukrainie jest też celowe. Może w pamięci potomnych pozostanie Putin Wielki, który próbował, wskrzeszał, walczył, dążył, ale... mu się nie udało. Pekin ma poprawne relacje z Rosją dopóki i tylko i wyłącznie dopóki mu się to opłaci. Ale to relacje pełne napięcia. Putin je również testuje. Gdyby nie widziały w tym korzyści relacje bez wahania by zaostrzyły. Ale widać maja i w tym interes. Chiny (może sporo w sensie economy fiction) zbudowały potęgę gospodarczą, realną siłę rażenia - militarną. Łagodzą swój wizerunek, ostrożnie demokratyzują się. Brakuje im części terytorium. Dzięki Rosji na Ukrainie mają zielone światło a brakuje pretekstu, by sięgnąć po "marzenia". Sięgną. Przykładowa agresja Rosji na Europę byłaby doskonałym pretekstem do ruszenia. Chiny jawnie dążą do realnej wielkości Państwa Środka. I sięgną po nią na 100%. Rosja stoi im ostatecznie na drodze.
Roli USA osobiście nie rozumiem. Nie potrafię wyjść poza podejrzenia o współpracę Obamy z islamistami i ruską agenturą, która z islamistami robi interesy i polityczne deale, jeśli można tak nazwać kryzys imigracyjny i zamachy terrorystyczne. |
|
|
Celarent Dobre pytanie. O to mi wciąż chodzi: dla Zachodnich partnerów jesteśmy mięsem. Albo armatnim, albo jako łakomy kąsek...
Pytanie brzmi, dlaczego USA tak nas traktują. Odpowiedź: bo jesteśmy słabi. U nich liczą się takie czy inne (byle duże) gabaryty i siła. Kiedyś USA z racji liczby Polaków w Stanach i z pragmatyzmu (wspólny wróg) wspierały Polskę. Dziś jesteśmy jakby ubogim krewnym, z którym nie wiadomo, co zrobić. Oszukują, kluczą a na koniec: sorry...
I jeszcze jedno; my widzimy, ze ten sam wróg podnosi się a oni ...oni widzą go, owszem, ale łaszą się ...do niego.
Dlaczego? Co USA mogą same dla siebie na tym ugrać poza katastrofą? Nie widzę... |
|
|
Celarent Witam. Wiem, była cykliczność. Pamiętam też historię nieboszczki tarczy antyrakietowej (pochowanej chyba w Tokio). Teraz jednak można wywnioskować, iż Niemcy skutecznie przycisnęły USA. Rozmawiano o wzmocnieniu flanki wschodniej. Niemcy wyraziły swoje stanowisko jasno: nie dla militarnego wału obronnego wobec Rosji. USA zgodziły się.
Chiny - bardzo kruchy lód dla Putina.
1.nie zgodzą się nigdy na powrót (silnego) mocarstwa sowieckiego a każde "zwycięstwo" Putina, uosobienia współczesnych idei i dążeń mocarstwowych Rosji, jest pustakiem do tego mocarstwa.
2.zachłysnęły się boomem gospodarczym (mniejsza o realność i trwałość tego zjawiska) i chcą dominować, być mocarstwem.
3. Rosja siedzi na "złocie i diamentach" a pręży muskuły militarnie,kryjąc słabość(bankrut). Wykrwawia się w Syrii i na Ukrainie z Chin przyzwoleniem, ale te nie poprą jej napaści na Europę, bo ona ma szansę wygrać (miernota NATO,drenaż imigrancki)- stać się mocarzem. Ruskie boje otwierają im drogę do odzyskania swoich ziem (Tybet, Mandżuria Zewnętrzna, Hongkong, Turkiestan Wschodni czy Makao). Chcą być wielkie, silne i bogate. Dobre relacje z Rosją są środkiem do tego celu, nie celem. Chińczyk to nie romantyk i sentymentalista, to pragmatyk. Ateizm, represje to już nie ideologia, to pragmatyczne narzędzie dyscyplinujące społeczeństwo w jednym bożku-środku -celu (mamona). Na tle Putina są spokojnym i przewidywalnym partnerem. Koniec końców Chiny zaatakują ...Rosję. Nam powinno zależeć, by w razie co, były skłonne uczynić to w synchronizacji z potrzeba obrony naszych granic. Wystarczy, że atakująca Rosje zaatakują od tyłu. Ku własnej korzyści... To miałam na myśli (a nie np. chińskie bazy w Polsce czy patrole powietrzne nad Polską ;) Co nie znaczy, że się nie mylę. Znam tylko kilku Chińczyków, z którymi robiłam "interesy" (kupując czasem ich taniochę, kiedy nie było na lepsze prezenty dla dzieci :( .)Pozdrawiam. |
|
|
"Nie te pokolenia (od roczników 70.). Ku temu musieliby być wychowani i wyuczeni" Może ma to sens. Może wymagania wobec rządzących, pokolenie 70+ ma większe, niż oczekiwanie na mowy, o nieoddawaniu guzika.
Jeśli przeciętnie kumaty odbiorca dowiaduje się o bestialstwie armii rosyjskiej, to pała do niej nienawiścią i oczekuje, że w razie próby agresji odpowiedź będzie destrukcyjna, ale nie dla armii - bo nie ma takiej możliwości - tylko dla rządu który tą armię wysłał. Krótko i prosto mówiąc, wjazd jednej kompanii czołgów rosyjskich powinien się skończyć zmasowanym atakiem na Rosję, rozwaleniem w pył Moskwy. Jeśli to nie nastąpi w przeciągu 24 h to pozostaje możliwość powitania pozostałych kompani chlebem sola wódka i dziewczętami. Teksty o obronie terytorialnej, partyzantce można opowiadać podpitym szeregowym kibolom Legii i Lecha, oni ta takie bzdety pójdą, nikt kto był w wojsku i trzymał giwerę w bajki Antoniego nie wierzy. |
|
|
Celarent Drugą linią są więc ...Niemcy. Polska znowu jest ...poligonem Europy. Nikt baz z Niemiec nie zabierze. U nas wciąż chodzi o dobry sprzęt, szkoleniowców itd. A młodzi... Wciąż nie mają za co tu godnie żyć. Pracy nie ma, firmy nie założą bo ZUS ją zeżre zaraz po dwóch latach. Obniżone podatki CIT tu nie pomogą. Zostaje jednorazowe becikowe i 500+. I nadzieja... Czekać mogą w tzw. lepszym świecie, gdzie zarobią więcej niż (1100)na ZUS (jeśli mają opłacić jakiś lokal, media itd. są bez szans), więc jadą. A potem tam zostają, bo np. tam płaca wyższa, zasiłki wyższe, koszty uzyskania przychodu znikome, koszty utrzymania rodziny niskie. A Pan chce żeby za ten kraj chcieli ginąć. Nie te pokolenia (od roczników 70.). Ku temu musieliby być wychowani i wyuczeni (a tu nici - drobne epizody patriotycznej edukacji domowej), by "umierać" dla idei. Młodzi tacy dopiero się rodzą lub rosną... a Ruscy już sobie nalatują i strzelają. Znaczy, testują. Ta armia potrzebna jest teraz. Niestety, Tusk ją rozpierpapier. Część poległa w Mirosławcu, reszta dowódców w Smoleńsku a pozostałych dopadła emerytura, bezrobocie lub restrukturyzacja.
My potrzebujemy amerykanów nie po to, by bronili na zawsze naszych granic, bo w końcu mogą uznać je za własne a po to, by zyskać na czasie: póki nie stanie nasza armia na nogi. Teraz na pierwszej i na ostatniej to jest karzeł na glinianych nogach. |
|
|
Szansa jest i to wcale nie mala.
Prosze pomyslec o osi Berlin - Moskwa - Pekin.
http://www.eurasischesma…
p.s.
Moze Pan Targalski cos wiecej na ten temat napisze.
Polecam takze ponizszy artykul:
http://info.kopp-verlag…
Nie wyglada to zbyt rozowo dla USA. |
|
|
Kazimierz Koziorowski Amerykanie nie wyjda z hitlerowa niezaleznie od tego czy w Polsce i pribaltyce cokolwiek zamierzaja zainstalowac. niemcy slusznie postrzegaja ze okupacja trwa a trwac bedzie bo trzeciej szansy, po dwoch wojnach swiatowych, niemcom juz nie dadza. niemiaszki nawet gdyby bardzo chcieli to nie maja szansy na usuniecie baz okupacyjnych w zaden sposob |
|
|
Uważam, że w razie ewentualnej, pełnoskalowej konfrontacji z Rosją, której chyba nikt przy dobrych zmysłach sobie nie życzy, jesteśmy ważnym partnerem dla USA. To, że jednak USA odchodzi od wycofywania się z Europy, jest już naszym sukcesem. Gdzie mają być silne bazy sojusznicze? Nie jestem strategiem, ale na pierwszej linii tego bym nie trzymał. Na pierwszej linii, nawet Polska nie trzyma swoich głównych sił, bo sprawdził taką strategię Stalin w 41 roku, gdy Hitler w ciągu kilku dni zrobił mu z czerwonej armii - pogiętą harmoszkę. Amerykanie niech siedzą w Niemczech, by ich tonować, a Polska ma mieć silną armię, by sojusznicy mieli komu przyjść z pomocą. Nikt nas nie obroni, ani USA, ani Chiny, gdy połowa młodych Polaków ucieka z kraju. To też jest wyznacznikiem, czy warto nam przyjść z pomocą. |
|
|
Józef Darski Tylko że Chińczycy są zaprzyjaźnieni z Rosją
USA od początku mówiły o bazach ruchomych (cykliczna wymiana żołnierzy) czyli straszyli Putina. Nigdy nie wspominali o bazach stałych. Nigdy nie stawiali na pokonanie Rosji tylko na jej zmuszenie do porozumienia.
Plan niemiecki wobec Ukrainy od początku przewidywał condominium, dlatego Niemcy pilnują interesów rosyjskich na Ukrainie i popierają federalizację (kontrola części Ukrainy od wewnątrz przez Rosję)
Nasz problem - to jak wykorzystać czasową koniunkturę, która polega na tym, że na razie nas USA nie sprzedało Rosji i Niemcom. |
|
|
Jaki jest sens stawiania baz na terytorium przewidzianym jako teatr wojny, ewentualnie amortyzator wstępnych ataków. |
|
|
" Mam jednak propozycję dla naszego Zachodniego sąsiada: skoro amerykańskie bazy nie są potrzebne i nie niosą zwiększenia bezpieczeństwa w regionie, w którym są rozlokowane, proponuję (i chyba nie będę w tym odosobniona) aby Niemcy z nich zrezygnowały na rzecz Polski. Im nie potrzebne, przez nas pożądane... Każdy będzie kontent. "
---------------------------------------
Podpisuje sie " obiema rencami " ( jak mawial polski klasyk ) pod tym postulatem,
podejrzewam takze, ze okolo 80% niemieckiego spoleczenstwa mysli podobnie jak ja.
##############################################
" Bazy amerykańskie w Niemczech mają jeszcze mniejszy sens jak ewentualne w Polsce. Jedynym sensem ich trzymania przez Niemców jest taki, że Polska jest wciąż postrzegana jako rusa strefa wpływów a bazy amerykańskie w Niemczech intratnym rozwiązaniem finansowym. "
---------------------------------
Z twierdzeniem o braku sensu amerykanskich baz w Niemczech ( takze w Polsce ) sie zgadzam w 100%,
natomiast z stwierdzeniem, ze " bazy amerykańskie w Niemczech sa intratnym rozwiązaniem finansowym " absolutnie sie NIE zgadzam.
Po pierwsze, sa one w spoleczenstwie niemieckim ciagle jeszcze postrzegane jako namacalny dowod
amerykanskiej okupacji i uzaleznienia niemieckiego rzadu od woli administracji USA.
Po drugie, nieprawdziwe jest twierdzenie o " intratnym rozwiązaniem finansowym ", jest wrecz przeciwnie,
sa one POKAZNYM obciazeniem dla niemieckiego podatnika, rzedu kilku set milionow euro rocznie, niektore
niezalezne poza rzadowe zrodla podaja nawet sume do 30 miliardow euro w.
Ponizej podaje linki na ten temat:
http://fluglaerm-kl.de/k…
http://www.bild.de/polit…
http://www.goldseiten.de…
Niemcy chetnie pozbeda sie tych kosztow, ciekawe tylko czy Polska jest gotowa na ich przyjecie?
Pozostaje jeszcze jeden znaczacy problem, mianowicie infrastruktua Polski, w Niemczech jest
praktycznie wszystko co co amerykanska armia potrzebuje, sa dobre drogi, sa lotniska, sa odpowiednie
magazyny przystosowane do przechowywania glowc jadrowych itd,itd.
Polska aby zapewnic amerykanom podobny standart musialaby zainwestowac setki miliardow euro
w infrastrukture. Czy Polske na to stac??? |
|
|
Kazimierz Koziorowski Witamy w Klubie Stronnictwa Chinskiego! poki co nasz nieszczesliwy kraj jest za biedny zeby sie obejsc bez mocnego sojusznika. dylemat czy lepsza zolta febra od czerwonej boreliozy wydaje sie na obecnym etapie oczywisty. napewno nie zaszkodzi nam poflirtowac z chinczykami ktorzy zdaje sie maja do polski sympatie jako do wroga swoich wrogow |