|
|
gorylisko pitolenie o szopenie... a kto powiedział, że to ma być Microsoft ? następna sprawa, kiedś pracowałem w firmie komputerowej gdzie musiałem się rozliczać z każdej godziny w pracy... pocżątkowo, myślałem, że chodzi o godziny spędzone u klienta (byłem wdrożeniowcem systemów informatycznych) póxniej, wytlumaczono mi, że mam opisać każdą godzinę...czy godziny...kilkoma slowami...
może powinno być ustalone, że spotkania posłów na dziennik podawczy jeśli to w sejmie a jeśli dajmy na to na cmentarzu to musi być wpisane od kiedy, z kim, gdzie i w jakim celu, temacie...jeżeli w wyniku jakiegoś śledztwa wyjdzie poruta to komisja dyścyplinarna... nie trzeba epistoł tylko kilka słów, zdań... chyba, że nawet takie sprawy przekraczają możliwości intelektualne niektórych posłów czy posłanek... a może i w biurach powinny być zainstalowane systemy kontroli... np. ostatnio odkryłem biuro posłanki nowoczesnej lieder ale w środku nikogo... może cosik przeoczyłem ale żadnego info w temacie gdzie, kiedy od której do której... |
|
|
Dark Regis Jest też ciemna strona takiego operowania w sieci. Komputery w dużych i rozproszonych sieciach często są tak konfigurowane, że można je uruchomić zdalnie, np. pozostają po pracy w trybie uśpienia i kliknięcie myszy lub odpowiedni impuls na karcie sieciowej powoduje ich uruchomienie. Wtedy administrator dzięki mechanizmowi WMI może się albo zalogować zdalnie na takiej końcówce i przejrzeć zasoby, albo uruchomić skrypt, który zabezpieczy przechowywane w profilach lokalnych dane i zainicjuje reinstalację wszystkiego. Dajmy takie zabawki zewnętrznym podmiotom, obcym firmom, już nie mówiąc o Ukraińcach, a nie pozbieramy się po takiej balandze nawet przez 100 lat. Kloss ze Stirlitzem to mały Pikuś. Dawno temu jakaś firma prawników kradła i handlowała danymi osobowymi oraz peselami? |
|
|
Dark Regis Popieram zdanie Jabe. To nie działa. Wiem, bo ktoś mnie chciał wrobić w takie właśnie rozliczanie czasu i efektów pracy. Musiałby Pan (@Autor) przy każdym pracowniku/urzędniku posadzić komisję o nie mniejszych kompetencjach albo kwalifikacjach, tylko do odczytywania takiego dziennika.
Podam przykład. Powiedzmy, że mam pod swoim zarządem w instytucji ponad 100 komputerów w kilku sieciach. Moim zadaniem jest codzienne dbanie o to, żeby na każdym zostały zainstalowane nowe poprawki i żeby został przeinstalowany każdy system po jakichś nieformalnych zabawach innych pracowników. Daje to średnio jakieś 10-20 reinstalacji systemu tygodniowo, plus kilkadziesiąt sesji instalowania poprawek. Roboczogodziny wyglądają jeszcze dziwniej, ponieważ zwykle biega się pomiędzy kilkoma biurami i pracowniami i większość czynności wykonuje równolegle. Gdybyśmy chcieli się rozliczać w systemie proponowanym przez zewnętrzne firmy komputerowe, to reinstalacja była kosztem rzędu powiedzmy X zł, oprogramowania podobnie, ale od sztuki, zainstalowanie zaś poprawek powiedzmy X/2 zł itd. Jeśli teraz za X wpisze Pan jakąś kwotę, nawet śmieszną dychę, to i tak firma nie wyrobi się z sięganiem do kieszeni. Dla typowej ceny reinstalacji w sklepie komputerowym X=50 zł, mamy 4*20*200+100*25 = 16000+2500 = 18500, czyli 4 tygodnie, 20 reinstalacji w tygodniu, 200 to uśredniony koszt wrzucenia nowego systemu i jakiegoś pakietu biurowego, pakietu dla pracowni, programu księgowego, kadrowego itp. Chyba widzi Pan już w czym tkwi problem. Otóż stwarzamy sobie sami presję płacową w firmie, bo przyjdzie taki głupek po studiach, którego kompetencje obracają się tylko w okolicach reinstalacji oraz wkładania papieru do drukarek i zacznie żądać choćby połowy tych pieniędzy w pensji.
Tajemnicą informatycznego poliszynela jest, że w dużych sieciach nie instaluje się wszystkiego po kolei ręcznie, czyli tak jak napisałem powyżej. Ale tworzy się tzw. instalacje bezdotykowe, czyli pisze się specjalne programy w takim języku skryptowym Microsoftu (programowanie), generuje się obrazy dla końcówek sieci i wszystko razem umieszcza na serwerze. Na końcówce wystarczy tylko zainicjować proces reinstalacji i z głowy. Z tego wynika, że każdy ważniejszy pakiet poprawek z Microsoftu (mniejsze można dalej załatwiać ręcznie), albo do programu powiedzmy księgowego, to tworzenie nowego obrazu końcówki. I tak abarot. Gdybyśmy jednak rozliczali tworzenie takich instalacji bezdotykowych na takiej samej zasadzie jak rozliczamy powiedzmy kierowców, to w krótkim czasie nasi co zdolniejsi informatycy (technicy) powyjeżdżaliby na zachód, a nam instalacje bezdotykowe musieliby tworzyć Ukraińcy za miskę ryżu. |
|
|
Dark Regis Proponuję określenie "bujda fakty". |
|
|
Jabe Totalniacy, i ci, i tamci, zatrudnią za budżetowe pieniądze zdolniejszych specjalistów od stwarzania pozorów. Prócz tego, czasem właśnie chodzi o to, żeby powstrzymać się od działania. Vide choćby nadgorliwość obecnych w kontrolowaniu tubylców. Nadmieńmy, że tu nie chodzi o tych wybranych, tylko tych anonimowych, którzy za nimi stoją i organizują dostęp do konfitur. |
|
|
Jabe Papier (i net) wszystko przyjmie. A skoro już o tym mowa, w tej notce zabrakło mi pracowników urzędów centralnych. |
|
|
gorylisko widzi pan... to chyba lepsze niż nic... przynajmniej totalniacy zaczną angażować bystrzejszych oszustów a nie takiego petru czy misiło... |
|
|
Doskonała propozycja! Dosyć obiboków i pijawek apanaży z immunitetami poselskimi. |
|
|
Jabe Do tego dodalbym dziennik czynności albo dziennik pracy, aktywnosci... – Widzę, że wiara w słowo pisane nie ginie. |