Poseł Kuźmiuk zatytułował swój przedostatni tekst „Trwa polska ofensywa dyplomatyczna”. Wymowa tekstu zdaje się sugerować że Polska stała się jakimś liderem dyplomacji nadającym ton światowej polityce... Co można uznać za intrygujące i zagadkowe choć z drugiej strony zabawne wobec jednoczesnych oskarżeń jakie kierują wobec rządu tu tutejsi blogerzy wskazujący na uległość wobec polityki UE, w szczególności w sprawie sądów i dalszą koleją rzeczy, KPO. Zwłaszcza sympatycy rządu są w tej kwestii krytyczni, niektórzy wręcz piszą że na naszych oczach dokonuje się kasacja ostatnich resztek niepodległości. To jednak nie jedyny paradoks gdyż podczas kiedy zwolennicy rządu wypominają jego zdecydowanie nadmierną uległość to dla odmiany zagraniczna prasa, kiedyś wroga, ostatnio powtarza niemal to samo co poseł Kuźmiuk. Co rusz czyta się o tym że Europa ignorowała polskie ostrzeżenia a teraz znów Polska daje przykład wspierając Ukrainę, zbrojąc się itp. Można przeczytać teksty że niedługo będziemy największą militarną potęgą Europy i że Zachodnia jej część nie nadąża za rozwojem sytuacji.
Co sprawić miało że Warszawa stała się ośrodkiem dyplomacji z zyskującym szybko prestiżem być może wypierając nawet politycznie Paryż czy Berlin.
Owszem brzmi to bombastycznie i faktycznie dość paradoksalnie zważywszy to co dzieje się wokół KPO. Mimo wszystko jednak faktycznie mamy do czynienia z wielkim, niemal światowym, dyplomatycznym widowiskiem w którym Polska ma pewnego rodzaju centralną pozycję. Oczywiście ze względu na swoją rolę jaką odgrywa w wydarzeniach na Ukrainie.
Trudno dodatkowo oprzeć się wrażeniu że w lutym skala natężenia działań europejskiej dyplomacji była naprawdę wyjątkowa i że rzeczywiście dzieje się coś naprawdę ważnego, istotnego związanego z Ukrainą. Tak jakby nadszedł jakiś przełomowy moment i w związku z tym wszyscy brali udział w rozmowach, targach czy ustaleniach co dalej.
Bo na Ukrainie rzeczywiście doszło chyba do pewnego krytycznego przesilenia. Mamy do czynienia z powoli ale systematycznie zdobywającą teren ofensywą Rosji wokół Bachmutu gdzie Ukraińcy podjęli bardzo krwawą, wyczerpującą walkę na wyniszczenie. Jednocześnie mija właśnie rok od rozpoczęcia Operacji Specjalnej więc Rosja zdecydowanie potrzebuje jakiegoś ważnego sukcesu. I zgromadziła przy okazji nowe siły do wielkiej ofensywy, tym razem zamierzając podobno rzucić w pełni do walki także lotnictwo. W istocie też obecne wydarzenia przypominają to co działo się w lutym zeszłego roku kiedy mieliśmy medialną ofensywę i natłok wydawałoby niewiarygodnych informacji. Putin jawnie czy nawet z pewną przesadną ekspozycją zaczął wykonywać kolejne kroki przybliżające Rosję do rozpoczęcia Inwazji, w którą tak ciężko było uwierzyć. Mimo że sekretarz stanu USA, Blinken jednoznacznie dawał do zrozumienia że decyzja została podjęta i Rosja zaatakuje.
Obecnie sytuacja jakby się powtarza gdyż Rosjanie wydają się być blisko przełamania powstałego z ostatnim czasem wojennego status quo. Nie znamy wprawdzie detali ale pojawia się sporo sugestii że Ukraińcy są bardzo wyczerpani oraz pozbawieni rezerw. W związku z czym może dojść do gwałtownych wojennych przesunięć. Podobnie jak w lutym zeszłego roku.
To zapewne te właśnie okoliczności doprowadziły do takiego wzmożenia działań dyplomacji. Być może takim symbolicznym momentem była nagła wizyta Zełenskiego w Londynie i Brukseli. Chwilę wcześniej jednak w Kijowie 2 lutego bawiła U. von der Leyen, która zdawała się być znakomitym humorze. I razem z Zełenskim podpisali papiery dotyczące postępującej integracji Ukrainy z EU. Co może znowu się komuś nie spodobało i stąd wyskok Zełenskiego do Londynu 8 lutego. Potem już potoczyło się szybko. Nadchodziła Konferencja w Monachium gdzie Macron z Scholzem eksponują Dudę na pierwszym miejscu. Jeszcze 9 lutego Biden oznajmiał że nie zdecydował o wizycie w Polsce ale już 10 było wiadome że do wizyty dojdzie. Codziennie niemal Duda i Morawiecki odbywają nowe spotkania krążąc po Europie, w samym zeszłym tygodniu mieli odbyć kilkanaście spotkań. Co ciekawe ostatnio do tej dyplomatycznej gry wtrąciły się nawet Chiny oferując swoje pośrednictwo i wizję rozwiązania konfliktu na Ukrainie.
Wiele wskazuje więc na to że faktycznie toczy się jakaś ważna gra dotycząca Ukrainy i w której Polska jest na tyle istotna że stała centrum dyplomacji. Najprościej wytłumaczyć ten efekt starciem sił, które narzucają światu swoje koncepcje. Polska jest najwyraźniej kluczowa dla planów tych sił w przypadku Ukrainy. Połączywszy to z wydarzeniami jakie mają miejsce wokół KPO całość sugeruje naciski czy wręcz walkę stronnictw w obozie władzy. W którym Morawiecki i Duda reprezentują różne siły. Stąd taka aktywność obu panów. Gdyby nasza rządowa koncepcja była jednolita wystarczyłby jeden. Ale jest tak jak w przypadku KPO. Czyli koncepcja zdecydowanie nie jest jednolita. Byli i są tacy, którzy go nie chcą. A byli i tacy którzy bardzo je pragną.
Wydaje się jednocześnie że podział ten przebiega na linii USA vs Europa. Być może, Europa gra na wessanie Ukrainy i zawarcie pokoju z Rosją (nawet może oddającego wschód Ukrainy Rosji) natomiast USA dążą do przeciągania wojny. Jest dość symboliczne że Kijów odwiedza U. von der Leyen a teraz Biden, który wcześniej odrzucał całkowicie taką możliwość ale tydzień po jej wizycie oznajmił że przyleci do Polski.
Z drugiej strony jednocześnie dość interesujące jest że ostatnio USA dla odmiany przyjęło postawę elastycznego pragmatyzmu jak to ujął nasz znajomy europoseł R. Czarnecki podczas kiedy Scholz wyszedł z odezwą jak najszybszego przekazywania czołgów Ukrainie. Co można zinterpretować jako przejęcie inicjatywy przez Europę. A podróż Bidena jako próbę jej odzyskania.
Jednocześnie mamy też ostatnio ciekawe wrzutki medialne. Przykładowo Rosjanie wydali oświadczenie że to Ukraińcy stoją za wybuchem na Moście Krymskim. Dla odmiany, zdobywca Pulitzera S. Hersh, który zdecydowanie nie jest anonimowym dziennikarzem oznajmił że według jego śledztwa za wysadzeniem NS stoją Amerykanie wspierając więc zdanie Sikorskiego. Co może stawiać ostatnie ataki medialne na Sikorskiego w nowym świetle. Możliwe że Radosław nie przypadkiem „papla”. Bo nie papla ale sypie. To się jeszcze okaże.
Być może najciekawszą sprawą jest jednak to co dzieje się na Białorusi. Gdyż ta jest równie kluczowa dla wydarzeń na Ukrainie jak Polska. Okazuje się że Łukaszenko po dłuższej i nieplanowanej wizycie w UAE (znów trop prowadzący do Sikorskiego), w trybie nagłym został zawinięty do Moskwy i nie dawał znaku życia. Kto wie, może Putin przekonywał go do innej koncepcji niż szejkowie w UAE, gdyż przecież gdyby była taka sama nie musiałby się tłumaczyć. Choćby ze słów że warto wziąć się za mobilizację „bo lada dzień coś się może zacząć”. Ostatecznie Łukaszenka wrócił ale choć chyba nie jest w humorze to od razu zwołał Radę Bezpieczeństwa informując że „sytuacja nie jest łatwa”. A nie jest także ze względu na posunięcia Polski na granicy z Białorusią. Ta została właśnie w praktyce całkowicie zamknięta dla ruchu towarowego. I istnieje już tylko jedno czynne przejście dla samochodów osobowych w Terespolu. Mur na granicy z Białorusią zaczyna spełniać swoje być może od początku planowane założenie. A i też wydaleni stamtąd zostali polscy dyplomaci.
Czyli podsumowując wydaje się że nadchodzi jakieś przesilenie w naszym regionie gdzie naprawdę dużo dzieje się we wszystkich krajach najsilniej zaangażowanych w wojnę na Ukrainie. Jeśli nawet nie czuje się bezpośrednio napięcia to wyraźnie coś podskórnie się tworzy a my powinniśmy wkrótce poznać efekty. Teoretycznie jutrzejszy dzień powinien być pewną kulminacją. Wizyta Bidena ma swoje znaczenie. Które przecież podkreśla sam Putin, tak samo zapowiadając na jutro swoje własne ważne oświadczenie. W TV pokazują nawet zegar odliczający czas do przemówienia Putina.
Wkrótce okaże się czy całe to ostatnie wielkie dyplomatyczne i medialne szoł rozejdzie się po kościach. Czy jednak było wstępem do czegoś większego. Podobnie jak w zeszłym roku.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2930
To dobrze
Oczywiście nie twierdzę że jego postępowanie jest logiczne. Raczej wręcz przeciwnie. Patrząc z takiego przyziemnego punktu widzenia. Może jednak wykorzysta okazję i zrobi coś sugerującego odzyskanie zdolności umysłowych.
Przepraszam, że się wtrącę, ale ciekawi mnie: w Oświęcimiu mordowali ludzi czy rozwijali technikę grzewczą podludźmi?
Proszę o odpowiedź, bo to ciekawe zagadnienie wedle ichniego prawa.
Wiem że Zełenski gra dobrego podczas kiedy używa tych samych chwytów co Putin czy, wracając do twojego przykładu, Hilter.
Przypomnę że jak brzmi Konstytucja Ukrainy, są dwa kluczowe paragrafy:
Art. 106. Prezydent Ukrainy:
19) składa w Radzie Najwyższej Ukrainy z wniosek o ogłoszeniu wojny i podejmuje decyzje o użyciu Sił Zbrojnych Ukrainy w razie napaści zbrojnej na Ukrainę;
20) podejmuje, zgodnie z ustawą, decyzję o powszechnej albo częściowej mobilizacji, o wprowadzeniu stanu wojennego na Ukrainie albo na określonych terenach w razie groźby napaści, zagrożenia niepodległości państwowej Ukrainy;
Wedle mojej wiedzy zastosowano do tej pory jedynie punkt 20. Wprowadzono Stan Wojenny.
Jednak ich Parlament czyli Rada Najwyższa nie ogłosiła wojny w związku z czym używanie Sił Zbrojnych jest bezprawne.
Jest to jeden przykładów który wspiera moją teorią że Putin z Zełenskim reprezentują tą samą stronę. Zorganizowali wielkie krwawe przedstawienie, do którego mają być zapewne wciągnięci inni. W szczególności Polska.
To co robi Putin ma też swoje uzasadnienie ale trzeba wyjść poza pudelkowe emocje. Według mnie chodzi o motyw, który został ujawniony przy okazji Covida. Kiedy każdy musiał podpisywać papier że to jego wybór i jego odpowiedzialność.
Że nie ma prawnego przymusu!
Tak samo jest podczas tej „wojny”. Albo jesteś na kontrakcie zawodowym i wtedy wykonujesz rozkaz gdyż taką obrałeś pracę. Albo jesteś zwykłym żołnierzem i bierzesz udział w tej Operacji na własną odpowiedzialność. Owszem nie wiem jak to wygląda w rosyjskim prawie ale widząc motyw przekonany jestem że zarówno rosyjski i ukraiński żołnierz nie mogą być w obecnym stanie prawnym zmuszeni do brania udziału w tej „wojnie”. Stąd też używanie Wagnerowców - czyli tych którzy wybrali śmierć bo im zapłacono.
Natomiast zwykły żołnierz ginie bo idzie do walki wierząc słowom polityków i mediów że jest wojna.
Dlatego stan prawny jest tak ważny. ONI tak to organizują że ludzie giną bo wierzą. Może nie wszyscy ale zdecydowana większość ma wybór. Nie giną bo im ktoś rozkazał - bo tego zgodnie z prawem nie można nakazać - giną bo takiego dokonali sami wyboru.
Nie mówię że ta wojna nie jest przekonująca.
Są jednak też naprawdę silne argumenty sugerujące ustawkę. Nakręcanie silnych emocji sprawia że nie docierają do ludzi.
Nie przywiązywałbym do nomenklatury aż takiej wagi. Są kraje w stanie wojny od 2ws i co? I nic w zasadzie.
Ruskie nie nazywają wojny wojną tak jak bandyta nie nazywa siebie bandytą. Gdyby Ukraina ogłosiła wojnę, to ruscy by trąbili, że ją napadają i muszą się bronić. Juz teraz tak mówią.
Teraz mamy luzik: ukraina oczyszcza teren z podludzi i użyźnia czarnoziem.
Też o tym myślałem ale doszedłem do wniosku że argument jest naciągany. Choćby dlatego że i tak wszyscy trąbią o wojnie. Ale też Konstytucja Ukrainy używa dość neutralnego słownictwa. Nie ma tam przykładowo wypowiadania wojny komuś (Rosji) ale jedynie ogłoszenie Stanu Wojny.
Nie sądzę więc by taka uchwała zabrzmiała nadmiernie dramatycznie: Rada Najwyższa ogłasza że Ukraina znalazła się w Stanie Wojny z Rosją.
Poza tym skoro prawo jest nieważne to po co je stosować? Po co wprowadzać Stan Wojenny?
Czy od teraz istnienie wojny bądź nie będą ogłaszać media?
Przykładowo Duda ma rozporządzać naszą Armią na podstawie doniesień medialnych?
Według mnie jest to naprawdę istotna sprawa także choćby z punktu widzenia naszej pomocy. Dlaczego pomagamy Ukrainie skoro ta nie jest w stanie Wojny? Ano choćby dlatego że zgodnie z umową Polska - Ukraina, wystarczy Stan Wojenny a ten został wprowadzony.
W przeciwnym wypadku mogłoby nie być podstawy prawnej.
I rząd wysyłałby Ukraińcom sprzęt na gębę.
Dotychczas nasz rząd był zasadniczo pod kontrolą Bidenowców (w moim nazewnictwie komuchów), jednak ostatnio miały miejsce pewne przetasowania.
Nie jest to takie nadzwyczajne wziąwszy pod uwagę że rządy są wypadkową wpływów korporacyjnych, bankowych, medialnych czy służb specjalnych. Te frakcje mają swoje aktywa, za pomocą nich tworzą rządy i tyle.
(no ok, to jest oczywiście dużo ciekawsze ;) )
https://pbs.twimg.com/media/FpcFb71X0A8mAeR?format=jpg&name=900x900
https://www.youtube.com/…
Ona wam to wytłumaczy.
Polskie bydełko wyborcze uwierzy w każdą brednię. Wazne jest tylko, żeby przekazały ją ich "wiarygodne" media.
Putin wygłosił podobno dość nijakie a wręcz defensywne przemówienie. Czyli póki co jakby miało się niewiele zadziać.
Dość zaskakujące gdyż ten typ przekazu medialnego i niewiele wnoszące przedłużanie działań na Ukrainie musi osłabiać pozycję władzy na Kremlu.
Więc nikt nie wie czy mówi na serio i jest słaby czy kontynuuje swoją gierkę. Która ciągle zdaje się polegać na sprowokowaniu do wojskowej antyrosyjskiej operacji. Putin w tej wersji udaje słabego by zaskoczyć.
Lecz jeśli faktycznie prowadzi taką grę (a taką tezę tutaj wspieram) to nie może tego nadmiernie przeciągać. Więc w sumie nie dziwne że kreuje się na ledwo dychającą ofiarę. Wręcz jakby zachęcając do interwencji.
Najlepszą narzucającą się dla nas strategią jest w sumie czekać. Ukraina ma przecież obiecane duże wsparcie wojskowe. Jeśli Putin ma coś w zanadrzu niech sam wykona pierwszy ruch i się odsłoni.
A obecny jest taki nijaki. To znaczy szala się chwieje ale się jeszcze nie przechyliła wyraźnie. Rosja przyparła niby Ukrainę ale ogólnie różowo dla Putina nie jest. Ale mimo wszystko w tym momencie inicjatywa w jego rękach. Putin ma teraz wąskie okno czasowe kiedy wydaje się że mógłby konwencjonalnymi metodami odnieść sukcesy na froncie. Czyli bez potrzeby uciekania się do czegoś nadzwyczajnego. Ciekawe jak rozegra ten kluczowy czas.