W ostatnim, wielkanocnym numerze tygodnika "Do Rzeczy" [nr 15/2017] ukazał się artykuł Rafała Ziemkiewicza "Alfabet oszołomów (poczet obłąkanych)". Autor znęca się w nim nad Janem Hartmanem, Zbigniewem Hołdysem, Klaudią Jachirą, Krystyną Jandą, Elizą Michalik, Pauliną Młynarską, Stefanem Niesiołowskim, Tomaszem Piątkiem i Joanna Scheuring-Wielgus. Wszystkie te osoby były już wielokrotnie opisywane i wyszydzane w prawicowej publicystyce, a Ziemkiewicz nie ma nic nowego do dodania na ich temat. Po co więc ten alfabet?
Oprócz wyżej wymienionych postaci Ziemkiewicz opisuje też działalność trzech blogerów: Gabriela Maciejewskiego (Coryllusa), Krzysztofa Osiejuka (Toyaha) oraz Piotra Wielguckiego (Matki Kurki), obsmarowując ich okrutnie [raczej w bardzo luźnym związku z faktami]. W odpowiedzi na to Coryllus napisał notkę "Czas Tytanów" {TUTAJ}. Wywołała ona ogromną dyskusję [ponad 234 komentarzy]. W jednym z komentarzy znaleźć można {TUTAJ} fragment artykułu Ziemkiewicza poświęcony Coryllusowi i Toyahowi. O Matce Kurce RAZ pisze tak:
"Człowiek tknięty życiową misją zniszczenia reputacji Jerzego "Jurka" Owsiaka. Sławny stał się, gdy wyciągnął na jaw to, że Owsiak poza swoją Orkiestrą ma także wspólną z zoną spółkę Złoty Melon, która obsługuje różne zlecenia dla WOŚP (>>>) Po tym trafieniu - niestety przywodzącym na myśl przysłowie o ślepej kurze (czy raczej kurce) - Wielgucki poczuł się prawdziwym "whistleblowerem" i zasypał Owsiaka różnego rodzaju obelgami. Niestety, tu już z trafianiem było gorzej i Owsiak zaczął bez trudu wymuszać na nim przeprosiny, które zdezawuowały wcześniejszy sukces.".
Czytając ten tekst doszłam do wniosku, że właściwym powodem jego powstania było pognębienie tych trzech blogerów. Wygląda na to, że samo istnienie samodzielnych i poczytnych blogerów doprowadziło Ziemkiewicza do białej gorączki. Sadzę, iż widzi w nich niepożądaną konkurencję. Pozostałe postaci z "Alfabetu oszołomów" tworzą po prostu błoto, w którym Ziemkiewicz postanowił unurzać swoich konkurentów, Nie tylko ja mam takie odczucia. W dyskusji nad notką Coryllusa blogerka Pink Panther napisała:
"Druga, znacznie większa część, została zgodnie podzielona przez tych, co się dogadywali z Generałem. Niby się kłócili, niby się atakowali wzajemnie, ale chyba tak raczej -na niby. I tak miało być. Bo reszta nie miała kasy na nic. A tu zaczynają się pojawiać „treści nieuzgodnione”: a to o tym, że „herezja to juma i rabunek dobra kościelnego”, a to, że herezja wiedzie do eksploatacji pracy ludzkiej. A szczytem wszystkiego było rozpoczęcie wyszydzania i rozkładania na czynniki pierwsze – socjalizmu, idei, która jest i miała być fundamentem każdego organizmu państwowego nad Wisłą.
A tymczasem powstało dynamiczne wydawnictwo, które sprzedaje z ręki dzieło o handlu wołami jako „hit”, niebawem wyda 20-ty numer kwartalnika „bez dotacji”. (...) No i tylko w jednym roku Kolega Toyah (wraz z Córką) pogonił satanistów z królewskiego miasta Krakowa (milczenie aż w uszach dzwoniło) a Kolega Coryllus „przetrzepał legendy” kolejno: „Henia trzech nazwisk konserwatysty z NKWD”, „Stefka socyalisty-erotomana, bohatera list lektur szkolnych” oraz „Igora Newerlego, literata bez nogi, co przetrwał trzy obozy koncentracyjne”. No to do czego może dojść w przyszłości???
Może się mylę, ale grozę budzi w tych „telewizyjnych autorytetach” fakt, iż ktoś promując absolutnie niewygodne treści – utrzymuje się sam na rynku i w dodatku publika się dobrze bawi." {TUTAJ}.
I o to właśnie chodzi!!!
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 13239
Wie Pani... blogujemy za darmo od wielu lat. Większość z nas (tych długoletnich) zaczęła jeszcze w 2006, 2007 czy w 2009, czyli przed tragedią smoleńską. Nasze teksty były altruistyczne i dla wielu dalej są. Ale niestety te teksty były w dużej mierze inspiracją dla tzw. tradycyjnych dziennikarzy, nawet z naszej strony. A nasze teksty były źródłem ich tekstów za które otrzymywali wynagrodzenie. I tak się przyzwyczaili: czytają nas, aby mieć wenę twórczą kopiując nas. Przykre? No pewnie!
Można to było zrozumieć wtedy, gdy walczyliśmy ze złem III RP, ale teraz?
Proponuję wobec tego jakieś spotkanie i założenie czegoś na kształt Związku Dziennikarzy Polskich, czyli Związku Blogerów Polskich, bowiem jesteśmy takimi samymi dziennikarzami jak ci, którzy biorą za to pieniądze i należą się nam prawa autorskie. Jestem w stanie to nadzorować, bo mam doświadczenie a poza tym jest niezbędna zmiana prawa prasowego uwzględniająca nowe formy publikacji publicznych, nawet twitterowych.
Jeżeli znajdą się blogerzy wspierający taką inicjatywę to zapraszam: [email protected]
Pozdrawiam
Śledzę obu blogerów od dawna i jestem przekonany, że świadomie zrobili buzz w sieci, w tym całe to obrażanie komentatorów, by tylko i wyłącznie osiągnąć sukces komercyjny. Czyli to już nie blogerzy sensu stricte. To zawodowi publicyści. Typu Max Kolonko, czy Korwin Mikke (on też zawsze chciał pieniądze za wpis na portalu).
2.Następny krok to czytać z podejściem krytycznym do przedstawianych treści.
Po takim zabiegu komfort obcowania z ich tekstami z pewnością się poprawi.
Oprócz tekstów komentarze komentujących na ich blogach wnoszą bardzo dużą tzw."wartość dodaną", nie na każdym blogu spotykaną.
Ostatnia sprawa oprócz tekstów, to zgromadzenie na blogu takich komentatorów jest wartością samą w sobie.
http://kompromitacje.blo…
Teksty są stare ale w jakiś sposób charakteryzują autora "Baśni...". Osobiście przestałem go poważać po tekście, w którym zjechał "Historię Roja..." na długo przed jej dystrybucją, a wręcz ukończeniem - na podstawie trailera. Drażni mnie również jego obśmiewanie patriotyzmu, chamstwo i egocentryzm (np. propozycja by rodzice dzieci szkolnych sponsorowali rynek wydawniczy w Polsce, bo na tym rynku brakuje pieniędzy a on jest pisarzem). Trudno mi również traktować poważnie gościa, który w co drugim akapicie zaczyna w stylu: "To jest w szczególności bardzo ważne...", to wskazuje na braki warsztatowe. Tekst RAZ-a przeczytałem we fragmentach cytowanych przez sympatyków Coryllusa. Ja tam nie znajduję większych błędów. Zadziwia mnie natomiast, po co Ziemkiewiczowi dyskusja z tak niszowymi postaciami jak autor Baśni... i jego kumpel (do obydwu zraziłem się odkąd w jakimś tekście rechotali z piosenki "Rozstrzelana armia" Kołakowskiego). RAZ robi wręcz tym postaciom darmową reklamę, powinni mu być wdzięczni.
Po co w ogóle o tym piszę? Bo w notce autorki widzę zapowiedź jakiejś akcji promocyjnej, przygotowanie jakiegoś gruntu pod powrót w/w autora.
Ja po nim nie płakałem.
ale mnie interesuje kwestia prawdy, czy to prawda, że coryllus pracowałw gw i jak długo ? drugie pytanie o toyaha, a propos urbanowskiej gadzinówki...prawdo to czy nie ?
"Zaś analiza składów redakcyjnych pism zarówno maintreamowch jak i prawicowych wskazuje, iż tu i tu piszą od lat ci sami ludzie tworzący zamknięte klany.
Powiem więcej, uważny czytelnik z łatwością zauważy, że w tekstach prasowych coraz częściej można znaleźć frazy, ba, wręcz całe akapity wzięte żywcem z blogosfery. A nigdy mi się nie udało przeczytać, bądź usłyszeć, by jakiś dziennikarz powołał się na blogera.
Pomijając fakt, że cytowanie cudzych słów bez podania źródła jest nieetyczne łatwo także spostrzec, że dziennikarze przy każdej możliwej okazji ostentacyjnie ignorują ruch blogerski, który przecież także jest dziennikarstwem tyle, że obywatelskim. Oczywiście mam na myśli poważnych blogerów, a nie pretendujących do tej roli nieopierzonych aspirantów.
Nasuwa się tedy pytanie dlaczego tak się dzieje.
I oto los zrządził, że wczoraj otrzymałem e-mail od pewnej znajomej dziennikarki, która zdawać by się mogło ni z gruszki ni z pietruszki na moim blogu suchej nitki nie zostawiła i w niewybrednych słowach przypuściła nań frontalny atak.
Jest całkowicie normalne, że mój blog może się komuś nie podobać. Ale ten e-mail to nie była krytyka, lecz opatrzony grubiańskimi epitetami atak mający na celu zgnojenie blogera i zniechęcenie go do pisania. Z listu epatowała tak agresywna wrogość, iż dziw bierze, że kobieta mogła napisać coś takiego!
Więc zaryzykuję stwierdzenie, iż zawodowi dziennikarze roszczą sobie prawo do monopolu na zbieranie i upublicznianie informacji o wydarzeniach, ludziach oraz ich problemach i nie przebierając w środkach strzegą owej wyłączności starając się potraktować z buta każdego, kto w ich mniemaniu mógłby stanowić dla nich jakąkolwiek konkurencję. I tu jest pies pogrzebany.
Zapraszam też do lektury mojej notki pt. "Brawo! Brawo proszę księdza!! Na stojąco!!!" - vide: http://salonowcy.salon24…, gdzie opisałem akcję Rafała Ziemkiewicza na jedną z moich notek. Bardzo pouczająca lektura.
Pozdrawiam przedświątecznie,
Krzysztof Pasierbiewicz (Echo24)
No niestety tak jest i od wielu lat nasze teksty są przez tzw. "prawdziwych dziennikarzy" albo krytykowane, albo wręcz są inspiracja ich tekstów z jednoczesnym kopiowaniem nieraz całych akapitów i np. pewnego pomysłu na formę i treść danej notki.
Mi już się nawet nie chce dalej zbierać, ale kiedyś zebrałem kilkanaście artykułów prasowych wykorzystujących moje pomysły, treść czy sugestie i konkluzje. Było nawet dwóch naukowców piszących o ekonomii, którzy ordynarnie ściągnęli z moich fachowych tekstów i opublikowali we Wprost i Gazecie Bankowej. Od dawna jednak już tego nie sledzę, ale chyba warto jakoś sie skonsolidować, nieprawdaż?
Pozdrawiam
Nawet Lisicki,Karnowscy i służbowi funkcjonariusze jak Zaremba,Warzecha,Mazurek...nadają na RAZ-a,ale oni za pieniądze.
Coryllus był pracownikiem GW wydanie olsztyńskie,toyah pisał w Fikcjach i Faktach,a nawet u Urbana w NIE.
Matka Kurka....to zadanie dla psychiatry...ja mam zakaz diagnozować na NB.:-)))
Elig! Zostaw Ziemkiewicza w spokoju...nie Twój poziom...
Dzisiejsza wypowiedź redaktora w TV Republika w sprawie interpretacji smoleńska przez pryzmat ambicji ministra Macierewicza to już opiniotwórczość. I bardzo niepoważna.
Czyli Ziemkiewicz jest interpretatorem pewnych społecznych populistycznych rozumowań, ale nie może być opisem rzeczywistości dla ludzi myślących.