W końcu prawda w kwestii Smoleńska jest jedna, objawiona została w świętych księgach Putina-Anodiny-Millera a jej jedynym depozytariuszem są kalifowie z Czerskiej.
Jak nieomylnie stwierdzają czujni kalifowie, którzy już dawno zdemaskowali nieprawomyślnego naukowca, profesor Binienda to „ideolog zespołu Macierewicza”. A szczególnie oburzające jest to, że śmie on upubliczniać wyniki badań „dwa dni po wyborach”.
* * *
Jak wiadomo zresztą z nieomylnego nauczania czerskich kalifów nie od dziś, ci, którzy mają czelność głosić, że putinowska Rosja mogła dokonać zamachu na polskiego prezydenta, to „smoleńska sekta”, która „prawdę zakrzykuje”.Inną kategorią ludzi groźnych dla prawdy - co z kolei mędrcy z GW objawili nam 10 kwietnia bieżącego roku - są ci którzy "prawdę zacierają". Ci niebezpieczni dla prawdy (groźniejsi nawet niż skłaniający się wprost ku hipotezie zamachu!), to sceptycy, którzy śmią wątpić w jedynie prawdziwą wersję wydarzeń. Jak pouczają nas kalifowie z Czerskiej, bluźni więc zuchwale przeciwko jedynej prawdzie ten, kto głosi, że: „Nie wiadomo, co się stało w Smoleńsku”, „Nie rozwiano wątpliwości dotyczących katastrofy”, „Należy wciąż docierać do prawdy”, „Społeczeństwo polskie ma prawo znać przyczyny katastrofy”.


Na temat katastrofy smoleńskiej jednoznacznie i ostatecznie wypowiedział się zresztą w imieniu kalifatu wybitny intelektualista i znawca wypadków lotniczych, Adam Michnik, podczas kazania, w którym autorytarnie pouczał rosyjską opozycję:
"U was też są ludzie, którzy nawet napisali do Polaków list: nie wierzcie Putinowi! Znam wszystkie szczegóły tej katastrofy. Nie ma ani jednego dowodu, że maczała w niej ręce FSB. To manipulacja strachem i kompleksem przeszłości. Kompleks ofiary właściwy jest dla krajów, w których przez wiele lat nie było wolności." (Komsomolska Prawda, 2011)
/screeny z wybiórczej/