Była sobie pewna organizacja pożytku publicznego. Zbierała pieniądze, które wykorzystywała na potrzeby oddziału szpitala. Można było w ten sposób poprawić nieco los chorych. Wiadomo, że pieniędzy na wszystko brakuje, więc, jak się znaleźli chętni, żeby przekazać swój jeden procent na ten cel...
Aż przyszła kontrola. I ta kontrola wykryła, że jedna z zasiadających w zarządzie osób miała wiele lat wcześniej wyrok za jazdę samochodem po pijanemu. I się nie przyznała nikomu. I to wystarczyło, żeby organizację zlikwidować i żeby uniemożliwić jej ponowne powołanie na okres kilku lat (nie pamiętam ilu). Nie było żadnego przekrętu finansowego. Nie było nawet cienia podejrzenia o przekręt finansowy! Sprawa jazy po pijanemu, dotyczyła innego stulecia, innego tysiąclecia! No, ale: dura lex, sed lex!
Pacjenci, którzy korzystali z pieniędzy organizacji, też mieli pecha. Podobnie, jak opisywany poprzednio pan Łukasz. Ich pech polegał na tym, że organizacja źle się nazywała...
LM.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3991
bardzo oszczędna w słowach notka.Nie kieruje mną ciekawość czy wśibstwo ale czy po tych kilku latach umożliwiono wreszcie jej ponowne funkcjonowanie?
To sie zdarzyło niedawno. Zakaz trwa. Nie wiem dokładnie co oni zrobią dalej z tym wszystkim.
Co wolno wojewodzie etc. Jestem wolontariuszką w pewnej łodzkiej fundacji, więc wiem, jak rozmaite "waadze" potrafią sekować organizacje pożytku publicznego (publicznego, a nie pożytku prezesa, jego żony, tudzież krewnych-i-znajomych). Serdecznie dziękuję za Pana teksty.
Tak. Właśnie o to chodzi, ze są równi i równiejsi...
Pozdrawiam. :-)