Nienawiść
W stanie wojennym spotkaliśmy się z mężem ( Michałem Falzmannem) w sprawach wydawniczych z pewną literatką, wywodzącą się ze stalinowskiego establishmentu, która funkcjonowała wówczas jako znana opozycjonistka. Mój mąż nigdy nie ukrywał swoich dość skrajnych poglądów. Potrafił dzielić się nimi nawet z taksówkarzem, czy lekarzem w przychodni. Tym bardziej nie miał powodów do ostrożności w rozmowie z potencjalną sojuszniczką w antyrządowym knuciu. Jego wynurzenia miła starsza pani skwitowała z przyganą i cieniem nostalgii w głosie: „ w latach 50-tych nie byłby pan taki odważny”. Zrozumiałam wtedy ( na zasadzie iluminacji), że jej środowisko chce mieć monopol na naprawianie tego wszystkiego, co przecież samo zepsuło. Że konieczność współpracy z ludźmi- dla niej- znikąd, którzy nie przeżyli traumy heglowskiego ukąszenia, a ośmielają się mieć jakieś poglądy i oczekiwania jest dla niej wręcz nieznośna. (Nie podaję jej nazwiska na zasadzie: de mortuis …)
Bodajże w 85 roku do kamienicy, w której mieszkaliśmy wprowadzili się nowi lokatorzy- przesiedleńcy z Niemiec. Byli to państwo Gontarczykowie z synem. Pewien dowcipny znajomy ze spółdzielni Świetlik z Gdańska, która miała u nas wtedy swą bazę ( Grześ Lipa) twierdził, że pani Gontarczyk patrzy na nas jak myśliwy na niedostrzałki. Nic wówczas o niej nie wiedziałam i zachodziłam w głowę, czym mogłam ją urazić. Myślałam, że zapomniałam się jej ukłonić, albo, że ma pretensje o kłótnie dzieci na podwórku. Po wielu latach dowiedziałam się (między innymi z „ Misji specjalnej”), że Gontarczykowie to znana para komunistycznych agentów, że mieli za zadanie rozbić środowisko skupione w Niemczech wokół księdza Blachnickiego i że opuściwszy Niemcy podejrzewani o zamordowanie księdza, otrzymali od polskich władz w nagrodę mieszkanie w Śródmieściu. Nienawiść Gontarczyków do mnie była zupełnie bezinteresowna. Nawet gdybym chciała nie mogłabym im w niczym zaszkodzić( Ich nazwiska nie mam natomiast powodu chronić).
Gdy słyszę dzisiaj różnych polityków oraz ludzi sztuki i nauki wypowiadających się ze skrajną nienawiścią o PIS i o braciach Kaczyńskich zastanawiam się mimo woli: co takiego mają ci luminarze na sumieniu?.
I myślę, że Szymborska pisząc swój słynny wiersz, pisała przede wszystkim o sobie.