Hajdawerkiewicz podawał się za szlachcica i twierdził, że pieczętuje się herbem Słup.
Za szlachcica, dodajmy podawał się drobnego - jednego z tych, co to się u pańskiej klamki czepiali.
Takich, nazywając rzecz po imieniu - zaściankowych. A jak zaściankowych – to i ksenofobicznych. Nieznoszących szczerze kacerzy i mniejszości narodowych.
Na co dzień posługiwał się mową nienawiści , a trudnił się dorzynaniem watah. Dyskretnym i z zachowaniem wszelkich pozorów nieszczęśliwych wypadków i innych zdarzeń losowych.
Jak jakaś wataha była niedorżnięta – to mu hetman (ten co to mówił o sobie „jam nie z soli ani z roli, jeno z teczki u uboli”, czy jakoś tak) dorżnięcie zlecał.
Hajdawerkiewicz dostał wreszcie ordynans niezwykły: dorżnięcia Rzplitej.
Całej.
I dorżnął.
Historia nie zna jego dalszych losów, choć plotki krążyły, że w uznaniu swych parszywych zasług otrzymał mandat poselski w Sejmie.
Rozbiorowym.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3722
Kto inny rozdaje karty,kto inny licytuje,kto inny rozgrywa...i na razie zrobił szlemika...następne rozdanie i ma szlema z ręki!
Pozdrawiam autora...
Hajdarowicza nie znam - napisałem tekst o Hajdawerkiewiczu. Herbu Słup.
Się kłaniam!
Dziękuję za miłe słowa - tak, wszystko na tym blogu jest mojego autorstwa. A zabawa słowem wprawia mnie w dobry nastrój.
Nie jestem znawcą mechanizmów społecznych - znam się na komunikacji, a w kwestii przeginania pały: jeszcze przed nami dłuuuuuga droga. Ci chłopcy (i dziewczynki te) po 10.04.2010 są w stanie zrobić każdy numer.