Dzisiejsze sondaże preferencji wyborczych wskazują na niewielka przewagę PO. I choć chciałoby się powiedzieć „to nie do wiary!” to ja tym sondażom wierzę. Ludzie z którymi się spotykam, gdy już poznam ich preferencje polityczne w większości opowiadają się za Platformą. TVN nie budzi w nich odrazy, rozkładu państwa, jego instytucji, medialnych manipulacji i upadku znaczenia Polski w świecie nie dostrzegają. Z drugiej strony z rozbawieniem czytam o „markerach somatycznych”, alfabecie leminga, czy archipelagach polskości, z rozbawieniem nie dlatego, że nie opisują rzeczywistości albo że są niepoważne, ale dlatego, że wszystkie te diagnozy tak naprawdę skrywają bezradność i niepokój ich autorów. Widzę ich jak lekarza który właśnie uświadomił sobie, że pacjent którego ugniatał, badał i zaglądał do wszystkich otworów ciała cierpi na straszliwie zjadliwą, śmiertelną chorobę. Trzeba odwołać rezerwację na wieczór. A może nie? Może po cichu wyjść, wsiąść w samochód i uciec? Na jakiś archipelag?
To co narzuca się analizując próby zdefiniowania wyborcy Tuska, leminga czy oczadziałego komentatora widzącego wszędzie złowrogi cień Kaczyńskiego to bezradność. Słyszę o straconym pokoleniu, o ludziach wykorzenionych, bez oparcia w tradycji, wstydzących się polskości, hipnotyzowanych przez media, bezwolnych i słabo wykształconych. Efektem są postulaty budowania alternatywnej rzeczywistości, drugi i trzeci obieg, własne instytucje, własne autorytety i własne przyznawane im nagrody.
Problem w tym co taki sposób myślenia proponuje Polsce, bo nawet jak wygramy wybory, zastąpimy Tuska i Komorowskiego, a instytucje odzyskamy to nic się nie zmieni. Będzie to Polska Tuska a rebous, nadal będą dwa wrogie obozy, tylko, że mainstreamem będą „nasze” media, „nasze” gazety i „nasza” telewizja. My będziemy zadowoleni, wreszcie będzie można oglądać wieczorne wiadomości a oni? Oni niech sobie oglądają swoje TVN, które w ekspiacyjnym porządkowaniu sprowadzimy do małego kanału satelitarnego. Czy tak nie jest?
Jeśli wizja Polski jaką chcielibyśmy widzieć polega na realizacji planu wymiany elit „platformerskich” na elity „pisowskie” to Polska przegra. Przegra bo podział będzie istnieć dalej a niemieckie i rosyjskie plany z całą pewnością nie przewidują silnej Polski w centrum Europy. Przegra bo wewnętrznie skłócony naród będzie obrzucał się kamieniami z archipelagu na archipelag, zamiast zająć się odbudową polskiej gospodarki, armii i administracji. Wiara w to, że odzyskane media otworzą oczy reszcie społeczeństwa jest płonna, czy Wy zostaliście przekonani przez prorządowe media?
Nie jestem pięknoduchem wierzącym w ogólnopolskie auto da fe gdy wszyscy rzucimy się sobie w ramiona i nastąpi wielkie zjednoczenie w imię boże. Tych rowów szybko nie zasypiemy i chyba nawet nie musimy. Nie musimy być tacy sami i wierzyć w to samo. Tak jak nie są tacy Niemcy, Francuzi czy Brytyjczycy. Tym co nas od nich różni jest to, że oni wiedzą po co istnieją ich państwa, po to były setki lat tworzenia narodowych doktryn, sojuszy i paktów. Niczym w kamieniu wykute zasady są tak trwałe, że mimo zmiany okoliczności, ludzi i mód polityka pozostaje taka sama. Zmieniają się tylko metody, kiedyś były czołgi teraz bankierzy, kiedyś oddziały interwencyjne teraz City. Media w tych krajach są lewicowe, centrowe i prawicowe ale fundamentów tych zasad nie naruszają. Mało tego, inwestując poza swoimi granicami są eksporterem niemieckich czy brytyjskich idei, przyzwyczajają do nich i je usprawiedliwiają.
Polska narodowej doktryny nie posiada. Doktryny rozumianej jako odpowiedz np. na pytania:
- po co istnieje Polska?
- jaki jest nasz najważniejszy cel?
- jakie mamy zadania i cele w perspektywie 5, 10, 50 i 100 lat?
- jakich użyć środków?
- z kim można te cele realizować?
- a kogo zwalczać?”
Polska nigdy takiej doktryny nie miała. Stąd łatwość zmiany wektora. Jednego dnia wspieramy Gruzję, niepodległą Ukrainę, budujemy sojusz państw środkowej Europy, a następnego przystępujemy do niemieckiego kondominium. Nie jesteśmy wiarygodnym sojusznikiem, ani poważnym państwem. I nie jest to wina Tuska. Zbudowaliśmy, my wszyscy, kalekie, niewydolne, słabe państwo. Walcząc między sobą pewnego dnia wszyscy zbudzimy się słysząc tupot białych mew.
Chciałem napisać „oby te mewy nie okazały się obute w żołnierskie buty” ale widok karnych oddziałów mew w wojskowych trepach to prawdziwy hardcore, którego chciałbym nam oszczędzić. Witam tym tekstem czytelników Niezależnej. Mam nadzieję, że następne będą bardziej optymistyczne.
JM
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 4132
Niektore bezsensowne, narzucone przez wynarodowionych czy tez polakofobow, czy tez "europejczykow" czy tez krypto-nacjonalsocjalistow.
Uzasadnij, czy mam rozumieć że Polska nie powinna mieć doktryny narodowej?