Romuald Szeremietiew napisał wczoraj dosyć kuriozalny tekst traktujący o tym, że Powstanie Warszawskie uratowało Europę przed zalewem komunizmu. Armie Stalina zamiast iść na Niemcy i zająć je do zimy 1944 jak to wywodzi mądrze Romuald Szeremietiew stanęły na linii Wisły i dzięki temu kawałek Niemiec dostał się w ręce aliantów. Wszystko dzięki Powstańcom z Warszawy. Cytuje także autor jakiegoś mędrca, który uważa, że ludzie radzieccy mogli nawet zająć Francję i zbudować tam republikę komunistyczną wespół z miejscowymi komunistami. Co do tej teorii jest jednak Romuald Szeremietiew zdystansowany i traktuje ją z dużym sceptycyzmem, albowiem armia francuska doszła do Renu już w listopadzie 1944, tak więc sowieci nie zdążyliby za nic na świecie przekroczyć tej granicy nawet gdyby Powstanie Warszawskie nie wybuchło. Chyba dobrze wszystko zrozumiałem?
I pisze jeszcze Romuald Szeremietiew, że Roosvelt to prawdopodobnie sowiecki agent, a w najlepszym razie ktoś otoczony całą czeredą agentów Stalina, ktoś kto realnie realizuje politykę Moskwy dla niepoznaki nazywanej tylko niezależną polityką amerykańską. Od razu powiem, że jestem skłonny przychylić się do tej ostatniej tezy i myślę o niej ciepło. Tak to właśnie było. Waszyngton opanowany był przez czerwonych i realizował ich politykę, nie do końca jednak, bo Ameryka to nie jest kraj, który można opanować w tak prosty sposób. Ta polityka musiała być w jakiś sposób zgodna z interesem amerykańskim. Warto się zastanowić w jaki. I Romuald Szeremietiew udziela nam mimochodem odpowiedzi na to pytanie, że czyni to jakoś tak bez przekonania, bo – tak sądzę – odpowiedź ta burzy całkowicie koncepcję jego tekstu.
Powstańcy uratowali Europę przed Stalinem i to jest ten zysk wypracowany przez Powstanie. Ja zaś mam pytanie takie; czy można już tak nie chrzanić? Czy można wreszcie zrozumieć, że krew i życie tysięcy Polaków to w najlepszym razie, w grze mocarstw była jakaś blotka, że Powstanie ważne jest dla nas, a oni mają je w nosie? I na nic się zda gadanie, że oni uratowali Europę. A niech by jej w cholerę nie ratowali. Niechby ci ruscy tam weszli i założyli im kołchozy, niechby to wszystko szlag trafił na 20 lat przynajmniej. Może wtedy my dziś mielibyśmy łatwiej, może traktowano by nas bardziej serio i dawano by nam budżety na obronę, po to by historia z zajmowaniem Europy nie powtórzyła się już nigdy więcej. Oni nie mają tych doświadczeń co my i nigdy nas nie zrozumieją. Nigdy. Nasze zaś wołania o uznanie Powstania potraktują w najlepszym razie jako deklarację polityczną kilku panów, którzy gotowi są poświęcić Polskę i Polaków raz jeszcze byle tylko Europie nic się nie stało. A niech ją szlag trafi, tę całą Europę razem z jej kulturą. Nie ratujmy jej więcej i nie wyciągajmy rąk po nagrody za ten czyn, bo ich nie dostaniemy.
Narody wychowują się bowiem wsobnie, nie ma na to rady. Mam wrażenie, że im więcej gadania o wspólnocie tym chów wsobny rozwija się silniej. Oni są po prostu przekonani o tym, że należy im się wszystko, bo są po prostu lepsi. Nam zaś nie należy się nic i możemy co najwyżej zginąć w obronie reprezentowanych przez nich wartości. A jak uda nam się ich obronić to w nagrodę pojedziemy na wycieczkę do Paryża – trzydniową.
W tekście Szeremietiewa najważniejsza jest ta mapa, którą co jakiś czas ktoś pokazuje ze zgrozą i mówi – zobaczcie, zobaczcie co planowali. Na tej mapie, nazwanej mapą Gomberga, widać wyraźnie jak świat został podzielony pomiędzy Amerykanów, Stalina i Brytyjczyków. Niemcy – całe Niemcy oraz Austria znajdują się w strefie komunistycznej. Czyli w strefie, która jest światem na opak, jeśli przyjmiemy, że normalnie jest po drugiej stronie. Tyle, że ja już nie mam pewności gdzie było normalnie, a raczej mam coraz większą pewność, że nigdzie. Nie wiem czy mapa Gomberga jest autentyczna, czy to tylko jakiś element gry propagandowej. Przyjmijmy, że to autentyk, który był częścią polityki wewnętrznej Roosvelta. Ponoć sowieckiego agenta. No więc wychodzi na to, że Powstańcy narazili się swoim heroizmem nie tylko Stalinowi, nie tylko Niemcom, ale także Amerykanom i Brytyjczykom. Wszystko ustalone, wszystko ugadane, a tu nagle wybucha jakieś Powstanie. A niech to szlag!
Teraz przypomnijmy, o czym pisze Stanisław Mackiewicz, a pisze o tym iż w każdym kraju okupowanej, nawet w Albanii znajdowała się brytyjska misja wojskowa. Nie było jej tylko w jednym kraju Europy – w Polsce. To jest wiadomość kluczowa, od której powinniśmy rozpoczynać nasze poważne rozmowy o Powstaniu. Nie było tej misji. Był za to Józef Rettinger. O Retingerze naprawdę nie wiadomo nic. Jakieś truizmy i kłamstwa krążą po sieci, ale kim naprawdę był ten facet nie wiemy. Na pewno była agentem brytyjskim, ale nie tylko. I on zostaje zrzucony do Warszawy tuż przed wybuchem Powstania. Facet ma 52 lata i każą mu skakać? Dlaczego? Bo ma ważną misję do spełnienia. Zastanówmy się teraz jak to się stało, że gestapo po prostu nie aresztowało Retingera kiedy wychodził sobie na śniadanka do restauracji w Alejach Jerozolimskich? Taką sytuację opisuje Stefan Kisielewski, siedzi sobie Retinger przy kawie i bułeczce, a wszyscy wiedzą, że jest w Londynie, on tymczasem pogryza tę warszawską wojenną bułeczkę, aż wreszcie poznaje go kelner i mówi: dzień dobry panie doktorze. Retinger się płoszy i wychodzi, bo nie wiedział, że jest aż tak popularny wśród warszawskich kelnerów. Potem rozpoznaje go rikszarz, a gestapo nic o nim nie wie. Po prostu nic. W dowództwie AK zapada decyzja by Retingera otruć i to się prawie udaje, ale kończy się jedynie paraliżem, a potem fantastyczną zupełnie ewakuacją sparaliżowanego człowieka z okupowanej przez Niemców Polski. Brytyjski samolot ląduje pod Warszawą, Niemcy nic oczywiście nie zauważają, Retingera na noszach ładują do samolotu, ale że jest mokro maszyna nie może wystartować. Jedna próba, potem druga, silnik ryczy, słychać go pewnie nawet za linią frontu, ale Niemcy śpią spokojnie, nikt się nie budzi i nikt nie pędzi strzelając i krzycząc – halt, halt, ferfluchte banditen – jak to wielokrotnie widzieliśmy na filmach. W końcu samolot staruje i udaje się sparaliżowanego Retingera udaje się wywieźć z Polski. Kiedy trafia do szpitala w Londynie pierwszą osobą jaka go odwiedza jest premier Wielkiej Brytanii.
Ja teraz, swoim zwyczajem, skonstruuję tu parabolę baśniową. Otóż wizyta Retingera w Warszawie w lipcu 1944 była tym samym czym była wizyta w Polsce Johna Dee w czasie panowania Stefana Batorego. Chodzi o to, że w sytuacjach naprawdę ważnych, naprawdę kryzysowych, można zaryzykować życie nawet bardzo cennych agentów. John Dee miał zorganizować śmierć największego wroga korony brytyjskiej w tamtym czasie i udało mu się to w pełni. Retinger zaś miał dopilnować by Powstanie wybuchło i zadziałało tak jak trzeba. Stalin i alianci mogli się oczywiście dogadywać w różnych sprawach, Stalinowi mogło się nawet wydawać, że ich oszukał, a Roosvelt to jego agent, tak jak wcześniej wydawało mu się, że oszukał Hitlera. Oni jednak wiedzieli swoje i dysponowali bardzo poważnym narzędziem wpływu na politykę Stalina – Polskim Państwem Podziemnym. Politycy tego państwa słuchali ich, dysponowali zdeterminowaną i dobrze wyszkoloną armią, którą gotowa była do poświęceń i oni to wykorzystali. Dokładnie wszystko wcześniej planując. Być może nawet przez chwilę Roosvelt wierzył w to, że mapa Gomberga jest dobrym wyjściem dla świata, ale – tak sądzę - pewnego dnia odwiedził go jakiś nikomu nieznany inwestor niemieckiego pochodzenia, którego przodkowie brali udział w bitwie pod York Town po stronie amerykańskiej. Usiadł na brzegu krzesła i opowiedział prezydentowi USA o pięknych niemieckich miastach nad Renem, o Moguncji, o Akwizgranie i o zagłębiu Ruhry. I prezydent tak się wzruszył tą opowieścią, że zadzwonił do razu do Churchilla i zaproponował mu by wspólnie się naradzili.
Nie rozumiem więc jak Romuald Szeremietiew może pisać o zwycięstwie Powstania i o tym, że uratowało ono Europę. Stalin ma agenta Roosvelta, który podporządkował sobie Churchilla i przed działalnością tych trzech panów, polscy Powstańcy mieli uratować Europę? Powtórzę to jeszcze raz – a niech ją szlag trafi razem z jej kulturą.
Dziwi się Romuald Szeremietiew, że Niemcy nie dogadali się z AK i nie oddali miasta Polakom, byłoby to korzystniejsze dla Europy i dla Niemiec, byłoby to korzystniejsze także dla Amerykanów. I to jest przyznam sposób rozumowania, który mnie doprowadza do wściekłości. Jak w ogóle można gadać takie rzeczy. Polityka niemiecka rządzi się kilkoma prostymi wytycznymi. Jedna z nich brzmi: man kan singen, man kan tantzen aber nicht mit dem zasrantzen. Niemcy, nawet w sytuacjach kryzysowych mogą dogadywać się z Rosjanami, z Amerykanami, trochę słabiej z Anglikami, a kompletnie źle, ale nie bezskutecznie z Francuzami. Z Polakami zaś, Czechami i Bułgarami, Niemcy nie będą dogadywać się nigdy. Oni mogą w naszą stronę co najwyżej rzucić jakieś polecenie. I wynika to wprost z dobrze pojętego, wsobnego i głęboko w świadomość wrośniętego interesu Niemiec i Niemców jako grupy. Poza tym związki niemiecko- amerykańskie są dużo głębsze i sięgają dalej w przeszłość niż to się komukolwiek łącznie z Romualdem Szeremietiewem wydaje. My zaś, tradycyjnie już, związki sięgające głęboko w przeszłość lekceważymy. Ktoś nam bowiem wmówił skutecznie, że liczy się „tu i teraz”. Być może zrobili sami Niemcy, jeśli tak, wypada im pogratulować sukcesu.
Powtórzę to jeszcze raz: Powstanie Warszawskie jest naszą świętością i naszą obroną przed złem. Nie machajmy nim więc jak starą szmatą nad głową i nie czyńmy zeń politycznej blotki, w wielkim pokerze. Nie róbmy tego, bo skazujemy się w ten sposób na klęskę, zaś w ocenie polityków prawdziwych, do których Romulad Szeremietiew niestety się nie zalicza, wypadamy głupio i infantylnie. I na litość nie produkujmy gier komputerowych o Powstaniu Warszawskim. To jest prawdziwy skandal.
Zapraszam wszystkich na stronę www.coryllus.pl I zachęcam do kupowania książek. Moich i Toyaha. Zapraszam także do księgarni „Tarabuk” w Warszawie przy ul. Browarnej 6, do księgarni „Ukryte miasto” w Warszawie przy Noakowskiego 16, do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy i do księgarni Karmelitów w Poznaniu przy Działowej 25. Oraz na stronę www.ksiazkiprzyherbacie… Zachęcam także do odwiedzenia strony http://vod.gazetapolska…; gdzie można obejrzeć rozmowę pomiędzy Grzegorzem Braunem i autorem tego bloga. Informuję również, że moje książki dostępne są na stronie www.multibook.pl Okazało się również, ku mojemu niejakiemu zaskoczeniu, że moje kawałki są dostępne w Inetrecie w formacie mp3. Nie wiem co o tym myśleć. Na wszelki wypadek zamieszczam linki: http://www.4shared.com/m…
http://www.4shared.com/m…
http://chomikuj.pl/rych1…;
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 5724
W interesie Stalina była militarna klęska Powstania i zrobił wszystko by Powstanie upadło. Stalin uznał, że skuteczne unicestwienie AK i sił PPP jest więcej warte niż zajęcie Niemiec nawet po linię Renu. Im więcej ofiar, tym większe szczęście potwora. W Katyniu używał tylko niemieckiej amunicji w Warszawie 44 użył całej niemieckiej armii. Nawet konszachty Retingera z PPR nie mogły pomóc. Retinger to prekursor UE, ale to inna baśń. Warto wspomnieć dla jasności, że Retinger doprowadził do powstania organizacji, która przetrwała do dzisiaj - założył Klub Bilderberga ;-)
Ja to wiem Henry, ale nie lubię powtarzać truizmów.
tekst.
Nie dywagując długo, jak można stawiać tezę o obronie Europy, skoro Polska sama siebie przed komunizmem nie obroniła?! Pomijam czasy tzw. "Cudu nad Wisłą" - wtedy tak, obroniła przed komunizmem, podobnie jak za Sobieskiego obroniła przed muzułmanami CAŁĄ Europę, a szkoda!!! Należało obronić jedynie Polskę, poczekać aż wyniszczą resztę (późniejszych zaborców) i wtedy wyeliminować hordy muzułmańskie już osłabione i wyniszczone.
Coryllusa parę txtów mnie nieco zainteresowało, ale bez przesady
facet jest niezły, natomiast kreowanie się na oświeconego guru żenujące. Porównajcie chociażby z Seawolfem
Wilk też napisał o Powstaniu.
http://naszeblogi.pl/311…
Sprawa z Powstaniem jest przynajmniej niejednoznaczna. Wściekają mnie zadufki typu Coryllusa lub Łysiaka, którzy WIEDZĄ i ferują wyroki.
Książki p.Maciejewskiego - Coryllusa pod żadnym pozorem nie kupujemy.
Nie dlatego, że z wieloma txtami C. się nie zgadzam. Uważam, że w obozie patriotycznym nie powinniśmy się odsądzać od czci i wiary tylko dlatego, że się nie zgadzamy w jakiś cząstkowych kwestiach. Nie kupujemy książki Maciejewskiego właśnie dlatego, że on odsądza, uzurpuje sobie prawo do ferowania wyroków. Np. żenująca napaść na Ziemkiewicza
czy książę Jacek? Bo nie mogę się zorientować? I w jakim obozie ksiądz/książę siedzi, bo też trudno zgadnąć?
najwyżej hrabia
Obóz?
Pewnie, że trudno zgadnąć komuś, kto myśli kategoriami "obozów"
najwyżej okopy Świętej Trójcy i obóz nad Jeziorakiem.
apeluję tylko o trochę pokory (no nie przesadzajmy - skromności)
i myślenie nie w kategoriach "obozów", lecz argumentów.
Nie kupujemy książki zadufka
"pycha, mój ulubiony grzech" (szatan w Adwokacie diabła)
diabeł hrabiego Łabędzia podkusił ;-)
To nie zadufki, Łysiak jest erudytą ponad wszelką wątpliwość! Ma ku temu podstawy bo przy jego sukcesach wydawniczych (ludzie głosują nogami tu przy kasie księgarni) inni byliby chodzącymi fontannami wody sodowej! A ob po prostu jest rzeczowy, nieco romantyczny ale z poczuciem wartości - uzasadnionej. O jego erudycji swiadczą jego książki, tak jak o inteligencji naukowców, choćby Einsteina nie żadne durne testy IQ (sfeminizowane i zmanipulowane, bez dobrych podstaw naukowych właśnie), a same prace i osiągnięcia zawodowe. Kto zapoznał się dokładnie z teoria względności by ocenic (dla przykładu Einsteina) nie potrzebuje żadnych testów. Łysiak ma 1) dwa fakultety 20 ukończone studia na Politechnice Warszawskie i doktorat na Wydziale architektury oraz studia na Uniwersytecie w Ryzymie, gdzie tez wykładał(!). Studiował też i wykładał historię kultury i cywilizacji oraz historie sztuki. Jakby tego mało jest jednym z najlepszych polskich napoleonistów. Mało? Ogromnie wiele, porównajmy z ludźmi, którzy z malutkiegi, subiektywnego sukcesiku dostają odlotu w sfery wody sodowej gazowanej zwanej syfonem! Można się z nim momentami nie zgadzac oczywiście, historia zawiera duża doze subiektywnych ocen, ale wyłącznie argumentami, a wczoraj na jednym z blogów mielismy przykład bardziej pomówienia niż polemiki - zasadnicza różnica.
Dlatego Łysiaka szkalowac nie pozwolę nikomu (Pan akurat go nie szkaluje więc nie Pana ta uwaga dotyczy). Szanuję ludzi pracowitych, z wartościowym dorobkiem, bez drogi na skróty - Łysiak do nich należy. Jego MW jest napisane pięknym językiem i "lekkim piórem" zresztą nie tylko ta ksiązka, to na marginesie, książek nie politycznych i historycznych Łysiaka.
Pozdrawiam
Z tym że może bezwiednie, co chcesz udowodnić że Powstanie nic nie znaczyło, to udowadniasz że znaczyło bardzo dużo, tylko anglo-amerykanie nie chcą się do tego przyznać, bo jakby się przyznali to musieli by się przyznać że rękami Polaków realizowali swoje imperialne interesy. Nie pierwszy i nie ostatni raz. Tak więc Szeremietiew ma rację, ale i ty masz rację. O Powstaniu należy cały czas krzyczeć i powtarzać, tak jak to robi Szeremietiew, żeby tym na zachodzie we łbach się nie przewróciło, że można stale wykorzystywać Polaków dając im w zamian paciorki. Czyli wniosek znowu odwrotny niż twój, bo jakby cichutko siedzieć i w swoim gronie znosić cierpienie ofiar to wyszłoby, że alianci mieli racje, że Polacy za paciorki będą się bić o zachodnią demokrację.
Położenie Polski jakie jest, każdy widzi. Nic się nie zmieniło od tysiąca lat, tan angol mógłby sobie przyjeżdżać do Polski i wzniecać powstanie, ale jakby Warszawa nie chciała tego powstania to w zasadzie tylko mógłby skonsumować ciastko i zmykać. Czy tak trudno zrozumieć że jego moc sprawcza była żadna? że to w Polakach tkwi niezgoda na panoszenie się na naszej ziemi obcych?
Ty oczywiście lepiej wiesz co ja chcę udowodnić i sam to także potrafisz udowodnić, ponieważ zawsze wiesz kto ma rację, a tego już nawet nie potrzebujesz udowadniać....Ja cię właściwie rozumiem, ale nie wybaczam...
że bozia obdarzyła mnie niezależnym zmysłem analizy, tak więc to co wynika z twojego tekstu sam będę decydował i wyciągał wnioski. Nie potrzebuję żadnych podpowiedzi co jak rozumieć. Jak chciałeś coś innego napisać, żebym zrozumiał to o co ci właściwie chodziło, to trzeba było napisać bardziej klarownie. Obawiam się jednak, że mógłbym ten twój nowy tekst, bardziej klarowny, też opacznie zrozumieć, Takie życie, Coryllus.
co chcesz udowodnić że Powstanie nic nie znaczyło, to udowadniasz że znaczyło bardzo dużo, tylko anglo-amerykanie nie chcą się do tego przyznać.."
To jest dokladnie ta zabojcza logika coryllusa.
Natkniesz sie na nia praktycznie w kazdym tekscie, poniewaz praktycznie w kazdym tekscie coryllus stara sie dowalic Polakom, czy tez zrobic zombi potepiajac polskie emocje. Taki stan ducha nazywa sie polakfobia.
Najlepiej TUTAJ nie wchodź a jak diabeł podkusi i wejdziesz, to nie komentuj
a jak skomentujesz to nie miej później do nikogo pretensji ;-)
Wrecz przeciwnie.
Na nonsesny trzeba zwracac uwage.
A jest ich cala masa, np. w Basni.
Bardzo pieknie pokazal to Orzel w pierwszej czesci wywiadu z coryllusem, na samym koncu.
Otoz coryllus opowiada jak to Polska jest praktycznie sparalizowana, pierwsza polowa XV wieku (sic!), nie ma nic do powiedzenia i Orzel pyta sie o resourcy Polski no bo przeciez doznal rowniez dysonansu rozpoznawczego: nie ma a byla jeszcze nastne 250 lat i nawet carow na obrozy miala. A i prusakow mogla wyrznac, czego niestety nie zrobila.
Prosze zwrocic uwage na twarz coryllusa, wyraz totalnego zaskoczenie, wrecz oglupienia.
Myslalem, ze zachwile opadnie mu szczeka i wymamrocze: panoczku, co wy gadata, Polska i resourcy ?
Piekna scenka rodzajowa.
A tak na powaznie: zastanowcie nad jakoscia historyjek, skoro ten drobiazg uszedl uwadze autora, nie mial wogole dojscia do jego swiadomosci analitycznej.
To sa rzeczywiscie basnie, z ciekawym wyjsciem i idiotycznym rozwinieciem.
Na co dzień wmawia nam, że historycy nic nie wiedzą, że on posiadł jedynie wiedzę najprawdziwszą. Ale jak Orzeł zadał kilka konkretnych pytań, to poza zakłopotaniem do kogo odesłał coryllus? Do naukowcó historyków, że oni lepiej wiedzą. A druga metoda było tłumaczeniem, że to nie książka naukowa tylko baśń. Ha ha ha to jak to w końcu jest.
Od miesięcy nam wmawia, że historycy nic nie wiedzą tylko on ale przyparty do muru zasłania się, że historycy wiedzą. Ponadto Baśń miała byc odkrywcza, to czemu nie pojechał z referatem na jakąś konferencję naukową historyków albo nie dał do recenzji naukowe albo nie wydał w PWN? Wbrew temu co nam wmawia zarobiłby więcej, bo nakłady i sieć dystrybucji większa. Ale...ale książki naukowe podlegają surowym regułom recenzowania i ziarna od plew się szybko oddziela. Poza tym, te "odkrycia" okazały by sie albo fantazjami albo faktami czy interpretacjami doskonale znanymi historykom. A właściwie cóż to za odkrycie, że górnictwo od dawna się rozwija i zasoby są eksploatowane? Na Sląsku to wiedza potoczna nie mówiąc o specjalistach, to samo z innymi zasobami jak srebro czy żelazo. Dlatego musiał uniknąć wydania przez oficjalne wydawnictwo, z kolei jako Baśń tez by nie poszło bo dzieci by umarły z nudów. Jedyny sposób to było samokolportaż i autopromocja z wydatna pomocą Brauna, kilka dni później przypadkiem juz Orzeł wywiad robi...
Tak widok bezradności z niekompetencji był zabawny. A renesans istniał o czym we Włoszech doskonale wiedzą znając (i oglądając niemal) swą historię na co dzień. Poczytał dokładniej o chyba XVI wieku, zostało mu jeszcze do opanowania 19 wieków naszej ery?
Nie podoba mi się natomiast zaangażowanie Brauna w nachalną reklamę swojaka, to takie koteryjne jakby znane z innych układów.
Cytat: Sytuacja zmienia się natychmiast po rozpoczęciu Powstania w Warszawie. Na osobisty rozkaz Stalina gigantyczna ofensywa sowiecka zostaje całkowicie zatrzymana. Miara czasu ma szczególne znaczenie przy pytaniu o sens Powstania Warszawskiego!
Marszałek Wasyl Czujkow, słynny dowódca m.in. obrony Stalingradu, w swych odfałszowanych pamiętnikach wydanych już w latach 90., po upadku Związku Sowieckiego, pisze dosłownie: ,,Wojnę można było zakończyć pół roku wcześniej - nie w maju 1945, ale do grudnia 1944, gdyby nie decyzja Stalina wstrzymująca I Front Białoruski w sierpniu 1944. (...) Moglibyśmy dojść dalej na Zachód, nie do Berlina i nad Łabę, ale aż do Renu. Los wojny potoczyłby się inaczej. (...) Ileż milionów istnień ludzkich udałoby się ocalić, iluż żołnierzy mniej by poległo".
*** Jak widac Szermietew ma calkowicie racje zwracajac uwage na ten aspekt.
link:
http://www.naszdziennik…