Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

O promocji książek i tytułach prasowych

Coryllus, 20.07.2012
W wywiadzie, który przeprowadziłem z Barbarą Fedyszak Radziejowską, a który ukazał się na łamach „Zeszytów Karmelitańskich”, już na samym wstępie pada niezwykle uwodzicielskiej stwierdzenie. Otóż Barbara Fedyszak Radziejowska mówi, że naród amerykański mógł łatwiej znieść traumę wojny secesyjnej dzięki literaturze, konkretnie zaś dzięki powieści Margaret Mitchell „Przeminęło z wiatrem”. Mnie ta fraza działa na wyobraźnię szczególnie mocno, bo lubię i „Przeminęło z wiatrem” i amerykańską historię. Od razu także zaczynam się zastanawiać czy nie dałoby się w Polsce napisać takiej książki, która zapadłaby w serca i umysły na długie lata oraz stała się towarem eksportowym narodu i państwa na lądy obce, do plemion nieznanych. Barbara Fedyszak Radziejowska twierdziła we wspomnianym wywiadzie, że książka taka musiałaby opisywać dzieje chłopów polskich. Ja zaś twierdzę dziś, bo kiedy rozmawiałem z Barbarą Fedyszak Radziejowską miałem inne zdanie, że napisanie i wydanie takiej książki, książki pełniącej tak ważną funkcję jest w ogóle niemożliwe. Już mówię dlaczego.
Otóż jak nas pouczają pisma socjologów polskich, już pierwszego dnia po wydaniu i rozwiezieniu do księgarń sprzedano 50 tysięcy egzemplarzy „Przeminęło z wiatrem”. To jest okoliczność dla książki i autorki szalenie demaskująca, albowiem każdy kto miał do czynienia z promocją w grupie docelowej dokładnie liczącej pieniądze i planującej wydatki bardzo precyzyjnie, a bogaci, czytający książki Amerykanie taką grupą właśnie byli, wie że sprzedanie takiej ilości książek jednego dnia jest niemożliwe bez bardzo silnej i dobrze zaplanowanej promocji. W dodatku promocji obejmującej cały olbrzymi kraj w epoce przedtelewizyjnej i przedinternetowej. W epoce tuż po wielkim kryzysie w dodatku, w epoce new deal Roosvelta i innych dziwnych projekcji. Książka została szybko – w ciągu trzech lat zaledwie – sfilmowana i weszła wraz z filmem pod tym samym tytułem do amerykańskiego i światowego kanonu. I na nic się zda zarzucanie autorce, że uprawiała tandetę, a postaci są w tej powieści dalece nieprawdziwe. Chodziło o zaprezentowanie pewnego wzorca postaw tak mężczyzn jak i kobiet, który pozwoliłby Amerykanom zmienić nieco swój stosunek do tradycji, pracy i kraju, oraz ułatwił rządowi porozumiewanie się z poddanymi na wszystkich płaszczyznach. Szczególnie zaś na płaszczyźnie pieniądza, bo książka „Przeminęło z wiatrem” jest przede wszystkim książką o pieniądzach.
Dla nas Polaków, jest to konstatacja smutna i świadczy ona przede wszystkim o tym, że polscy socjologowie nie orientują się zbyt dokładnie w omawianych przez siebie kwestiach oraz o tym, że my nie mamy co liczyć na powstanie takiej książki pobudzającej emocje i jednoczącej wszystkich. Po pierwsze dlatego, że nie taka była rola „Przeminęło z wiatrem”, po drugie nasz rząd nie ma dla nas żadnej oferty i nie chce z nami współpracować na żadnej płaszczyźnie. Gdyby chciał w Polsce powstawały by filmy i książki, które usiłowałyby w jakiś sposób kształtować wybory i postawy ludzi. Nie zapominajmy bowiem, że literatura i sztuka w ogóle ma przede wszystkim wymiar propagandowy. I to dokładnie widać w pracach historyków z każdego właściwie okresu. Nie jest to jednak wiadomość jakoś szczególnie zła, oznacza bowiem ona także, że rząd ma wobec nas złe zamiary, a rozpoznane złe zamiary to już jest połowa sukcesu, naszego sukcesu. Oznacza owa konstatacja także to, że można zrobić coś naprawdę, bo obszar szerzenia propagandy nazywany „literaturą” pozostawiony został bez opieki. Wierzcie mi, że tak jest. Oni to zupełnie zlekceważyli i można zrobić tutaj wiele ciekawych rzeczy. Pod warunkiem, że rozumie się pewne podstawowe mechanizmy. Książka, o czym już pisałem, jest jednym z najważniejszych mediów. Drugim jest radio. Obydwa te media należą do gatunku mediów intymnych, to znaczy takich, które trafiają wprost do serca czytelnika i czytelnik ma do nich stosunek bardzo osobisty. To wielki walor książki i jej bezwzględna przewaga nad programem „Taniec z gwoździami”. Książka ma przewagę także nad filmem, który dawno już przekroczył granicę kompromitacji i tym samym przestał być skutecznym narzędziem propagandowym. Przestał być w ogóle interesujący z każdego punktu widzenia, bo nawet argument najważniejszy przez lata czyli nieśmiertelne pytanie – momenty były?! - został zdezaktualizowany przez zalew pornografii. Piosenki, którymi schyłkowy PRL dyscyplinował młodzież i karmił nimi jej duszę są już tak durne, że moje 10 letnie dziecko zastanawia się, kto się tymi głupstwami zajmuje. Książka zaś żyje, bo żyje autor. Żyje także po śmierci autora. Książka jest stosunkowo łatwa do napisania i łatwa do wyprodukowania, książka trafia do tego czytelnika, który chce ją przeczytać i tę właśnie książkę wszyscy w Polsce lekceważą. To znaczy chcieliby ją traktować poważnie, ale nie mogą, bo stworzone wokół rynku książki hierarchie blokują się nawzajem i nic poza standardowym bełkotem nie może się na tym rynku pojawić. Jest on ponadto tak zorganizowany, by czasem nie udało się komuś osiągnąć na nim sukcesu. Rynek książki w Polsce to niszczarka autorów. Dlatego sukces osiąga się poza nim.
Jest jednak obszar, na którym rząd i rozmaite organizacje publicznej szkodliwości zwane dla niepoznaki organizacjami pożytku publicznego uprawiają swój czarny PR. To rynek mediów. On nie może zastąpić ani książki, ani filmu ani dobrego, prawdziwego radia. Ciągle jednak podejmowane są takie próby, polegają one na tym, że publicyści z mediów papierowych i elektronicznych usiłują pisać książki, a niedługo zabiorą się za filmy. Propagandowe działanie mediów to nie tylko wielkie stacje i wielkie tytuły, to także pisma niszowe trafiające w pewnego, bardzo specyficznego odbiorcę i bardzo specyficznego autora. Pisma, które poziomem intymności i precyzji uderzenia zbliżają się do książki, ale nigdy książce nie dorównają. Ludzie, którzy je stworzyli mogą mieć taką nadzieję, ale jest to nadzieja złudna. Dzięki Bogu. Moim zdaniem mistrzem propagandy jest pan, który stworzył tytuł „Powściągliwość i praca”. Ja nie wiem kto to jest i nie zamierzam go poznawać, bo uważam, że jest to człowiek potencjalnie bardzo niebezpieczny, który swoją inteligencją mocno dystansuje się do otaczających go standardów. Tytuł ten, reklamowany i dystrybuowany swego czasu na Uniwersytecie Warszawskim trafiał dokładnie w punkt. Zagospodarowywał  z miejsca cały obszar negatywnych, wynikających z głębokich kompleksów i wprost z nędzy emocji, którymi żyła spora grupa studentów. Wszyscy ci nieudacznicy w powyciąganych swetrach, pryszczaci gamonie z odstającymi uszami, zakochani w długonogich koleżankach dostali do ręki coś, co nie dość, że dawało im poczucie przynależności do elity, to jeszcze ich wrodzoną i pielęgnowaną co dzień pierdołowatość czyniło zaletą, której trzeba im było zazdrościć. „Powściągliwość i praca” - absolutne mistrzostwo świata. Pismo oczywiście nie mogło i nie może ukazywać się poza niszą, ale też nie taka jest jego funkcja. Ono ma zbierać emocje z pewnego ściśle określonego obszaru i ma na tym obszarze wyłaniać liderów, którzy są na tyle głupi i sterowni, by uwierzyć, że powściągliwością i pracą można w życiu rzeczywiście coś osiągnąć.
Zauważmy, że wielkie i sławne tytuły prasowe nie mają już tej precyzji w tytułach. Panuje tam albo duch związany na stałe z epoką „przełomu” czyli „Gazeta wyborcza” albo pełna dowolność, która ma kokietować coraz bardziej nierozgarniętego czytelnika jak to ma miejsce w przypadku „Uważam Rze”. Ten tytuł jest nie dość, że idiotyczny to jeszcze zaplanowany tak, by promować inny, coraz bardziej słabnący tytuł, który poddaje się manipulacjom i od dawna udaje jedynie  niezależną prasę czyli „Rzeczpospolitą”. Jego sukces, bo to jest ponoć sukces polega na tym, że istnieje zaplecze w postaci „Powściągliwości i pracy” oraz „Najwyższego czasu”, które przygotowuje czytelników dla „Uważam Rze” (to taki żart) . No i na tym, że ludzie wierzą w to iż Rolicki, Jachowicz oraz Mistewicz to prawica, która przeciwstawia się Gazowni. Gorszy od „Uważam Rze” był tylko tytuł, który do zeszłego roku redagował bodajże redaktor Świetlik czyli pismo będące dodatkiem do „Super expresu” o nazwie „To robić”. Na szczęście padło ono szybko. Łapczywość ludzi z obsługi wymienionych mediów jest bezpośrednią przyczyną ich słabnącej skuteczności. Kiedy coś złego dzieje się na jednym obszarze dystrybucji pojawia się pokusa, by przerzucić się na inny, podobny choć nie taki sam. I redaktorzy „Uważam Rze” właśnie to czynią, czyli mówiąc wprost zaczynają promować książki swoich kolegów, co i tak czynili wcześniej za pomocą recenzji, ale teraz uprawiają już ów proceder jawnie, poprzez prezentację autorów. Nie można przecież pokazywać tego biednego Cenckiewicza i Gontarczyka w każdym numerze. To się zakończy marnie i jest oznaką słabości. I ja tę wiedzę braciom Karnowskim przekazuję z tego miejsca za darmo i bezinteresownie. Lepiej panowie przestańcie, bo się zdemaskujecie i niczego nie ocalicie, a ten pan z „Super expresu”  wcale sobie nie poprawi wyników sprzedaży. To nie na tym polega.
Słabość mainstreamu zaowocowała powstaniem blogosfery, ponieważ jednak blogosfera zaczęła żyć własnym życiem zaczęto podłączać ją do mainstreamu i czyni się to nadal. Wbrew lamentom wielu kolegów ja uważam to za dobry objaw. To tak samo jak ze złymi zamiarami rządu. Samo ich rozpoznanie jest już połową sukcesu. Ze słabości i złej jakości nie może poza tym wypączkować nic dobrego, nawet jeśli będzie się tę słabość pielęgnować i nawozić mądrymi treściami wielkimi nazwiskami.
Tak jak co dzień zapraszam wszystkich na stronę www.coryllus.pl Wznowiliśmy ostatnio I tom „Baśni jak niedźwiedź” , który do końca lipca kosztował będzie 30 złotych plus koszta wysyłki, a od sierpnia już 40 złotych, bo koszta druku poszły w górę. To nowe wydanie jest wzbogacone dodatkowym tekstem, który według mnie koniecznie powinien się tam znaleźć. Zapraszam także wszystkich do księgarni Tarabuk przy Browarnej 6 w Warszawie i do księgarni „Ukryte miasto” przy Noakowskiego 16. Sklep FOTO MAG jest w tym tygodniu nieczynny. Książki są jeszcze dostępne w księgarni ojców Karmelitów przy Działowej 25 w Poznaniu i w księgarni www.ksiazkiprzyherbacie…
  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 2569
NASZ_HENRY

NASZ_HENRY

20.07.2012 10:53

Jak tylko na Salonie zrozumieją co wypisujesz @Coryllusie to cię niezwłocznie stamtąd wykopią! I ja tę wiedzę Tobie przekazuję z tego miejsca za darmo i bezinteresownie ;-)
Coryllus

Coryllus

20.07.2012 14:22

Dodane przez NASZ_HENRY w odpowiedzi na W końcu POkumają

Jak wykopią to trudno, będziemy walczyć poza salonem. I z salonem....;-)
Domyślny avatar

Coppersmith

20.07.2012 14:41

Żeby już pozostać w epoce: interesujące, że taki Caldwell (przeciwstawiany M. Mitchell i bynajmniej nie kochany przez tradycyjne elity), sprzedawał nie mniej swoich książek. Może po prostu jeden sprzedaje bez problemu 50 tysięcy egzemplarzy a drugi ma problem z pięćdziesięcioma i nawet nie jest to wina p. Fedyszak-Radziejowskiej?
Coryllus

Coryllus

20.07.2012 15:25

Dodane przez Coppersmith w odpowiedzi na .

interpretacje moich tekstów są nadzwyczaj powierzchowne. No i powiedz mi skąd wiesz ile Caldwell sprzedawał? Też przeczytałeś u polskich socjologów?
Rudy102

Rudy102

20.07.2012 16:04

Dodane przez Coryllus w odpowiedzi na twoje

Te teksty są zbyt świeże. Ich "interpretacja niepowierzchowna" nie jest możliwa "tu i teraz". To trzeba przemyśleć. Zastanowić się nad tym. To wymaga czasu. Badań. Dajmy sobie czas. Na "pierwszy rzut oka" może się to wydawać nie do przyjęcia. Jednak mówię: dajmy sobie czas. Podjęte w nich tematy wymagają zastanowienia. Ja też z wieloma tezami się nie zgadzam. Pozwólmy naukowcom wypowiedzieć się o tym. Może jakiś odważny się znajdzie?:)
Domyślny avatar

bravor

20.07.2012 21:14

Dodane przez Rudy102 w odpowiedzi na Interpretacja historii

Teksty Coryllusaa, te historyczne, mają znamiona świeżości, oryginalności, co nie znaczy że są prawdziwe. Żeby je uznać za prawdziwe i godne uwagi trzeba by całe rzesze historyków uznać za manipulantów i nieuków. A jeśli tak to i siebie samego można by tak potraktować. No nie, bez przesady, moje azymuty nie podlegają bieżącym modom.
Domyślny avatar

Coppersmith

20.07.2012 22:25

Dodane przez bravor w odpowiedzi na bez przesady

Daeniken, Brown czy Gross też są oryginalni. Ale o tak rozumianą oryginalność nie tak znowu trudno, jeśli się samemu nie weryfikuje własnych pomysłów.
Domyślny avatar

Coppersmith

20.07.2012 21:07

Dodane przez Coryllus w odpowiedzi na twoje

że powierzchowne, wielcy ludzie często pozostają niezrozumiani. O Caldwellu np. w necie jest sporo. A zanim postawi się jakąś tezę, warto spróbować ją obejrzeć z kilku stron, to warsztat taki. U polskich socjologów by to nie przeszło.

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 820
Liczba wyświetleń: 3,930,906
Liczba komentarzy: 10,268

Ostatnie wpisy blogera

  • Syn pana prefekta dał głos
  • Szlachta i "szlachta"
  • Nasi bohaterowie

Moje ostatnie komentarze

  • wejdziesz na moją stronę. Nie mogę pozwolić na to, żeby mnie gównem obrzucali...przepraszam.
  • Moje komentarze nie były żadnymi prowokacjami, ale odpowiedziami na prowokacje. Niech się pan już tak mocno mną nie martwi, jak będzie pan chciał sobie coś poczytać, zapraszam na stronę www.coryllus.…
  • Tutaj niczego nie uprawiam, bo nie mam żadnej możliwości. Tymi blogami rządzi administracja, autorzy są tylko dodatkiem. A o takich jak ty to w ogóle szkoda mówić.

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • Bezczelność Ziemkiewicza zwala z nóg
  • Czy Łysiak też kochał Monikę Jaruzelską?
  • Nasi bohaterowie

Ostatnio komentowane

  • , Dzień dobry Przeczytałam całość, niby się zgadzam z opinią o niedocenianiu niektórych Twórców, ale jakieś takie poczucie krzywdy we mnie rośnie. I dlatego piszę, by sprostować to, że niby Rapacki w…
  • , Nie zgodzę się z Pana oceną tej książki. Ale mam do tego prawo. Pan również ma prawo do własnej opinii na jej temat. Uderza mnie jednak to że nie prowadzi Pan rzetelnej krytyki ani polemiki z faktami…
  • , Rzeczywiście - tobie odpisywać nie warto. Więc tylko dla ewentualnych innych - Coryllus sam się stąd wynósł, jak obrażony smarkacz. Napisał o tym wyraźnie na blogu, z którego próbował zrobić…

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności