Kiedy czternaście miesięcy temu Państwowy Instytut Wydawniczy PIW bankrutował, napisałam tekst "Bankructwo PIW i absurdy rządu Tuska" /TUTAJ/, w którym stwierdziłam, że:
"PIW obchodzi w tym roku 65-ciolecie swojego istnienia i wydał mnóstwo wartościowych dzieł. Najbardziej znana jest Biblioteka Myśli Współczesnej, czyli seria plus minus nieskończoność. Aby złagodzić wymowę informacji o upadku PIW minister kultury Bogdan Zdrojewski pospieszył z zapewnieniem, że chodzi tylko o przejęcie wydawnictwa przez jego ministerstwo. Może tak się stanie, a może nie. (...) data likwidacji PIW została ustalona.
Najbardziej absurdalne w tej historii jest jednak co innego. Oto na II Warszawskich Targach Książki podpisywano, skierowany do rządu, protest przeciwko likwidacji PIW. Podpisali go: minister Zdrojewski jako 80-ta osoba i premier Tusk jako 280-ta. Jest to doprawdy zadziwiające, premier podpisuje protest przeciwko działaniom ministra swojego własnego rzadu /Grada/, zamiast wydać mu odpowiednie polecenie służbowe. Sa tylko dwie możliwości: albo cała ta gadanina o ratowaniu PIW to zwykła ściema, albo premier Tusk jest marionetką, nie mającą nic do powiedzenia w żadnej sprawie.".
No cóż sprawa od tego czasu się o tyle wyjaśniła, że już wydawnictwa PIW nie ma. Nie istnieje.
Obecnie sytuacja się powtarza. Tym razem chodzi o Ossolineum. Dziś w Niezaleznej.pl /TUTAJ/ poseł PiS, Krzysztof Szczerski mówi:
"Fajna Polska Donalda Tuska i ministra Zdrojewskiego właśnie patrzy, jak na ich oczach upada Wydawnictwo Ossolineum, jedna z symbolicznych instytucji naszej kultury. Jest to najstarsza działająca nieprzerwanie polska oficyna wydawnicza, która funkcjonuje prawie 200 lat pomimo okresu zaborów, dwóch światowych wojen, utraty Lwowa (gdzie Zakład się mieścił) i komuny. Ossolineum to wszystko przetrwało, by paść w czasach Polski Tuska.
Ten niebywały wręcz skandal może być porównywalny tylko z sytuacją, gdyby z powodu zagrzybienia rozpadła się "Bitwa pod Grunwaldem" Matejki albo mole zżarły rękopis "Pana Tadeusza" (który się właśnie w Zakładzie Ossolińskich znajduje).".
Jeszcze większe wrażenie robi wczorajsza depesza PAP /TUTAJ/, zawierająca rozmowę z dyrektorem Ossolineum, Andrzejem Głuchowskim. Porwierdził on, ze jego wydawnictwo z dniem 2 lipca postawione zostało w stan likwidacji. Wyjaśnił przy tym:
"To nie jest sytuacja niespodziewana - już od lat wydawnictwo ma problemy i od dawna szukaliśmy pomocy. Gdy cztery lata temu przejmowałem wydawnictwo miało ono około 3,5 mln. długów. Robiliśmy, co się tylko dało. Dzięki pomocy miasta Wrocławia i właściciela wydawnictwa - Fundacji Ossolineum - obecnie zadłużenie wynosi około 1, 8 mln zł. Ossolineum niewątpliwie jest wydawnictwem zasłużonym, niewątpliwie jego działalność wobec polskiej literatury ma charakter misyjny, jesteśmy jednak też spółką handlową i obowiązują nas prawa rynku (...) . Głuchowski zgadza się, że zespół edytorów Ossolineum jest wartością samą w sobie, ale, jak powiedział, nie widzi możliwości, aby zachować ten zespół w całości. "Wielka szkoda, ale kto to ma finansować? Jeżeli podjęliśmy decyzję o zawieszeniu dalszych publikacji, to nie widzę możliwości zachowania zespołu edytorów w dawnym kształcie" (...) "Trzeba podkreślić, że postawienie w stan likwidacji nie oznacza końca wydawnictwa, po prostu nie będziemy prowadzić dalej działalności operacyjnej, bo nas na to nie stać, chyba że ta działalność będzie sponsorowana. Bardzo nam pomogło miasto Wrocław. Gdyby nie ta pomoc, to nie rozmawialibyśmy o stosunkowo +miękkim lądowaniu+, jakim jest postawienie w stan likwidacji, ale o upadłości spółki"
Minister kultury oświadczył w piątek, że spodziewał się upadłości wydawnictwa i ma przygotowane 600 tys. zł na wykupienie praw do znaku towarowego Wydawnictwa Ossolineum. Mówił tez coś o dalszych wydaniach i wznowieniach. Podejrzewam jednak, że są to obiecanki mające załagodzić chwilowo sprawę. Mydlenie oczu, takie, jak te podpisy w zeszłym roku.
Nie chcę jednak teraz pomstować na rząd. Jaki on jest - każdy widzi. Uważam, że odpowiedzialne, za to, co się obecnie dzieje, jest te 70-80% polskich elit kulturalnych, które od dziesięciu lat ślepo podąża za Tuskiem i PO, zupełnie tak, jak kiedyś Niemcy za Hitlerem. Starają się oni niczego nie dostrzegać i powtarzają nieustannie "jest dobrze". Władze zaś mają ich w głębokiej pogardzie i całkiem zresztą słusznie. To zaślepienie prowadzi prosto do upadku. Pisałam o tym pięć dni temu w mojej notce "Ostry atak schadenfreude" /TUTAJ/
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3000
Mamy Europe tylko zaściankowe matoły z Polski tego nie "rozumią", bo juz zaczyna być nieaktualne słowo "rozumieją". Matoleje nam naród o to chodzi.
Polskie wydawnictwa są zatem niepotrzebne, bo piszą zbyt mądre rzeczy. Polacy maja czytać bajki typu Harry Potter, dobre wampiry, sympatyczne wampiry itp, a i jeszcze poradniki typu - "Jak poderwać chłopaka w jeden dzień". "Pana Tadeusza" mogą zjeść myszy, a "Bitwę pod Grunwaldem" można zastapić "gustowna" fototapetą. :)
Pozdrawiam
Postaram się trochę o tym napisać w osobnej notce.
Pozdrawiam :)