Zaczął budowę Ferdynand Lesseps, bohater z Kanału Sueskiego. Zawziął się, że do trofeum z Egiptu dorzuci laur z Panamy. No, prawie, jak Korona Himalajów Prezydenta Komorowskiego, który uścisnął ręce tuzina prezydentów i premierow, oraz podpieprzył kieliszek szwedzkiej królowej, osiągnięcie wcześniej nie notowane i potem też nie pobite. Albo, bo ja wiem, jak autostrada A2 Tuska, podobna skala trudności. Lesseps miał pecha, w czasie dwóch jego wizyt akurat była pora sucha i wszystko wyglądało po prostu pięknie. Nic, tylko kopać. No, a potem zaczął padać deszcz. A pora deszczowa w Panamie trwa 8 miesięcy, gdzie pada, pada, a potem pada jeszcze więcej. Trwa rośnie taka, że przecina skórę jak brzytwa, a rzeka wzbiera z 10 metrów w kilka dni. No i te choroby. Nikt wtedy nie wiedział, że roznoszą je komary. Myślano, że to jakieś wyziewy z bagien. No i wszystkie rośliny w mieście chroniono przed mrówkami z dżungli wstawiając je do stągwi z wodą. Idealne miejsce rozrodu larw komarów. Budowniczowie zaczęli padać jak te komary. Żółta febra, dziś wszyscy marynarze są obowiązkowo szczepieni, ja też. Wtedy połowa chorych umierała w strasznych męczarniach. Tragiczny pech Francuzów i Lessepsa polegał na tym, że zwyczajnie było za wcześnie na ta budowę, technologia i nauka nie były gotowe. Mieli zapal, upór, energię, ale to nie wystarczyło, kopali, kopali, lawiny zasypywały wykopy i robotników, odkopywali, dynamit w tym klimacie eksplodował w najmniej spodziewanych momentach, ludzie chorowali i umierali setkami, w końcu zaczęli uciekać, by uratować życie. Ale nie dlatego przegrali- skończyła się kasa, bo to było przedsięwzięcie prywatne, akcyjne, Francuzi zwariowali na punkcie Lessepsa i przyszłych zarobków, typowa bańka spekulacyjna, aż po latach wszystko się skończyło wielkim skandalem, ruiną wielu ludzi, Lesseps stał się równie znienawidzony, jak kiedyś był kochany i uwielbiany.
Wszystko stanęło, aż przyszli Amerykanie. Oprócz zapału Lessepsa mieli najnowsze osiągniecia nauki, nieograniczone fundusze i wiarę w potęgę swej technologii i poparcie prezydenta Roosevelta. Ale choroby nie wiedziały o tym. Zabijały ich tak samo, jak Francuzów. Dopiero potem pewien uparty doktor odkrył przyczynę i opracował gigantyczny plan fumigacji całego kraju, który w międzyczasie powstał, bo przedtem to była część Kolumbii. USA chciały odkupić przesmyk i uczciwie zapłacić, ile tam było trzeba, ale Kolumbijczycy się uparli i specjalnie zapisali sobie w konstytucji, że nikomu nie wolno się zrzec suwerenności nad żadnym kawałkiem kraju, żeby nikogo nie kusiło. No, trudna rada, co robić, Amerykanie poskrobali się w głowy, rychło w Panamie wybuchła rewolucja, rewolucjoniści ogłosili secesję, USA uznały nowy rząd szybciej, niż ten się zebrał w komplecie, potem jeszcze szybciej podpisano układ, który oddawał terytorium kanału Ameryce. No i budowa ruszyła. Nowy szef zatrzymał budowę, by najpierw zrobić porządek z komarami, bo inaczej się nie dało budować, ludzie umierali bez przerwy. Zużyto wielokrotnie więcej chemikaliów, niż w całych Stanach, manager narzekał, że na każdego zabitego komara wydano dziesięć dolarów, a dniówka robotnika wynosiła wtedy dolara właśnie ( bardzo dobra dniówka, robotnik myślał, że Pana Boga za nogi ucapił) . Doktor zauważył przytomnie, że ten komar za dziesięć dolców mógł ukąsić właśnie owego managera, co kosztowałoby USA dużo więcej. Wreszcie, wielki dzień, ostatni chorzy na żółta febrę albo umarli, albo wyzdrowieli.
Można było ruszyć z budową, choć nie od razu, bo została jeszcze malaria, powodowana przez zupełnie innego komara. No, ale z malarią można żyć. Amerykanie z wielkim rozmachem ruszyli z kopyta. No, oczywiście wypada wspomnieć o masowej rekrutacji robotników, głownie z Barbadosu. Skrócę opowieść, bo nie chce pisać książki, ale zachęcam, by sobie poczytać na ten temat, bo opowieść jest fascynująca. Niczego większego nie wybudowano od początku świata, wliczając piramidy faraonów. Lesseps popełnił błąd, chciał zbudować kanał podobny do Sueskiego, prosty, na poziomie morza. Ale po drodze są potężne góry i nawet gorsze, rzeka, która w porze deszczowej jest po prostu nie do przebycia. Amerykanie postanowili ominąć te dwie przeszkody. Nie mogli zbudować kanału na poziomie morza, to podnieśli ten poziom. A rzekę zamienili w jezioro. Genialnie proste. I piekielnie skomplikowane. Z jednej strony statki podnoszą się z poziomu oceanu systemem śluz, potem płyną sztucznym jeziorem, niejako po szczycie Panamy, potem się opuszczają systemem śluz do poziomu oceanu po przeciwnej stronie.
Statki wpływają do śluzy, z pomocą holowników, potem są „łapane” stalowymi linami przez cztery lokomotywy- ciągniki, które utrzymują statek na środku śluzy, ciągnąc to w jedną, to w druga stronę. Zależnie od wielkości statku, po obu stronach zostaje po dwa – trzy metry, albo po 25 centymetrów, przy tak zwanych „panamaxach”, czyli statkach specjalnie zbudowanych na wymiar tego kanału, jak garnitur. Wtedy statek wpływa pomalutku, pomalutku, krople potu spływają po czołach kapitana i pilota…. Lokomotywki ciagna w lewo, w prawo, w prawo! W PRAWO!!!!!, ok., teraz w lewo, lewo, OK, tak stoimy.








Zamykają się wielkie wrota, woda wpływa do śluzy, podnosi się do poziomu następnej śluzy, otwierają się wrota po drugiej stronie, statek wpływa, kontrolowany przez lokomotywki, do następnej śluzy, jak do windy i następne kilka metrów do góry, aż do poziomu jeziora.
Potem lokomotywki zostają, by złapać następny statek, a my płyniemy dalej, do śluzy po drugiej stronie Panamy.

I znowu śluzy, wpływamy, wrota się zamykają, wodę się wypuszcza wielkimi zaworami, statek opada powoli….






Wszystko trwa jakieś 10 godzin. Aż wreszcie- Atlantyk. Pilot schodzi na swoja motorówkę, a my w drogę. Prawie w domu ;-)
No i P S. Zachęcam do czytania felietonów w Freepl.info, oraz w GPC
http://freepl.info/seawo…
http://niepoprawni.pl/bl…
http://niezalezna.pl/blo…
Oraz w wersji audio tutaj:
http://niepoprawneradio.pl/
OD MIESIĄCA CZEKAM NA ODPOWIEDŹ KOGOŚ Z ADMINÓW LUB MODERACJI!!!
SKORO SEAWOLF WSTAWIŁ,TO SIE DA!!!
Przepraszam,ze pisałem na czerwono i wersalikami,ale mam inne wyjście?
semper idem Patryk G.