
Podróż znad morza do, jak to "pacjenci" często nazywają, sanatorium w Nowym Wiśniczu się dłużyła. Zresztą wszyscy byli zmęczeni tą poranną inscenizacją sceny aresztowania na pustej sopockiej plaży, gdy samotny biegacz w białych dresach tuptał spokojnie od mola do Gdańska. Wprost w kierunku właśnie wschodzącego słońca. Tak się umówili i przygotowali, bo tak sobie wyobraził pan reżyser. Ten najlepszy, wiecie, ten od "Psów". Scena była fenomenalna. Oświetlenie, przysłony i różne tam foltry; ponadto duży widok z drona, tak przygotowany, że wyglądało to tak, jakby samotny biegacz wyłaniał się z ciemności nocy, biegnąc ku wstającemu słońcu – ku jasności i nadziei.
To będzie hit medialny.
A już samo zatrzymanie podejrzanego to prawdziwy majstersztyk. Specjalny oddział antyterrorystyczny, ten w specjalnych kombinezonach, czapkach i maskach; tym razem nie czarnych, tylko piaskowych, sprawdzonych nie tylko na Pustyni Błędowskiej, ale również na wydmach Łeby, leżał płasko, lekko zakopany na plaży, a na znak reżysera w skoordynowany sposób wyłaniając się z piachów, podbiegając do samotnego biegacza, obalają go na ziemię, twarzą tak, że łagodna fala obmywała mu głowę i z rękoma wykręconymi do tyłu.
Sprawdzono czy nie ma czegoś przy sobie, skuli jego ręce i nogi kajdanami, a na głowę nałożono płócienny worek i zaciągnęli go do auta.
Było nieco kontrowersji, bo reżyser sobie wymyślił, że ręce mają być skute na plecach, a to przy kajdanach zespolonych, gdzie łańcuch jest połączony z kajdankami na nogach, więc ten pojmany, zgięty w pół, na ślepo przez ten worek na głowie, może się posuwać tylko skacząc jak królik. Przez to scenę aresztowania musieli powtarzać trzy razy i na koniec wszyscy byli porządnie zmachani. A ten aresztant histerycznie wrzeszczał, by mu zdjęli ten worek ze łba, bo się w panice udusi. Tak więc lekko nie było.
Może cygaro i kielicha? - spytał major służby eskortujący wraz z trzema agentami aresztanta. Mamy kawałek drogi, więc warto się odprężyć. Możesz się też przespać (byli na ty, bo już ze sobą współpracowali od 15 lat. Dokładnie od kwietnia 2010.). Fotel masz włoski – zaśmiał się krótko – ale podejrzewam że chiński; naciśniesz z lewej strony guzik, to sobie ustalisz oparcie i się zdrzemniesz, jak chcesz. Bo na tej plaży cię nieco wyharataliśmy. A na prawym oparciu możesz sobie włączyć wibracje i masaż. Zregenerujesz się.
Dlaczego nie chciałeś tego porwania i samolotem białoruskich służb specjalnych polecieć do Dubaju? Miałbyś świetny apartament w hotelu ze wszystkimi wygodami i przyjemnościami. Nawet – he, he, he – nasze dziewczyny. Nikt tam by już cię nie dopadł.
Oszaleliście! Dubaj to terytorium Sikora. On mnie nienawidzi. I to sadysta. Pewno by mnie nie poczęstował zwykłym nowiczokiem, tylko świństwem, bym zdychał powoli w cierpieniach parę dni. Jak się zaszyć i zniknąć, to tylko Peru. Nawet czapeczkę już mam. - zaśmiał się ironicznie tym słynnym charkotem berlińskim.
Dłuższą chwilę zapadła cisza. Młodsi oficerowie już byli pochyleni z nosami w swoich smartfonach. W pewnym momencie jeden z nich wyciągną fiolkę z pastylkami.
Jeszcze czego. Miał w głowie wyryte ze szkolenia – "Nigdy nie ufaj nikomu". Zasnę i się obudzę dwa metry pod ziemią w jakiejś puszczy, albo w plastykowym worze obciążonym złomem, na dnie brudnego jeziora. O nie. Byłem czujny i będę czujny.
Weźmiesz jedną pastylę? Długa droga. Wyśpisz się i odpoczniesz. Będziemy wtedy prawie już na miejscu.
Nie. Dziękuję. Wyspałem się dobrze w nocy (Guzik prawda. Wcale nie spał. Większość czasu spędził w toalecie).
Kolumna, dwa wozy nie policji, tylko cywilne beemwice z kogutami z przodu; w środku on w opancerzonym wozie, nie Rosomaku, tylko pewnie to jakieś chińskie cudo. A z tyłu jeszcze dwie kolejne beemwice. Do tego jakiś kilometr z przodu leciał ten mały helikopter zwiadowczy, praktycznie bezszelestny, który, pełen czujników, detektorów i elektroniki, przeczesywał, czy przypadkiem nie ma jakiejś pułapki. Policja, nawet w ich centrali też nie była poinformowana. A widomo, że tym z drogówki, głupie numery mogą przyjść do głowy. No bo nikt ich nie poinformował. A oni to szeryfy, ważna prowincjonalna "wadza". Różnie może być.
Nie znał więzienia za Krakowem. Wiedział tylko, że to jeszcze gorsze niż Wronki. Nie wiedział także, że był tam osobny, odosobniony budynek. Nawet większość klawiszy nie wiedziała co to jest. Powszechnie szeptano na ucho między sobą, że to oddział do najbardziej niebezpiecznych przestępców. Nie wszystkich drani – matołów. Tylko dla tych prawdziwie ważnych.
Niewiele ludzi w kraju nawet nie podejrzewało, że ten profesjonalnie strzeżony ośrodek, to niemalże ekskluzywny hotel, Nawet z basenem, siłownią, saunami i salą sportową.
CDN
To taki mój mały eksperyment. Powiedzcie mi, czy mam dalej pisać taką opowieść, czy raczej będę przynudzać? Nie mam doświadczenia, no i oczywiście szkolenia, mimo przeczytania miliona książek. Piórem może bym jeszce napisał. Ale ile to papieru i atramentu! Maszyną do pisania, u mnie czterema palcami, też sporo bym się namęczył. No i wreszcie laptop i te wszystkie Wordy i inne aplikacje. Nigdy nie zdopingowałem się, by przeszkolić się dokładnie, opanować to całe edytowanie, formatowanie i rózne narzędzia. Leniuch jestem. Powinienem mieć sekretarkę...
No więc jak? Piszemy dalej? A wiecie, że ja mam wyobraźnię.
PS. Dla tych, co może się nie połapali – to pastisz.
Skoro Bob Dylan (ur. jako Robert Allen Zimmerman ) dostał Nobla,to i ty "MOŻESZ ZOSTAĆ INDIANINEM"
Aaaa! Poszukaj korzeni w Izraelu,wtedy to Nobel pewny!
Ale nie o to chodzi,
Jak co komu wychodzi,
Czasami człowiek musi,
Inaczej się udusi,
Uu.
https://topwar-ru.transl…
- o wyjątkowo pięknych żaglowcach...
Próbuj, kombinuj, pisz...
Ja też zacząłem pisać moją pierwszą w życiu powieść.
Teoretycznie nie mam czasu, ale ileż się go marnuje na bzdury np. w internecie!
A zdopingował mnie mój kolega-pisarz.
Powiedział, że nie dam rady, bo to zupełnie inna bajka niż wiersze, felietony, piosenki lub scenariusze... :)
I tym mnie tak wkurzył, że zabrałem się do roboty.
We wrześniu minie rok, postaram się skończyć...
Trzymam za Ciebie kciuki, masz lekkie pióro!
Pozdrawiam!
PS Opisuję historię wojenną mojej rodziny.
A filmem mi nie wyszło (wygrałem konkurs na scenariusz wojennej fabuły opartej na faktach), to niech przynajmniej powieść po nich zostanie...
https://wpolityce.pl/polityka/160427-nasze-matki-nasi-ojcowie-polska-wersja-alternatywna-gotowe-scenariusze-powedrowaly-na-coraz-bardziej-zakurzona-polke
Mnie się podoba. Pewnie, ze Pisz. Juz więcej ludzi pisze niz czyta
😅😅
Tak dzieje się dużo i dzieje się szybko. I w tym jest problem. Bo to klasyczny chaos. A ty pewnie wiesz, czy tu można calkować. Całkowanie jako synteza i zaokrąglanie.
dla naszego dobra.
Kiedyś czytałem taką powieść SF, ludzkość potrafiła podróżować w kosmos, wykorzystując tunele czasoprzestrzenne. Warunkiem bezpiecznego skoku, były parametry gdzie się mają pojawić, dla bezpieczeństwa przeskoku wykorzystywali urządzenie działające na zasadzie teorię chaosu, anomaliach jakie mogą wystąpić, po przeskoku, jeżeli wynik spełniał kryteria, wtedy statek leciał, jak nie wprowadzano korektę, aż do uzyskania odpowiedniego wyniku.
Nie tak dawno oglądałem dok. poruszający temat chaosu, ujawniono pewne zdarzenie, na brytyjskiej uczelni jest zdublowany generator liczb losowych, służy do badań nad kryptologią itp. badań, generatory zawsze losowały różne przypadkowe liczby, ale pewnego dnia, w dzień zamachu na WTC, generatory pokazały jednakowe liczby, co wywołało zdumienie, bo praktycznie to nie miało prawa się zdarzyć.
Nie pamiętam w jakim momencie wystąpiło to zjawisko, przed, czy w trakcie zamachu. Fim omawiał też inne przypadki, które można było powiązać z pewnymi anomaliami, nawet był poruszany problem, czy można podobne zjawiska, jak ten z generatorami, wykorzystać do przewidywania różnych zjawisk, kataklizmów etc.
Jeszcze w kwestii chaosu, jak można to odnieść do proroctw, które się spełniły, najbardziej znane są Nostradamusa, jest taka jedna, stosunkowo niedawno odkryta, dotycząca papieża Jana Pawła II. W archiwach odnaleziono rysunek podpisany Nostradamus, badania potwierdziły, przedstawiający wizerunek papieża, do którego skrada się uzbrojony człowiek, skąd wiadomo, że to był JPII, rysunek zawierał znaki, jakie stosował papież, jak np. w zawijasie pastorału był wizerunek Matki Boskiej, oraz symbol charakterystycznej lilijki, chodzi oczywiście o dokonany zamach na JPII, dodać należy, że przepowiedział też przedwczesną śmierć JP I.
Podobnych przykładów jest dużo więcej, jak to jest, że chaos jest procesem nieosiągalnym, ale są tacy, którzy potrafią zobaczyć czy odczuć to co nieosiągalne.
Penrose wielokrotnie przyznawał, że z matematyki był raczej kiepski. Wiemy też, że Einstein też. Lubiłem na studiach matematykę. Ba, później nawet korepetycje dawałem. Ale życie inaczej się potoczyło i teraz mam lata dziury i gdybym miał dorównać do poziomu dzisiejszej matematyki, to niestety już w tym życiu bym nie zdołał. Penrose, gdy chodziło o matematykę, to opowiadał, że jak chciał jakieś równania, czy metody matematyczne zrozumieć, stosował podejście geometryczne. On sobie musiał to wyobrazić, żeby zrozumieć. I to jest wielkie, że on nie podchodził tylko naukowo, żeby mu się równania zgadzały, ale też metafizycznie i nawet filozoficznie, by mieć obraz pewnej całości. Dla mnie właśnie tu jest jego wielkość. U ciebie widzę fascynację liczeniem. Tak, by w końcu mieć rozwiązanie = xyz; = 0, czy nie ma wyniku. Wiesz jak się projektuje systemy w automatyce. By zacząć i skończyć z sukcesem, trzeba sobie najpierw całość wymyślić w głowie. Tu wystarcza zazwyczaj and, or i if. Cała logika. Jest wielu fachowców, którzy bardziej lubią liczyć, bez potrzeby, żeby zrozumieć, dlaczego jeśli zaczniemy od warunków początkowych, a potem zrobimy tak i tak, to na końcu będzie pożądany efekt. Prosta sprawa wszystko sprowadza się zawsze do: WEJŚCIE >>>>>>>> WYJŚCIE. Czy to fizyka, chemia, biologia, czy medycyna. Zazwyczaj myślę intuicyjnie. Może mój mózg w podświadomości sobie liczy bez mojej wiedzy, z całą kombinatorykę, prawdopodobieństwem, itp, a potem pstryk - podaje mi końcowy wynik. Ale wszelkie reguły warto oczywiście znać.
Znajomy miał sporo nagrań, które chciał "przelać" na papier, skorzystał z programu AI specjalizującego się w tej sprawie.
Są darmowe programy, ale mają ograniczenia, wykupił licencję chyba na miesiąc.
Są też programy AI, które odczytują teksty ze zdjęć i je na nowo drukują do postaci tekstowej.
W smartfonie mamy taki program do pisania np. sms-ów, mówisz, a program pisze, tylko jest ograniczony długością tekstów.