Tegoroczne święta Wielkanocne zaskoczyły chyba wszystkich, zaledwie zmartwychwstał Jezus Chrystus to zmarł – w poniedziałek wielkanocny – Jego namiestnik papież Franciszek. Napisano o nim już tyle, że trudno dodać coś szczególnego...A jednak można: Jorge Mario Bergoglio bolał bardzo nad tym, że nie ustają wojny, a nawet mnożą się nowe i modlił się żarliwie o pokój na świecie...nie tylko na Ukrainie,w Afryce, na Bliskim Wschodzie z piekłem Gazy czy w Burmie. Kiedyś na kolanach błagał przywódców afrykańskich o zaprzestanie okrutnych konfliktów, które nieraz graniczyły z ludobójstwami. Marzenie o pokoju na planecie nie opuszczało nigdy Franciszka, a pod tym względem przypominał on innego Latynosa, wielkiego poetę ekwadorskiego Jorge Carrera Andrade ( 1903-1978), którego warto tu przypomnieć jako bliźniaczą duszę zmarłego właśnie papieża. Andrade cierpiał i odwoływał się do mitycznej Aurozji, odległej planety, gdzie żyje jedyny naród bez śmiercionosnych zamysłów. Kontrast z naszą cywilizacją wyraził i w tej strofie:
Ziemio, planeto stara, zapóźniona w kosmosie
o lat miliony, prxytułku dla istot pierwszych
i najmniejszych wszechświata, tych mrówek błękitu
pertraktujących pod stopami śmierci...
A zatem jakby apel do ludzkości, tak jak błagalne gesty papieża Franciszka do prezydentów z Afryki czy do imperium ze wschodu. A niektóre utwory Andrade są jakby poetyckim orędziem do ludzkości, próbą nasycenia miłością i braterstwem ziemian, którzy przyczyniają się do Zmierzchu Człowieka, tych ziemian, których nazwał po prostu „prymitywnym plemieniem śmierci”. Z całą pewnością to samo myślał o ludzkości papież Bergoglio! I być może teraz jego duch – wędrując do Domu Ojca – odwiedził fantastyczną Aurozję, gdzie czekał na niego Jorge Carrera Andrade. I obaj załamują tam ręce nad moralnym upadkiem planety Ziemia, zamieszkanej przez istoty opętane łamaniem piątego przykazania!
A w Wielki Piątek, podczas Via Crucis papież Franciszek zdążył ostrzec ludzkość, że pojawił się „nowy bóg”, który kształtuje świat z nieludzką oziębłością...- kogo miał na myśli?
Marek Baterowicz
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 1761
Cesarz Tyberiusz, któremu doniesiono,że jego wróg jeden z senatorów umarł...tak zareagował chodząc po domu:
Powiadacię,że o zmarłych tylko dobrze? NO TO DOBRZE,ŻE UMARŁ!!
Podobny przesąd trwa u naś...w III PRL..."WYROKÓW SĄDOWYCH SIE NIE KOMENTUJE"
Bierut wykonał dobrą robotę...
PS.O Franciszku ja nic nie powiem...bo o zmarłych...
"O zmarłych tylko dobrze,albo wcale"
to znane powiedzenie jest nadinterpretowane, odnosi się od czasu w którym ktoś zmarł, do czasu jego pochówku, przeciętnie obejmuje 3 dni.
Odnosi się to do szacunku dla śmierci, nie zmarłego.
Po tym czasie można mówić o zmarłym.
Jezusa "sprzedał" jego oprawcom, którzy skazali Go na śmierć, będąc z wizytą w Izraelu spotkał się z nimi, przez cały okres wizyty, krzyż który nosi na szyi był schowany na pasem, bo "żydzi nie mogą patrzeć na krzyż" (nie dziwi, przypomina im zbrodnie).
W innych sprawach też złamał przykazania np. w kwestii rozwodników, homosiów itd.
Jako pierwszy papież, wymyślił sobie, że "nie ma prawa osądzać", wyleciały mu z pamięci słowa Jezusa, który powiedział :
"Komu grzechy odpuścicie, są im odpuszczone, komu zatrzymacie, są im zatrzymane"