Otrzymałam bardzo ciekawą książkę pana Janusza Szewczaka pod tytułem: „Piękno zdeptane, kult brzydoty” wydaną w 2023 roku przez wydawnictwo „Biały Kruk”. Niedawno odbyła się promocja tej książki. Książka jest bogato ilustrowana i solidnie udokumentowana. Przedmiotem rozważań autora jest dominujący we wszystkich dziedzinach współczesnego życia kult brzydoty. Udało mu się ująć i pokazać na licznych ilustracjach to co niepokoi wielu ludzi, odrzuca ich od galerii malarstwa i sztuk teatralnych, czasami śmieszy lecz częściej budzi przerażenie. Jest tym nie sama brzydota, lecz jej kult. Pozwolę sobie do rozważań autora dorzucić własne obserwacje.
Współpracownik pani Magdy Gessler powiedział mi kiedyś, że prywatnie jest to osoba ciepła, kulturalna, życzliwa ludziom. Jej agresywny sposób zachowywania się w programie „Kuchenne rewolucje”- rzucanie talerzami, poniżanie obsługi i właścicieli wizytowanych restauracji i gospód, wyszukiwanie brudów w szafkach, jest wymuszane przez reżysera programu. Nie oglądam oczywiście podobnych głupot ale czasem czekając na film trafiałam na reklamę programu „Królowa przetrwania”. Występujące w reklamie, zaangażowane do tego programu dziewczyny wyglądały koszmarnie. Skrzeczały i wrzeszczały z wytrzeszczonymi oczami skacząc w kucki rozkraczone jak jakieś upiorne ropuchy. Zapewne na co dzień są to miłe i ładne dziewczyny a takie zachowanie wymuszał na nich format czyli formuła programu. Nigdy również nie zapomnę odcinka programu, który obejrzałam wiele lat temu. Dla niewielkiej nagrody – było to o ile pamiętam 1000 albo 1500 złotych- uczestnik programu musiał wykonać każde wymyślone przez prowadzącego zadanie. W odcinku, który obejrzałam ładna blondynka zgodziła się jeść zupę pomidorową jak pies z miski stojącej na chodniku. Gdy wstała z kolan ze łzami w oczach, z posklejanymi i ociekającymi zupą włosami, rozbawiony prowadzący pogratulował jej odwagi. Znajomi pracujący w telewizji mówili mi, że taką formułę licznych podobnych programów wymusza przeświadczenie, że podnoszą one oglądalność, bo ludzie lubią oglądać cudze poniżenie. Coś w tym musi być, bo jak inaczej wytłumaczyć popularne obecnie umieszczanie przez nastolatków w sieci filmików ośmieszających i poniżających ich kolegów. Rozwój techniki komputerowej ułatwił praktycznie bezkarne prześladowanie bliźnich.
Psycholog, twórca analizy transakcyjnej, Eric Berne w wydanej w 1964 roku książce pod tytułem: „Games People Play: The Psychology of Human Relationships” , a w Polsce pod tytułem: „W co grają ludzie. Psychologia stosunków międzyludzkich” stwierdza, że istnieją ludzie, którzy czują się wtedy lepiej gdy inni czują się gorzej. Ludzie ci podejmują różne gry, w których wypłatą jest ich satysfakcja odczuwana gdy udało im się popsuć komuś humor, postawić go w niezręcznej sytuacji, upokorzyć. Generalnie -gdy ten ktoś poczuł się gorzej. Coraz częściej myślę, że ludzie właściwie dzielą się na dwie grupy- tych którzy czują się gorzej gdy ktoś inny czuje się gorzej i tych którzy czują się wówczas lepiej. Dla zrozumienia o czym mówi Berne przytoczę jedną z opisywanych przez niego gier. Otóż gość wyciera sobie buty naszą firanką. Jeżeli zwrócimy mu ostro uwagę naruszamy głęboko w nas wdrukowaną zasadę przyznającą gościowi wyjątkowe prawa, więc czujemy się źle. Jeżeli będziemy udawać, że nie zauważyliśmy wybryku gościa, albo zwrócimy mu uwagę zbyt miękko gość posuwa się dalej w swoich prowokacjach doprowadzając do otwartego konfliktu, w którym zawsze jesteśmy przegrani. Jeżeli potraktujemy gościa tak jak na to zasłużył okazujemy się być małostkowi i nieuprzejmi. Jeżeli nie potrafimy go zdyscyplinować -przegraliśmy rytuał dominacji. Rytuały dominacji dzielimy ze światem zwierzęcym. Osoby nie znające zwierząt nie rozumieją dlaczego obcy duży pies kładzie im głowę na kolanach i warczy gdy próbują się wyzwolić od tych rzekomych czułości. Pies w ten sposób je dominuje. Podobnie gdy koń kładzie ci głowę na ramieniu nie musi to -choć może- być zwykłym przejawem sympatii. Niedzielni jeźdźcy są zdumieni gdy koń trzymając głowę na ich ramieniu nie pozwala im wyjść z boksu a potem przyciska ich do ściany. Wbrew wszelkim poprawnościowym bredniom trzeba konia ostro skarcić, najlepiej trzepnąć, gdyż eskalacja rytuału dominacji może się stać dla jeźdźca niebezpieczna. Jak pisze Łysiak w swojej książce „ Stulecie kłamców” kiedyś przed rozkoszowaniem się brzydotą chroniły ludzi bariery społeczne. Przy czym wbrew pozorom brzydota nie jest bynajmniej związana z biedą. Góralskie chaty jakie można jeszcze obejrzeć w wysoko położonej osadzie Studzionki w Ochotnicy Górnej są piękniejsze niż uważna powszechnie i mylnie za architekturę góralską chałupa o wielospadowym dachu wzorowana na witkiewiczowskiej „Willi pod Jedlami”. Uboga góralska chałupa przypominała łemkowską chyżę. Połowę budynku zajmowali kiedyś ludzie, drugą bydło, a strych mógł służyć za stodołę. Takie budynki można było obejrzeć jeszcze w latach pięćdziesiątych dwudziestego wieku w rodzinnej wsi Juliana Przybosia Gwoźnicy. Taka chałupa stała jeszcze do niedawna w przysiółku Kołodzieje w Ochotnicy Dolnej choć służyła wyłącznie jako szopa. We wsi zapanowały imitacje „Willi pod Jedlami” budowane według typowych projektów. Wyasfaltowano wszystkie kamieniste drogi prowadzące do wysoko położonych osad. Nie ma w tym nić dziwnego ani złego. Ludzie chcą korzystać ze zdobyczy cywilizacji, chcą dojeżdżać do swego domu samochodem a nie drabiniastym wozem i pięknoduchowskie załamywanie rąk nad utratą dawnego wyglądu wsi jest po prostu śmieszne. Jeżeli komuś marzy się kurna chata niech sobie taką chatę kupi i spędza w niej wakacje. Panu Szewczakowi nie chodzi wcale o powrót do skansenu kulturowego. Jest świadom tego i pisze o tym, że kanony piękna zmieniają się. Niepokoi go kult brzydoty, to rozkoszowanie się, wręcz nasładzanie się (rusycyzm celowy i na miejscu) brzydotą, które jest – jego i moim zdaniem- wskaźnikiem stanu umysłu i ducha współczesnego człowieka.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 5102
Od XXI wieku kultura jest tworzona generalnie odgórnie.
Co więcej, kultura stała się narzędziem edukacji, lub - jeśli ktoś woli - reedukacji ludzi.
Dlatego zjawiska w niej obserwowane, tendencje, wzorce, domunujące postawy, niekoniecznie są "wskaźnikiem stanu umysłu i ducha współczesnego człowieka", ale może są wskaźnikiem narzucanego - za pomocą dominującej pozycji w przestrzeni komunikacji - kierunku reedukacyjnego. Niekończące się granty dla organizacji i w celu promowania "tematów", kampanie edukacyjne, postawy i wzorce propagowane w sferze sztuki, kasa, przymus, kasa, obcinanie zasięgów, albo promowanie gnoju.
Zamiast piętnować - nic z tego nie wynika - twórzmy coś pięknego. Pieknie piszmy. Pięknie czujmy się. Pieknie się uśmiechajmy. To nasze zadanie.
W XX wieku, za czasów realnego socjalizmu wielu pisało i malowało pięknie lecz w wielomilionowych nakładach wydawano socrealistyczne brednie takie jak " Pamiątka z celulozy" i wysoko opłacano kasą i przywilejami takie wybitne dzieła malarskie jak" Podaj cegłę" Kobzdeja. O pisarzach źle obecnych lub całkowicie nieobecnych w druku pisał kiedyś Piotr Lisiewicz. O pisarzach zbyt obecnych , wręcz nachalnie obecnych Bogdan Urbankowski.
Panie Zbyszku, ostatnie zdanie jest życzeniowe. Ale jest pytanie kto ma to robić? Młode pokolenie wychowane na smartfonach bez wartości moralnych i estetycznych ( bo jak traktować młodzież w dziurawych portkach czy zrysowanych tatuażami) skąd wezmą piękno? Weźmy współczesną młodzież. Chłopcy zniewieściali , że trudno odróżnić czy chłopak czy dziewczyna a dziewczyny z wyrysowaną urodą i nienaganną sylwetką ( w środku albo pustka albo zepsucie). Oni nic od siebie nie dadzą, bo są zapatrzeni w zachód. Starsze pokolenie też idzie za trendami nowoczesności i niszczy stare niemodne rzeczy, które dla nich nie mają już materialnej wartości. Tradycja i kultura naszego Kraju powoli ginie. A przyczyniamy się do tego wszyscy. Dowodem na to jest wybranie miernych a wręcz głupich ludzi do rządu. Nienawidzących swojego Kraju. I zrobiła to większość! Nie ja nie Pan ale w większości nasze dzieci , koledzy czy znajomi. Smutne to ale chyba już się z tym nie da nic zrobić. Kiedyś była hierarchia w Rodzinach ( ciocie, stryjenki, wujkowie...) a teraz wszyscy są na you.
Zgadzam się, brzydota jest nachalnie promowana. Oczywiście mieliśmy już do czynienia ze zjawiskiem turpizmu, z różnymi poètes maudits, lecz brzydota jako środek wyrazu miała wówczas swój określony cel. Miała wstrząsnąć odbiorcą, ukazać mu nędzę ludzkiej egzystencji, zmusić do refleksji. Nie było to bezmyślne - jak piszę używając celowo rusycyzmu- "nasładzanie się" brzydotą. Bezmyślne lub celowe.
Na olbrzymich obrazach w tym historycznym miejscu ówcześni włodarze tego miejsca umieścili wizerunki homoseksualistów, czyli pedałów w trakcie zboczonej kopulacji.
Tego nie dało się oglądać bez odruchu wymiotnego, czemu dawałam wyraz przy każdej okazji. Ale wystawie towarzyszyła wówczas nagonka na takich jak ja, że nie rozumiemy sztuki. Po czasie okazało się, że było to preludium do bezczelnego propagowania zboczeń nie tylko na zamkowych ścianach, ale WSZĘDZIE, nawet w szkole!
No cóż - dla mnie sztuką jest KAŻDE DZIEŁO, które powieszone w domu, umieszczone przestrzeni publicznej wywołuje uczucie, że dusza z radości unosi się nad ziemią, że na twarzy pojawia się wyraz zachwytu nad talentem artysty. Sztuką jest też dla mnie piękny przedmiot codziennego użytku, meble, odzież, buty, torebka. Wspólną cechą prawdziwych dzieł jest to, że można je bez problemu umieścić w salonie we własnym domu.
Jakoś tak się składa, że do naszych czasów domami piękna i prawdziwej sztuki pozostały (z wyjątkami potwierdzającymi regułę) kościoły. No i zabytkowe pałace, zamki, budynki. Niestety rzeczony Zamek Ujazdowski wysadzony został już PO WOJNIE przez troglodytów ze Związku Radzieckiego i odbudowany dopiero w latach 80-tych XX wieku, odtworzone zostały tylko zabytkowe elewacje na podstawie archiwalnych zdjęć.
------------
Nie znam pani Gessler, nie bywam. Byłem raz czy dwa w restauracji jej syna. Gościłem u pana Gesslera. Tam chodziłem do fryzjera. To jednak historia. On również prowadził program telewizyjny, solidny. Dystyngowany gość i całkiem inny program oprócz odcinka o kremówkach -Pani Izo, zna napoleonki. Choć jako stała bywalczyni na Podhalu? :) Hmmm. Gwoźnica Górna, to wieś w województwie podkarpackim, w powiecie strzyżowskim, w gminie Niebylec i zdecydowanie co innego niż Ochotnica na Podhalu gdzie Łemkowie jednak byli przypadkiem. tyle tytułem dyskusji. Uciekali Łemkowie z Presowa do Rzeczypospolitej w Krośnicy i Ochotnicy -raczej pojedynczo. :)
Nie sugeruję, że Ochotnica podlegała wpływom Łemkowskim . Ten model chałupy wynikał raczej z biedy ( w Gwoźnicy widziałam na własne oczy kurne chaty i funkcjonujące żarna w sieni) lecz miał swoje walory estetyczne. Przede wszystkim wynikające z funkcjonalności. Całkowicie różne od estetyki nowobogackich którzy sadzą w bryczce kwiatki a koło od drabiniastego wozu wieszają na szczycie budynku. Chcą uhonorować to piękne koło ponad potrzebę i w sprzeczności z podstawowym walorem estetyki jakim jest funkcjonalność. Sadzę, że podobieństwo chyży łemkowskiej oraz chałup w Gwoźnicy i Ochotnicy jest raczej archetypiczne niż wynikające z wzajemnego wpływu kultur. Tak po prostu wygląda najprostszy budynek będący funkcjonalnym schronieniem dla niezamożnej rodziny. To zjawisko trochę przypominające podobieństwo endemicznych gatunków w obszarach gdzie nie mogło być mowy o krzyżowaniu, albo obecność podobnych literackich archetypów w całkowicie rozłącznych kulturach.
PS. Szanowny Adminie, nowy edytor ma problem przy kasowaniu znaków, przynajmniej na mojej Motoroli Moto g73
Odszczekuję pod ławką, od wczoraj mam Android 14. Na razie nie ładujcie, mnóstwo problemów
Tak też zrozumiałem, lecz. Przyznaję chciałem trochę dyskusję skierować na wątek, który mi Pani podsunęła ;) Z nowobogackimi zakładamy współistnienie dobrosąsiedzkie w symbiozie wzajemnie bez kosztowej. Niech im tam koło zdobi komin byle trend miał swoje walory estetyczne. Co się tyczy zasad wynikających z funkcjonalności raczej pozostaną naszą domeną, czyli Pani, tu piszących i moją Izo ;-). Górale podhalańscy są na tyle hardzi, że wpływ kultury innej jak niżej zauważył to PIOTR Z GDAŃSKA , „dyrektyw budynkowych” jest co najmniej dziwolągiem zmierzającym do wymuszonego podobieństwa endemicznego, przez to zagrożeniem wolności. Ładnie określiła Pani zasadę, która pozwoli na użytkowanie powszechne określenia. W ramach naszej wolności nasz dom to; "najprostszy budynek będący funkcjonalnym schronieniem dla niezamożnej rodziny". Piękno wolności nie może być zadeptane zdeptane w imię kultu brzydoty
Zresztą, co do nazewnictwa związanego z "chyżą", parę kilometrów od Ochotnicy, po drugiej stronie Dunajca co prawda a więc na pograniczu tzw. Rusi Szlachtowskiej, pamiętam, że ze 30 lat temu na szałasy najstarsi ludzie mówili "chyżki".
Ochotniczanie to moi idole. Ludzie niezwykle utalentowani. Pracują jako budowlańcy w kraju i w Niemczech . Są rozchwytywani. Nikt nie pyta ich o dyplomy bo wszystko umieją. Od budowania domu, doprowadzenia prądu do naprawy traktora i pralki automatycznej. Sprawdzałam. Są grzeczni, tolerancyjni lecz nieprzekupni moralnie. Nie chodzili na komunistyczne wybory. Nie przejmowali pożydowskich chałup. Kiedyś gdy chciałam kupić od gminy taką chałupę ( nie znałam jej historii) gospodarz Jordan mi zabronił. "Nie mogliśmy ich uratować gdy wyprowadzali ich Niemcy na śmierć ale niech ich domy czekają na właścicieli. My nie żywimy się cudzym. Jeżeli pani to zrobi nikt pani tutaj ręki nie poda" powiedział.
a to dość ciekawe z tą termoizolacją, ciekawe jakie są oficjalne dane.
Taka typowa chata budowana jest bali, nie desek jak stodoła, współczynnik izolacji takich bali jest b.wysoki, mozna powiedzieć, że jest wzorcem do naśladowania dla styropianów, mat mineralnych itp.
Na Discovery leci cykl. dok. "Ludzie gór", gdzie pokazane są zmagania ludzi, którzy żyją na Alasce, wg praw przyrody.
Pokazywane jest, jak ci ludzie budują swoje chaty z bali, pozwalająca mieszkańcom przetrwać mrozy -40 st., do ogrzewania którego wystarcza piecyk typu "koza".
Kiedyś oglądałem wywiad z pewnym architektem, który wspomniał o pewnej zasadzie, jaka w Polsce panuje, że każdy musi mieć murowany dom, dając przykład innych krajów, od Szwecji, Norwegii zaczynając, z USA, Kanadą włącznie, że tam dominuje budownictwo drewniane, które ma pewne istotne zalety, jest dużo tańsze od murowanego, do tego "cieplejsze", a zatem tańsze w utrzymaniu, no i ekologiczne.
Są w Polsce fabryki drewnianych domów, ale jakoś mało o nich słychać. W Japonii jest pewna fabryka drewnianych domów, które są projektowane komputerowo wraz z przyszłym właścicielem, po zatwierdzeniu projektu, na jego placu wylewa się fundament, a w tym samym czasie w fabryce jest modułowo budowany dom. W tym czasie fundament twardnieje, zjawia się ekipa i montuje dom, "pod klucz".
Dodam, że taki dom może zawierać wszystkie nowinki techniczne, które Japończycy uwielbiają, typu "inteligentny dom", z którym mozna się "komunikować" przez internet, wydając mu polecenia, a także dom poinformuje "pana" co się w nim dzieje, oczywiście z pełnym monitoringiem.
Najnowszy trend, to budownictwo 3D, już powstają drukowane domy.
Ale jeśli ktoś oceni, że lepiej mieć dom drewniany, ciepły, szybko, tanio i komfortowo - to ja też jestem za. Widziałam ostatnio piękny nowy dom z bali, przestronny, w formie małego dworku, instalacje wszystkie prowadzone w podłodze (nie drewnianej :))
Nasi dalsi przodkowie nie mieli kamieni, cegieł, więc budowali drewniane domy w ciągu kilku dni, tygodni.
Polską specyfiką jest wielka różnorodność technologii budowlanych i dobrze, żeby tak zostało, aby każdy mógł sobie budować co mu się spodoba i na co go stać. Uważam jednak ostatnie praktyki stosowane przez jakichś szemranych ustawodawców za niedopuszczalne. Chodzi mi o zmuszanie ludzi do budowania budynków ZERO EMISYJNYCH. To powinien być wybór Inwestora, a nie suto opłacanych urzędników. Tak jak i wybór źródła ciepła. Przecież jest mnóstwo lokalizacji, gdzie nie ma gazu, gdzie sieć elektryczna nie jest w stanie zasilić 100 pomp ciepła pracujących ciągle, więc unijne wymogi, które nam zapowiadają, są nie tylko kretyńskie, ale mówiąc szczerze sprzeczne z polska konstytucją, bo wkraczają zbyt mocno w prawa obywateli do wyboru tego co chcą u siebie mieć. Jedynym ograniczeniem wyboru obywatela co do zastosowania rozwiązań technicznych powinien być brak uciążliwości dla działek sąsiednich.
Rolnik, co ma własny las, albo biogazownię, która zapewnia mu gaz na cały rok, nie musi wydawać pieniędzy na ocieplanie budynku! No chyba, że chce i go na to stać. A przecież za tę forsę mógłby z rodziną objechać świat, zamiast utrzymywać niemieckich/chińskich producentów pomp ciepła, którzy zapłacili bakszysz unijnym łapówkarzom.
Nie śledzę obecnej technologii budowy domów z bali, ogólnie z drewna, ale można śmiało powiedzieć, że np. w USA statystycznie biorąc, jest ich więcej niż np. w Polsce, a od dawna znane są metody ograniczania palności drewna.
Główną zaletą takiego domu jest jego cena, kilka razy mniejsza niż z kamienia (pustaka) itp. materiałów.
Zachód odszedł od budownictwa wielopokoleniowego, ustalony jest optymalny termin użytkowania na 100 lat, następne pokolenie i tak najczęściej chce coś nowego, nowoczesnego, rozbiórka domu drewnianego jest szybka i tania.
Można śmiało powiedzieć, że jakby promowano drewniane domy, wydzielając tereny pod ich budowę, zapewniając do tego uzbrojenie terenu w media, to problem z mieszkalnictwem, może nie byłby rozwiązany, ale poprawił sytuację mieszkalnictwa,
Sytuację mieszkalnictwa poprawiłoby przede wszystkim honorowanie prawa własności. Gdyby można było wyprowadzić nie płacącego albo dzikiego lokatora bez ciągnących się latami spraw sadowych o eksmisję, w dodatku o niepewnym rezultacie , bo dziki lokator przedstawia zaświadczenie, że ma grzybicę albo drażliwe jelito i sąd go chroni ( to autentyk) na rynku wynajmu pojawiłyby się te wszystkie mieszkania, które właściciela wolą trzymać puste niż ryzykować ich utratę. Prawo popytu i podaży sprawiłoby, że horrendalne obecnie ceny wynajmu spadłyby. Korzystanie z wynajętych mieszkań jest powszechne na Zachodzie i sprzyja mobilności zawodowej. Podobnie jak tanie domy szkieletowe nawet w zimnej Kanadzie i domy drewniane. Zamiast budować tanie mieszkania pod wynajem lepiej jest uruchomić istniejące rezerwy z wszechstronnym pożytkiem. Również takim, że nie użytkowane mieszkania niszczeją zżerane przez wilgoć i grzyby.
Święte słowa. To przygotowanie do wywłaszczenia nas wszystkich. Poprzednią próbą był podatek katastralny.
W kontaktach z ludźmi unikamy takich określeń i zachowań. Ale one są. Życie to nie jest bajka, Życie to jest bitwa.
Ciągle się z życiem zmagamy. Niekórzy uważają że można z tym skończyć. No, nie można. Nicość jest niemożliwa. Choć hejtu doświadczamy każdego dnia. Ale to nie jest powód do kończenia z sobą.
Kulturalna i życzliwa ludziom osoba jaką według jej wspólnika ( a to człowiek rzetelny) jest pani Gessler, powinna odczuwać dyskomfort zachowując się publicznie tak jak się zachowuje. Sądzę, że mogłaby odpowiedzieć jak Leo Benhakker w odpowiedzi na dramatyczne pytanie: " Leo Why?" Na to Leo: " For money". I to całkiem zrozumiałe. Dla pieniędzy ludzie robią gorsze rzeczy niż doprowadzenie do płaczu jakiejś nieszczęsnej kelnerki. Zło jest w organizatorach programu, którzy wymuszają na uczestnikach takie zachowania.
Akurat te programy robi pod publiczkę. Tak w TVNazi rozumieją rozrywkę. W życiu zachowuje się zapewne trochę inaczej. Co prawda Janusz P. opublikował niedawno nagranie z ich wspólnej biesiady, kompromitujące panią G. Ale Janusz P. to znany skandalista, i chciał się podzielić swoją wątpliwą sławą z panią G.
Fanaberie ludzi bogatych. Janusz P. założył niedawno Manufakturę napojów wyskokowych razem z Jakubem W.. Jako że są znani to nazbierali sporą sumkę. Tyle że biznes nie chwycił. Zaczęli od drogiej whisky, która w warunkach polskich ma małe szanse na powodzenie.Praktycznie nie ma żadnych szans ze szkocką łyski, czy irlandzką, czy też amerykańskim burbonem. Jest tego świństwa do wyboru, do koloru. Bardzo mocne samogony, dla zdeklarowanych pijaków. Obrali zły model biznesowy. Gdyby zaczęli od jakiegoś chwytliwego towaru dla plebsu, to mogliby finansować dalsze swoje fanaberie. Poszli w towar ekskluzywny dla bogatych pijaków, który nie jest chodliwy. Jako że zainwestowali w nich ludzie kojarzeni z obecnym reżimem, ludzie majętni, to wąptliwe, aby ścigał ich komornik. Ot, poszła kasa i zniknęła w odmętach szaleństwa bogatych pijaczków :-)