Jan Paweł II zapytany o najważniejsze zdanie Ewangelii, bez wahania powiedział: „ Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli”. „Tylko prawda jest ciekawa”- twierdził Józef Mackiewicz i chyba za to znienawidził go Michnik do tego stopnia, że ze wszystkich sił przeciwstawiał się wydawaniu dzieł Mackiewicza w Polsce. Wyraźnie wolał aby nie ujawniano niewygodnych dla jego środowiska prawd. „Cóż to jest prawda?” -zapytał Poncjusz Piłat. Arystotelesowi natomiast przypisuje się maksymę: „Amicus Plato, sed magis amica veritas” (Platon przyjacielem, lecz większą przyjaciółką prawda).
„Są trzy prawdy: świento prawda, tys prawda i gówno prawda”- twierdził Józef Tischner. Tischner spędził dzieciństwo w Łopusznej. Niedaleko od Łopusznej, pod Turbaczem jest bacówka, którą odwiedzamy od kilkudziesięciu lat. Na Polanie Sumolowej jest bacówka, do której swego czasu przyjeżdżał Tischner. Przychodził czasem po zapałki i na pogaduchy. Gdy wpadł w orbitę środowiska Michnika przestał się pojawiać. Zaczął natomiast przylatywać helikopterem aby koncelebrować mszę, która tradycyjnie odbywa się 15 sierpnia na Turbaczu i już nigdy nie zapomniał zapałek. Jak wynika z opracowania historycznego IPN z 2019 zatytułowanego „Klan- Służba Bezpieczeństwa wobec NSZZ „Solidarność” Józef Tischner na początku lat 80. XX wieku był zarejestrowany przez SB początkowo jako kandydat do współpracy, następnie kontakt operacyjny, a w późniejszym okresie jako konsultant Departamentu MSW. Wyrejestrowano go 30 stycznia 1990 roku. Zmarł w roku 2000. Ciekawe jakby teraz nazwał te doniesienia. To byłaby jego zdaniem „świento prawda, tyz prawda czy gówno prawda”? Czy jak w słynnym filmie „Rashonom” Kurosawy przeciwstawiałby swoją prawdę innym prawdom?. Czy domagałby się zlikwidowania IPN?
Problem prawdy i kłamstwa dominuje nad naszym życiem politycznym i prywatnym.
Psychologowie namawiają zwykle swoich pacjentów do szczerości. Ja powiedziałabym -- wręcz do ekshibicjonizmu. „Wykrzycz swój ból”- powiadają nakłaniając do rozliczeń z rodzicami za traumatyczne czy rzekomo traumatyczne przeżycia z dzieciństwa. „W rozmowach z partnerem mów szczerze o swoich potrzebach i pragnieniach, a nawet fantazjach erotycznych”, „Pisz w pamiętniku wszystko co ci przyjdzie do głowy”- zachęcają. Rezultaty takiej ekshibicjonistycznej prawdomówności bywają jednak opłakane. Znam przypadek pary, która w wyniku terapii małżeńskiej, podczas której na polecenie terapeuty wykrzykiwali wzajemne pretensje, ostatecznie się rozstała i rozwiodła. Nasza kultura obyczajowa nigdy nie tolerowała nadmiernej szczerości graniczącej z ekshibicjonizmem. Dlatego jest oskarżana o propagowanie hipokryzji. Tymczasem hipokryzja- jak twierdzą mądrzy ludzie- jest przejawem szacunku dla cnoty. Poza tym szczerość bywa niemiła a czasem wręcz obrzydliwa. Proponuję następujący eksperyment myślowy. Wyobraźmy sobie, że idziemy ulicą z kolegą, który jako osoba wzorcowo szczera i autentyczna dzieli się z nami swoim strumieniem świadomości. Mówi szczerze co myśli o mijającej nas dziewczynie, co miałby ochotę z nią zrobić, jak nienawidzi swojego szefa i jaką podłość chętnie by mu uczynił. Przyznajmy, że takie towarzystwo stałoby się dla nas nieznośne po kilku minutach. Każdy może sobie myśleć co chce lecz nie powinien dzielić się tym z otoczeniem również dla własnego dobra. Jeszcze gorszym pomysłem jest dzielenie się z małżonkiem czy partnerem wspomnieniami z poprzednich związków albo co gorsza porównywanie relacji. Opowiadanie o intymnych przeżyciach i seksualnych podbojach ograniczone było swego czasu do podkultury – nazwijmy to – szaletu w jednostce wojskowej. Jak mówiła ludowa mądrość: „Co kogo obchodzi z kim się ciotka wodzi”.
Współczesna obyczajowość z jednej strony zachęca do szczerości i autentyczności lecz z drugiej wprowadza zasady z tą szczerością i bezpośredniością całkowicie sprzeczne. Niewinny komplement na przykład: „ jak ładnie wyglądasz” może stać się podstawą oskarżenia o molestowanie seksualne, a nawet wyroku sądowego. Za dawnych dobrych czasów kobieta dziękowała za komplement gdy jej sprawił przyjemność natomiast gdy sobie nie życzyła kontaktów z osobą formułującą ten komplement, albo miał on charakter niepożądanej zaczepki -całkowicie go ignorowała. Adorator który posunął się do zaczepki fizycznej ryzykował, że dostanie w pysk. Nikomu nie przyszłoby do głowy biegać do sądu ze skargą, że ktoś pochwalił nasz wygląd. Zastanówmy się czy nie jest schizofreniczną kultura w której zachęca się ludzi do opowiadania o swoich zboczeniach płciowych a penalizuje zwykły komplement. W której postuluje się legalizację aborcji na żądanie niezależnie od stopnia zaawansowania ciąży czyli popiera zabijanie dzieci zdolnych do samodzielnego życia a karze za wymierzenie dziecku zwykłego klapsa. Cechą obecnej kultury, kultury postmodernistycznej jest niejednoznaczność i płynność.
Manifestuje się to również w sprawie mody czy obowiązującego stroju. Kiedyś- upraszczając- pan nosił kontusz, a chłop sukmanę. Jak mówiło ludowe przysłowie: „ poznasz pana po cholewach” albo: „ każdy zbój ma swój strój”. Jak wiadomo strój jest językiem, sposób ubierania się ma coś znaczyć, coś niewerbalnie przekazać. Kilka lat temu była moda na wyłażące spod bluzki brudne ramiączka stanika. Brudne albo – nazwijmy to elegancko- w kolorze ecru. Nie wyobrażajmy sobie, że Idiotka paradująca z takimi pozornie brudnymi ramiączkami, albo w modnie podartych spodniach identyfikuje się ze światem biedy i marginesu społecznego. Wręcz przeciwnie- brudne ramiączka mają świadczyć, że jest ponad konwenanse i mieszczańskie obyczaje, że jest członkiem podkultury hipsterskiej. Dress code kłamie zatem potrójnie. Pozorne znamiona biedy mają świadczyć o niezależności, ale będąc regulowane przez modę świadczą – wręcz przeciwnie- o zależności od opinii środowiska. Gusta artystyczne też wyznacza moda. Żyjemy po prostu w sieci kłamstw. „Język kłamie głosowi, a głos myślom kłamie" jak powiada Gustaw- Conrad w Dziadach Mickiewicza
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 5564
@GPS: "Nawet dzieci zdają sobie sprawę, że hasła wyborcze nie opisują prawdziwych postulatów, które mają być wprowadzone, bo to przecież są tylko hasła"
Nie. Bardzo wiele uczciwych osób uważa, że hasła wyborcze są naprawdę. Ale wy z nich szydzicie. To znów agresywny atak na uczciwych ludzi, takie ich wyśmianie, że są idiotami. Po prostu Konfederacja to partia kłamstwa. Okłamuje wyborców i jeszcze na dodatek szydzi z nich, że nawet dzieci, nie myślą, że hasła partyjne przed wyborami, to realne propozycje do realizacji. Naturalne przedmiotowe obchodzenie się z ludźmi.
"Co do bajek to są one w wielu przypadkach prawdziwe...."
może nie bajki, a legendy czy anegdoty, zawierają to "ziarno prawdy", są motywowane pewnymi zdarzeniami, które miały miejsce, jedynie ubarwione i dostosowane do poziomu pojmowania odbiorcy, -legendy, mam kilka tomów legend polskich i zagranicznych.
Co mnie najbardziej zdziwiło, znalazłem też wyrzucone na makulaturę i to w idealnym stanie, podobnie jak biografię JPII, encyklopedie, książki kucharskie nawet takie dość stare, w podobny sposób zdobyłem jeden z tomów niemieckiej encyklopedii, czy leksykonu z XIX w. modlitewniki, czy Nowy testament, pisane gotykiem, mają niesamowite artystyczne ilustracje, albo dość duży obraz ręcznie tkany z okazji jakieś pielgrzymki, z początku XIXw.
Nie rozumiem, że takie dzieła ktoś wyrzuca, zamiast komuś podarować.
Obietnica wyborcza jest formą ustnej umowy. Proszę sobie wyobrazić, że zawiera Pan ustną umowę na wykonanie programu komputerowego dla jakiejś instytucji. Wykonuje Pan rzetelnie swoją pracę i gdy dochodzi do rozliczenia pracodawca mówi: " Przecież nawet głupi domyśliłby się, że nic nie zapłacę. Takie rozmowy mają wyłącznie znaczenie konwencjonalne. Nie zapłacę i koniec rozmowy" . Oddałby Pan zapewne sprawę do sądu, który umowy ustne traktuje serio. Wyborcy powinni się nauczyć eliminować kłamczuchów. Nigdy nie głosować na kłamcę. Kiedyś mam nadzieję się nauczą.
Tak o prawdę trzeba walczyć. Jolanta Gontarczyk vel Lange , pracownica bezpieki podejrzana o zamordowanie księdza Blachnickiego, kiedy zapaliło jej się koło miejsca gdzie plecy nazwę swą szlachetną tracą zwiała do Nowej Zelandii. Przedtem udzielała bezczelnych wywiadów w których twierdziła, że jest tyle prawd ile ludzi i każdy ma wiele sumień. A jednak prawda ją dosięgła. Niestety tylko symbolicznie. Z Nową Zelandią nie mamy umowy o ekstradycji .
"(...) to właśnie dzięki Karsov książki Mackiewicza są dostępne w Polsce, a jej wydawnictwo systematycznie publikuje kolejne nieznane teksty i w profesjonalny, kompetentny sposób edytuje dzieła pisarza. Wśród zwolenników tej interpretacji są m.in. Włodzimierz Bolecki, Sławomir Cenckiewicz, Adam Hlebowicz, Wacław Lewandowski i Dariusz Rohnka".
żeby było jasne - można mieć inne zdanie (jak np. znany cyniczny antysemita Michalkiewicz) - ale jednak uczciwiej by było napisać o tym, że inaczej widzą te sprawy i sądy i np. Bolecki czy Cenckiewicz...
Historia praw autorskich do dzieł Mackiewicza jest długa. i pełna kłamstw. Patologiczną kłamczuchą jest Nina Karsov co zaowocowało licznymi sprawami sądowymi. Na przykład Nina Karsov versus Jacek Trznadel w której twierdziła, niezgodnie z prawdą, że Mackiewicz nie życzył sobie wydania książki o Katyniu w Polsce. Nina Karsov-Szechter jest właścicielką londynskiego wydawnictwa Kontra, w którym za życia Mackiewicza ukazało się kilka jego książek. Niewiele wiadomo, w jaki sposób Szechterowie, będący komunistycznymi dysydentami, znaleźli się blisko Józefa Mackiewicza i towarzyszki jego życia BarbaryToporskiej. Po ich śmierci Nina Karsov-Szechter, która zdobyła ich zaufanie, "udowodnila" przed niemieckim sądem, ze jest córka Barbary Toporskiej. co było ewidentnym kłamstwem. Prawdą jest, ze Toporska w niektórych listach do niej pisała "moja córeczko", ale był to tylko zwrot grzecznościowy. Sąd polski pozbawił praw do wydawanie dzieł Mackiewicza prawdziwą córkę pisarza - Halinę Mackiewicz. Za wydanie w 1997 r. pism Mackiewicza o Katyniu Karsov wytoczyła Halinie Mackiewicz, wydawnictwu Antyk i Polskiej Fundacji Katyńskiej proces. W pierwszym punkcie pozwu napisano, że wydawcy postąpili wbrew woli Józefa Mackiewicza, który nie życzył sobie wydawania swoich książek w Polsce. Kłamstwo na kłamstwie i kłamstwem pogania. Dobra ilustracja do mego tekstu.
Obecnie mamy lewicowych chrześcijan, którzy pragną stworzyć rękami księży swój kościół otwarty. Niestety w kościołach nie słychać nauki o moralności człowieka, bo kapłani boją się stracić wiernych. Kościół był i powinien być domem bożym, w którym człowiek się odradza i utwierdza w swoim człowieczeństwie a nie domem kultury i sztuki, goniącym za narzucaną modą.
Kiedys zapytalem amerykanskiego anglistę, dlaczego poprawna jest forma "to tell the truth or a lie".
Odpowiedział: poniewaz jest tylko jedna prawda i wiele kłamstw.
https://polishpanorama.c…
Bardzo piękne wyjaśnienie. Wyczucie językowe jest w kulturze niezwykle ważne. Na przykład w Polsce mówi się: "ciekawość to pierwszy stopień do piekła". Po angielsku "Curiosity killed the cat" albo "Curiosity killed a cat ". Zastanawiam się, ale brak mi wyczucia, jaka jest różnica choć jest jasne, że musi być.
-w kwestii ciekawości, widzę w niej źródło "grzechu pierworodnego", którą wykorzystał Szatan, przeciw ludziom, Adama mu się nie udało namówić do nieposłuszeństwa, jego Bogobojność była silniejsza, ale z Ewą się udało, z tym że nie tyle ciekawość tu zdecydowała, ale wizja dorównania Bogu, w przejęciu władzy nad światem, no i mamy tego konsekwencje, na pamiątkę tego wydarzenia zostało nam też powiedzenie "babska ciekawość" :)
Stwierdzenie to brzmi jak szyderstwo skoro prawda o JP II postrzegana jest przez otumanionych jako napaść na żywotne interesy społeczeństwa i państwa polskiego.
Nawet, gdyby się stało samotnie (vide: Kopernik)
Przypominam jeden z moich starych wpisów na temat "zakrzykiwania" prawdy:
O SKUTECZNYM RAD SPOSOBIE W OPANOWANIU CHAMSTWA POLITYKÓW W TVP.
„Dialektyka erystyczna jest sztuką prowadzenia sporów, ale w taki sposób, aby zawsze mieć rację, a więc per fas et nefas (tzn. godziwymi i niegodziwymi sposobami; nie przebierając w środkach)...”
Ten fragment – to wprowadzenie do „Erystyki” Artura Schopenhauera. Jak z tego wynika - nie chodzi tu wcale o to, by mówić prawdę, potykać się na argumenty, logicznie uzasadniać swoje tezy – ale by uwiarygodnić się w oczach swoich słuchaczy, zaczarować ich, olśnić i … dopiąć swego...
Istnieje cała paleta wytycznych do skutecznego prowadzenia sporów przy wykorzystywaniu półprawd, fałszu, hochsztaplerki słownej, sofistyki, odwracania kota ogonem etc. etc. Jeśli jednak te wszystkie sposoby zawiodą, wtedy – jako ostatnią deskę ratunku – mistrz Schopenhauer zaleca zakrzykiwanie i obrażanie interlokutorów!
Odnoszę nieodparte wrażenie, że – w związku ze zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi – wielu dyskutantów zaczyna od razu od wysokiego „C”. Temperatura polemik telewizyjnych dawno już przekroczyła stan krytyczny! Wrzaski, przekrzykiwania się, wzajemne zagłuszanie i wyśmiewanie, to wszystko wskazuje na przejście – bez gry wstępnej – do ostatniego punktu „argumentacji” wg podręcznika erystyki... Tego nie da się już słuchać!
Dlatego więc mam wielką prośbę do zarządzających programami typu polityczny talk-show (zwłaszcza w telewizji publicznej, w której rozwrzeszczani „totalsi” urządzają sobie regularny, kakofoniczny jazgot)... W trosce o czytelność przekazu proponuję zamykać dyskutantów w dźwiękoszczelnych kabinach, zadawać im proste pytania, udzielać 30 sekund na udzielenie klarownej odpowiedzi i … natychmiast wyłączać mikrofon! I tak jeden po drugim, aż do wyczerpania limitu pytań i czasu…
Proste, skuteczne i czytelne…
Aż dziwne, że nikt przede mną na to jeszcze nie wpadł…
Nie ma za co!
PS Mój przyjaciel, celem oszczędności (kabiny dźwiękoszczelne trochę jednak kosztują!) proponował – po każdej 30-sekundowej kwestii polemicznej – zaklejać usta nadpobudliwym mówcom szeroką taśmą klejącą. Lub plastrem medycznym. Obawiam się jednak, że wielu z zapiekłych dyskutantów mogłoby udławić się własną żółcią...
I jeszcze wzorzec polityka mówiącego z sensem:
ROMAN DMOWSKI (testament)
https://www.youtube.com/watch?v=xrzHbNQdFRA
brawo!