Podobnie jak w Polsce także średnia inflacja (tzw. HICP) w całej Unii Europejskiej i w strefie euro, pozostaje daleka od tzw. celu inflacyjnego wyznaczanego przez bank centralny (dla UE przez Europejski Bank Centralny – na poziomie 2%; dla Polski przez NBP, a ściśle Radę Polityki Pieniężnej NBP – na poziomie 2,5% z możliwością odchylenia o 1 pkt. proc., tj. w granicach 1,5-3,5%).
Według najnowszych danych Eurostatu w całej UE w maju br. wyniosła średnio 7,1% (w strefie euro 6,1%), przy czym w poszczególnych krajach jej poziom był bardzo zróżnicowany: od 2,0% w Luksemburgu, 2,7% w Belgii, 2,9% w Danii i w Hiszpanii, aż po 12,5% w Polsce i Czechach (oraz tylko nieco mniej w krajach bałtyckich i na Słowacji) i 21,9% na Węgrzech.
Interesujące, że o ile w Polsce i Czechach (nie licząc Węgier) inflacja jest najwyższa w całej UE, to w obu krajach jest najniższa stopa bezrobocia (2,7%). Pytany przeze mnie o związek przyczynowo-skutkowy między tymi danymi w wywiadzie dla portalu filarybiznesu.pl Karol Pogorzelski, ekonomista Banku Pekao SA, wyjaśnia m.in., że „potencjalnie związek ten można tłumaczyć zachowaniem przez oba kraje własnych walut, które w okresie kryzysu słabną, co podbija inflację, bo obie te gospodarki są bardzo importochłonne. Sprowadzanie z zagranicy drogich surowców wprost osłabia złotego (koronę) i podbija w ten sposób inflację. Natomiast z drugiej strony poprawia konkurencyjność eksportu i podtrzymuje rynek pracy. Zatem związek między wysoką inflacją i jednocześnie niskim bezrobociem, można by wykazać w ten sposób. Ale związek ten nie jest jednak zbyt silny, bo są przykłady krajów, które mają własną walutę, w których jednocześnie bezrobocie nie jest wcale niskie, a inflacja pozostaje poza kontrolą”.
Niska inflacja w Europie panuje także w Szwajcarii, gdzie w maju wyniosła 2,2% (z kolei w Wlk. Brytanii wg danych za kwiecień wyniosła 8,7%, a w Norwegii – w maju – 7,2%).
Choć na przestrzeni ostatnich miesięcy inflacja, po osiągnięciu swojego szczytu w lutym br. spada, wciąż pozostaje w większości krajów na podwyższonym poziomie. W związku z tym banki centralne wielu krajów, dla jej dalszego zmniejszania, podejmują nadal decyzje o zwiększaniu stóp procentowych, co ma bezpośrednio na celu zmniejszanie popytu konsumpcyjnego.
W Polsce seria podwyżek stóp przez NBP zakończyła się co prawda pod koniec ub. roku (stopa referencyjna od tego czasu wynosi u nas 6,75%), jednak Europejski Bank Centralny kontynuuje comiesięczną serię podwyżek stóp.
Przedwczoraj jego Rada Prezesów „postanowiła podnieść trzy podstawowe stopy procentowe EBC o 25 punktów bazowych. Tak więc stopa procentowa podstawowych operacji refinansujących oraz stopy kredytu i depozytu w banku centralnym wzrosną do odpowiednio: 4%, 4,25% oraz 3,5%, ze skutkiem od 21 czerwca 2023” - czytamy w komunikacie po posiedzeniu kierownictwa (Rady Prezesów) EBC.
Oznacza to, że wciąż aktualne stopy procentowe obowiązujące w krajach strefy euro znajdują się na poziomie poniżej inflacji
„Rada Prezesów jest zdecydowana zapewnić, żeby inflacja wkrótce powróciła do docelowego poziomu 2% w średnim okresie. W związku z tym Rada Prezesów postanowiła (...)podnieść trzy podstawowe stopy procentowe EBC o 25 punktów bazowych. (...)Podwyżka stóp procentowych odzwierciedla przeprowadzoną przez Radę Prezesów zaktualizowaną ocenę perspektyw inflacji, dynamiki inflacji bazowej i siły transmisji polityki pieniężnej” – podał w komunikacie EBC, jak poinformowała agencja ISB News.
„Rada Prezesów EBC obecnie oczekuje rocznej inflacji HICP w strefie euro na poziomie średnio 5,4% w 2023 r., 3% w 2024 r. oraz 2,2% w 2025 r. W marcowej projekcji oczekiwano rocznej inflacji HICP w strefie euro na poziomie 5,3% w 2023 r., 2,9% w 2024 r. oraz 2,1% w 2025 r.”.
EBC jednocześnie poinformował, że inflacja się obniża, ale według projekcji zbyt długo pozostanie za wysoka. Podobnie zresztą wygląda to i u nas.
Miejmy przy tym nadzieję, że zapowiadany przez NBP, jak i większość polskich ekspertów ekonomicznych, spadek inflacji w naszym kraju do poziomu jednocyfrowego jeszcze przed końcem obecnego roku faktycznie dojdzie do skutku.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 716
Miarodajnym wskaźnikiem porównania wpływu waluty na inflację jest porównanie inflacji w sąsiednich krajach, które mają walutę ojro, czyli Litwy i Słowacji. Tam, z tego co kojarzę, jest równie wysoka inflacja jak w Polsce i w Czechach. Ponadto Litwini masowo przyjeżdżają do Polski i robią zakupy hurtowe, ale w sklepach detalicznych. I tak jest na Litwie, nie od czasu wzrostu inflacji, tylko od czasu usztywnienia kursu własnej waluty LIT względem waluty ojro.