Odwiedziłam elegancki salon z wyposażeniem łazienek w poszukiwaniu armatury do wanny i ku memu najwyższemu zdumieniu zobaczyłam niezwykle drogą umywalkę, która wyglądała jak nigdy nie myty zlew na stacji kolejowej w Kurzych Łapach Mniejszych za czasów realnego socjalizmu. Przez całą umywalkę ciągnął się rdzawy zaciek, oprócz tego na jej dnie straszyły brudne plamy. Gdy się jednak dokładnie przyjrzałam umywalce stwierdziłam, że jest sterylnie czysta, a zacieki to tylko imitacja. Co za pomysł żeby za wielkie pieniądze fundować sobie coś co bez wysiłku można by mieć za darmo?. Pokrewne zjawiska z socjologii mody to upodobanie do podartych w strzępy spodni, brudnych ramiączek od stanika wyłażących spod bluzki czy zwijających się w obwarzanki bawełnianych rajstop. Jeżeli strój jest przekazem, a moda językiem to co właściwie chcemy przekazać światu wybierając jako najmodniejsze spodnie, których nie nałożyłby kiedyś nisko płatny pracownik farmy kurzej nawet do roboty? Ja sama z konieczności uległam tej tendencji gdyż w korytarzyku koło łazienki mam kafelki imitujące zużytą brudnawą drewnianą podłogę z sękami i nierównościami. Właśnie takie kafelki kupili bardzo mili ukraińscy chłopcy remontujący moje mieszkanie. Alternatywą były kafelki w czerwone - jak pod Monte Casino -maki. Innych po prostu nie było. Chłopcy woleli maki ale przekonałam ich cytując rosyjskie przysłowie: „На вкус, на цвет товарищей нет”, które oznacza to samo co łacińska zasada: „de gustibus non est disputandum” , albo tytułowe hasło: „ każdy zbój ma swój strój” podane jednak w wersji ad usum Delphini czyli na użytek nieletnich. Nie odważyłabym się cytować tego powiedzonka w wersji w jakiej używane jest potocznie, na przykład na Wyścigach.
Wracając do przesłania jakie niesie ze sobą strój. Łatwo wytłumaczyć intencje używania tandety imitującej wyrób wartościowy. Nie stać nas na chiński jedwab więc nosimy apaszkę z tworzywa sztucznego udającego ten jedwab. Podszywamy się w ten sposób pod grupę ludzi bogatych, o lepszym guście. Co każe jednak ludziom zamożnym podszywać się pod biedotę? Jakie potrzeby zaspakaja zlew imitujący brud i zaniedbanie? Co chcemy w ten sposób przekazać światu? Dość naiwne i chyba nieprawdziwe jest wyjaśnienie, że ludzie którzy się dorobili i zdobyli wyższą pozycję społeczną manifestują czy zaspakajają w ten sposób przywiązanie do dawnej pozycji, tęsknotę za dawną biedą. Na przykład człowiek sypiający w łóżku w stylu biedermeier tęskni za siennikiem wypchanym słomą na którym sypiał na klepisku w dwuizbowej kurnej chacie, w której jedna izba przeznaczona była dla całej licznej rodziny, drugą zajmowało bydło, a w korytarzu stały żarna. Takie chałupki widziałam w dzieciństwie w rodzinnej wsi poety Przybosia w Gwoźnicy, a nadal można je zobaczyć , już nieużywane, służące najczęściej za składziki na narzędzia w Ochotnicy.
Upodobanie do tandety i brzydoty jest częścią żartobliwej estetyki à rebours będącej rodzajem persyflażu. W ostatniej dekadzie XX wieku eleganckie dziewczyny z upodobaniem nosiły sowieckie czapki uszatki, a szczególnie wyrafinowane modnisie zdobiły je tak zwanym „ dzieciątkiem Lenin” czyli przykręcanym znaczkiem z podobizną Lenina. W ogródkach stawiało się gipsowe krasnale albo muchomory. Tak brzydkie, że aż piękne. W dobrym stylu stało się również podszywanie pod różne egzotyczne środowiska. Noszenie góralskiej chusty w róże, albo elastycznych bryczesów i oficerek tak jakby nosząca je modnisia była wyczynowym jeźdźcem. Przyczynę tego widzę w utracie identyfikacji społecznej i środowiskowej po zainstalowaniu w Polsce socjalizmu na sowiecką modłę. Rozchwiało się pojęcie elity. Elitą konsumpcji i użycia stali się ludzie z awansu, z partyjnej nomenklatury. Zajmowali cudze mieszkania, meblowali je zrabowanymi w pałacach i dworach meblami, kształcili dzieci za granicą, uczyli je konnej jazdy, tenisa i obcych języków. Gorliwie przejmowali rzekomo im wrogie mody, kody i obyczaje. Straciły znaczenie tradycyjne wyznaczniki pozycji środowiskowej czyli ubiór i język. Albo zaczęły być odczytywane właśnie à rebours, na wywrót. Na przykład dawne powiedzonko; „poznasz pana po cholewach” straciło zupełnie sens. Po wojnie w oficerkach (być może zdartych z trupa) chodzili na ogół ubecy. Z rasowymi psami paradowali nowobogaccy, a byli ziemianie z paskudnymi kundlami. Nie tylko dlatego że byli skrajnie spauperyzowani, lecz naprawdę lubili psy. Sygnety na małym palcu, (choć to podobno obyczaj anglosaski) nosili w Polsce złodzieje i Cyganie. Po prostu skradziony sygnet nie wchodził im na grube paluchy. Po sygnecie na małym palcu, charcie afgańskim na smyczy i wtrącaniu w rozmowie angielskich słówek rozpoznawało się parweniusza.
W inteligenckich domach królowały słoneczniki Van Gogha. Tę zdumiewającą zgodność upodobań tłumaczył prosty fakt, że była to jedyna reprodukcja dużych rozmiarów, którą można było kupić w Klubie Książki I Prasy. Na ścianach zamiast arrasów spauperyzowana inteligencja wieszała słomiane makatki, a zamiast ukradzionych im rosenthali bezeci ( byli ziemianie) stawiali na stołach kubki w kaszubskie wzory, a na ścianach wieszali łowickie wycinanki. Wśród spauperyzowanej inteligencji w dobrym tonie był styl : „raz na ludowo”. Fascynacja Stryjeńską, góralszczyzną, folklorem, architekturą Witkiewicza z konieczności zastępowała dawne dworskie klimaty. Nie zapomnę wycieczki na odpust do Łowicza w towarzystwie jednego z byłych właścicieli Niebrowa podczas gdy w ich pobliskim pałacu bawili się w arystokrację partyjni aparatczycy i ich żony udające poetki, malarki czy pisarki. W bibliotece na napoleońskiej kanapce wylegiwały się psy córki Lorenza a na zabytkowych stołach straszyły kółka pozostawione przez kieliszki. W sali jadalnej zwanej wenecką przy ogromnym stole obsługiwali tych państwa radziwiłłowscy lokaje Walenty I Grigorij, odziani na specjalne życzenie w białe rękawiczki. Z ministerstwa bezpieczeństwa faktycznie najbliżej było wówczas do akademii literatury.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 11152
Gusta gustom nierówne. Jednak jeżeli moda jest językiem warto zastanowić się co ktoś chce przekazać światu podartymi spodniami. Być może że jest niewrażliwy na opinię otoczenia. Ale kurczowe trzymanie się podartych spodni przez młode osoby zabiegające zwykle o opinię grupy świadczy o czymś wręcz przeciwnym. Gdyby młody człowiek był naprawdę niewrażliwy na to jak go widzą chodziłby w kombinezonie sprzątacza ulic ( jak Chińczycy za rządów Mao) albo co gorsza w pidżamie w różowe flamingi. Podobno obecnie można kupić parę butów w różnym kolorze. Podobnie skarpetki. To mnie raczej bawi niż gorszy.
A tatuaże "zdobiące" ciała kobiet chcących uchodzić z eleganckie nie ustępują owym uszankom z Leninem.
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku.
Ni ma zgody:)
(ja czasem nawet rozdzierżam plecak na oba ramiona)
Normalna sprawa w każdym społeczeństwie, w którym ludzie będący na stanowiskach nie muszą podkreślać swej wyższości nie znaczącymi detalami.
Aczkolwiek plecak plecakowi nie równy. Z dobrej firmy, dobrze uszyty, dopasowany do ubrania, lepszy będzie niż pseudo skórzana aktówka trzymana w dłoniach gostka z PiS któremu nie chciało się brudu spod paznokci usunąć.
Podstawowa zasada estetyki ( niestety już przestarzała ) mówi, że rzeczy należy używać zgodnie z ich przeznaczeniem. łamie tę zasadę koło od wozu zawieszone na szczycie willi czy opona z bratkami posadzonymi w środku czy bryczka służąca jako stojak dla kwiatków. Plecak jest potrzebny na wycieczce w górach. Czy jest wygodny? Być może. Dzieci też obecnie noszą plecaki zamiast niszczących kręgosłup teczek.
Ja odbieram tatuaż jako rodzaj kalectwa. Tak jak otwartą ranę. Podobnie odbieram kolczyk w języku. Jeżeli komuś to się podoba to jego sprawa. Jednak o ile wiem prawo zabraniało kiedyś okaleczania się, nawet na własne życzenie. Żaden lekarz nie amputowałby na życzenie pacjenta. zdrowej reki czy nogi.Obecnie stan prawny chyba się zmienił jeżeli nawet nieletni mogą się nieodwracalnie okaleczać w ramach zmiany płci. Zasada chcącemu nie dzieje się krzywda wyraźnie wymaga doprecyzowania.
Doprawdy?
Jak kolo sobie wytatuuje Orła z Koroną, szarżującego Ułana i towarzyszącego tym obrazkom napis "Śmierć Wrogom Ojczyzny" , nazwie go Pani Izabela kaleką?
Ależ tatuaż jest krzywdą, tyle że odroczoną lub uprzednią. Tatuaż robi się w określonym jasno celu, po coś, jako rodzaj manifestacji. To manifestacja szybka, kilka stów i za godzinę już jest. To tak działa jak kurwa za pieniądze - klika stów i za godzinę masz to, co normalnym trybem trwa o niebo dłużej.
Problem w optyce i chęci dróg na skróty.
Ja odbieram tatuaż i kolczyk w języku nie ideologicznie lecz wręcz fizjologicznie. Pewna uczennica, która nosiła w języku ogromny kolczyk odniosła się do mnie ze zrozumieniem kiedy jej wyznałam że gdy do mnie mówi robi mi się niedobrze, jakby krwawiła. Wytłumaczyła, że nie może kolczyka wyjmować i wkładać bo to grozi infekcją i przestała się odzywać.Pisała na tablicy odwrócona tyłem.
No, i jak dlugo panna nie zrozumie, że kolczyk w jezyku zmusza do milczenia, odwracania się odwłokiem i generalnie robienia z siebie jakiegoś kuriozum, trudnego nawet do opisania - tak dlugo będzie nosiła kolczyki w jezykach, łechtaczkach, sutkach i innych miejscach, które wręcz marzą by być przebite i wystawione na podziw.
Gdy się nie może zwrócić ludzkiej uwagi (po co w ogóle zwracać uwagę?) zawartością łepetyny, to trzeba przymocować jakiś znak, by nie zdechnąć w tłumie.
W sumie smutne, ale to oczywista pochodna konieczności spektakularnego istnienia.
Te pisowskie celebrytki wedle twojej pisiorskiej definicji elegancji mają łydki niczym nóżki kózek andaluzyjskich.
Oczywiście moda to rzecz umowna i kwestia przyzwyczajenia. Kiedyś wzorcem kobiecej urody były tak zwane "rubensowskie kształty" a osoba chuda uważana była za chorą. Po wylansowaniu mody na kobietę szkielet. albo wieszak pojawiły się zaburzenia takie jak anoreksja czy bulimia. Znam przypadek siedemnastoletniej uczennicy renomowanej szkoły która osiągając masę 35 kilogramów znalazła się w szpitalu i pomimo wysiłków lekarzy straciła wszystkie zęby i włosy. Nie wiem czy chcę się przyzwyczajać do wszelkich szaleństw mody.to znaczy czy chcę oglądać ich rezultaty.
Ha...
Mam wrażenie, że wszędzie wkracza coraz większa brzydota. Jeszcze te paręnaście lat temu, nie tylko w firmach niby-lepszych, ale nawet w Lirojach, Ciastoramach i Obi Wan Kenobi, można było kupić naprawdę ładne, gustowne płytki w dużym wyborze i zaszaleć z fantazją (w kuchni np. położyłem sobie sam kompozycję z kafelków przypominających wypaloną glinę w nienarzucającym się spokojnym intymnym kolorze pastelowym oraz kostek trawertynowych - ale to oczywiście kwestia gustu, ktoś może woleć biało-blado-niby-sterylny styl prosektorium). Wszystko co w sklepach było ciekawe, oryginalne, ładne stopniowo gdzieś znikło, zastępowane coraz większym badziewiem.
Miałem też okazję przez jakiś czas popracować przy wykończeniach drogich, luksusowych sprzętów łazienkowych jak choćby umywalki, które są teraz "modne" i "prestiżowe". I powiem szczerze, że nigdy bym czegoś takiego nie kupił, nie tylko ze względu na cenę, ale ze względu na pretensjonalność estetyczną, niefunkcjonalność i niewygodę.
Widziałam następujący wystrój łazienki w drogim mieszkaniu projektowanym przez panią architekt. Blat z grubej drewnianej deski, wyszlifowanej,.bardzo ładnej z podkreślonymi słojami i na tym blacie złota umywalka w tureckie wzory. Jak kwiatek do kożucha. .
Zabieg przewidywalny mający na celu trwałe przykucie uwagi czytelników podatnych na agitkę Pani Izabeli na tzw. elitach PRL.
Broń Boże zacząć się interesować stylem, estetyką i źródłami finansowania zachcianek jej własnej kasty czyli elity pisowskiej z Obajtkiem na czele.
"Ubogacić" to chyba z repertuaru nowomowy rydzykowej, niestety nie potrafię ubogacać.
Ty chcesz mnie odstrzelić ponieważ jesteś pisiorem i uważasz że jestem ruską onucą i zdrajcą, a ja uważam że mam prawo do wcześniejszej likwidacji zagrożenia.
BRW
W 4 literach mam kolory włosów.