
Wczoraj było 10-go lutego. Ważna data i rocznica dwóch, jakże różnych wydarzeń w naszej historii. Jedno z tych dwóch było radosne, pełne nadziei i optymizmu. Drugie tragiczne i przepełnione rozpaczą. W moim życiu, te dwie daty wiążą się ze sobą w pewien szczególny sposób.
Otóż dawno temu przyjechałem do Gdyni na egzaminy do Szkoły Morskiej. Nigdy wcześniej nie byłem w Gdyni i nigdy wcześniej nie widziałem morza a cała moja wiedza o morzu pochodziła jedynie z tygodnika ‘Morze’ i książek o morzu. Wysiadłem więc z pociągu, torbę z rzeczami zostawiłem w przechowalni bagażu i zamiast do szkoły, do której przyjechałem zdawać egzaminy, poszedłem zobaczyć morze. Po wyjściu z dworca przez chwilę błądziłem, ale w końcu poszedłem we właściwym kierunku. I gdzieś na wysokości budynku Polskich Linii Oceanicznych zobaczyłem, hen daleko … morze! Perspektywę na szeroki świat!!! To był rok 1969 i paszportów wtedy w szufladzie w domu nikt nie miał.
Wymarzone morze, zobaczyłem z ulicy 10-go Lutego. Ulica otrzymała tę nazwę, właśnie na pamiątkę jednego z wydarzeń, których rocznicę dzisiaj obchodzimy. Tego, które miało miejsce w Pucku, niedaleko od Gdyni będącej w tym czasie jeszcze małą, rybacką wioską. Otóż w dniu 10-lutego 1920 r. generał Haller skierował konie swojego oddziału w morskie fale i rzucając platynowy pierścień w wody Bałtyku, dokonał symbolicznych zaślubin Polski z morzem. Te zaślubiny z morzem były wyrazem zarówno nadziei, jak i fantazji jaką wówczas mieli w sobie Polacy. Patrzyli daleko i mierzyli wysoko. Co więcej, umieli te zamierzenia realizować. Gdynia jest tego dowodem. Nowoczesny port i nowoczesne miasto. Port zaplanowany i zbudowany tak, że mógł przyjmować, wszystkie największe statki, jakie wówczas wpływały na Bałtyk.
Ale w naszej historii jest jeszcze inny 10-luty [*]. Ta data odbiła się również na życiu mojej rodziny, a w konsekwencji na moim także. Choć inaczej niż data, której pamięć przypomina nazwa ul. 10-Lutego w Gdyni, gdzie po raz pierwszy w życiu zobaczyłem morze a w oczach wyobraźni daleki świat.
Ten drugi 10-luty zdarzył się w 1940 r., zaledwie dwadzieścia lat po tym jak generał Haller z fantazją wjechał na koniu w morskie fale i dokonał morskich zaślubin. Zdarzył się daleko od Gdyni, na południowo-wschodnich kresach Polski, w miejscowości Polana, w dzisiejszych Bieszczadach. Sowieccy ‘oprycznicy’ mieli sporządzone listy, według których przychodzili po ludzi. Na liście był również miejscowy leśnik. Przyszli w nocy i otoczyli dom. Długo szukali strzelby, ale nie znaleźli. Ale i tak nad ranem kazali się spakować. Całej rodzinie z piątką małych dzieci, z których najstarsze miało 10 lat, a najmłodsze 10 miesięcy. Rodzina mogła wziąć tylko to, co się dało unieść w rękach. I kazali wsiadać do sań i popędzili konie. Dziadek, którego nie było na liście (więc jego nie zabrali) biegł trzymając się sań i błagał, aby nie zabierali syna, synowej i wnuków, tylko wzięli jego. Oprycznicy byli głusi na to wołanie rozpaczy. Bili starego człowieka kolbami karabinów po rękach i głowie aż upadł na drogę, na której został. A całą rodzinę wywieźli, na sześć lat nędzy, głodu i poniewierki. Po to, aby tam zginęli. I po to, aby rzucić strach i terror na tych co pozostali. Nie zginęli, wrócili. Nadzieja i wola życia okazała się mocniejsza niż strach i terror.
10 luty - dwie daty w historii narodu. I w historii zwykłych ludzi. Jakże różne daty!
[*] ‘Wywózka 10 II 1940 [na Syberię] objęła głównie ludność miejscową. Polacy stanowili w tym kontyngencie 70% wszystkich wywożonych, pozostałe 30% ludność białoruska i ukraińska. Wywożono przede wszystkim osadników wojskowych, średnich i niższych urzędników państwowych, służbę leśną oraz pracowników PKP. Zabierano całe rodziny bez wyjątku. Zgodnie ze ściśle tajnymi materiałami radzieckimi deportowano ok. 140 000 osób. Zesłańców rozlokowano w Komi ASRR, w północnych obwodach RFSRR: archangielskim, czelabińskim, czkałowskim, gorkowskim, irkuckim, iwanowskim, jarosławskim, kirowskim, mołotowskim, nowosybirskim, omskim, swierdłowskim i wołogodzkim, w Jakuckiej i Baszkirskiej ASRR oraz Kraju Krasnojarskim i Ałtajskim. Wysiedlony kontyngent określono mianem „spiecpieriesieliency-osadniki”. Bardzo złe warunki atmosferyczne, praca ponad siły przy wyrębie lasów, oraz osady o charakterze prawie że łagrowym i takiej dyscyplinie pracy, do których trafiła deportowana ludność, sprawiły, że śmiertelność tego kontyngentu była najwyższa’
[pl.wikipedia.org/../Represje_ZSRR_wobec_Polaków_i_obywateli_polskich_1939-1946]
To tak jak w Obławie Augustowskiej. Rosjanie dobrze wiedzieli kogo mają szukać.
-----------------------------------------------
Rzeczywiście trzeba wrócić z wygnania jak Haller, by docenić, co się osiągnęło w ojczyźnie? Fakty tu opisane powinny zaistnieć w świadomości społecznej i stanowić przestrogę dla wypowiadających się dzisiaj o „złym słowie” czy prezentujących postawę o znamionach sabotażowych lub ich mentorów. To dramatyczne zestawienie przywodzi też na myśl historię prób blokady portów polskich dla przeładunków towarów mających służyć obronie w latach 1938-39 r. Najbardziej znamiennym faktem jest przypadek tych, którzy wyjechali po wojnie 1920 roku do Rosji radzieckiej w poszukiwaniu "wolności obywatelskich" i w konsekwencji swej decyzji, wylądowali na Syberii.
-----------------------------------------------------------------------------------------
Polecam uwadze opracowanie senackie z czasów przed Grodzkim.
Wiosną i na jesieni 1936 roku na terenie Ukraińskiej SRR1 przeprowadzono operację „oczyszczenia” pasa przygranicznego z Polską z „polsko-niemieckiego elementu nacjonalistycznego". .............. Badacze na podstawie dostępnych materiałów szacują łączną liczbę deportowanych na około 70 000 osób, z czego z pewnością 60 000 stanowili Polacy. https://www.senat.gov.pl…
Dziękuję Panie Tadeuszu i pozdrawiam.
https://www.tvp.info/580… Nic lepszego nie mogło się zdarzyć dwa wpisy na NB i program Krzysztofa Ziemca
„Między słowami”. Gość dziennikarza jasno określił, że zsyłano do 1950 roku.
Pozdrawiam serdecznie.
https://www.msn.com/pl-p…
Jakiś komentarz?
Przeczytałem, przetarg został unieważniony. Może pan skomentuje. Wtedy będę wiedział jakie 'kosmate' 😉 myśli chodzą panu po głowie ...
Budżet na śluzę i port został już co najmniej dwukrotnie przebity, a falochron i tak się sypie. Nie sądzę aby jakakolwiek firma podjęła się pogłębienia toru i stworzenia wysp z urobku, za pieniądze przewidziane na pisowskich nasiadówkach.
PiS zostanie zmuszony do wydania pieniędzy takich jakie będą sobie życzyć wykonawcy, takie są koszty nadymania się.
Najgorsze jest to, że są to pieniądze publiczne, a nie jak to przedstawia PiS i w co wierzą jego wyborcy wysiedziane przez Prezesa.
Ok, każda inwestycja kosztuje. Przekop i tor wodny, żeby można było dopłynąć do Elbląga też. A jaką alternatywę pan proponuje? Czekać pokornie aż 'car' Putin łaskawie da zgodę na przepłynięcie przez Cieśninę Pilawską?
Budowanie śluzy, przekopu, toru, portu który będzie w małym stopniu stymulował rozwój okolic jest bezsensowne, z wyjątkiem propagandowego efektu.
Nie chodzi o Putina tylko o to że jesteśmy za biedni aby zadawalać się budowanymi po taniości projektami.
Propagandowa heca na mierzei przerosła planowane koszty ponad dwukrotnie, a końca nie widać.
Elbląg przez setki lat był niemiecki. I Niemcy nie uważali za bezsensowne budowanie wielokrotnie dłuższego toru wodnego, prowadzącego przez Zalew wiślany aż do Cieśniny Pilawskiej.
Jestem za udrożnieniem wód śródlądowych i podwyższeniem ich kategorii.
Tylko że trzeba wprzódy policzyć wszystko, a nie zakładać, że da się po taniości.
Co ty chłopie wypisujesz, popatrz, co zastaliśmy i zastanów się, jak długo jeszcze
mogła tak funkcjonować przeprawa? https://www.youtube.com/…
My zastaliśmy po was Polskę zwijaną, która miesiąc przed wyborami codziennie zapożyczała się kwotą ponad 600 mln złotych, bezrobocie Palikot określał powyżej 20%, a infrastruktura wyglądała jak na załączonym filmiku.
Tu chodzi o infantylną politykę zasmucania Włodzimierza Putina, nie o nasz żywotny interes. Gdyby zwyczajnie chciano połączyć drogą wodną Elbląg z Trójmiastem, omijając Rosję, naprawionoby kanał. W całej tej sprawie nie było dyskusji, co i czemu należy zrobić, bo cel jest oczywisty – wyłącznie polityczno-propagandowy. Tubylec zapłaci.
To co pan pisze, to żegluga rzeczna (dla barek). Natomiast statki morskie mogły dopłynąć do Elbląga jedynie przez cieśninę Pilawską. PO II WŚ, ZSRR zamknął Cieśninę Pilawską dla morskiej żeglugi międzynarodowej. W efekcie Elbląg został odcięty od morza. W czasach współczesnych, Rosja tę niezgodną z międzynarodowym prawem politykę podtrzymuje. I w przewidywalnym czasie nie ma szans na to , aby to się zmieniło. Więc co innego możemy zrobić, niż zbudować tor wodny poza zasięgiem jurysdykcji rosyjskiej? Aby przywróć dla Elbląga dostęp do morza? Toteż, to pańskie gadanie że 'chodzi o infantylną politykę zasmucania Włodzimierza' jest INFANTYLNE. A nie powody, dla których przekop był konieczny.
Kwestia racjonalności tej inwestycji pozostaje. Wydaje się, że zadecydowały wyłącznie ambicje. Ich jednak nie wystarczyło, żeby przedsięwzięcie sprawnie przeprowadzić (trochę jak z komisją smoleńską). No i miało to kosztować około miliarda, a teraz?
Kompletnie nie rozumiem podejścia, które pan prezentuje. Chodzi o przekonanie, że decyzja o przekopie to wyłącznie decyzja polityczna. Ok, kwestie polityczne niewątpliwie też grały rolę. Ale nie w takim znaczeniu, żeby zrobić na przekór Putinowi, jak to pan pisze. Strona polityczna decyzji o przekopie polega na tym, że Rosja (a wcześniej ZSRR) nie przestrzega międzynarodowego prawa o swobodnej żegludze. Gdyby statki morskie mogły swobodnie przepływać przez Cieśninę Pilawską nikt by nie kopał przekopu na mierzei. A co do uzasadnienia ekonomicznego. Niemcy są narodem bardzo praktycznym. Gdyby port w Elblągu był nieopłacalny, to dawno by go zamknęli. A jednak nie zamknęli i do końca wojny (gdy dostęp przez Cieśninę Pilawską był swobodny) port w Elblągu funkcjonował. I konkludując, jeżeli Niemcom się opłacało, to dlaczego nam ma się nie opłacać? I bardzo proszę o sensowne argumenty a nie jakieś blubry o 'zasmucaniu' Putina.
Czy rów w piachu wystarczy?
Czy tor po zalewie będzie gotowy?
Czy port jest przygotowany?
Czy przygotowano transport lądowy?
Itd.
Jaki jest cel?
Pytania na poziomie przedszkolaka, niemniej odpowiem.
@ rów w piachu - Cieśnina Pilawska jest też rowem w piachu.,
@ tor po zalewie - od tego jest państwo, aby przygotować infrastrukturę,
@ port i transport lądowy - pan myśli pan kategoriami gospodarki nakazowo-rozdzielczej, a my mamy gospodarkę rynkową, toteż jak będzie popyt to i będzie podaż,
@ jaki jest cel - żeby ludzie mogli zarabiać pieniądze i w efekcie poprawiać swój poziom życia.
Proszę pohamować swe wycieczki ad hominem.
@ 'wycieczki ad hominem' - wkurzył mnie pan tym rowem przez piach, niemniej sorry, będę się hamował 🙂
Zdzicho znów puścił bąka i twierdzi że coś stwierdził . Taka drobna różnica między twierdzeniem i pierdzeniem . Ale co mu tam ? Yntelektualista .