Dziś wyjątkowo nie o żużlu, ale o wydarzeniu, które miało miejsce pod Tatrami, w Zakopanem: chodzi o I Festiwal Polskich Filmów Sportowych. W pierwszych miesiącach tego roku zwrócili się organizatorzy, ludzie z Gdańska, którzy myśleli o czymś takim od dwóch lat. Ich pomysł mocno wsparłem. Udało się załatwić potężnych sponsorów w postaci Totalizatora Sportowego oraz Poczty Polskiej. Niniejszym dziękuję obu państwowym firmom. Na konkurs nadeszło blisko 60 filmów krótko- i długometrażowych. Miałem zaszczyt być Patronem Honorowym tego festiwalu – wraz z wicepremierem Jackiem Sasinem, ministrem Aktywów Państwowych.
Galę finałową w ostatnią sobotę prowadził znany dziennikarz Polsat Sport Jerzy Mielewski. A ja cieszę się, że mogłem wygłosić inauguracyjny „speech”. Powiedziałem m. in., że zapoczątkujemy długą i ważną tradycję. Cieszę się, że mogłem wręczyć główną nagrodę Festiwalu – za długometrażowy film Marty Prus „Over the limit” (film ten był już nagradzany na par festiwalach, a mówi o katorżniczej pracy rosyjskich gimnastyczek i ich specyficznym, powiedzmy, treningu).
Festiwale odbywać się będą co roku, będą mogły uczestniczyć w nich filmy powstałe w ostatnich dwóch latach. Ale chyba z furtką możliwości wzięcia udziału przez filmy, które powstały wcześniej, a które nie były do tego festiwalu zgłoszone. Poziom festiwalu był, według oceny ekspertów, którzy brali udział w komisji selekcyjnej, bardzo wysoki.
Było dla mnie dużą satysfakcją znaleźć się w jury I FPFS, wraz z legendami polskiego sportu: piłki ręcznej – Arturem Siódmiakiem, siatkówki – Sebastianem Świderskim. Przewodniczącym jury był, związany z piłką nożną, Janusz Basałaj.
Pozwolę sobie wymienić szereg twórców i filmów, które uczestniczyły w tym festiwalu. Były tam dokumenty m. in.: Małgorzaty Szyszki o doktorze Januszu Garlickim, legendarnym lekarzu polskiej reprezentacji za czasów Kazimierza Górskiego, Jacka Gmocha i Antoniego Piechniczka, a także Łukasza Kamińskiego, Adriana Dmocha, Adama Drygalskiego, Pawła Kucharczyka, Daniela Różańskiego, cztery filmy znanego dziennikarza piłkarskiego Mateusza Święcickiego, dokumenty Macieja Szprynca („Broendby, nasza Ziemia Obiecana”), Krzysztofa Kasiora, Macieja Jabłońskiego, Jakuba Miliszkiewicza, Łukasza Ratuskiego. Był też dokument Ksawerego Szczepanika o naszym mistrzu olimpijskim z 1980 i jego rekordziście świata, Władysławie Kozakiewiczu, który wygrał IO mimo chamskiego zachowania gwiżdżącej publiczności na Stadionie „Łużniki” w Moskwie.
Niedaleko Wielkiej Krokwi narodziło się coś ważnego…
*tekst ukazał się na portalu interia.pl (16.12.2021)
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 712
Proszę zauważyć, że mośki z Discovery nie udzielili sub-licencji na nadawanie dla TVP, licencję ma tylko TVN, stąd podejrzewam słaba forma polskich skoczków. Poprzednio była wspaniała atmosfera, teraz mośki zrobiły wszystko, aby ją zepsuć :-)
Co do skoków, pamiętajmy że Niemcy podkupili nam trenera. Może sam chciał odejść,ale co się stało, to się stało. Do tego dochodzi dziwne zachowanie Sousy. Przejęcie transmisji przez TVN. Stary towar w rozrywce. Generalnie coś się dzieje co ma osłabić nastroje. Przypuszczam , że było to planowane wcześniej przez ..."przyjaciół"?
Skoczkowie słabo skaczą dla widzów tvn. Wiocznie sportowcy nie są zadowoleni z tej zabawy.