Geopolityka ma to do siebie, że jest nauką poważną i mściwą. Pomaga ludziom mądrym, niszczy dyletantów; każe za niedostrzeganie rzeczy, które wcześniej zostały odkryte i wyśmiewa ludzi, którzy traktują ją w sposób polityczny. W Polsce rozumie ją każdy na swój sposób. Zamiast jednej, mamy geopolityk tysiące.
Podam tylko jeden przykład: Polska nie może walczyć na dwa fronty. Przy czym już Szymon Askenazy ( 1965-1935) wybitny znawca uwarunkowań międzynarodowych Polski napisał: Tylko zupełnie naiwni mogą sobie wyobrażać, że Polska może tyczyć wojnę inaczej niż na dwa fronty. Stwierdzenie to dotyczyło wprawdzie XVIII i XIX w., ale dziś nic nie straciło na aktualności. Można dodać, że nie jakieś nasze zacofanie, niższa cywilizacja, czy katolicyzm były przyczyną naszych kilkuwiekowych klęsk, lecz konieczność walki na dwa fronty, z którym nie moglismy sobie poradzić. Od upadku naszej państwowości zawsze mieliśmy przeciwko sobie kilku połączonych ze sobą wrogów. W czasie zaborów – trzech zespolonych Świętym Przymierzem z 1815 r. Przez ponad 100 lat nasze elity – szlachta i inteligencja robiły wszystko co mogły. Szły z Napoleonem na Moskwę, potem z Niemcami przeciwko Rosji, ostatecznie pozostały Powstania, jako etapy upustu złej krwi dla przetrwania i w końcu modlitwa do Boga o wojnę powszechną. W 1918 r. odzyskaliśmy upragnioną niepodległość. Ale już 1939 r. ponownie dwaj wrogowie naszego państwa podpisali pakt przeciwko nam: Ribbentrop i Mołotow. I znów przegraliśmy z dwoma frontami. Mimo to, świadomość tego faktu nie dociera do nas. Nadal nasza myśl biegnie od ściany do ściany. A to, że podczas II wojny szliśmy z Ruskimi na zachód, albo źle, bo powinniśmy iść z Niemcami na Ruskich… Nie dosyć już tej paranoi?
W długim okresie pokoju, jakim cieszymy się od 1945 r., świadomość naszego zagrożenia znów balansuje pomiędzy ZSRS/Rosją a Niemcami, jakby cały świat ograniczał się do tych dwóch państw. I ponownie nie ma świadomości, że stary Askenazy miał rację i nadal ją ma. Nadal nie możemy wyjść z zakutego kręgu naszej niemożności. Przez jakiś czas ratunkiem byli Amerykanie. Po przegranej Donalda Trumpa, okazało się, że jest jak zawsze, że jak zawsze nie mamy sojuszników i jesteśmy sierotami.
Po zakończeniu Nort Stream 2, geopolityczne uwarunkowania Polski wypłynęły na wierzch, jak przysłowiowa oliwa. Mamy hybrydowy atak na naszą granicę wschodnią i gospodarczy od strony zachodniej. Ponownie znaleźliśmy się odsłonięci w samym środku i ponownie doświadczamy uderzenia przynajmniej dwóch różnych frontów, z dwóch stron. Ataki zewnętrzne zawsze w przeszłości były skoordynowane z wewnętrznymi. Tak jest i teraz. Mamy dwa słowa, które określają taki stan: jurgielt i zdrada.
Zadziwiające jest to, że pomimo zmian granic, składu etnicznego naszego politycznego narodu i czasów, nie zmieniła się nasza zasadnicza sytuacja geopolityczna: nieustająca walka na dwa fronty. Nie zauważyli tego powojenni historycy i nie zauważają politycy i publicyści. Wymienia się tysiące faktów-przyczyn naszych klęsk, a milczy o głównej, która przez ostatnie dwa wieki zaciskała wszystkie nasze możliwości. Brak świadomości potrzeby walki na dwa fronty nie tylko zawęża nam pole percepcji i odbiera nam szanse na renesansowe myślenie, ale również interpretuje nas na poziomie ofiar dwóch ścian zgniotu.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3216
Polska graniczy z 7 krajami. Z 4-ema toczy wojny : Niemcy, Rosja, Białoruś i Czechy. Czyli walka wrze na 4 frontach. Słowacja, Ukraina i Litwa są neutralne względem Polski.
Ale należy zauważyć, że w dobie globalizacji Polska podlega obstrzałowi rakietami dalekiego zasiegu przez Izrael oraz USA. Czyli dochodzą 2 nowe fronty. W sumie 6 frontów.
I w całym tym galimatiasie Polska ... daje sobie radę :-)
I jak zwykle rozmycie tematu... Od jakiegoś czasu obserwuję powrót narracji, która nie sprawdziła się w przeszłości, a skoro nie sprawdziła się, nie sprawdzi się i teraz. Wmawianie Polakom, że wojna na dwa fronty oznacza klęskę. Oczywiście, że oznacza, ale to tłumaczenie ma drugie głębokie dno: że musimy iść iść z jednym z dwóch wykluczających się wspólników: Rosją lub Niemcami. W naszej świadomości nie istnieje inna opcja, np. Turcji. Te dwie opcje nadal są dominujące, pozostałe towarzyszące. I to jest ważne.
"Polska graniczy z 7 krajami. Z 4-ema toczy wojny : Niemcy, Rosja, Białoruś i Czechy". To nie jest żaden argument, bo USA prowadzi wojnę z całym światem; Anglia, Francja cichą wojnę ze swoimi koloniami. Niemcy z nami, Rosją i połową Europy. Chiny ujawniły się tylko dlatego, ze stały się realnym przeciwnikiem Stanów.
Proszę Pana, tu potrzebne jest inne myślenie.
Ostatnie zdanie jest optymistyczne, ale jednocześnie pozbawione perspektywy. Polska daje sobie radę tylko chwilowo. Jeżeli nie zwiększy potencjału swojej siły, np o współpracę, a nawet sojusz, z Turcją, nie nawiąże kontaktu z Chinami, zostanie pożarta - jak dawniej. I wtedy wszystkiemu będzie winny PiS, bo społeczeństwo nie uczestniczy w procesie obrony kraju i tworzeniu nowej świadomości. Geopolityka te sprawy wyjaśnia dość dobrze.
Ten problem mamy na własne życzenie. NS nigdy nie powinien powstać. Trzeba było budować następne Jamały i to Polska by dzieliła gaz a nie Niemcy.
A tak będziemy kupować rosyjski gaz i płacili Niemcom marżę. Bo interes "bratniej" Ukrainy był ważniejszy niż polski interes gospodarczy i geopolityczny.
dokładnie. Nie uwarunkowania wypłynęły tylko ignorancja rzadzacych
Pzdr
Powinniśmy kierować się maksymą Churchilla, Anglia nie ma przyjaciół, Anglia ma interesy. Zgadzam się z Persem, że gdybyśmy wtedy tak postąpili, to my byśmy trzymali Niemców i Europę za jaja, a tak popiskujemy.z niemocy.
Panowie, dlatego tu z takim uporem pisze o geopolityce, bo ona pozawala nazwać swój interes własnym imieniem i pozwala zobaczyć na czym on polega. Przykład Churchilla jest dobry, ale mamy też swój - II RP, gdzie myślano w taki sam sposób. Było wiele obiektywnych trudności, ale młode państwo rozwijało się znakomicie, we wszystkich swoich najważniejszych obszarach.
I jedna uwaga: dopóki te dwa państwa będą istniały, dopóty nikogo nie będziemy za nic trzymali, bo to my jesteśmy w środku a nie one. Rosja gra paliwami, od których zależą gospodarki świata. Akceptują ją i tolerują tylko dlatego, że ani Napoleon, ani Hitler nie mogli jej zdobyć. Ale myśląc geopolitycznie, najbliżej są Chiny i one prędzej czy później będą musiały sięgnąć po Syberii. Z tego Rosja doskonale zdaje sobie sprawę.
Teraz, to ok.
Kartagina zginęła to dlaczego nie Niemcy? Pzdr