Naczynie połączone, jak perpetuum mobile, działa zawsze. Gdyby Łukaszenka nie wycofał swoich żołnierzy i emigrantów z przejścia towarowego w Kuźnicy, nikt nie zaryzykowałby odebrania prawa jazdy Donaldowi Tuskowi – jakież to symboliczne. Gdyby nie działania antypolskie Białorusi i Putina, Polacy dalej czkaliby na przebudzenie, a tak już 11.11.2021 r., w Dzień Niepodległości, zaroiło się w kraju od flag narodowych. Warto więc zwrócić uwagę, że prawda, jak statek widmo, wciąż krąży wokół nas i tylko czeka na okazję do ujawnienia swojej bandery. Czeka na swoją załogę, kapitana i rozkazy.
Nikomu w najśmielszych oczekiwaniach nie przyszło do głowy, że jeden przypadek, utrata prawa jazdy zneutralizuje doktrynę Neumanna, zatrzęsie portkami kilku kast panujących w Polsce i jednym ruchem sprawi, że nagle prawo zacznie obowiązywać wszystkich. Można powiedzieć, że to cud. Ale jeżeli te przełomowe wydarzenia potraktujemy jak cud, to natychmiast stracimy energię i wolę działania, kasty wrócą na swoje miejsce i ze zdwojoną siłą zaczną odzyskiwać dawne znaczenie, żołnierze na granicy nagle zaczną mieć większe problemy, a ci którzy odebrali prawo jazy Tuskowi zostaną ukarani największą możliwie karą. I jak zwykle wspólnie poniesiemy zasłużona klęskę. Przegramy z samym sobą. Nie mamy już drogi odwrotu. I ten szlaban postawiła nam historia.
Wydarzenie w Kuźnicy, mimo ustępstw Łukaszenki i Putina, nie mają charakteru regionalnego, lecz międzynarodowy. Zachowanie Merkel i Macrona w stosunku do Białorusi i Rosji, pozbawiło UE własnego odzienia. Nagle cały ciężar ratowania jej honoru spoczął na Polsce – kraju, który od 70 lat nie prowadził samodzielnej polityki zagranicznej, który nie ma własnej koncepcji kulturowej i którego obywatele żyją pod chmurą dotacji, pożyczek i podminowanej tożsamości. Innymi słowy, usiedliśmy na „gorącym kartoflu”, którego nie można ani nikomu podrzucić, ani w żaden sposób wychłodzić. Historia powiedziała „sprawdzam” i dopiero teraz zaczynamy rozumieć jak miałką wartość ma dla nas okres powojenny i postsolidarnościowy. Dopiero teraz zaczynamy szukać oktanów w paliwie, które produkowaliśmy przez ostatnie 70 lat. Kuźnice były naszymi Racławicami. Co dalej?
Dalej musimy zdać sobie sprawę z jednego, że po 1989 r. władza sama przyszła do działaczy „Solidarności” i podziemia posolidarnościowego. Zaskoczyła ich i dlatego bali się wziąć ją w swoje ręce, poszli więc na układ z komunistami. Potem było źle, ale z górki. Dziś jest podobnie, lecz skala o wiele większa, bo oczy większości państw Europy zwrócone są ku Polsce i czekają, tak samo, jak my przed Kuźnicami, na rozwój wydarzeń. Sytuacja jest taka sama, jak w 1939 r., jeżeli przeżyjemy – będziemy, jeżeli nie, nikt po nas nie będzie płakał, a świat dalej potoczy się swoim trybem. I po raz kolejny, lecz tym razem może z większym zrozumieniem, muszę odwołać się do II RP: tradycyjna inteligencja w 1918 r. swojej okazji nie zmarnowała. Chcąc wykorzystać dzisiejszą szansę, musimy otwórzcie szeroko bramy i serca prawdziwie niepodległej Drugiej Rzeczypospolitej, bo tam prawdziwa Polska się zaczęła i jedynie od niej możemy zacząć jakąkolwiek kontynuację. Innej drogi nie ma, bo wszystko wokół Niej jest sztuczne. I przestańmy już wyszukiwać bolszewickich argumentów przeciw. A co stanie się po 2021 r.?
Właśnie, i na to pytanie, jako Polacy, musimy odpowiedzieć sobie do bólu prawdziwie. Niemiecko-francuska polityka unijna została zdemaskowana, stanowiska określone i w zasadzie wszystko jest już jasne. Ale to „jasne” dotyczy stanowisk Merkel i Macrona, osób odchodzących ze stanowisk dowodzenia. Znaleźliśmy się w przestrzeni międzyfrontowej, którą z takim powodzeniem wykorzystywał Piłsudski, a która sprzyja dokonywaniu faktów dokonanych. Mamy więc wolną rękę i anarchię w kraju. Jeżeli przed ukonstytuowaniem się i stabilizacją kolejnych rządów w Niemczech i Francji nie wprowadzimy u siebie porządku, będziemy mogli tylko pomarzyć o jakiejkolwiek suwerenności czy niepodległości, a sytuacja w której się znajdziemy zmusi nas do płacenia kolonialnego haraczu. Skończyły się wycieczki, podchody i, jak powiadają w wojsku, skończyło się babci sranie. Trzeba zawołać: Ojczyzna w potrzebie! Nie wiemy jaką politykę poprowadzi nowa Unia, ale wiemy, że dotychczasowa nasza postawa nie przynosi żadnych sukcesów. Musimy stworzyć swoje fakty dokonane. Najsolidniejszym i najbardziej naturalnym naszym sojusznikiem jest Turcja, w mniejszym stopniu Szwecja oraz USA. I to są trzy argumenty o różnym tonażu, w które musimy się zaopatrzyć przed nowym rozdaniem w UE. Przełom, na który dotąd, jak niewolnicy, czekaliśmy dokonał się jak zwykle na zupełnie innym poziomie. Do tego poziomu, jak na wojnie, musimy nagle dorosnąć – na szczeblu społecznym, jak i rządowym.
Zakwitły polskie flagi, polskie społeczeństwo zaczęło myśleć po polsku, samoczynnie zaczęto budować naturalną nam jedność z wojskiem, wreszcie dostrzegliśmy swój interes narodowy, zdrajcy tracą posłuch i pole manewru. Powoli żegnamy komunizm i postkomunizm, przyszedł czas na takie społeczeństwo, jakie zbudowała II RP, a więc społeczeństwo, które wiedziało co ma robić, nawet, gdy wymordowano mu przywódców. Te wzorce jeszcze istnieją, trzeba im tylko dać nowe życie. Przyszedł czas na zupełnie innych ludzi, odpowiedzialnych, dobrze wykształconych z wyrobionym poczuciem tożsamości. Nadszedł czas zmian. I oto mamy prawdziwy przełom. Czy podołamy?
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 6085
Część jest taka, jak Pan pisze - niereformowalni, z różnych względów; reszta, to pieczeniarze albo głupcy. Pieczeniarze pójdą tam, gdzie wyczują siłę i jakąś korzyść. Głupcy, za darmo, pójdą za owczym pędem. Wyrównać sytuację może zmiana sposobu rządzenia. Nie, jak dotąd: my dajemy, a wy nas wybierajcie, bo przecież daliśmy, lecz my tworzymy plany i wspólnie odbudowujemy Polskę. Ale też wspólnie ponosimy za nią odpowiedzialność. Tak właśnie, jak było w II RP.
To ciśnienie, które wywołuje, jak Pani pisze: większy nacisk trzeba racjonalnie zagospodarować. Bez zmiany sposobu rządzenie, cała para pójdzie w gwizdek. Więcej, w komentarzu do wypowiedzi Marka Kudły.
Pańskie słowa o tym, jakim to podmiotem jesteśmy, brzmią karykaturalnie gdy cement na mur odgradzający od Białorusi musimy kupić na Białorusi, a stal w Rosji, bo ochoczo zlikwidowaliśmy całe gałęzie przemysłu, a teraz nawet zasypujemy kopalnie.
O naszej wschodniej granicy rozmawiają inni, nie my. Kim serio jesteśmy?
To się zmienia. Wolno, ale stale. Najważniejsza jest świadomość.
Mam nadzieję. Szkoda by było moich dzieci...
piekny tekst pelen poboznych życzeń. Jestesmy w czarnej d... i się w niej urzadzamy. To jest w tm najgorsze. Prawda jest taka, ze jestesmy daleka prowincja Zwiazku Komunistycznych Republik Europejskich co dobitnie pokazuje nasze miejsce w szeregu. Skoro Merkel nie kryjac pogardy rozmawia z Łukaszenką czy z Putinem o naszych sprawach poza nami. Nic to - deszcz pada na Niemiecko Ruskiej granicy w Kuznicy. Tak chwalona II RP przetrwala raptem 20 lat.Pzdr
Pańskie czarnowidztwo jest znane niemal w całej galaktyce. Jedno jest pewne, że jak chcemy być w czarnej d..., to tam będziemy. Ci, jednak, którzy nie chcą - nie będą, bo nie byli nawet w bezdennie głębokich zapaścią zaborach. A to diametralna różnica. Przyznaję jednak, że dziś to ostatni dzwonek i jeżeli go nie wykorzystamy, to Pan ucieknie do Niemiec, ale my będziemy płacili, nawet za Chrobrego. Ale Pan już nie.
Pozdrawiam
Tiaa
Społeczeństwo, które uwierzyło w siłę, zwartość i gotowość oraz w to, że III Rzesza samoloty i czołgi ma z kartonu.
Społeczeństwo, które godziło się na wsadzanie do obozów koncentracyjnych krytyków władzy.
Społeczeństwo, które traktowało jak bożków purpuratów i przedstawicieli władzy.
Krótko pisząc, dla Pana Surmacza ideał społeczeństwa to otępiały i bezkrytyczny ludek.
Tyle razy tłumaczyłem Panu, ściągnij Pan tę pikielhaubę. Tym razem widzę, że zbyt niebezpiecznie wrosła już Panu w mózg i jej ściągnięcie groziłoby utrata resztek rozumu.
W tekturowe niemieckie samoloty i czołgi, rzeczywiście wierzono, ale tylko na Śląsku i Wielkopolsce.
BTW
Co ma przedwrześniowa propaganda do Wielkopolski i Śląska, akurat to nie były wiodące w sanacji obszary.
Nie wie, co Pan pisze? Tekturowe niemieckie samoloty i czołgi, tak rzeczywiście w 1939 r. myślano na Śląsku i w Wielkopolsce.
Mało tego, Pan Bloger pisze coś o przełomie, o flagach etc. To wszystko z powodu paru tysięcy migrantów za drutem kolczastym wyposażonych w "śmiercionośną" broń.
Jeśli to co jest chlebem powszednim służb hiszpańskich w Ceucie i Melilli od parunastu lat, dla Polski jest totalnym zagrożeniem, wymagającym wstawiennictwa Najświętszej Panienki, zbiórek na rzecz pograniczników, zespolenia Narodu dookoła rządu *, akademii ku czci etc..... to strach pomyśleć jak Batiuszka wyśle rzeczywiście uzbrojone regularne oddziały.
* To zespolenie Narodu jest najbardziej pożądane dla PiS i jego przystawek. Ma to umożliwić wprowadzenie cenzury, zakazu publikacji niezgodnych z interesem rządzących, wsadzania do więzień każdego krytyka posunięć władzy, czyli stworzenie sytuacji będącej powtórką z II RP, gdzie klika legionowa kręciła potężne wałki na zakupach broni i inwestycjach, a za opisanie tego trafiało się do pierdla lub było się pobitym przez nieznanych sprawców.
Jeśli ktoś uważa, że przesadzam to zapraszam do oglądania TVP Info gdzie zdrajcą, łukaszenkową marionetką można zostać dlatego, że zawiozło się na granicę ciepły koc i używane buty dla nieszczęśników, którym udało się ominąć nasze służby.
Czekać tylko gdy takiego zdrajcę - Owsiaka, Stuhra, jakiś wyborca pisowski, tezeuszek , tomaszek, lub gośka odstrzeli.
Pan Surmacz podskoczy z zachwytu i nazwie sztyletnikiem.
Witam, witam!!
Śledziłem na żywo spotkanie Bartosiaka z Zychowiczem. Cenie Bartosiaka, ale nie cenię Zychowicza. Gdy dowiedziałem się o ich fuzji w sprawie książki, mocno się zdziwiłem. To, co Pan pisze, to cenne uwagi. O feudalizacji naszych stosunków dotąd raczej się nie mówiło. Najbardziej wyraziście było to widać na początku lat 90. Buractwo tworzyło firmy i myślało, że wszystkie baby do nich należą. Jako dziennikarz obserwowałem to z obrzydzeniem. Utkwił mi pocałunek czarnozębnego szefa z piękną blondynką, chyba sekretarką. Nie mogłem wyjść ze zdumienia, że coś takiego można robić bez cofki. Dziś jest tylko trochę lepiej.
Ale mnie zdziwiło kilka innych rzeczy. Np. stwierdzenie Bartosiaka, że Rosję trzeba tak pokonać, aby zaakceptowała swoją klęskę. To trudne, ale możliwe... To amerykanizmy, które świadczą o nieznajomości Rosji. Rosja i Niemcy nigdy nie zaakceptują żadnej porażki. Dalej, gdy prowadzący rozmowę Stanowski stwierdził, że wojna hybrydowa musi prowadzić do wojny kinetycznej, Bartosiak się zdziwił. Innym razem, w rozmowie z prof. Szeremietiewem, górował nad nim, ale widać było brak powiązania z praktyką.
Jednym słowem Bartosiak na naszej scenie politycznej i kulturowej jest objawieniem, to taki przybysz z kosmosu, który przywiózł geopolitykę pokazał z czym to się je. Słucham go, rozumiem jego język i sposób myślenia. Duży umysł, dobra pamięć, nie mniej jednak zdarza mi się przyłapywać go na sztubackich błędach. Myślę, że jak się nie zniechęci, wiele się u nas nauczy.
Pozdrawiam,
PS. zapodaj Waść jakąś muzyczkę. Zrobiłem sporo wysiłku, aby wejść głębiej w muzykę, ale w pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że bez umiejętności grania, jest to niemożliwe. I wówczas dałem sobie spokój.
że ich formacja będzie w stanie cokolwiek lepiej zrobić. Z automatu stają się apolityczni. Dużo trudniej
gdy Bartosiak mówi o działaniach hybrydowych; -wyssanych z palca sondażach spod znaku agentury
co każą wierzyć w opozycyjną „prawdę" o Polakach tęskniących do haraczu przez się wydawanego na
lewo i prawo byle sąsiadom żyło się lepiej.