Szansa na przetrwanie Polski wydaje sie być coraz bardziej odległa.
Nie wszystko jest jednak stracone, a Natura, wcześniej, czy później, koryguje dewiacje.
Póki co, nieroszczeniowy optymizm Wojaka Szwejka wyrażony słowami : “jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było”- pozwala cieszyć się życiem.
Caffe Greco
Najpierw wezwanie do Wydziału Personalnego, potem krótkie oświadczenie, że na skutek złej koniunktury gospodarczej przedsiębiorstwo, w którym pracował Jasiek, zmuszone jest, “niestety”, zmniejszyć
zatrudnienie i że dostaje on wypowiedzenie ze skutkiem natychmiastowym.
Oczywiście stało się to w piątek – czarny piątek, jak zwykliśmy nazywać dni zwolnień.
Dalej, to zwykła rutyna.
Spacer przez zakład w towarzystwie dwóch strażników wyposażonych w boczną broń i tekturowe pudła.
Delikwent wyrzuca z biurka do pudeł swoje osobiste rzeczy pod uważnym wzrokiem strażników, po czym eskortowany jest do bramy, gdzie żegna się z zakładem
siarczystym przekleństwem, splunięciem, albo nuconą pod nosem melodią – jakby nic się nie stało.
Melodia urywa się zazwyczaj po zatrzaśnięciu drzwi samochodu, bo wtedy rzeczywistość otrzymuje konkretny wymiar w czasoprzestrzeni, którego pierwszym przybliżeniem będzie spotkanie z rodziną.
Pamiętam jeden przypadek, kiedy zwolniony z pracy młody człowiek idąc powoli przez halę, jak gdyby nigdy nic, całkiem głośno nucił sobie piosenkę Franka Sinatry “My way”.
Komizm sytuacji polegał na tym, że to nie on zwolnił siebie, ale jego zwolniono, lecz zaraz po tym następowało: “And now, the end is near and so I face the final curtain... ”
Nie wiadomo było czy się śmiać, czy płakać, ale koleś raczej na samobójcę nie wyglądał.
Było mi smutno z powodu kłopotów Jaśka mającego na utrzymaniu rodzinę, ale cały czas brzmiały mi w uszach jego słowa o wolnym rynku, konkurencji, nowoczesności. równaniu do bogatych.
Najbardziej jednak uwierało mnie jego przekonanie, które wyrażał od początku tak zwanej transformacji, że wszystkie polskie “nierentowne” zakłady należy pozamykać, lub wystawić na działanie rynku
i wtedy - kto przetrwa, ten przetrwa, kto nie, to nie. Sytuacja się wyklaruje, a przegranymi nie trzeba się martwić, bo na przeżycie nie zasługiwali.
Nie docierały do niego informacje ani o nieprzypadkowym wygaszaniu polskiego przemysłu, ani sugestie, że w różnych okolicznościach pojęcie opłacalności różnie określa się i wartościuje;
Nie przyjmował do wiadomości horroru wolnorynkowego mechanizmu wrogiego przejęcia, politycznych gier, spekulacji, “słupów” etc...
Nie i nie.
Tylko czysta matematyka się liczy – mówił.
Gdy przeczytałem o likwidacji słynnej kawiarni Caffe Greco w Rzymie w wyniku podwyższenia jej miesięcznego czynszu z 18 tys euro do 120 tys euro, przez właściciela nieruchomości - Ospedale Israelitico
https://gastrohoreca.pl/… , zadzwoniłem do Jaśka, bo ciekaw byłem co on teraz powie.
No wiesz... są sprawy.... no wiesz... k...wa, Mickiewicz, Słowacki, no wiesz... to czyste sk.....syństwo – wyrzucił wreszcie, zaskakująco.
I tak oto grillowanie, a raczej odjęcie od ust dodatkowego udka “ugrillowanego” kurczaka, zmienia poglądy na świat i sprawy - zgodnie z teorią od bytu i nie świadomości.
A więc, są jeszcze szanse dla Polski.
kmeehow
Listopad 2019
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 5086
pozdrawiam
Ty to nawet bardzo rynkowe posty piszesz. I pewnie rentowne , bo jakoś się trzymasz . A amortyzację komputera to w koszty puszczasz ? Czy piszesz na powierzonym przez mentora ?
Przypomnial mi pan moja pierwsza prace w Canadzie i moment jak posmakowalem bruku po 6 m-cach pracy od 6.00 AM -20.00 PM 6-7 dni w tygodniu..Tylko w czwartek ( pay day) pracowalismy do 17.00 aby moc zdeponowac czek w babku..ktore byly otwarte do 18.00
Wachalo ze mna bruk jednoczesnie ponad 60 ludzi..Firma dostala duzy kontrakt z US i krotki termin na realizacje..zatrudnila i zwolnila zgodnie z potrzebami..ja za bardzo nie cierpoalem..nie mialem rodziny..ale byli wsrod wyrzuconych ojcowie rodzin..widzialem lzy w ich oczch..takie to bylo moje pierwsze spotkanie z Kapitalizmem..
pozdrawiam
Co ci ten mentor za posta podrzucił .Gdzie ty żyjesz . Samorzutnie to powstały te , co miały pozwolenie na samorzutność , a te co upadły nie upadły ot tak sobie same .. Pieprzysz jak Balcerowicz z Lewandowskim , co im Rycho Petru po wódkę chodził bo wybitnym chciał być jak oni . Czyżby i tobie przyniósł ?
Drogi Jabe, w warunkach gospodarki rynkowej nie tylko Mera Błonie nie poradziłaby sobie. W warunkach gospodarki rynkowej, żadne przedsiębiorstwo nie ma prawa sobie poradzić, a w miejsce upadłych przedsiębiorstw nie powstaną nowe, bo to się po prostu nie opłaca . Jak zapewne wiesz, każde przedsiębiorstwo, aby interes był opłacalny, musi być rentowne. Co to znaczy? Tylko tyle, że w rentownym przedsiębiorstwie koszty nie mogą być większe od przychodów. Cena zaś wyprodukowanych towarów, to nic innego jak suma wszystkich kosztów plus zysk przedsiębiorcy. Koszty pracy (wynagrodzenia pracowników), to zaledwie część kosztów. Co to oznacza w praktyce? Tylko tyle i aż tyle, że wszyscy pracownicy z właścicielem włącznie za zarobione pieniądze, nie są w stanie wykupić całej produkcji. Jeżeli cała produkcja nie zostanie sprzedana, to rachunek ekonomiczny przedsiębiorstwa nie zbilansuje się i firma upadnie. Dokładnie tak samo działa to w skali makro, czyli całej gospodarce. Jeżeli wszyscy pracownicy, wszystkich rentownych przedsiębiorstw w danej gospodarce, za zarobione pieniądze, nie są w stanie wykupić całej produkcji, to gospodarka nie zbilansuje się i prędzej czy później upadnie. Jednak to nie przedsiębiorstwa należy zmienić z rentownych na nierentowne, tylko niewydolny system gospodarczy w jakim przyszło im działać. Jeszcze nie tak dawno, wiedzę tę starano się przekazać naszemu społeczeństwu w każdej szkole, od podstawowej po wyższą uczelnię. Z jakim skutkiem można się przekonać, śledząc choćby dyskusje na tutejszym portalu. Pozdrawiam.
Dziękuję za komentarz.
13 lat przepracowałem u potężnego, norweskiego armatora, działającego na specyficznym, bardzo lukratywnym rynku, pnąc się do góry, aż, jak myślałem, zdobyłem status nietykalnego specjalisty.
Tymczasem armator, gwałtownie się rozwijając, konkretnie jeden próżny człowiek na samym szczycie, zrobił kolosalny błąd biznesowy. Mając rozpoczęte duże inwestycje (6 nowoczesnych jednostek w budowie w koreańskich stoczniach i 2 w Chinach), zdecydował się wejść na giełdę. Przeliczył się - bardzo zły moment. Akcje by traciły, nie zyskały. Rezultat - brak pieniędzy, by ciągnąć inwestycje i groźba katastrofy. Efekt końcowy - wielki japoński, choć właściwie globalny armator, przejmuje 51% akcji mojego armatora.
Niewiele czasu minęło i pojąłem, że nie dożyję spokojnej starości w tym miejscu pracy. Podesłano mi filipińskich asystentów bym ich wprowadzał w arkana zawodu. I uczciwie ich uczyłem. Nie miała sensu jakaś głupia dywersja, bo klamka już zapadła. Norweskie sentymenty przestały się liczyć, bo najważniejsze teraz były japońskie analizy kosztów. I dla Japów Kamiński był za drogi. Farewell amigo!
Gdyby nie to, że jestem urodzonym freelancerem, to bym cierpiał. A tak, to mi jeszcze na lepsze wyszło.
Pozdrawiam
Ps. Podoba mi się podane motto. Bo - A/ jestem neotomistą; B/ kiedyś nawet założyłem Klub Dyletantów (na wzór Society of Dilettanti), by właśnie nie rozwijać się wąsko w górę w oparciu o "jedną książkę" tylko eksplorować możliwie najszersze obszary.
wyniesiony na szczyty władzy głupiec, błazen, lub gang przestępców, do których należy ostatnie słowo. Vide: “jeden próżny człowiek na szczycie podjął złą decyzję”.
Dlaczego tak się dzieje? Nie usiłuję nawet w to wnikać, a zwolennikom czysto “naukowego” wyjaśniania każdej sprawy polecam wywiad z ikoną filozofii wszech czasów Mike Tyson, który w wywiadzie przed kolejną walką. zapytany czy nie boi się, bo przeciwnik ponoć ma dobry plan żeby zwyciężyć odpowiedział: “każdy ma plan, dopóki nie dostanie pięścią w gębę”
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam.