Mądry i przyzwoity człowiek napisał krótki felieton o rosnącej wszędzie nienawiści, w tym także na portalu niepoprawni.pl
Nikt nie ma wątpliwości, że jest to zjawisko negatywne. Także przykre i destrukcyjne.
Przypomniałem sobie, więc poszperałem i odnalazłem mój dłuższy tekst z 15 kwietnia 2014, gdzie też rozważałem te paskudne elementy powszechnej nienawiści.
Nieco zmodyfikowałem, wyciąłem sprawy związane z tamtymi czasami i pozwalam sobie przypomnieć moje rozważania
&&&&&&&&&&&&&&&
Pytanie, na które zapewne historycy i naukowcy odpowiedzą po latach - co jest przyczyną takiego rozwoju pogardy [...]
Czy to jest proces samoistny, oparty na brzydkich cechach ludzkiego charakteru, od których nikt z nas nie jest wolny?
A może został przez fachowców od manipulacji ludźmi uruchomiony, jak to się często nazywa – przemysł pogardy, mający w tym wypadku wyeliminować wsparcie dla obecnej władzy i jej działań?
Sądzę, że tak właśnie jest. Lecz, żeby to lepiej zrozumieć, zastanówmy się, czym właściwie jest pogarda i pycha i dlaczego tak łatwo te uczucia wzbudzić.
Często dotychczas mówiło się o "przemyśle nienawiści". Pogarda jednak różni się od nienawiści. Jest "brudniejsza" i niższa. W pogardzie obdziera się pogardzaną osobę z szacunku i odczuwa się do niej zdecydowaną niechęć. Występuje więc tutaj silny komponent osobisty – poczucie wyższości wobec osoby pogardzanej.
Jak widać, pogarda jest rodzajem pychy, a to, w chrześcijaństwie, jeden z siedmiu grzechów głównych.
Zarówno człowiek, który ma zbyt wysokie mniemanie o sobie , jak i ten, który gardzi sobą, nie docenia siebie, nie może być dobrym przyjacielem siebie.
Pycha wyrażająca się w pogardzie dotyczy obu przypadków. Można pogardzać innymi, mając zbyt wysokie mniemanie o sobie, jak również ukrywając własne kompleksy i frustracje. Karen Horney [1] uważa, że przyczyną tego rodzaju pychy są impulsywne pragnienia pomszczenia własnych upokorzeń doznawanych w dzieciństwie. Jako ewidentny przykład podaje Adolfa Hitlera, który sam doznał upokarzających doświadczeń i poświęcił całe swe życie fanatycznemu pragnieniu triumfowania nad ludzkimi masami. Z kolei pewna była koleżanka blogerka, demonstrująca najwyższe wyrazy pogardy i arogancji, zwierzała się z upokorzeń, jakich doznawała w szkołach, do których uczęszczała.
W pogardliwym stosunku do innych chodzi o wywyższanie się nad nimi poprzez poniżanie ich, frustrowanie, degradację. Jestem wielki, kiedy inni obok mnie stają się mali. W tym celu wykorzystuje się relacje międzyludzkie. Codziennymi rozmowami w rodzinie, w grupie koleżeńskiej czy środowisku pracy można umiejętnie manipulować w kierunku złośliwych żartów, cynizmu, obmów i oszczerstw
Osoby wynoszące się nad innych i upokarzające ich czują się ciągle napięte, niespokojne, zagrożone, nieufne. Brakuje im humoru i radosnego podejścia do życia. Podejrzewają wszystkich o złe zamiary i intencje, a w najprostszych przypadkowych sytuacjach dopatrują się celowego upokorzenia. Łatwo posądzają bliźnich o to, co sami robią. W efekcie nieustannie żyją w napięciu i przyjmują postawę bojownika. Muszą bronić swoich "zagrożonych obszarów", gdyż w każdej chwili ktoś może im zagrozić.
Należy jeszcze podkreślić, że pycha nie istnieje w sposób sterylny w jednym rodzaju. Jest raczej mieszaniną różnych odmian, z dominantą jednej z nich. Dlatego można zaryzykować twierdzenie, że istnieje tyle odmian pychy, ilu ludzi na świecie. Każdy jest pyszny na swój własny sposób. Jeżeli twierdzi, że nie posiada pychy, powinien przemyśleć, czy tym stwierdzeniem nie sugeruje pewnego jej rodzaju. Ponadto istnieje szereg pochodnych, które przynależą do "rodziny pychy", jak np. próżność, duma, ambicja, arogancja, zarozumiałość, honor , nadmierna wiara w siebie. Granica między pychą a zaletą jest w tym przypadku stosunkowo delikatna. By ją określić należy uwzględnić motywacje i całą złożoność osobowości. [2]
Pogarda z pewnością nie jest uczuciem, które zasługuje na poklask i uznanie, gardząc kimś lub czymś dajemy świadectwo własnej niedojrzałości i nietolerancji.
Źródłem pogardy mogą być wszechobecne uprzedzenia, które żywimy do kogoś lub czegoś. Myślenie stereotypowe nie sprawdza się w praktyce, świat nie składa się jedynie z biało- czarnych kolorów, dominują przecież także odcienie szarości. Nie można osądzać po pozorach, które zazwyczaj są mylące.
Uczucie pogardy powoli, ale niezwykle skutecznie rozwija się w umyśle danego człowieka i stopniowo zaczyna dominować nad jego stylem bycia. Osoba przepełniona tym uczuciem uważa siebie za kogoś lepszego, przypisując obiektowi lekceważenia jak najgorsze cechy. Na uwagę zasługuje fakt, iż osoba pogardzająca nigdy nie potrafi obiektywnie ocenić własnej osoby, nie dostrzega w sobie wad, samoistnie wybacza sobie każde potknięcie i życiowe błędy, brutalnie zaś rozlicza innych ludzi, wyśmiewa ich wady, podważa zalety, kpi z ich ogólnej prezencji czy dokonań.
Osoba pogardzająca kimś lub czymś nie jest w stanie nauczyć się niczego nowego, ponieważ jej życie polega tylko na ciągłym ocenianiu i wyśmiewaniu. Osoba taka nie docieka prawdy, nie próbuje jej poznawać, nie doświadcza innych uczuć, jak tylko niechęci i braku szacunku. Należy zaznaczyć, iż człowiek ma prawo do subiektywnej oceny i własnej opinii na każdy temat, jednak należy w swoim osądzie wyeliminować wszelkie uprzedzenia i stereotypy, a skupić się na właściwym (w miarę realnym) oglądzie.
Pogarda wiąże się z przeświadczeniem o własnej wyższości i dominacji nad innymi. Błędem jest stwierdzenie, iż uczucie pogardy zależne jest wyłącznie od wysokiego statusu społecznego czy majątkowego. Nic bardziej mylnego, pogarda może towarzyszyć osobom, których życiowy dorobek pozostawia wiele do życzenia, zdarza się, że osoby pogardzające innymi są zgorzkniałymi i rozczarowanymi życiem nieudacznikami, obibokami, którzy przegrali swój los na loterii. Nonszalancki styl bycia rekompensuje im własne niepowodzenia i poczucie wewnętrznej pustki, czyni bardziej atrakcyjniejszymi. [3]
Osoba, która dała się uwieść i opanować pogardzie i wstrętowi, przez wielu psychologów i psychiatrów porównywana jest do chorego psychicznie. Najprawdopodobniej dlatego, że oba te uczucia są dominantą, w takich ciężkich schorzeniach, jak schizofrenia paranoidalna, czy paranoja maniakalna. Granica jest bardzo delikatna i właściwie opiera się tylko na natężeniu, intensywności, oraz czasu trwania stanu patologicznego.
Wspólnym komponentem intensywnej pogardy i wstrętu, oraz powyższych chorób psychicznych jest niemożność oceny dotkniętej tą przypadłością swojego defektu. W tym jest największy problem – ta niemożność refleksji, autokrytycyzmu i oceny samego siebie.
Jak to możliwe, że Polak, w większości katolik daje się opanować uczuciom pogardy i wstrętu. Wielcy mędrcy kościoła, św. Augustyn, czy św. Bernard zdawali sobie sprawę z wielkiej mocy grzechu pychy. Dlatego też przestrzegali i uczulali wierzących na te wstrętne Bogu uczucie. Wydawało by się, że każdy katolik powinien mieć swoją pychę na silnej smyczy. Niestety – pycha, narcyzm, mania wielkości, arogancja,pogarda i wstręt mają się wspaniale i zamiast zanikać w naszych zachowaniach, coraz bardziej przepełniają stosunki międzyludzkie.
W pogardzie osobę pogardzaną należy sprowadzić do parteru. Najlepiej ją odczłowieczyć. Określenie "żyd" stanowi największą obelgę rzuconą przez opanowanych anty–pisowską pogardą. W ich nomenklaturze i szczerym przekonaniu, żyd jest gorszy od szatana i marniejszy od pełzającego robaka.
Wspomniane przeze mnie środowisko tuczy się strachem. Świadomie i perfidnie podsycanym przez różne grupy interesu, w tym najmocniej, przez pro-moskiewską agenturę, mającą za zadanie utrzymywanie polskiego społeczeństwa w stanie niepokoju, zdenerwowania i ogólnego skłócenia.
Czegóż ci ludzie się nie boją? Niech przytoczę tylko najważniejsze strachy – tzw. usrael, czyli amerykański imperializm w połączeniu z żydowskim państwem Izrael, Niemcy, Ukraina, Unia Europejska, atom i energia jądrowa, GMO, ślady na niebie, meteoryty, szczepionki, międzynarodowe instytucje finansowe, koncerny chemiczne, itd., itp.
Dziwię się, jak w ogóle można żyć i normalnie egzystować w takim ciągłym zagrożeniu?
Podałem powyżej, za naukowcami, że ludzie darzący innych pogardą nie potrafią być szczęśliwymi i radować się życiem.
Odczuwam smutek i litość, starając się nie popadać w grzech pychy, w stosunku do tych moich znajomych, którzy z powodu podstępnych podszeptów Kremla, ulegli pogardzie. Trudno im samym będzie się wyleczyć.
Tym gorzej, że już wokół nich kręcą się agenci i partyzanci ruskiej propagandy, dumni z nowo pozyskanych pionierów w czerwonych chustach. [1]
[1]http://pl.wikipedia.org/wiki/Karen_Horney
[2] http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/psychologia-na-co-dzien/art,395,pycha-pogarda-i-perfekcjonizm.html
[3] http://www.miejsce-pamieci.pl/artykul-197/pogarda.html
...........
Źródło: http://niepoprawni.pl/blog/jazgdyni/pogarda-i-pycha-renowacja
©: autor tekstu w serwisie Niepoprawni.pl | Dziękujemy! :). <- Bądź uczciwy, nie kasuj informacji o źródle - blogerzy piszą za darmo, szanuj ich pracę.
Jednak w moim tekście skupiłem się na antypisie. Bo widzę w sprawie nienawiści stosunek 10 : 1.
Jak najłatwiej osiągnąć cel polityczny? Najłatwiej i najtaniej jest używając jako narzędzia pogardę i nienawiść. Po co cośtłumaczyć?
Okej... Widzę Xeniu, że problem masz dobrze przemyślany. I masz rację, że to tylko biznes, okrutny i bezwzględny, nie liczący się z długoterminowymi szkodami w społeczeństwie.
Nie tak dawno opisałem na podstawie dokumentu "Brexit", jak naukowcy - matematycy i informatycy zmanipulowali Anglików właśnie strachem i nienawiścią - wyłącznie - bez uciekania się do argumentów, do wyjścia z UE. Efekty tego, chaos i bałagan, widzimy dzisiaj dokładnie.
Nienawiść i pogarda - niskie, atawistyczne instynkty, więc najsilniejsze, specjaliści uczynili głównym narzędziem wojny politycznej. Bo okazuje się, że tak jest najtaniej i najłatwiej.
A ze skutkami będziemy walczyćprzez długie lata.
Pozdrawiam
Oj, to ci marzenie! A ja głupi marzę, by te 355 płyt Herbert von Karajan - Complete Recordings On Deutsche Grammophon And Decca wreszcie porządnie zremasterowano. A co do szycia, by cena była "uszyta" na miarę naszych zarobków. Nie ma to, jak być damą.
Sorry -jaja sobie robię. Bo moje marzenie jest bardzo proste: - Kiedy smacznie usnę pod gruszą, na dowolnie wybranym boku, wtedy mam, co na świecie najświętsze -Święty Spokój...
W pierwszej kolejności jestem melomanem i przyznaję się bez bicia, całkowicie uzależnionym od kupowania płyt z klasyki i jazzu. , audiofilem w drugiej. Oba zainteresowania to całkowita pułapka i to bardzo kosztowna. Samo okablowanie sprzętu(6 elementów) to oryginalny Siltech Royal Signature kupiony u autoryzowanego dystrybutora(za dużo podrób w second hand), pokój odsłuchowy tylko do odtwarzania muzyki, cały w dyfuzorach dźwięku Schroeder 1D, 2D fraktalne i typu Sky Line, minimalna ilość ustrojów pochłaniających dźwięk. W tej naprawdę absurdalnej zabawie nie ma końca. Wybawcą może być tylko śmierć.
Jeden z moich przyjaciół- kapitanów uważał się za audiofila. Szpanersko, na poziomie Bang&Olufsen. Poszliśmy razem na nasze obowiązkowe badania. Również słuchu. Biedaczysko mieścił się w przedziale 140 - 12ooo Hz. I to z licznymi dołkami.
Ja po prawie 40 latach na morzu, mam uszy poważnie uszkodzone. I to nie hałas to czyni, tylko podstępne wibracje. Wycina mi kiloherce, które są ważne w dobrym słyszeniu ze zrozumieniem mowy. Więc ja też ryczę, nie mówię, a żona się wścieka. Gorsze jeszcze jest poczucie stabilnej równowagi. To, jak zbadaliśmy, raczej defekt psychiczny od kołysania i balansowania.
Nie ma nic za darmo. Więc już nie silę się na Hi-End. Ale lubię sobie pogadać.
Siltechy z serii Royal Signature są z monokrystalicznego srebra ze złotem. To pierwsza liga światowa.Kosztują krocie. Ceny są postawione na głowie podobnież do tego, co wyprawia się u nas w kraju od strony platfusowatych. Dyfuzory wykonałem sam, gdyż to, co można kupić gotowe, nie spełniało moich oczekiwań. Monobloki mam Nelsona Passa.Pozdrawiam wszystkich audiofilów jeśli takowi są na NB i jednocześnie im współczuję. Ta choroba ciągłego modyfikowania i gonienia króliczka nie ma końca.
I kondensatory tantalowe, gdzie tantal jest wielokrotnie droższy od złota.
Dawniej podobalimi się ruscy ze złotymi zębami. Tym to grało :)
W latach osiemdziesiątych robiłem aparaturę do badania dielektryków w kablach UHF. Podniecanie się materiałem żyły, bez znajomości parametrów pochłaniania izolatora .....Rozumiem, srebro i złoto robią wrażenie. Tymczasem, nawet kąt przecięcia drucików w siateczce ekranu ma znaczenie, nawet to by nie śniedziały i miały ze sobą dobry kontakt tworząc "rurkę" falowodu.
Zaraz, zaraz ...jaki był temat notki ?! ;-))))
Czego to ja jeszcze nie mam... Dawniej sprawdzały się narzędzia chirurgiczne, bo na rynku elektroniki było zero.
Wyrzucanie transformatorów i prostowników do innego pomieszczenia to chyba lekka przesada.
Dokładnie taka siatka ekranu jest u Siltecha . Siatka ta jest bardzo gęsta i ma specjalny wzór, i też jest ze srebra.
Techniki cyfrowe przewróciły do góry nogami klasyczne kable sygnałowe, wtyczki i gniazda i resztę osprzętu. Cyfrowego Pioneera audio też mam.
B душе, jakby tu zarąbać jeszcze parę milionów współobywateli.