Dzień w Poznaniu, dzień we Wrocławiu. Dla człowieka żyjącego nie w tych rejonach to ciekawe przeżycie i możliwość zestawienia tego, co mówi się o tych miastach, co sam zapamiętał z dawnych tu bytności i co aktualnie spotyka. Poznań przyjazny, Wrocław odpychający – niech te jednoznaczne etykietki będą sumą moich wrażeń. Wydawać by się mogło, iż moja opinia będzie raczej odwrotna, z Wrocławiem jestem zżyty, w Poznaniu zawsze czułem się ciałem obcym. Teraz, według miary obserwacji pokornej i niezależnej, zostały te preferencje przestawione - przynajmniej chwilowo. W obu aglomeracjach poruszałem się tramwajami. Miasta patrzyły na mnie, starego człowieka z podróżną torbą, a ja patrzyłem na nie. Dziesiątki spojrzeń, odgłosów i ledwie dostrzegalnych interakcji zostały podsumowane i bilans wypadł zdecydowanie na korzyść Poznania. Nie trafiłem w nim na dzikość, na chorą ekstrawagancję, na bezsensowny niepokój. Jeśli te słowa są jakimś przerysowaniem, to niech nim zostają. Na moje widzenie nie wpłynęło jakieś chwilowe niepowodzenie lub jakieś tąpnięcie emocji – odrębne cele mojej wyprawy zostały pomyślnie zrealizowane.
W Poznaniu starszy pan w berecie a la’ Arkady Fiedler zbierał w swoim obejściu patyczki. Była siódma rano, lekki mróz. Przy jednorodzinnym domku rosły rachityczne brzozy z koronami mocno przyciętymi z powodu linii przesyłowych nad nimi biegnących. Nocą spadło z nich kilka patyczków grubości słomki, gospodarz wszakże czuwa i skoro świt porządek został zaprowadzony. Chleb i swój dostatek musiał on w swoim życiu zdobywać nieustanną zapobiegliwością. Na słupy do bramy wiodącej do jego posiadłości użyto starych podkładów kolejowych. Z czasem drewno zaczęło się rozszczepiać i zastało okręcone grubym drutem. Rdza na nim mówiła o długich latach tego uporządkowanego, skromnego życia. Te sekundy, kiedy się znalazłem koło tego domku, upiększone były poranną melodią radosnego dialogu starego gospodarza i młodej kobiety, zdaje się lokatorki lub być może, sąsiadki.
Na przystanku tramwajowym przed dworcem Wrocław Główny znajdowała się masa podróżnych z torebkami, tobołkami i ze swoimi sprawami. Przez ten zafrasowany tłumek rozciągnięty wzdłuż toru chodził tam i z powrotem mężczyzna, który gasił pragnienie, co rusz popijając z wielkiej plastikowej butelki. Nie miał pięćdziesięciu lat. Patrolował przystanek, jakby przenikając przez innych, którzy widać rozstępowali się przed nim tak, że nie musiał zmieniać rytmu swoich kroków. Na szyi miał zawiązany duży biało-czerwony szalik kibica reprezentacji Polski. Przystrojony tak był dla fasonu, o żadnym meczu na szczeblu międzynarodowym nie było mi wiadome. Ostentacyjnie popijając, pokazywał wszystkim wokół, jak bardzo jest skacowany. Również to, jak jest ważny w swojej roli. Oceniłem, że nie wiedzie mu się źle. Dobrze ostrzyżony i odżywiony, o zadbanym wyglądzie.- równocześnie bez pudła, można było powiedzieć o nim powiedzieć, iż należy do klasy meneli. Część z tej wielotysięcznej grupy utrzymuje się z maminych i babcinych emerytur i rent. Dopowiadam to sobie, patrząc na tego gościa – być może się mylę w tym konkretnym przypadku, co do źródeł jego utrzymania, to jednak jest to wysoce prawdopodobne, zjawisko jest bowiem powszechne i dobrze mi znane.
Nie zmieniło się. 50 lat temu „berza”, jak nazywano tutejszy dworzec, też była miejscem wokół, którego kręciło się bractwo, buntujące się wobec rzeczywistości na różne sposoby. Różnie ten element kończył. Niestety, grupa ludzi, o których można powiedzieć, że pogubiła się w życiu jest duża. Jest tak wielka, tak utrwalona w polskim krajobrazie, tak destruktywna, iż cały ten długi, przystrojony na biało-czerwono pociąg z 40 milionami pasażerów nie pojedzie szybko. Oby się jeszcze nie wykoleił.
W ramach krótkiej inspekcji wszedłem potem do hallu dworca autobusowego. Zobaczyłem, że informacje o kursach autobusów wyświetlane są w dwóch językach. Tym drugim był ukraiński.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 12266
Bardzo do mnie trafiają te pana nostalgiczne wpisy, mam nadzieję, że nie pogniewa się Pan za to określenie...
Mniej nadzieję w kalinowskim z zsl ,że to zmieni albo jego ciemnogród potraktuje jak ciebie !
https://naszeblogi.pl/41372-niemieckie-manipulacje
ZOO odwiedzałem kilka razy w roku. A teraz to już jest całkiem bomba! Polecam pawilonik z makakami. Podchodzą blisko i można sobie z nimi zrobić selfie tak, że wcale nie widać na nim, że znajdują się za szybą.
W Poznaniu zawsze b ędziesz pan obcy a jak widać to i Wrocław odrzuca i nie bez przyczyny.
Skoro ten Wrocław doprowadzic ma co powyżej napisałem to lepiej go nie nachodzić a miejscowym dać spokój -skoro Lublin i Lubartowska a może Lubartów obrać sobie na miejsce do życia bez lęków nocnych,Kazimierz w Krakowie tyż spasuje.
Ngdy już chyba nie przestanie mnie zadziwiać co tez w czerepach sie lęgnie i jeszcze tym się dzielą !?
Sprawa jest niebywała, precedensowa i jeżeli PKP nie zostanie zmuszone do pokajania się to ogólnopolska katastrofa kolejowa.
Niech kolejarze nie robią łaski tylko przepraszają.
Mamy zbieżność czasową z użyciem LBGT jako antypolskiej i antycywilizacyjnej i antyludzkiej dywersji w Warszawie.
Mamy spontaniczną spontaniczność przypadkowych pasażerów. Samorodną aktywność świadomych obywateli - oburzonych zapewne.
Przez przypadek udało się nie dopuścić do spotkania z pisarzem - dotąd stosowano prostą taktykę zastraszania wynajmujących lokale na spotkania autorskie albo jawnego bojkotu, np. https://www.tysol.pl/a24…
Jeżeli pietnowany jest przekaz
"Lisiak miał powiedzieć, że „cały ten system emerytalny to jest powielanie systemu Bismarcka, czyli solidarności pokoleń”.
– Powiedziałem, że mnie wkurza, że moje wnuki będą musiały płacić na tych wszystkich libertynów, którzy nie mają dzieci, którzy są w związkach homoseksualnych – powiedziałem „pedalskich” – opowiada Lisiak."
to oznacza, że tumani i tresuje się ludzi i równocześnie obezwładnia reakcję państwa. Te słowa są prawdziwe. Pokazują piramidę finansową, która zadłuża kolejne pokolenia u następnych, która przerzuca koszty na tradycyjne rodziny w większym stopniu niż na ludzi bezdzietnych, a bezdzietność jest rzeczywiście w dzisiejszych czasach częściej wyborem związanym z postawą ideologiczną niż złym losem. Ktoś kto ma wnuki ma prawo się wkurzać z tego powodu. Państwo i jego urzędnicy nie przyznają się za nic do wspólsprawstwa w tym przekręcie stąd idealny chwyt obezwładniający ich reakcję w tej sprawie.
Kolejna pieczeń to przy okazji słynna nowomowa, czyli tzw. mowa nienawiści. Nakazuje penalizację użycia słowa "pedał" nie w odniesieniu do konkretnej osoby a w ogóle. Równie dobrze można karać za używanie słowa kurwa.
To wygląda na nie zwykłą zbójecką zasadzkę.
Fakt, pisze Pan od serca i do serca - i dobrze. Przyjemnie poczytać.
Byłem w tym roku w Nowej Rudzie ( Kłodzko nie wywarło na mnie miłego wrażenia, Krasnystaw jest bardziej sympatyczny. W tej Nowej Rudzie główny z trenerów Coervera, pierwszorzędnej i wymagającej, ogólnopolskiej firmy, szkolącej młodych piłkarzy, podkreślał, że nigdzie nie spotkali się, jako organizatorzy serii obozów sportowych, z tak dobrymi warunkami socjalnymi i z taką baza sportową.
Dolny Śląsk ma trzy drużyny w piłkarskiej ekstraklasie. Wschód biedniutki w tym, sporo mówiącym zakresie.
Jednocześnie częste jest to, co Pana słusznie razi, niesłychane dziadostwo i opuszczenie.
Ogólnie rzecz traktując, zachód Polski jest bardziej zsowietyzowany, niż jej wschód.
To tam od wojny nic nie dawano a jedynie utrzymywano czy naprawiano jak musiano ,tam w każdej wiekszej wsi był mniejszy czy średni zakład produkcyjny o miastach nie wspomnę,tam praca czekała i nikt nie szedł do kopalni aby sobie poprawić a twoje strony to było zagłębie dla kadrowców z kopalń.
Po 98 roku wycieto wszystko co sie dało w pień co cokolwiek produkowało,jeszcze niedawno widać było kominy fabryczne ale i te rozebrano aby zatrzeć ślady.
To co Korus pisze to łagodna wersja ,całe Podgórze Sudeckie to wyglada jak po bombardowaniu bronia neutronową,śladu zycia nie tylko ludzi ale krowy ,kury,kaczki tam nie zobaczysz
a w nocy gdzieniegdzie widać zapalone w domach światło to ci tam mieszkaja co już do wyjazdu sie nie nadaawali albo romantycy co wrócili i chcą coś tam robić.
Na terenach bardziej płaskich to wielkie ziemskie latyfundia po kilkadziesiat tysiecy hektarów i jak spjrzec to tylko pszenica albo rzepak .
Tego nie widac z autostrad czy głównych dróg bo pozostawiono pasy nieuzytków aby w oczy nie kłuć tym co zrobiono .
To nie Holendrzy czy Niemcy sa właścicielami ale nasi co porejestrowali fundacje w Holandii i jesli szukac kasy z ukradzionego VAT to tam.
Rolnik nie miał szans aby dokupic ziemi dlatego ich tam nie ma a kupcy mając gorące pieniadze w lapie płacili ile kto chciał.
Z sowietyzowani niby jesteśmy durniu a niby kto tam mieszka jak nie ci co przed komunizmem uciekali durna pało!