Wraz ze śmiercią Jana Olszewskiego kończy się epoka, w której NIEPODLEGŁOŚĆ jeszcze coś znaczyła; kończy się epoka, w której porządność, ta ludzka, miała namacalny wymiar – można było ją zobaczyć i dotknąć. To zawsze ma znaczenie. On wiedział co to jest państwo i na czym ono polega; wiedział jak je organizować i jak je bronić. Był mężem stanu. Wraz z Jego odejściem kończy się kontakt z Ludźmi II RP, a więc z tą ojczyzną, która zdołała wychować tak wielu ludzi wielkich.
Kiedyś usłyszałem zdanie osoby wykształconej i raczej bywałej w świecie, powiedziała: „Boże, jak ten Olszewski nie pasuje do naszych czasów”. Dziś właśnie umarł. Ale ilu jeszcze zostało takich, którzy już dawno zamilkli, ale jeszcze żyją i tylko swoją obecnością hamują wymarsz nastajaszczej PRL-owej? PRL żyła dotąd, dopóki pracowało pokolenie okresu międzywojennego. Zaczynała się rozsypywać, gdy ono zaczęło odchodzić… Tak, rzeczywiście, „jak ten Olszewski tu nie pasował”. Ale za to, jak doskonale owa pani, która wypowiedziała te słowa, pasuje do obecnych czasów. Tylko, że II RP już nie będzie.
Przez kilkanaście ostatnich lat, z ogromnym wysiłkiem i „na siłę” współczesna polska scena polityczna szukała swoich autorytetów i „świętych”. Wszystkie strony zapomniały o wielkich przodkach, o bohaterach i Ojcach Odrodzonej w 1918. Bez skutku. Wszystko nie pasowało, było jakieś małe. Niczego nie dało się dokleić. I oto, w krótkim czasie obydwie wiodące partie, walczące z sobą na śmierć i życie, otrzymały upragniony dar. Dla jednych jest nim Jan Olszewski, dla drugich Paweł Adamowicz. Osoby są tak różne, jak II RP i tzw. III RP. Nierówność polega jednak na tym, że historia ostatnich 70 lat jeszcze niewiele powiedziała, a historia 1000 lat została zapomniana niemal zupełnie. Olszewskiego wskrzesiła śmierć.
Ojców II RP, w całej Polsce, pokazuje IPN-owska wystawa planszowa. Pierwszym Ojcem Polski, która jeszcze nie została nazwana jest już Jan Olszewski. Ale jemu nie przyszłoby nawet do głowy oddzielanie jakąkolwiek cezurą (lub cenzurą) dwóch epok: okresu międzywojennego i powojennego. Dla niego była to jedna Polska, która ma ponad 1000 lat i o którą trzeba walczyć; która musi mieć niepodległość po to, aby Polacy mogli się rozwijać. Niestety, w materiale wspomnieniowym, jaki był emitowany w TV i Polskim Radio, ani razu nie usłyszałem słowa II RP. A przecież to był człowiek tamtej epoki. Nie usłyszałem też określenia „świętej pamięci”.
Jana Olszewskiego nie znałem osobiście, ale osobą tego samego pokroju, tej samej formacji i tej samej klasy była prof. Anna Pawełczyńska. Znali się jeszcze z „Krzywego koła”. Anna Pawełczyńska została zapomniana i Jan Olszewski też. Historia powoli zaczyna się upominać o swoją prawdę.
Natomiast odpowiedź na tytułowe pytanie trzeba już zmienić, na jaka będzie Polska? O tym wszyscy zadecydujemy jesienią tego roku w wyborach parlamentarnych. Jan Olszewski i Anna Pawełczyńska przywiązywali wielkie znaczenie do tego czy będą mogli spojrzeć ludziom w oczy. To cecha nie kundli, lecz ludzi wybitnych i wielkich. A czy po wyborach – My będziemy mogli im dwojgu spojrzeć w oczy? Czy już nie będzie to miało żadnego znaczenia?
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 5764
Wszystko zależeć będzie od poziomu i spójności etycznej, intelektualnej i solidarnościowej naszego społeczeństwa. Jeżeli nie wykaże się nią, zostaniemy załatwieni, jak Żydzi w II wojnie.
A co do Klubu "Krzywego Koła" to dziś wspomniał o zmarłym Jarosław Kaczyński, że potem była Loża "Kopernik". Wielu korowców w niej się odnalazło. Jest takie zdanie, jakże trafne, prof. Mirosława Dakowskiego, o tych "naszych" masonach: "nie miałoby to dla mnie absolutnie żadnego znaczenia, gdyby loże działały w Polsce na rzecz narodowo-katolickiej Polski, jaką była od wieków i dzięki tej tradycji przetrwała."
R.I.P. Reszta jest milczeniem...
Przeczytałem Pański komentarz do wpisu p. Teresy Bochwic. I muszę powiedzieć, że kryterium Żyd, albo mason nie odpowiada mi tak samo, jak wierzący - niewierzący czy narodowiec - piłsudczyk. Nie ze względu na naiwność, lecz dlatego, że zwalniają one z myślenia. I w ten sposób przegrywamy wszystko. Taka kalka rzucona w lud, samoczynnie się nakręca i na końcu tego łańcuszka rodzą się takie hybrydy, z którymi nie sposób walczyć. Każdego jesteśmy wówczas w stanie utopić i zabić politycznie. Nie oznacza to jednak, że nie trzeba być czujnym.
U Olszewskiego przebijały cechy charakterystyczne dla tradycyjnej polskiej inteligencji. To on skierował nas w stronę Zachodu i NATO, zablokował formalnie istnienie sowieckich spółek wojskowych w Polsce, lustracja. Jak diametralna różnica jest miedzy Wałęsą a nim. Ale najważniejsze u niego było myślenie kategoriami państwa, a nie na sposób partyjny czy wręcz personalny (uwalić, pomóc miernocie itd). Jak dotąd był chyba najwybitniejszym mężem stanu, po Wyszyńskiego i JPII po 1989 r. Lech Kaczyński to też dużego rozmiaru postać, ale na inny sposób. Można powiedzieć, że Olszewski był bardziej piastowski, bo rozumiał, że najpierw porządek w kraju, a potem reszta.
Jeżeli Jarosław Kaczyński mówi, że był masonem, to był. Ale na określonym szczeblu jest to etap chyba nie do uniknięcia. Prezes nie jest, i co, błąd za błędem. Przez Fundację Fulbrighta była szkolona Beata Szydło. Rzecz w tym, by tak przygotować intelektualnie i mentalnie społeczeństwo, aby nie ulegało, jak dzieci, każdej propagandzie i każdej przewrotności - w imię np. dobrobytu. W II RP to się udało. I dlatego tak głęboko zakopano wzorce i moralna łączność, że dziś ojciec z synem nie potrafi rozmawiać, bo się nie rozumieją. To tak, jakby chorego odłączyć od kroplówki. A najdziwniejsze jest to, że społeczeństwo w swojej masie tych klimatów w ogóle nie czuje.
Znajomość Włoch i tamtejszej kultury powinno każdemu Polakowi pomagać w autoidentyfikacji i odpowiedzi na ważne pytania, np. skąd pochodzą wektory naszej kultury. Pozdrawiam
Tu nie trzeba aż 13 haseł, bo ten jeden argument jest wprost podręcznikowy w przemyśle przykrywkowym. 8]
Jak Polacy zaczęli podejrzewać BND o maczanie paluchów w Smoleńsku (ze względu na przykrywkowanie TNV-u i akcję przemysłu pogardy), to natychmiast Jurgen Roth znalazł dokument nawet z nazwiskami zleceniodawcy i wykonawcy. Tak to właśnie działa. W przypadku wieści z Rosji o 80 tys. trolli, podejrzewam podwójny nelson:/
PS: Ale kocicho to ma w dechę, co? Ja mam dwa, a właściwie dwie, bo pozbierałem pod śmietnikami z drugiej ręki. Jeszcze roku nie mają, a już są jak połowa tego rudasa :)
Tego nam trzeba.
A po wczorajszym obejrzeniu "Nocnej zmiany" ( po raz kolejny ) trzeba sobie uświadomić, co wtedy zaszło. To nie był zamach stanu. Posłowie mieli mandat. Ten mandat był kiepski, bo po w tych latach uczciwość wyborów , siła mediów, finansowanie wyborów były nietransparentne. Ale był formalny mandat. Co się stało ?
Władzę przejęło ponadpartyjne tajne stowarzyszenie posłów, których łączyła idea zachowania w tajemnicy, zachowania możliwości działania,a w konsekwencji dopuszczeniu do wpływu na państwo całego kompleksu nierozpoznanych układów wszelkiej agentury. I od tej pory stało się zrozumiałe ,że władzę posiada jeden układ nadrzędny, a partie są tylko branżowymi fasadami podrzędnymi w ramach całego systemu. Niektóre partie nie weszły do tego układu i były przez układ konsekwentnie zwalczane wszelkimi środkami i są zwalczane aż do dnia dzisiejszego.
Otóż to... Osiejuk to walczący PiS-owiec. Dobrze wie, co w trawie piszczy, jak z poranną rosą świerszcze coraz częściej nucą melodyjki o zmianie narracji. Bo już od pewnego czasu walka z okrągłostołowym układem nie jest tylko czarno-biała. Wylazło, że filosemicka nadreprezentacja zaproszona przez Kiszczaka kleiła ponad podziałami. Należy teraz powolutku zmienić paralaksę dobrodziejstwa transformacyjnego porozumienia: Jaruzelski wprowadził nas w suwerenność bez rozlewu krwi! Propagandowy dogmat III RP dalej obowiązuje, tylko z dodatkową strzałką modyfikującą bieg historii za początkiem dotychczasowego wektora kierunkowego: "niezłomni koniunkturaliści" nie dali się jednak wykolegować zdrajcom i dzięki ich przytomnemu uczestnictwu w porozumieniu, ocalili resztki tego, czego byśmy w ogóle nie mieli ani w obejściu, ani w garnku. Podoba mi się finezja tego manewru propagandowego... Zwłaszcza gdy pomyślę o tragicznych życiorysach Walentynowicz, Gwiazdów czy Wyszkowskiego. Poproszę o dalsze nazwiska żyjących pod zaktualizowane trepanacje czaszek!
Tak, rzeczywiście, np: Piłsudski czy Dmowski? Kiedyś w zastępstwie, chyba przez 2-3 m-ce prowadziłem lekcje historii w jednym z techników w Lublinie. Podzieliłem klasę na partie, wg rzędów, jedni mieli być piłsudczykami, drudzy narodowcami i trzeci rząd ludowcami od Witosa. Kilka tygodni musiałem odraczać "starcie", ale w końcu powiedzieli, że ok. Bardzo szybko zabrakło siły argumentów i zaczęły się argumenty siły. Lekcje musiałem przerwać, bo groziło bójką. Ten obraz mikro przekłada się ma szerszy - makro. Większość piłsudczyków nie czytała nic z Piłsudskiego i to samo jest z narodowcami, którzy Dmowskiego znają tylko z nazwy. "Ludowcy" byli zupełnie niemrawi i mieli do mnie pretensje, że wytypowałem ich do Witosa. To już nie są rodaków nocne rozmowy, lecz mormorando na cześć piwa.
Olszewski był poza partią i został na uboczu, ale, można powiedzieć, że historia sama się o niego upomniała. PiS ten układ zburzył i teraz odsunięty układ nadrzędny z umocowaniem w Brukseli, chce to zmienić, na siłę. I tu świadomy Suweren powinien mieć głos decydujący. I dlatego pewnie prawnicy suwerena widzą w prawie, a nie w Narodzie, który może sporo im namieszać.
Jeżeli ten dylemat miałby się rozstrzygać w wyborach to mamy problem , bo wyborcy głosują na jawne wizerunki i nie mają pojęcia o niejawnych układach. W zwiazku z tym wyborcy nie zdają sobie sprawy o co chodzi. Marketing polityczny to śmieszna nazwa , ale adekwatna do sytuacji. Tłumy idą na wybory jak do supermarketu. Wszystkie partie równocześnie odetną się od wszelkiej działalności agenturalnej i wszytkie oskarżą o to przeciwnika. Tak jak paradoksalnie na nocnej zmianie najpierw Sejm zagłosował za ujawnieniem agentury, a potem ci sami posłowie zagłosowali za obaleniem rzadu , aby jej nie ujawniać.
Partia czy grupa, która teoretycznnie stałaby na straży republiki nie może ryzykować, oddawać spraw do pozornego rozstrzygnięcia przez wybór. Ani stawiać wszystkiego na ostrzu noża. W 1992 trzeba było zawrzeć kompromis z prezydentem co do jego osoby. Być elastycznym o ile byłaby szansa na częsciowy postęp. A przecież później byłaby szansa dokończyć.
"najpierw Sejm zagłosował za ujawnieniem agentury, a potem ci sami posłowie zagłosowali za obaleniem rzadu , aby jej nie ujawniać"
Za ujawnieniem głosowało (wiki): 186 posłów (KPN, ZChN, PC, NSZZ „Solidarność”, PSL-PL, PChD, UPR), przeciw 15, a 32 wstrzymało się (głównie SLD). Razem głosowało 333posłów. UD chciało zerwać kworum, bo było ich za mało - byli zajęci, bo 24-29 maja 1992r. złożył Polsce wizytę prezydent Izraela Chaim Herzog, a 28 maja poszli do niego na obiad.
W głosowaniu za obaleniem rządu Jana Olszewskiego było tak: 273 (za)+119 (przeciw) +33 (wstrzym.) = 425
Zatem ze 186 posłów za w pierwszym głosowaniu w drugim zostało 119.
Po pierwsze agentura nie dotyczyła tylko współpracy z UB i SB, ale również służbami wojskowymi PRL, a przede wszystkim również cywilnych i wojskowych służb zagranicznych.
Po drugie sytuacja na świecie w 1992r.była "dynamiczna" https://www.pism.pl/file…
Mieliśmy ożywione kontakty z USA, w ramach Hexagonale, oraz z Litwą, Białorusią i Ukrainą. Wyśmiewany pomysł NATO-bis i EWG-bis mógł mieć różną treść i formę. Z perspektywy obecnego członkostwa w NATO i EWG można śmiało powiedzieć, że to była droga lepsza. Właśnie na nią próbuje się nami wrócić, już jako lepiej kontrolowana marionetką.