Czy Balcerowicz miał za zadanie zniszczyć polski przemysł i tym samym rozłożyć naszą gospodarkę na łopatki? Oczywiście nieformalnie.
Niewątpliwie udało mu się to z polskim przemysłem motoryzacyjnym.
Musimy teraz mozolnie nadrabiać potężne zaległości i gonić, nawet Rumunów z Dacią, a co doprawdy smutne ze względu na przepaść jaka powstała, Czechów z ich firmową Skodą.
Ci, co zawsze mają coś do powiedzenia, oświadczą: jaka tam rumuńska Dacia, przecież to Renault; jaka tam Skoda – to jest Volkswagen.
Niby tak, właścicielami są tam Francuzi i Niemcy. Lecz fabryki samochodów są rumuńskie i czeskie. I wypuszczają swoje własne modele, pod swoją własną marką. To uwaga dla tych, którzy chcieliby zaprotestować, że przecież mamy nowoczesne wytwórnie samochodów w Bielsku-Białej i w Tychach. Tak, tylko, że są to zakłady koncernu Fiata, które już nie wytwarzają kompletnie własnych modeli, pod własną marką, tylko to co im Włosi zaprojektują i zlecą. Więc nie jest to polski wyrób, tylko włoski, robiony w Polsce.
Ciężkie zadanie ma przed sobą premier Morawiecki w swoim słusznym entuzjaźmie w stosunku do elektro-mobilności. I pominięcia etapu samochodów napędzanych silnikami wewnętrznego spalania, czyli benzynowymi i diesla.
Mam cichą nadzieję, że zgłaszając ten projekt, ma w zanadrzu jakieś rewelacyjne rozwiązanie techniczne. Bo wyścig już się zaczął. I to dużo wcześniej niż polski premier ogłosił przystąpienie do rywalizacji.
Pominę tym razem, bo już pisałem o tym wcześniej, rolę ekscentrycznego prekursora elektrycznych pojazdów na masową skalę, pochodzącego z Pretorii, RPA, miliardera Elona Muska i jego projektu Tesla.
Warto tutaj dodać, że bezbłędnie trafił z nazwą swojej idei, gdyż tak właśnie uhonorował serbskiego geniusza Nikolę Teslę, który już na przełomie XIX i XX wieku okiełznał i chyba jako jedyny zrozumiał w pełni elektryczność, elektromagnetyzm i fale radiowe. Do dzisiaj wielu naukowców i inżynierów ciągle się głowi nad jego tajemniczymi pracami.
Na dodatek był skromny i specjalnie nie interesowała go biznesowa strona swoich epokowych odkryć. Największą pijawką żerującą na jego pomysłach był Thomas Alva Edison. I mało kto wie, że to Tesla wynalazł radio, a Marconi wyłącznie upowszechnił pomysł.
Sporo wcześniej przed deklaracją premiera Morawieckiego, koncern Volkswagena publicznie ogłosił, że już wkrótce, za parę lat, połowę produkcji będą stanowiły samochody elektryczne. Ta bardzo ważna deklaracja nie uzyskała odpowiedniego nagłośnienia. Lecz wkrótce historycy powiedzą, że był to gwóźdź do trumny klasycznych, spalinowych pojazdów. Kończy się era aut z rurą wydechową, a zaczyna się era dużych samochodów na baterie. Bez spalin.
Tak się składa, że napęd elektryczny to także moja specjalność.
Na początku byłem zwykłym elektronikiem, co na morzu predysponowało mnie do pracy w radiostacji i na mostku, bo różne tam wówczas żyroskopy, echosondy, radary i pozostałe radiowe instalacje podlegały mojej opiece. Lecz już w 1987 cwany niemiecki armator, wobec gwałtownego rozwoju środków telekomunikacji, z takim przełomem, jak łączność satelitarna, stwierdził, że nie ma sensu mieć osobno radiooficera i oficera elektryka i zostałem zaangażowany na oba te stanowiska jednocześnie. Politechniczne wykształcenie i świadomość, że prawa rządzące elektrycznością wszędzie są takie same: czy to niskie napięcia i niewielkie prądy, czy napięcia wysokie z dużymi prądami. Zostałem więc jednym z pierwszych, ponad trzydzieści lat temu ETO, Electro Technical Officer, co dzisiaj jest światowym standardem obejmujących licencjonowanych oficerów, należących do działu maszynowego i obsługujących wszystkie statkowe urządzenia elektryczne i radiowe – od kuchni i żarówek, poprzez całe elektryczne wyposażenie silnika napędowego, generatory prądu, stery, kotły, urządzenia nawigacyjne i komunikacyjne, wszystkie systemy radarowe i systemy satelitarne ( a jest tego wiele), oraz oczywiście systemy komputerowe.
Bardzo istotna i konieczna jest dobra znajomość automatyki.
Od dobrych dziesięciu lat powoli czołga się rewolucja w napędzaniu statków. Powoli do lamusa odchodzą konstrukcje z wielkim silnikiem głównym - wielocylindrowym dieslem o wysokości piętrowego domku, który kręci potężny wał napędowy (widziałem takie o średnicy jednego metra, albo o długości pięćdziesięciu metrów), którego koniec poprzez uszczelnienie przechodzi na zewnątrz kadłuba i tam napędza potężną, wykonaną ze specjalnych brązów śrubę okrętową. Później były różne kombinacje – dwa silniki główne i dwie śruby; śruby, które zawsze kręciły się w jednym kierunku, a czy naprzód, czy wstecz, realizowano przez ustawianie łopatek (jak w samolotach).
I tak było długo w rozwiązaniach napędowych statku. Aż kilkanaście lat temu całkowicie zmieniono koncepcję. Nowy napęd nazwano powszechnie diesel – electric. Na statkach z takim napędem, dodam, ze jest ich coraz więcej, nie ma już potężnych silników głównych i tych monstrualnych, obracających się wałów napędowych.
Za to jest znacznie więcej generatorów – prądnic, wytwarzających wielkie ilości elektryki. Ten prąd przechodzi przez specjalne przetworniki (AC/DC/AC – jeżeli kogoś to interesuje) i stamtąd zasila silniki elektryczne, podłączone bezpośrednio do śrub okrętowych, które podobnie, jak twój odkurzacz, mogą praktycznie obracać się od zera, do maksymalnych obrotów.
Taka jest dzisiaj tendencja w napędzie statków na morzu. Pełna elektro-mobilność. Więc, jak już statki, to czemu nie samochody?
Tak właśnie myślą już wszyscy producenci aut i zmierzch silników spalinowych na drogach jest już bliski.
Tak zwane hybrydy, to etap przejściowy i też szybko odejdą do lamusa.
*****
Parę dni temu, zerkając w telewizor na pewną reklamę, szlag mnie trafił.
Oto czeska Skoda zapowiada, że na najbliższych Targach Poznańskich zaprezentowany zostanie w Polsce nowy samochód, najnowsza Skoda, w pełni elektryczna, efektowna i zgrabna.
To jakaś, qu*wa, niemiecka prowokacja!
Premier polskiego państwa publicznie rzuca hasło – "Nasza przyszłość to elektro-mobilność!" – A niemiaszki z pepikami, spokojnie i po cichu robią swoje i już wkrótce będą zarzucać rynek swoimi elektrycznymi samochodami.
Jest więc gorzej niż myślałem w tym temacie.
Morawiecki z ekipą nawet nie mają porządnej fabryki samochodów osobowych, bo warszawskie FSO zostało zniszczone przez zbrodniczego fanatyka, grabarza polskiej gospodarki, premiera Balcerowicza.
A Czesi mają wspaniałą, ultranowoczesną fabrykę, z wiekową tradycją, w Mlada Boleslav, skomputeryzowaną, z fantastycznym zespołem pracowników, biurami projektowymi i ... ze wszystkim. Nie dość tego, oni nawet mają fabrykę u nas, w Poznaniu. Tak, tak – my też montujemy Skody.
Poszukałem natychmiast informacji, co to za projekt za parę dni Czesi nam pokażą na Targach.
Model ten to Skoda VISION E - elektryczne auto, jak piszą ładowany indukcyjnie, 5 – drzwiowy SUV o mocy ponad 300 KM. W sumie – nie byle co.
Nieco więcej:
",,,Vision E, jak przystało na auto typu SUV, może pochwalić się również bardzo przestronnym wnętrzem.
Dwa silniki elektryczne pozwolą na przejechanie 500 km bez ładowania
Dwie elektryczne jednostki napędowe o łącznej mocy 225 kW mają zapewnić bardzo przyjemne przyspieszenie (niestety Skoda nie podała dokładnego czasu przyspieszenia do setki), prędkość maksymalną 180 km/h i – to chyba najważniejsze – zasięg 500 km na jednym ładowaniu. Do tego, dzięki dwóm silnikom elektrycznym, Vision E może pochwalić się napędem na obie osie. A raczej napędami, dzięki czemu moc napędu na przedniej i tylnej osi będzie można dostosować do aktualnie panujących warunków na drodze i potrzeb kierowcy.
Czesi nie zapomnieli też o autonomii
Vision E może pochwalić się tzw. „trzecim stopniem” autonomii. Samochody na tym poziomie są w stanie w pełni przejąć od kierowcy pełną kontrolę nad prowadzeniem w określonych warunkach. Kierowca nadal jednak pozostaje kierowcą i musi od czasu do czasu skontrolować działanie systemu. Nie musi jednak w żadnym przypadku natychmiast przejmować kierownicy. Według zapewnień producenta, system autonomicznego sterowania w Vision E poradzi sobie zarówno w miejskim korku, jak, na autostradzie oraz podczas parkowania.
Skoda Vision E to oczywiście część większego planu
Czeski koncern rozpoczął realizację strategii o nazwie „electric mobility”. Pod tą nazwą kryje się oczywiście plan związany z wprowadzeniem nowych modeli samochodów. Elektryfikacja Skody rozpocznie się w 2019 r. Wtedy na rynek trafi nowy model Superb z silnikiem hybrydowym. Rok później, czyli w 2020, Skoda chce wprowadzić swój pierwszy elektryczny samochód – model jak na razie pozostaje tajemnicą. Z oficjalnego komunikatu wiemy tylko tyle, że do 2025 r. Skoda chce mieć w swojej ofercie pięć nowych modeli z różnych segmentów napędzanych silnikami elektrycznymi." [1]
Czesi już zresztą pokazali to cudo na targach w Szanghaju.
I muszę to uczciwie powiedzieć, że to nie jest wyzwanie, rekawica rzucona w kierunku premiera Morawieckiego, co byłoby cokolwiek śmieszne, tylko wyzwanie dla amerykańskiej Tesli. Szczegónie imponuje mi zadeklarowane ładowanie indukcyjne, pozwalające na przejechanie 500 km. Tesla zapowiedziała 600 km, lecz jak dotychczas, nie wiem, czy im się to udało.
Niemcy mają długą tradycję i spore osiągnięcia w konstrukcji akumulatorów, lecz ta zapowiedz świadczy, że długo musieli coś w tajemnicy majstrować, zapewne, by ukryć prace przed konkurencją z dalekiego wschodu i Ameryki. I co to jest? Czy poszli w kierunku "litium, metal, polymer", czy może w kierunku super – kondensatorów, których pierwsze wersje znamy z F1.
Mam nadzieję, że pan premier, tak hucznie i dumnie zapowiadając erę elektromobilności w Polsce, ma jakiegoś asa w rękawie. My, Polacy potrafimy wymyślać fantastyczne rzeczy. Niestety, nie potrafimy tego sprzedać i zazwyczaj inni czerpią z tego profity.
Nie ma więc jeszcze fabryki. Nie ma jeszcze zespołu fachowców. FSO padło, a pozostałe zakłady produkujące samochody, to montownie obcych koncernów.
Musi być więc coś, co wywołuje dumny uśmiech na twarzy i poczucie pewności Mateusza Morawieckiego.
Inaczej to blef, za który będzie trzeba grubo zapłacić.
[1] https://www.spidersweb.pl/2017/03/skoda-vision-e.html
Zresztą Twój tekst o zaszłościach oraz posunięciach konkurencji dobrze to argumentuje.
Ciekawy materiał, ale jako dyngusowy kubeł zimnej wody na nasze rozpalone czerepy. A potem tylko okłady z lodu...
Ukłony.
Jeżeli on mnie rzeczywiście zrobił w konia, choć ja na początku wierzę wszystkim (a dlaczego by nie?) i wciska kit, to nie wiem, co zrobię. Chyba się wścieknę.
Muszę przyznać, że Ty nie jesteś jakiś zwykły, szeregowy ETO. Ty, to co najmniej generał ETO jesteś, albo nawet generalissimus. Dlaczego? Dlatego, że szkołę podstawową skończyłem, nie dziesięć lat temu, ani kilkanaście lat temu, tylko w latach dokładnie 1960-1968. Już wtedy wiedziałem, że ta nowoczesna zachodnia technologia, ślicznie teraz nazwana „diesel - electric” jest w powszechnym użyciu już od lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku w naszej ukochanej socjalistycznej ojczyźnie. Szczegóły tu: http://www.transportszynowy.pl/st44budowa.php
Jeżeli interesują Cię tanie ogniwa do napędu samochodu elektrycznego, których żaden Tesla nie musiał wymyślać, na których taki samochód elektryczny może przejechać nie nędzne 500 km a kilka razy więcej, mogę Ci napisać. O energetyce o której nie masz bladego pojęcia, a świadczy o tym Twój dzisiejszy wpis, też mogę Ci opowiedzieć. Zmuszał jednak nie będę. Pozdrawiam śmigusowo i przepraszam za brutalność.
Tylko widzisz - rewolucja elektro-mobilności dzieje się tu i teraz. Nie w latach 1960 - 1968. Czyli zmyślasz i masz już zapewne odpały. Może o lokomotywach będziesz tu pisał? Albo o Systemie Ward Leonarda z wahliwym stojanem? Dorzucisz pewnie Voith Schneider proppeler, bo przecież wiesz wszystko.
Albo nie... napiszesz tylko, że to i wiele więcej wiesz, a inni to neptki.
Również Alleluja
Więc jeśli uważasz, że to co było wówczas, jest identyczne z tym, co się dzisiaj dzieje, to nic nie wiesz. Oczywiście, w jednym masz rację - idea jest ciągle ta sama. Lecz ona powstała już na przełomie XIX i XX wieku. Tylko, że technologii nie było! Nawet głupie łożysko kulkowe musiałeś zmieniać po 10 tysiącach godzin pracy, a dzisiaj już wszystkie wytrzymują 50 tysięcy godzin. A myślisz, że silniki z wózków trakcyjnych nadadzą się do samochodów osobowych? No i te półprzewodniki, o których nic nie wiesz. O nowoczesnych przewodnikach i izolatorach też pewnie nie.
Odpuść, bo się blamujesz.
Przykro mi, ale to jeszcze nie wszystko. Napisał Pan dokładnie: „Taka jest dzisiaj tendencja w napędzie statków na morzu. Pełna elektro-mobilność. Więc, jak już statki, to czemu nie samochody? Tak właśnie myślą już wszyscy producenci aut i zmierzch silników spalinowych na drogach jest już bliski. Tak zwane hybrydy, to etap przejściowy i też szybko odejdą do lamusa”.
Niestety samochód działający na tej zasadzie już był, jest i jednocześnie prawie go nie ma. Dziwne zdanie nieprawdaż? Nie do końca. Samochód z tym rodzajem napędu produkował Opel. Była to Ampera pierwszej generacji. Dlaczego więc zaprzestano jej produkcji i Ampera drugiej generacji, działa już na dokładnie takiej samej zasadzie, jak wszystkie hybrydy np. Toyoty? Bo miała jedną wadę, niestety bardzo istotną. Zamiast 4,5 litra na sto kilometrów zużywała zaledwie 1,8 litra benzyny.
Jeżeli coś napisałem nie tak, proszę poprawić a jeżeli czegoś Pan nie rozumie, proszę pytać – wyjaśnię. Pozdrawiam poświątecznie.
technologia falowników czy jak kto woli przetwornic częstotliwości jest już tak zaawansowana, że w autku można zrobić co się chce. Problemem są baterie, ciągle jakoś nie wierzę w ich osiągi i trwałość. Co innego mnie martwi. Autko elektryczne to elektronika, a ja jakoś nie znam polskiego producenta komponentow do niego. To tak, jak z "polskimi" rowerami. Te bardziej zaawansowane mają tylko polską ramę, a i tego nie jestem pewien.
Pozdrawiam optymistę
Faktycznie przetwornice są już fantastycznie rozgryzione. Tak, że na ostatniej jednostce dosłownie wszystkie silniki elektryczne - wentylatory, pompy, itd., były zasilane przez przetwornice i to wielkości pudełka na buty. A były aż tak duże, bo większość obszaru zajmowały przyzwoite podłączenia kabli.
Tak - problem to baterie. Walczą intensywnie z gęstością energii, jak i stosunkiem mocy do masy. Staram się śledzić uważnie i przełomu nie widać. A liczę na takie odkrycie, jak parę lat temu nastąpiło w pamięciach komputerowych. To był skok. Ważna jest też szybkość ładowania. Są proponowane już pewne rozwiązania, jak wymiana na stacji całej, odłączalnej szuflady z bateriami, albo wypompowanie starego i napompowanie nowego elektrolitu. No... poczekajmy.
Z kolei o elektronikę tak bym się nie martwił. ich produkcja jest praktycznie zglobalizowana i tylko trzeba umieć to sprytnie poskładać i wykorzystać.
Serdeczności
(gn)Idę sobie odświeżyłeś? To taki inspirujący film :)
Oczywiście to za małe moce do napędu pojazdu.( Samochód Skody - 225kW ?)
Z FSO było tak, że fabryka miała przerosty zatrudnienia na każdym szczeblu. I słabe (lub w ogóle brak) działy projektowania, ale dobre działy technologii produkcji. Inwestorzy zachodni chcieli czy musieliby zwolnić połowę ludzi. Nie utrzymałoby się też mnóstwo personelu wokól zarządu. Ale znalazła sie firma koreańska , która obiecała zero zwolnień. I ta firma dostała fabrykę i zyskała polski rynek. Jeszcze obowiązywały cła na samochody. A rynek - bezrybie. Ale okazało się , że nowy inwestor wkrótce wpadł w kłopoty finansowe globalne i pociągnął w dół całą FSO, a żadna strategia ekspansji nie była już realizowana. Zreszta poza odchudzaną stopniowo produkcją i montażem samochodów oraz dostepem do rynku zbytu o nic więcej nie chodziło, strategie były propagandą. I interesy krajowe i zachodnie mogły mieć wpływ na to, co się stało.
Pozdrawiam
Robić elektromobilność nieopłacalną nie ma sensu. Ale ma sens jakaś próba robienia czegoś w technologii , co potencjalnie otwiera drogę do sukcesu biznesowego.
https://www.youtube.com/…
https://www.youtube.com/…
W drugim filmie widać wyraźnie, że miedziany ciężarek jest wyhamowywany całym wolumenem. Zachowuje się dziwnie i "przeczy" "typowej" mechanice. Czyli hamuje kompletnie inaczej, niż samochody w typowym crash teście ;)
Połączmy to z innym odkryciem - zachowaniem się cząstek wody i innych płynów w bardzo dużym polu magnetycznym. Na początek zwykła żaba, której ciało jest złożone niemal głównie z wody w kilku milionach tesli. Też jest unoszona oddziaływaniem całego wolumenu z polem, czyli nie jest nigdzie zgniatana ani rozciągana:
https://www.youtube.com/…
Żaba przeżyła ;) Czyżby metoda na stworzenie mechanizmu pozwalającego pilotowi przeżyć przeciążenia rzędu kilkunastu lub nawet kilkudziesięciu G?
A na koniec magnetyczny płyn, no powiedzmy także dowolna substancja płynna lub sypka, której zachowanie można "rzeźbić" za pomocą pól magnetycznych:
https://www.youtube.com/…
https://www.youtube.com/…
Olej sam trzymający się tłoka? I gal (galium):
https://www.youtube.com/…
https://en.wikipedia.org…
Czy mamy jakieś szanse w tym wyścigu? Pytanie retoryczne. To o to konkretnie chodzi w wyścigu kosmicznym do planetoid i Księżyca :)))
uklady Ward Leonarda, stosowane do napedu wind, lokomotyw a takze i jedynostek plywajacych, znane sa od poczatku ubieglego stulecia i jedyna ich zaleta jest szeroki zakres jak i prostota regulacji, natomiast praw fizyki nie da sie oszukac malym czy duzym dieslem, pomimo poprawy sprawnosci egzergetychnej tych pierwszych.
W mojej praktyce morsklej z Hollandii i okolic, ciezko bylo spotkac specjalistow tj tylko elektrykow czy tylko mechanikow, kazdy stopien ma swoja dzialke mechaniczno-elektryczna i wynikalo to glownie z charakteru szkolnictwa morskiego.
pzdr
Jarek Maciejewicz (C/E)
PS 1) nie nalezy kopac sie z koniem , sukcesoww w elektryfikacji transportu kolowego nalezy szukac w swerze dostawczej i komunikacji miejskiej.
2) ivertery zmalay obecnie do wielkosci pudelka po butach dla niemowlat
Nie znam floty holenderskiej, choć wiem, że jest imponująca i specjalistyczna. Holowniki oceaniczne można spotkać we wszystkich newralgicznych punktach świata.
Elektryk okrętowy w systemach skandynawskich i niemieckich nie był jeszcze niedawno nawet oficerem. Natomiast w syst. brytyjskich był jak najbardziej i nawet był w grupie seniorów. Miałem tam status T5. Sytuacja się zmienia od czasów DP i w szczególności w offshorach. No i te napięcia są coraz wyższe. Mam licencję do 6.6 kV. Tu również C/E musi mieć wysokie napięcia. Lecz trzy lata temu skończyła się złota era i zarobki znacząco spadły.
Ps. Auta elektryczne - to już się dzieje i nic już tego nie zatrzyma. A inwertery - tak jak pisałem, wielkość zależy tylko od tego, jak grube kable trzeba podłączyć.
Pozdrawiam
Janusz Kamiński (ETO)
Nawiasem jednak mówiąc dziwię się ,że w ten blef Pan uwierzył,a i nadal ma nadzieję na jakieś asy z rekawa.Po tym jak główny wodzirej naszej gospodarki,o którym Pan wspomina,doprowadził do upadku między innymi dość dobrze kiełkującej elektroniki, energoelektroniki i bardzo mocnego przemysłu elektromaszynowego,wiara że ktoś w stodole scyzorykiem wystruga całą naszą nowoczesną elektromobilnność jest jak na człowieka z branży dość powiedzmy,niezwykła.Nie zauważa Pan,zdaje się,że w odezwie do narodu ,szumnie nazwanym programem rządu ,Morawiecki wypuścił kilka flar-z przesłanie m:dla kazdego coś dobrego.Albo inaczej:będą dyskutować o głupotach,to nie będą zadawać konkretnych pytań,których,jak się dobrze przyjrzeć jest co nie miara.A wobec w większości, działalności ideologiczno -historycznej ich liczba rośnie lawinowo
Czy warto zatem wracać do opowieści z mchu i paproci(lub zza siedmiu mórz i rzek) o polskiej elektromobilności?Dla mnie podstawowym pytaniem ,którego nie zadają ani blogerzy ,ani dziennikarze i komentatorzy jest w co i o co toczy się gra wewnątrz tak zwanej dobrej zmiany.(Oprócz oczywiście gry głównych jej aktorów o własną pozycję)Bo snów o potędze raczej nie da się spełnić samym uszczelnianiem VAT , opresjami wobec podatników , ogłupianiem ludzi i podniosłymi akademiami.
Wcale nie jest przesądzone z punktu widzenia postępu technicznego jaki rodzaj napędu jest lepszy, możliwe, że elektryczne pojazdy nie sprostałyby konkurencji bardziej ekologicznych pojazdów wodorowych, albo by sprostały bo byłyby lepsze. Póki co lepsze nie są co widać po "sukcesach" "Tesli". Same cudzysłowy, bo to hucpa. Musk kupił sobie nazwę "Tesla" co jest obrazą dla tego geniusza, bo działalność Muska z dotacjami, innymi wsparciami administracyjnymi i spekulacjami giełdowymi jest odwrotnością podejścia Tesli. To mniej więcej jak z fundacją mieniącą się "Batorego".
Również w Polsce nie ma miejsca na odkrywczość i przedsiębiorczość, skoro wynalazcy są opodatkowani na rzecz nieudaczników konkurujących w dostępie do dotacji. O braku perspektyw dla prawdziwej nowoczesności wiemy też z powodu planów ograniczania dostępu pojazdom spalinowym. Miarą "innowacyjności" jest duraczenie i system nakazowo-rozdzielczy.
Dużo jest przy tym mowy o ekologii, o zatruciu środowiska, zwłaszcza miast, ale ukierunkowane jest to na ograniczenie wolności i konfliktowanie społeczeństwa ogłupionego"ekologizmem". Wystarczy przejść się ulicami żeby zobaczyć nowo zaprojektowane osiedla i ulice od razu za wąskie na potrzeby ruchu, z liczbą i rodzajem wyjazdów gwarantującymi korki i emisję spalin. Wystarczy zobaczyć jak poprawni-politycznie są kierowcy i piesi są przekonani o słuszności pierwszeństwa ruchu pieszych względem samochodowego, ile z tego powodu jest emisji spalin, trujących pieszych. Wystarczy popatrzeć na lokalizację przystanków w miejscach niedozwolonych do zatrzymywania. Zresztą szkoda wymieniać skoro drogi buduje się kręte zamiast proste, wąskie zamiast szerokie, garbate zamiast równe. O korzyściach z elektrosamochodów też możemy się przekonywać tylko na zasadzie jest dobrze, bo tak zadecydowali za nas, więc lepiej myśleć pozytywnie skoro jesteśmy bezsilni.