Niemerytoryczna, skompromitowana opozycja, rozproszona i skonfliktowana ze sobą, niemająca żadnego alternatywnego dla rządu programu, w dodatku ze spadającymi sondażami, wydawałoby się, nie jest żadnym zagrożeniem dla Prezydenta Andrzeja Dudy i ekipy „dobrej zmiany”.
Ale to mylne przekonanie.
Albowiem, mając świadomość własnej słabości, chwyta się metod, można by rzec – niekonwencjonalnych, punktując władzę od butów po czubek głowy, od opony po limuzynę, od gestów po czyny, od pomysłów po realizację.
Czujność władzy, ważenie każdego słowa i posunięcia, również kadrowego, powinna więc być, prócz założonych priorytetów, czynnością jednoczesną, a nawet priorytetową, by nie stwarzać okazji do krytyki, słusznej czy nie, to już kwestia punktu widzenia.
To, co może niepokoić, przy satysfakcji z dobrej komunikacji prezydenta i rządu ze społeczeństwem, to kulawe relacje na poziomie prezydent – rząd, a także w samym rządzie, dające paliwo opozycji i mainstreamowym mediom, które hiperbolizują często marginalne i epizodyczne zachowania i zdarzenia. Niepokojące jest jednak to, że owe wpadki rządu nie mają sprawstwa w samych wykonawcach, ale są inspirowane z zewnątrz; mogą więc doprowadzić do powtórki z roku 2007, co byłoby wariantem najgorszym z możliwych.
Zdarzyło się ostatnio, że Prezydent Andrzej Duda, zwierzchnik sił zbrojnych, napisał list do szefa MON, w którym domagał się wyjaśnień w sprawie obsady stanowisk attaché obrony w kluczowych państwach i prac nad utworzeniem Dowództwa Wielonarodowej Dywizji w Elblągu. Można zrozumieć, że wybór takiej formy komunikacji, zamiast rozmowy tête-à-tête, był spowodowany przez młodego prezydenta atencją wobec zasług Antoniego Macierewicza w walce o wolną Polskę oraz o prawdę w wyjaśnianiu katastrofy smoleńskiej. Ale są tematy do wiadomości publicznej, tematy niewskazane do upublicznienia, a także poufne, jak wspomniany list.
Dziwne jest to, że w dobie elektronicznej komunikacji równej prędkości światła, prezydent wybrał najstarszą metodę przekazu informacji – list. Nie wiemy, w jaki sposób został przekazany nadawcy, ale skoro z założenia był poufny, zabrakło zastosowania specjalnej techniki kodowania utrudniającej niepowołanym osobom dostęp do jego treści. Zakładając, że dyrektor biura prasowego Kancelarii Prezydenta Marek Magierowski wiedział o liście i znał jego treść, co potwierdził w rozmowie w TVN24, to on stał się gwarantem poufności jego przekazu na drodze nadawca- odbiorca.
Tymczasem Wiadomości wp.pl zamieszczają w tekście z 20 marca br. pt.: „Duda pisze list do Macierewicza. Oczekuje wyjaśnień” jedno ważne zdanie:
„Do listu dotarł reporter „Faktów TVN” Krzysztof Skórzyński”
I w tym momencie sprawa zaczyna być niepokojąca. To ten sam dziennikarz, który w styczniu 2009 roku, razem z Mariuszem Gierszewskim, publicznie rozpowszechniał bez zezwolenia w radiu ZET i na portalach stacji, wiadomości z postępowania przygotowawczego w tzw. aferze gruntowej, prowadzonego przez Prokuraturę Okręgową w Rzeszowie oraz fragmenty zeznań świadka złożone w tym postępowaniu, zanim zostały one ujawnione w postępowaniu. Poglądy Krzysztofa Skórzyńskiego, od 2010 roku pracownika Faktów TVN, wydają się przejrzyste:
Trybunał Konstytucyjny „jest dyspozycyjny wobec obecnej władzy” – W tej rzeczywistości, w której dzisiaj funkcjonujemy, mamy wyłączony Trybunał Konstytucyjny – ocenił na antenie TVN24 reporter Faktów TVN Krzysztof Skórzyński. – W jakimś sensie jest on dyspozycyjny wobec obecnej władzy i ta władza zrobiła wszystko, by on wobec niej był dyspozycyjny – dodał. Krzysztof Skórzyński komentował wyrok Trybunału Konstytucyjnego, który uznał najnowszą nowelizację ustawy o zgromadzeniach za zgodną z konstytucją. Zdaniem Skórzyńskiego ustawa PiS o zgromadzeniach jest w „oczywisty sposób niekonstytucyjna”.
Czy może więc dziwić, że to TVN24 pierwszy ujawnił list Prezydenta Andrzeja Dudy? Absolutnie nie, za to stwierdzenie, że Krzysztof Skórzyński do listu „dotarł” budzi szereg podejrzeń w jaki sposób.
Znany jest dowcip o baszy, który kazał służącemu po spożytym posiłku donosić coraz to nową nałożnicę. Za którymś razem służący nie zjawił się na klaskanie baszy, za co został ścięty. Stąd puenta: „Lepiej mieć stosunki niż donosić”. Nie myślę kompletnie o ścięciu kogokolwiek, ale przewietrzyć biuro prasowe Prezydenta byłoby warto.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 10307
W ogole prezydent robi super robote, szczególnie jeśli bierze na siebie kwestie, które dla rządu mogą być zbyt ryzykowne, np teraz w sprawie konstytucji. Do końca tej kadencji prezydent powinien odciazyc rząd we wszelkich możliwych kwestiach. Prezydent sobie poradzi - ostatecznie wystarczy nie być jak Komorowski :)
Czekam az jakas partie zaloza same kobiety. Co tam się będzie dzialo :)
Tymczasem wlasnie o to chodzi, ze PiS musi się w oczach Polakow uwiarygodnić. Zrobiono już bardzo wiele, żeby odciąć się od geby partii zaściankowej, wstecznej, awanturującej się i nieprzewidywalnej. Ale te zmory wciąż PiS przesladuja, nie daja jej spokoju. Dlatego nie z pana Magierowskiego trzebe rezygnować, ale z ulubiencow Naszych Blogow, czyli tzw. jastrzebi. To oni zawsze będą robic z PiS partie zbyt ekstremalna, by mogla zdobyc powszechna wiarygodność w narodzie. A tylko to da jej szanse na rządzenie troche dluzej niż 2, a nawet 4, lata.