Swoją drogą to ciekawe – on prawosławny? Przecież oficjalnie rodem z pogranicza Śląska i Małopolski, tam co najwyżej mógł się żydem albo lutrem urodzić, tam prawosławia ani śladu nie było – bo i skąd?
No więc mamy tego dobrego patriotę, urodzonego w 1925 we wsi pod Andrychowem, co miał ojca hutnika - komunistę, w czasie wojny był na robotach, a już w 1945 skończył Centralną Szkołę Partyjną PPR i został oficerem. A w 1946 już był w Londynie, skierowany do rozpracowywania żołnierzy Andersa. Dwadzieścia jeden lat i taka misja? Dla jakiegoś wioskowego chłopaka?
Poczytajcie sobie życiorys tego „człowieka honoru”, naprawdę warto. Takiego steku bzdur dawno nie widziałam.
I tak po jednej stronie mamy prawosławnego, zdolnego młodzieńca prosto ze wsi, a po drugiej równie ciekawego człeka, z równie dziwnym pochodzeniem – bo np. kto wie, kto był ojcem Nadredaktora?? Bo Szechter był tylko ojczymem, a matka ponoć wzięła go z polskiego domu dziecka na wychowanie. Tak napisał swego czasu Antoni Zambrowski, a on chyba wie, co mówi.
I wychodzi na to, że przez ćwierć wieku Polskę urządzali nam dwaj patrioci, jeden tajnie, drugi całkiem jawnie, a obydwaj nie wiadomo skąd się wzięli. Zupełnie jak z bajek o głupim Wani, co na piecu do Moskwy pojechał i carem został....
Śmierdzi to wszystko na odległość, to i nie dziw że ścierwojady wypełzają gromadnie. Całe bandy konfidentów i podlizuchów wyją w obronie swojego koryta, nienawiść im mózgi lasuje, skaczą jak nie przymierzając diabły kropione wodą święconą. Obrzydlistwo, które nadal zalatuje sowiecką onucą.
http://www.wykop.pl/ramka/2149160/zambrowski-michnik-nie-jest-zydem-to-polskie-dziecko-wziete-z-domu-dziecka/
