Wbrew temu, co się często podaje, Aleksander Brückner urodził się nie w Tarnopolu, lecz w odległych od niego o 50 kilometrów Brzeżanach. Mówi się o nim, jako o najsłynniejszym przedstawicielu filologii polskiej. Zajmował się wieloma dziedzinami, w centrum których znajduje się język, przez kilkadziesiąt lat pozostawał profesorem slawistyki na uniwersytecie w Berlinie.
Moje refleksje o Brzeżanach, wywołanych przez znalezienie skreślonej nazwy tego miasta na starej recepcie, zaczynam od spojrzenia na tego niezwykle zdolnego, sławnego człowieka. Jest znakomitym reprezentantem polskich kresów wschodnich – ziemi, która dzięki swojemu bogactwu różnorodności ofiarowała Polsce całe zastępy jednostek wielkich, wybitnych i genialnych.
Nie wnikam tutaj w żadną z treści jego ogromnego, liczącego ponad tysiąc pięćset pozycji dorobku naukowego. Zatrzymuję uwagę na dwóch aspektach związanych z działalnością tego Polaka, osieroconego jak wszyscy jego rodacy przez brak własnego państwa. Dają one istotne powody do zastanowienia się nad rozmiarami wysiłku koniecznego dla budowy polskiej racji stanu kiedyś i obecnie.
- Aleksander Brückner w roku 1890 odnalazł najstarszy znany zabytek polskiej prozy, nazywany „Kazaniami Świętokrzyskimi”. Gdzie go odnalazł? W Bibliotece Petersburskiej, daleko poza Polską. O czym ten fakt mówi? Zrabowano, rozproszono lub zniszczono olbrzymią część polskiej kultury. Sto lat po likwidacji państwa polskiego coś się jeszcze daje wyłuskać z wywiezionych łupów. Nikt nie wie jak duża ich część na zawsze została wchłonięta przez imperium rosyjskie. Następnym nieszczęściem, nakładającym się na poprzednie, była fala wandalizmu bolszewickiego - wariaci wysadzali swoje, rosyjskie świątynie. Na przeciąg wielu pokoleń przypisano ziemiom polskim rolę peryferii każdego z zaborczych krajów, degradację prawną i kulturalną – nikt nie troszczy się specjalnie o kulturę swoich rubieży, o swoje kolonie. Jeśli kiedykolwiek nasz naród faktycznie odzyska niezależność, wtedy obowiązkiem wolnych Polaków będzie wystawienie pełnego rachunku szkód poczynionych krajowi przez sąsiadów- grabieżców. Przeprowadzenie takiego remanent u za ostatnie dwieście kilkadziesiąt lat wcale nie wydaje się być spóźnione.
- W przededniu I wojny światowej propozycje wciągnięcia berlińskiego profesora do działań o charakterze politycznym zostały przez niego zdecydowanie odrzucone. Aleksander Brückner uzasadniał to „zupełną niemiecką obojętnością na wszystko, co jest polskie”. Wiernego sługę państwa nieistniejącego od przeszło 120 lat raziło takie, nazwijmy to, lekceważenie. W istocie rzeczy za tą oględną, grzeczną wymówką kryła się świadomość o latach bezwzględnych prześladowań ze strony zaborców. Dzisiaj ludzie sprawujący władzę w Polsce potrafią publicznie stawiać spraw światowe ponad polskie. Sprzeniewierzają się swojemu mandatowi i są zbyt ograniczeni, by posłużyć się doświadczeniem pokoleń. Lewacka międzynarodówka opanowała środki masowego przekazu , walczy z wartościami integrującymi Polaków. Sama wydaje się być narzędziem ciemnych sił, we władaniu których pozostaje gros kapitału. Widzą to wszyscy, wyborcy 2015 też. Sto lat temu polski profesor , syn Kresów na niemieckiej uczelni, zademonstrował jakie stanowisko należy zająć wobec „europejskiej” obłudy. Niezdolność do nadrzędnego traktowania interesu polskiego wyklucza jednoznacznie z pola widzenia wyborcy-patrioty postkomunistów z PSL oraz napompowaną lewackim, trującym gazem PO.